Recenzja Cyberpunk 2077. Najgorszy z najlepszych

Cyberpunk 2077 1 e1592515142852

Samuraj wezwany do spalenia miasta faktycznie wstał, ale zaraz potem runął jak długi, wybijając sobie przy okazji kilka zębów. Tak pokrótce można by opisać premierę Cyberpunka 2077, najnowszej i pierwszej niepowiązanej z Wiedźminem produkcji CD Projekt RED. No, ale to już przecież wszyscy wiemy. Wszyscy też doskonale zdajemy sobie sprawę z jej licznych problemów oraz skandali z jej debiutem związanych. Nie ma więc co owijać w bawełnę – miał być mesjasz gamingu, jest jedno z największych rozczarowań 2020 roku. Ale czy ów niechlubny tytuł automatycznie oznacza, że Cyberpunk 2077 to gra niewarta waszych pieniędzy?

Wbrew popularnej opinii rozwścieczonych internautów – nie, nie oznacza. Internet ma bowiem bardzo nieprzyjemne zamiłowanie do ekstremów. W przypadku świata gier sprowadza się to najczęściej do tego, że na fali hype’u dość przeciętna produkcja potrafi zostać wyniesiona na piedestał, podczas gdy jak najbardziej kompetentny tytuł zostaje oblany wiadrem pomyj, bo finalnie wyleciało z niego kilka zapowiadanych funkcji. Cyberpunk 2077 należy niestety do tej drugiej grupy gier i momentami można odnieść wrażenie, że to jakaś absolutna katastrofa. Prawda zwyczajowo leży jednak pośrodku i nowa gra REDów, choć trapiona przez masę problemów, w ogólnym rozrachunku jest naprawdę solidnym RPG-iem osadzonym w absolutnie fascynującym świecie.

Recenzja Cyberpunk 2077 (2)

Wcielamy się w postać V, będącej dla gracza czystą kanwą, na której będzie mógł wymalować swój wymarzony awatar. Opcji personalizacji jest tutaj multum, bo wybrać możemy nie tylko płeć bohatera czy jego wygląd zewnętrzny, ale nawet tak drobne detale jak kolor paznokci, wielkość sutków czy długość penisa. Wprawdzie w samej rozgrywce ma to absolutnie marginalne znaczenie, bo akcję obserwujemy w trybie pierwszoosobowym, ale każdy może stworzyć V na swoje podobieństwo, wliczając w to także mniejszości seksualne. W zasadzie w trakcie tworzenia swojej wersji głównego awatara jedynym ważnym wyborem jest jego pochodzenie definiujące początek historii – w moim przypadku V była nomadką, która do Night City dostała się w wyniku nieudanego przemytu. Jeżeli jednak klimaty Mad Maxa niezbyt wam odpowiadają, zainteresować może was kariera punka lub korposzczura.

Okiem Cyberkasjana (Xbox Series S)

Cyberpunk zawodzi na kilku polach i na pewno nie jest mesjaszem gamingu. Mogę zaryzykować tezę, że nie jest nawet najlepszą polską grą wydaną w tym roku. Z jednej strony mamy tutaj świetną fabułę i bohaterów, na poziomie absolutnie najwyższym, ale jednak razi to, że nasze wybory nie mają zbyt dużego wpływu na nią.

Premierę tytułu CD Projekt Red przesuwano wiele razy. Grę udało się wydać, ale jakim kosztem? Morze błędów, naprawdę dziwnych niedociągnięć, nie mówiąc oczywiście o glitchach, konieczności wczytywania gry ponownie itd. Cyberpunk 2077 powinien moim zdaniem…ukazać się w Early Accessie. Oczywiście nie teraz, to wymagałoby wcześniej zmiany sposobu reklamowania tej gry. Na pewno nie jako coś, czego świat nie widział. Myślę, że społeczność graczy spojrzałaby znacznie litościwiej na błędy, a z drugiej strony programiści zyskaliby jeszcze więcej czasu, nie musząc crunchować na potęgę. Nie mówiąc już o tym, że wtedy z pewnością można by było wprowadzić wiele z ciekawych pomysłów i mechanik w życie.

Wielu naszych redaktorów ogrywa dalej Cyberpunka pomimo tych błędów. To rzecz jasna świadczy o klasie niektórych aspektów Cyberpunka 2077, ale wcale nie oznacza, że można machnąć na pewne rzeczy ręką. To obecnie produkcja na 7/10 i chyba jedyna tak fantastyczna gra, która powinna dostać taką ocenę. Wracam grać dalej.

