Czas na kolejne zestawienie podsumowujące rok 2020, tym razem jednak te mniej przyjemne. Czasami trafiamy na gry fatalne, których nie polecilibyśmy nawet największemu wrogowi, ale są też tytuły, co do których mieliśmy spore oczekiwania, a okazały się jednak zawodem. Przed wami największe rozczarowania ubiegłego roku!
Zobacz jeszcze:
- Polskie gry 2020 – Top 10 najlepszych produkcji
- Polskie gry w 2021 roku – tytuły, na które czekamy
- Najlepsze gry FPS 2020 roku
- Gry przygodowe 2020 – TOP 5 najlepszych produkcji
- Najlepsze gry RPG 2020 roku
- Najlepsze gry strategiczne 2020 roku
5. XIII Remake
Kasjan: Zestawienie zaczynamy od jednej z najgorszych gier tego roku. Może nikt nie oczekiwał cudów, ale XIII to był świetny shooter i przez lata prosiło się o porządny remake. Nie udało się, studio PlayMagic wyłożyło się na całej linii. Pal licho tę oprawę graficzną, bo to nie jest największa wada tej produkcji, choć zabrała ona ten cały urok stylu, który powoduje, że oryginał jest i będzie nieśmiertelny. Poraża ilość błędów i niedociągnięć, które sprawiają, że remake XIII ma zaledwie 13% pozytywnych opinii na Steamie. Problemy z dźwiękiem, problemy ze strzelaniem, które zepsuto po całości, kulejące animacje, wykastrowany multiplayer – trzeba jeszcze wyliczać? Szkoda się pastwić nad XIII, wydawało się, że może to być gra na solidne 7.5, a musiałbym pewnie solidnie pogłówkować żeby obronić ocenę wyższą niż dwójka.
4. Marvel’s Avengers
Kasjan: Nie mogło zabraknąć tej gry w naszym zestawieniu. Za produkcję Marvel’s Avengers odpowiada studio Crystal Dynamics, czyli twórcy ostatnich odsłon z Larą Croft w roli głównej. Ostrzyliśmy sobie zęby na ten tytuł, bo kto nie lubi Avengersów? Niestety tak renomowane studio nie poradziło sobie w kilku aspektach i w trzy miesiące od premiery cena gry spadła na wyprzedażach o połowę. Marvel’s Avengers dał się poznać jako projekt trapiony wieloma sprzecznościami. Nie da się odmówić programistom talentu i ambicji, a grze dbałości o szczegóły, ale twórcy chcieli chyba trafić jednocześnie do dwóch zupełnie różnych grup odbiorców. Fani looter shooterów szybko zmęczą się powtarzalnością, a miłośnicy Marvela polubią historię (jest świetna), ale odrzuci ich mechanika. Gwoździem do trumny są z kolei liczne błędy. Szkoda, bo potencjał w tej grze był wcale nie mniejszy niż w najlepszych grach ubiegłego roku.
3. Rocket Arena
Konrad: Indycze gry wieloosobowe nie mają łatwo. Nawet wtedy, kiedy Electronic Arts rzuca w projekt pieniędzmi, wydając go w ramach „pomocy dla indyków”, dzięki której dostaliśmy już przecież tak kapitalne produkcje jak Unravel czy też kooperacyjne A Way Out. Twórcy Rocket Arena postanowili na ich własne nieszczęście konkurować z tuzami branży pokroju Overwatcha, Team Fortress 2 czy też masy innych kolorowych, ślicznie wyglądającej strzelanek online z masą barwnych i różnorodnych bohaterów. Toteż chociaż gra Final Strike Games zapowiadała się świetnie, wraz z Kacprem ze zgrozą odkryliśmy, że dziecię to zaczęło umierać tuż po porodzie. Nikła ilość map, powtarzalne tryby rozgrywki czy też braki podstawowych mechanik (np. lobby) odstraszały już i tak wąskie grono osób, które sięgnęły po ów tytuł na premierę. Teraz, prawie pół roku od debiutu, Rocket Arena liczba graczy na serwerach rzadko kiedy dobija do czterdziestu. Swego rodzaju desperacką próbą ratowania gry było wrzucenie jej do grudniowego PlayStation Plus, aczkolwiek wątpię, by ruch ten zdołał odmienić rozczarowujący los „Rakietowej Areny”.
