Nie dość, że możemy spędzać czas ze znajomymi, to gra umożliwia nam jeszcze wzięcie pracy dorywczej, pójście do kina, odpoczynek w saunie, spędzenie popołudnia w kawiarni albo w salonie gier, pójście do biblioteki i wiele, wiele innych. Wszystkie te aktywności niosą za sobą bonusy ulepszające naszą postać, jej charakter, więc warto mieć je na uwadze. Spędzenie czasu w restauracji zwiększy naszą wiedzę, a nawet odwagę. Pójście do kina na komedię romantyczną z płcią przeciwną podniesie nam wdzięk, przez co z czasem będziemy mogli porozmawiać z następnymi, wcześniej nas spławiającymi kobietami, a podjęcie hamburgerowego wyzwania i przezwyciężenie go, wzmocni każdą z naszych statystyk o dwa oczka. Wszystko, co robimy, kształtuje naszą postać a ilość aktywności jest wręcz przytłaczająca. Warto cały czas obserwować, jakie statystyki najbardziej by się nam przydały w danym momencie, by grać po swojemu. Jeśli jedna postać wymaga wysokiej odwagi, a druga dajmy na to wiedzy, to warto wybrać tą, którą naprawdę najpierw byśmy chcieli bliżej poznać. Skupiając się na każdej z cech, z czasem możemy skończyć z wieloma osobami, z którymi tylko delikatnie wzmocniliśmy więź a nasze ulubione czekają przez kilka tygodni na swoją kolej. To raczej nie jest zbyt dobra opcja. Ważnym aspektem jest też to, że każda z postaci co 2-3 zdobyte poziomy, oferuje nam inne, nowe bonusy. Jedna da nam ochronę przed krytycznym ciosem, inna odblokuje nowe taktyki dostępne w trakcie walki, następna nowe przedmioty w sklepie, a jeszcze inna poprawi nasze posługiwanie się bronią, dając np. możliwość zużycia całego magazynka na raz, by zadać przeciwnikowi krytyczny cios. Dowolność w tym, co chcemy robić jest ogromna, więc każdy powinien bez problemu odnaleźć swój styl gry.
Persona 5 odchodzi od pewnej formuły serii. Tym razem zamiast kierować postacią, którą wszyscy chcą poznać, przyjdzie nam się wcielić w chłopaka z wyrokiem w zawieszeniu. Ma to kluczowy wpływ na klimat gry, wprowadzając strach przed bohaterem i budującą się wokół jego sieć plotek. Wśród nich znajdą się nawet takie jak dokonanie zabójstwa czy totalna degeneracja. Świetnie zostało zrealizowane to w jaki sposób docierają do nas te kalumnie. Idąc po szkolnym korytarzu, zewsząd pojawiają nam się dialogi czy to dobiegające z klas, czy od osób obok nas, dotyczące naszego bohatera. W ciekawy sposób rozwiązano także nasłuchiwanie rozmów napotykanych ludzi. Zamiast klasycznie stojąc jak kołek, nasza postać nachyla się w kierunku wybranych osób, nasłuchując ich rozmowę. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że Akira Kurusu, został skazany za napaść, a tak naprawdę tylko uratował dziewczynę przed zaciągnięciem jej do samochodu przez pijanego mężczyznę. Sam ten fakt jednak nie wiele zmienia, ponieważ nikt o tym nie wie. Wszyscy oceniają go tylko po tym, że ma na swoim koncie wyrok, nie interesuje ich co właściwie zrobił.