P.S. Wersje Cyberpunka 2077 na Xbox One i PlayStation 4 powinny działać tak jak na moim Xbox Series S. To po prostu smutna historia, w wyniku której CD Projekt Red utraciło zaufanie milionów graczy
Recenzja Cyberpunk 2077 (3)

Niezależnie od tego, co wybierzecie, koniec końców wylądujecie w Night City – olbrzymim i absolutnie zniewalającym wizualnie mieście, rządzonym przez megakorporacje oraz, w nieco mniejszym stopniu, lokalne gangi. Wysoka przestępczość i korupcja policji sprawiły, że niezwykle ważną rolę pełnią tu najemnicy, podejmujący się trudnych i często nielegalnych zadań na zlecenie mieszkańców. Parająca się ów profesją V zostaje niestety jedną z wielu ofiar miasta, kiedy po nieudanym skoku na siedzibę korporacji Arasaka, ląduje półmartwa na pobliskim wysypisku śmieci. Prędko okazuje się, że jest to jej najmniejsze zmartwienie, bo w jej głowie znalazł się konstrukt osobowości Johnny’ego Silverhanda, muzyka i terrorysty sprzed pięćdziesięciu lat, który teraz powoli przejmuje kontrolę nad jej ciałem.

Narracja w Cyberpunk 2077 to jego absolutnie najlepszy element. Także tutaj aspekt ten prezentuje równie wysoki poziom, co w uwielbianym wręcz nabożnie Wiedźminie 3. Naprawdę dawno nie zżyłem się z żadnym growym światem, tak jak właśnie z cyberpunkowym Night City, które pełne jest mniejszych i większych historii, sprawiających, że miasto zdaje się faktycznie żyć. Fabuła nie ogranicza się bowiem do głównego wątku czy nawet zadań pobocznych, bo nawet tak drobne aktywności jak obijanie mord lokalnym gangusom na zlecenie policji oferują graczowi jakiś strzępek pomniejszej historyjki. Z zebranych zapisów rozmów można się choćby dowiedzieć, że właśnie rozgromiona przez nas grupa bandytów przybyła w to miejsce, by pozbyć się dilera, który odmówił im współpracy. Niby nic, ale to właśnie takie smaczki budują wiarygodność świata gry.

Recenzja Cyberpunk 2077 (7)

Scenariuszowym majstersztykiem są również bohaterowie, których V napotyka na swojej drodze. Takiej gamy różnorodnych i niejednoznacznych postaci w grach nie widziałem już dawno. Jako, że akcja Cyberpunk 2077 toczy się w świecie, w którym status lub przynajmniej jego iluzja jest wszystkim, pozory bardzo często tutaj mylą. I tak chociażby początkowo odpychająca Panam Palmer, okazuje się być pełną ciepła i miłości do swojej nomadzkiej rodziny kobietą, która z miejsca stała się ulubienicą Twittera, a z kolei Jackie Wells, przypominający na pierwszy rzut oka typowego kibola, okazuje się być olbrzymem o gołębim sercu. Night City pełne jest zatem odcieni szarości, co tylko upodabnia je do prawdziwego świata. No, bo przecież w rzeczywistości bardzo rzadko spotykamy ludzi kategorycznie złych lub jednoznacznie dobrych. Przeniesienie tego faktu do Cyberpunka 2077 sprawia zatem, że wchodząc w interakcję z jego mieszkańcami, często musimy dłużej zastanowić się nie tylko nad ukrytymi motywacjami zleceniodawców, ale też nad własną moralnością, bo czy pracując dla kogoś, komu absolutnie nie ufamy, nie stajemy się wyłącznie spluwą do wynajęcia?

Na uwagę zasługują także wątki romantyczne, których rolą nie jest tu wcale nagradzanie napalonych graczy widokiem wirtualnych piersi. Podbój kobiecego (lub męskiego) serca nie ogranicza się w Cyberpunku do zasypywania naszej wybranki tonami czekoladek, kwiatów i innych prezentów, a stanowi osobną, rozbudowaną linię fabularną, której ukończenie wcale nie gwarantuje, że wieńczącą ją scenę seksu ujrzymy. Fakt, że bohaterów w grze napisano tak, by jak najmocniej przypominali prawdziwych ludzi oznacza, że i oni muszą odwzajemniać nasze uczucia. Wpływ na to mają przede wszystkim nasze wybory w trakcie związanych z ich wątkiem zadań, ale też choćby ich orientacja. Będąca lesbijką Judy Alvarez nie pokocha męskiego V, a z kolei wspomniana wcześniej Panam za nic weźmie sobie nasze kobiece wdzięki. W teorii jest to drobny szczegół, ale w praktyce sprawia to, że bohaterowie nie tylko przestają być swego rodzaju sekslalkami, ale wręcz zyskują na charakterze. Co więcej, nawet sceny samego seksu wyreżyserowane zostały tu ze smakiem, więc, choć gra nie stroni od nagości, nie jest to też zwyczajny pornol.