Podwójna recenzja Rocket Arena
2. Watch Dogs: Legion
Kacper: Miałem wielkie oczekiwania względem Watch Dogs Legion. Pierwsza część, pomimo swoich problemów z systemem jazdy, licznymi bugami i ponurym, dość nieciekawym światem, była bardzo przyzwoitą produkcją, która potrafiła zapewnić frajdę na trochę godzin. Watch Dogs 2 za to było strzałem w dziesiątkę – akcja osadzona w słonecznym San Francisco, grupa hipsterów, których zwyczajnie nie dało się nie lubić, ogrom nowych możliwości hakowania i piękny, tętniący życiem świat – cud miód i orzeszki. Zatem, skoro Ubisoft potrafił wyciągnąć wnioski i w „dwójce” naprawić wszystkie błędy pierwszej części, to idąc tym tropem, Legion powinien być produkcją jeszcze lepszą. Oczekiwanie na premierę bardzo skutecznie podsycał sam deweloper, zarzucając nas zwiastunami, które prezentowały przepiękny Londyn oraz nowy system, który pozwoli nam grać dosłownie każdym. Gra obiecywała, że będziemy mogli przejąć kontrolę nad każdym przechodniem – my wybierzemy, czy chcemy wykonywać misje 65-letnią babcią, która wolno biega i nie jest jakoś szczególnie zwinna, czy może jednak młodym miłośnikiem streetartu z maską przeciwgazową na głowie. No i Ubisoft dotrzymał obietnicy, tylko że ci bohaterowie są zwyczajnie… nijacy. Każdym w istocie gra się tak samo i poszczególne „unikalne” atuty mają marginalne znaczenie w rozgrywce. Niesamowicie sztuczne są także same dialogi, które napisano w identyczny sposób dla każdej postaci – cóż, ciężko się dziwić, kiedy mamy taki wachlarz bohaterów. Uważam jednak, że deweloper podejmując się takiego wyzwania, powinien poświęcić temu troszkę więcej uwagi. Dodając do tego denne i powtarzalne zadania główne, brak jakkolwiek ciekawych misji pobocznych, okrojenie niektórych elementów hakowania, które były w poprzednich odsłonach, średni system jazdy, liczne problemy na konsolach starej generacji (chociażby wiecznie niewczytujące się tekstury i spadki klatek), dostajemy mocnego średniaka, który nie dorównuje nawet „jedynce”. Watch Dogs Legion porwał się z motyką na Słońce, tracąc przy tym jakąkolwiek głębię, stając się przez to produkcją nieciekawą, która w żaden sposób nie zachęca gracza, by ponownie ją odpalić. Ba, po skończeniu fabuły i wykonaniu kilku side questów, ani przez moment za tym futurystycznym Londynem nie zatęskniłem. Nie tego się spodziewałem i dawno nie czułem takiego rozczarowania.
Recenzja Watch Dogs Legion. Londyn nie sprzyja hakerom
1. Cyberpunk 2077
Kamil: Na temat Cyberpunk 2077 wylałem już tyle żalów, jak chyba na żadną inną grę. Wszechobecne błędy, które nie dają o sobie zapomnieć nawet na pięć minut, beznadziejna sztuczna inteligencja ruchu miejskiego, wyskakujące z kapelusza służby prewencyjne, brak aktywności zachęcających do swobodnej eksploracji miasta, możliwość romansowania tylko z jedną dziewczyną…no nawet stulejarze nie mają łatwo. Jednak pomimo wszystko od nowej produkcji CD Projekt Red ciężko się oderwać. No to jak to końcu jest z tym Cyberpunkiem? Ano tak, że jest to świetna gra, która zawodzi niemal w każdym elemencie. Jak to możliwe?
Cyberpunk 2077 to nie powtórka z Mass Effect Andromeda, ani też z Fallout 76, bo mimo wiadra pomyj, jakie się w ostatnim czasie wylało na deweloperów, to ostatecznie jest rewelacyjny tytuł, ze świetnie napisaną historią, którą chce się poznawać. Widać jednak gołym okiem, że gra nie powinna zadebiutować w tym roku. I nie mam tylko na myśli tragicznego stanu gry na konsole poprzedniej generacji, na której gra momentami nie spełniała standardów nawet siódmej generacji. Swoją drogą zarząd za wypuszczenie gry na PS4 i XONE powinien zgarnąć soczystego kopa w dupę i to nie tylko od graczy, ale także od deweloperów i akcjonariuszu spółki. Ukazanie się tych wersji to szczyt arogancji i brawurowy pokaz braku szacunku dla pracownika i klienta. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę osoby decyzyjne, straciły na tym najmniej.
Ale wracając do myśli przewodniej, ta gra nie powinna się także ukazać na nowych konsolach, ani też na PC. Wiem, na piecu wygląda świetnie, ale to mimo wszystko nie jest gra, którą mieliśmy i mogliśmy otrzymać. Wiosna 2021 roku powinna być planem minimum.
Recenzja Cyberpunk 2077. Najgorszy z najlepszych
Cyberpunk 2077 i inni upadli Mesjasze. Dlaczego głośne gry zaliczają wtopy?