Recenzja Cyberpunk 2077 (9)

Trudno jest jednak nie odnieść wrażenia, że Cyberpunk 2077 został na etapie produkcji dość mocno poszatkowany, co niestety odbiło się również na warstwie fabularnej. Chaotyczne są tu przede wszystkim pierwsze godziny tuż po trafieniu do Night City, w trakcie których twórcy zalewają nas masą informacji i nazwisk, często nie racząc nas niestety odpowiednim kontekstem. Łatwo jest się więc poczuć zagubionym w całym tym chaosie i wcale nie pomaga fakt, że V z większością z poznawanych wówczas bohaterów łączy już pewna historia. Teoretycznie przygotować nas na to wszystko ma krótki montaż, w którym skondensowano wydarzenia z pierwszego roku życia V w Night City. Faktycznie, rzuca to nieco światła na przeszłość bohaterki, ale nie da się tez nie ulec wrażeniu, że pierwotnie ów montaż powstał na bazie wyciętej zawartości.

Między bajki można też schować marzenia graczy o nowej jakości, którą Cyberpunk miał wnieść do growego światka. Prawda jest bowiem taka, że tytuł ten to ze wszech miar produkcja zaskakująco wręcz przeciętna, a miejscami po prostu zła. Już pomijam nawet niezliczone ilości błędów, o których napisać można by epopeję. Osobiście miałem na tyle szczęścia, że grając na Xboksie Series X, nie natknąłem się na żadne psujące grę glitche, więc zmagać musiałem się wyłącznie z pierdółkami pokroju niewczytujących się skryptów oraz animacji, zacinających się elementów interfejsu czy motocyklem, który po przywołaniu materializował się pod innym samochodem, wybijając go tym samym w powietrze. W sieci znaleźć można jednak informacje o błędach uniemożliwiających ukończenie jakiegoś zadania czy ciągłym wysypywaniem się gry do pulpitu. Stan techniczny Cyberpunka 2077 stanowi zatem mały dramat, ale nie jest to nic, czego twórcy nie byliby w stanie wyeliminować odpowiednimi łatkami. Toteż wierzę, że w przeciągu następnego roku gra zostanie doprowadzona pod tym względem do ładu.

Recenzja Cyberpunk 2077 Xbox One
Cyberpunk 2077 w wersji na Xbox One

Cyberpunk 2077, a Xbox One i PlayStation 4

O tym, jak Cyberpunk 2077 sprawuje się na konsolach poprzedniej generacji, prawdopodobnie słyszeliście już całkiem sporo. Niestety opinie użytkowników nie były przesadzone – tytuł ten w wersji na Xboksa One oraz PlayStation 4 to absolutny koszmar. Przekonałem się o tym osobiście, kiedy na potrzeby recenzji odkurzyłem swój „magnetowid” i spędziłem jakiś czas w „ósmogeneracyjnym” Night City. Teoretycznie wersja ta jest jak najbardziej grywalna, bo uruchamia się, a i z ukończeniem kilku kolejnych zadań nie miałem żadnych problemów. Rekomendowałbym jednak omijanie jej szerokim łukiem, bo komfort grania jest w jej przypadku absurdalnie wręcz niski. Autentycznie czułem się jakbym cofnął się w czasie do ery PS2, bo Cyberpunk odpalony na moim Xboksie One powitał mnie nie tylko niesięgającą nawet 720p rozdzielczością, ale także klatkażem oscylującym gdzieś w okolicach 20FPS. Jakby tego było mało, ścierpieć musiałem też wiele innych niedogodności, pokroju zacinającego się interfejsu, doczytywania się menu czy też nawet widoku pływających tekstur, który ostatni raz cieszył moje oczy podczas grania na PSX-ie. Cyberpunk 2077 na konsolach poprzedniej generacji to skandal, a jakiekolwiek hasła o wieku sprzętu skomentuję w sposób następujący… Akhm… Red Dead Redemption II, The Last of Us Part II, Ghost Recon: Wildlands.

Niestety równie łatwo nie da się wyeliminować innych problemów trapiących nową grę CD Projekt RED. Na dobrą sprawę należałoby tu bowiem przeprojektować większość najważniejszych elementów rozgrywki, bo nie tylko często są one dość przeciętne, ale w niektórych przypadkach nawet „niedopieczone”. Choćby strzelanie, czyli czynność, na której spędzamy lwią część gry, charakteryzuje się tu topornością godną dwunastoletniego Fallouta 3, co sprawia, że potyczki z wrogami nie dają frajdy w nawet najmniejszym stopniu, bo bezustannie użerać musimy się z nieprzyjemnie sztywnym celowaniem. Niewiele pomaga grzebanie w opcjach gry, więc najlepiej jest się po prostu przyzwyczaić do korzystania ze strzelb – nie tylko nie wymagają zbytniej precyzji, ale ich siła obalająca powala każdego przeciwnika na glebę, mocno ułatwiając starcia. Ewentualnie możemy też całkowicie unikać rozlewu krwi i przekradać się pomiędzy patrolującymi teren strażnikami, korzystając przy tym z umiejętności hakerskich w celu odwrócenia ich uwagi, a nawet ich obezwładnienia. Sprawdza się to całkiem nieźle, choć czuć, że Cyberpunk 2077 nie był projektowany jako skradanka. Zresztą niektórych starć po prostu nie da się uniknąć, więc i tak prędzej czy później będziemy musieli się ze strzelbą przeprosić.

Recenzja Cyberpunk 2077 (13)
Wbrew pozorom broń na obrazku nie została pokryta kamuflażem przyszłości.

Całkiem udany okazuje się być na szczęście system rozwoju bohatera, w którym równie ważny co zdobywane doświadczenie jest obrany przez nas styl gry. Agresywna gra poskutkuje choćby premią do obrażeń, ale już skradając się, otrzymywać będziemy m.in. bonusy zwiększające czas potrzebny przeciwnikom na zauważenie nas. Cyberpunk 2077 nie posiada też jednego, wielkiego drzewka umiejętności. Zamiast tego twórcy zdecydowali się na pięć mniejszych, każdego przypisanego do jednego z atrybutów. Toteż po osiągnięciu kolejnego poziomu postaci otrzymane punkty wydamy nie tylko na zwiększenie statystyki, powiedzmy, siły, ale także wykupimy skrywające się pod nią zdolności specjalnie (nazywane tu atutami) pokroju przeładowania w trakcie biegu. Swoje statystki podniesiemy także zakładając na siebie coraz to lepsze elementy ekwipunku oraz uzbrojenia, które w hurtowych ilościach wypadają z pokonanych przeciwników. Chętni zająć mogą się też dość podstawowym craftingiem, pozwalającym na wytworzenie oraz ulepszenie nowych broni i ubrań, albo udać się do ripperdocka, by ten założył nam kolejne wszczepy lub wymienił te już przez nas posiadane.

Nie miałbym w tym miejscu żadnych większych zastrzeżeń, gdyby nie fakt, że jakąkolwiek radość z przebieranek i rozwijania własnego bohatera zabija absolutnie nieintuicyjne menu gry. Zanim dotrzemy do konkretnej opcji, najpierw musimy przeklikać się przez pierdyliard zakładek. Swego rodzaju solą na ranę jest natomiast fakt, że z jakiegoś powodu twórcy zdecydowali, że dobrym pomysłem będzie oparcie całego interfejsu na kursorze nawet w wersjach konsolowych, czyniąc go nie tylko nieintuicyjnym, ale też zwyczajnie niewygodnym.

Recenzja Cyberpunk 2077 (6)

Okiem Cyberjakuba (PC)

Miałem to szczęście, że Cyberpunk 2077 ogrywałem na stosunkowo mocnym PC. Oczywiście, nawet tej wersji daleko jest, chociażby do przyzwoitości. Błędy, bugi, glicze, i inne niedociągnięcia techniczne będą towarzyszyć nam na każdym kroku. Jako że w stworzonym przez CD Projekt świecie i historii zakochałem się od pierwszego wejrzenia, to na wiele rzeczy byłem w stanie przymknąć oko. Spadki płynności i częsta konieczność wczytywania zapisów w celu naprawienia gry, nie popsuły mi przyjemności  płynącej z rozgrywki. Jedynym aspektem, obok którego nie mogę przejść obojętnie, nawet pomimo klapek na oczach, jest poziom AI. W Cyberpunk 2077 sztuczna inteligencja niemalże nie istnieje. Przeciwnicy nie radzą sobie podczas walki, nie potrafią korzystać z osłon i dosłownie potykają się o własne nogi. Pojazdy na ulicach nie są w stanie wykonać najprostszego manewru w celu ominięcia przeszkody. Nie rozumiem, jak ekipa utalentowanych twórców mogła pozwolić sobie na taką katastrofę w tym aspekcie, szczególnie że w Cyberpunk 2077 nie brakuje rzeczy pięknych i dopracowanych. Night City zachwyciło mnie swoim rozmachem i stylem, już teraz wiem, że za każdym razem będę tam wracał z przyjemnością. Obecnie ciężko jednak z czystym sumieniem polecić tę grę. Każdemu, kto planuję wycieczkę do przyszłości, radzę uzbroić się w cierpliwość i poczekać na obiecane przez twórców łatki. Ta genialna przygoda wam nie ucieknie, a grając w jej poprawioną wersję, wyciągniecie z historii V jeszcze więcej. 

Daleki od ideału jest także otwarty świat gry, bo Night City jest niczym więcej jak tylko piękną wydmuszką. Pewnie, wasze oczy nieustannie zachwycać będą widoki monumentalnych wieżowców oraz bezkresnych pustkowi otaczających zewsząd miasto, a nocą odbijające się od mokrych ulic neony zaszczepią w was pragnienie przeprowadzki do tego niebezpiecznego, ale jakże pięknego miejsca. Byłby to jednak z waszej strony kolosalny błąd, bo w Night City zwyczajnie nie ma zbyt wiele do roboty poza odhaczaniem kolejnych zadań pobocznych lub czyszczeniem mapy z „pytajników”, pod którymi najczęściej kryje się jakaś grupka zakapiorów do rozwalenia. Nie ma tu żadnych znajdziek, żadnych minigierek czy przechodniów, do których można zagadać, a jedynymi atrakcjami są w zasadzie sklepy z ubraniami i jedzeniem, albo prostytutki.

Recenzja Cyberpunk 2077 (10)

Nie wykorzystano też niestety potencjału wielkiego, otwartego świata, po którym przemieszczać możemy się kilkunastoma naprawdę rewelacyjnie zaprojektowanymi samochodami i motocyklami. Co z tego, że model jazdy jest bardzo przyjemny, a różnorodne gatunkowo stacje muzyczne wręcz zachęcają do jazdy, skoro nie ma to najmniejszego celu. W teorii możemy trochę pouciekać policji, ale absolutnie każdy „pościg” kończy się po przejechaniu dwóch skrzyżowań, bo stróżowie prawa najwidoczniej nie zostali przeszkoleni w obsłudze pojazdów zmechanizowanych, więc gonić mogą nas co najwyżej pieszo. Z resztą może to i nawet lepiej, bo sądząc po sztucznej inteligencji ruchu ulicznego (czy też raczej jej dosłownego braku, bo samochody przemieszczają się wyłącznie po wytyczonych przez twórców ścieżkach), skończyłoby się to katastrofą.

Powyższy tekst dość naturalnie można podzielić na dwie połowy – tę chwalebną, poświęconą fabule gry, oraz tę zdecydowanie mniej pozytywną, bo związaną z samą rozgrywką. Podział ten powinien uzmysłowić wam, jak bardzo skonfliktowany jestem w swojej ocenie Cyberpunka 2077. Z jednej strony jest to naprawdę kapitalna historia, pełna zapadających w pamięci bohaterów, w dodatku osadzona w przepięknym i wręcz niepowtarzalnym świecie. Z drugiej jednak jest to dość przeciętny miks strzelanki i RPG-a, któremu zdecydowanie na dobre wyszłoby kilka dodatkowych miesięcy już i tak ciągnącego się w nieskończoność procesu produkcyjnego. Jednego jestem jednak pewien – Cyberpunk 2077 to najlepsza najgorsza gra, w jaką grałem.

Plusy
  • Narracja
  • Wiarygodni bohaterowie
  • Night City jest po prostu przepiękne
  • Niezły system rozwoju postaci
  • Model jazdy
  • Przywiązanie do detali
Minusy
  • Nieprzyjemnie sztywne strzelanie
  • Chaotyczny początek
  • Tragiczny interfejs
  • Pusty otwarty świat
  • Sztuczna inteligencja
  • System policji
  • Masa błędów
7.5
Ocenił Konrad Noga
Recenzja gry na Xbox Series X

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli Xbox Series X

Recenzje gier OpenCritic