Nawet rodzice wysłali go na rok do swojego znajomego, by pozbyć się kłopotu. Taka zmiana niesie za sobą jednak ciekawe konsekwencje. W tej odsłonie bycie outsiderem jest głównym motorem napędowym do poznawania nowych ludzi o podobnych problemach. Pozwala to spojrzeć na wiele spraw z totalnie innej perspektywy i możemy dzięki temu bardziej zwrócić uwagę na negatywne zachowania, które dla większości ludzi od dawna są czymś normalnym. Na szczególną uwagę zasługują w tym aspekcie też backstory głównych postaci, które są świetnie rozpisane, kreują bardzo wiarygodnych bohaterów. Szczerze mówiąc od bardzo dawna, jeśli w ogóle, nie spotkałem się z aż tak dobrze skrojoną paczką bohaterów, co bardzo pozytywnie wpływa na immersję i emocjonalne podejście do historii. Dodatkowego smaczku dodają też opcje dialogowe naszej postaci. Każda z nich idealnie pasuje do sytuacji, przez co sami możemy się poczuć jak Phantom Thief. Ważnym aspektem gry, o którym warto wspomnieć jest branie udziału w lekcjach, sprawdzianach i innych wydarzenia z życia szkoły. Pytania padające w trakcie lekcji są w tej odsłonie wyjątkowo ciekawe i muszę przyznać, że kilka razy zaglądałem przez nie na Wikipedię. Za każde udzielenie poprawnej odpowiedzi zdobywamy jeden punkt do wiedzy, więc robienie tego od samego początku jest wskazane. Nie każdemu ten aspekt przypadnie do gustu, no ale w końcu to Persona, od szkolnego życia się nie da się uciec.
Persona 5 odchodzi również od losowo generowanych dungeonów, dzięki czemu każdy z nich jest różnorodny i o wiele bardziej wciągający. Nie zabraknie w nich takich urozmaiceń jak skradanie, przeskakiwanie po platformach, a nawet szukanie kluczy czy rozwiązywanie zagadek. Grając w ten tytuł, czułem się trochę jak w Sly: Thieves Of Time, gdzie każda lokacja była niesamowicie dobrze przemyślana i nie chciało się z niej wychodzić. Jak dla mnie to właśnie ten aspekt robi tutaj największe wrażenie. Jeśli ktoś grał w poprzednie części, to po prostu się rozpłynie nad rozbudowaniem, pomysłem, i świeżością każdego z nich. I nie macie co się bać, gra do samego końca, przez jakieś 100 godzin ciągle będzie w tym aspekcie zaskakiwać. Żaden z nich nie będzie taki sam, a to, jak są zrealizowane, to jest po prostu coś pięknego. Dla osób lubiących natomiast sporo grindować też znajdzie się jedno stałe miejsce. Zwie się ono Mementos, znajduje się w metrze i jest kulminacją żądz wszystkich mieszkańców. W tym miejscu piętra są generowane losowo, wypełnione są przeciwnikami oraz materiałami np. do wytwarzania kluczy otwierających zamknięte skrzynie czy innych przedmiotów ułatwiających eksplorację. Nie brakuje również questów pobocznych związanych z tym miejscem, polegających na zlikwidowaniu bossa i oczyszczeniu serca danej osoby. Będziemy mieli więc mogli nie dość, że przemierzać świetnie pomyślane fabularne dungeony, to jeszcze przepaść na dobre w nowej wersji Tartarusa z P3. Questy te idealnie wpasowują się w konwencję gry, więc na pewno będziecie mieli ochotę je wykonywać i oczyszczać społeczeństwo. I na całe szczęście, nie ma innych poboczniaków, a co za tym idzie? Brak fetch questów!
Wyjątkowym aspektem Persony 5 jest także jej art-style. Nie ma obecnie na rynku drugiego tak wyróżniającego pod względem grafiki tytułu. Całość dodatkowo ocieka świetną stylówą, której nie da się inaczej wyrazić niż przez „S-S-S-Stylish” z Devil May Cry. Każdy ruch, każde menusy, każdy cios jaki wykonamy, perfekcyjnie pasuje do charakteru Phantom Thieves. Czuć w nich taką zadziorność, delikatne kozaczenie, mocne wczucie w role złodziei serc i szczerze wątpię żebyśmy w najbliższym czasie ujrzeli coś równie zakręconego w jakimś innym tytule. Tutaj nawet sprzedawca broni ma swoje własne fajnie zrealizowane menu! Nie ma też chyba drugiego jRPGa, w którym można by było najpierw sklepać przeciwnika bronią białą, a potem dobić go serią z Famas’a albo shotguna wyciągniętego prosto z Mad Maxa. Okrążenie wrogów i mierzenie w nich po trafieniu w ich słabe punkty też świetnie pokazuje, z jaką ekipą mamy do czynienia – albo schodzisz nam z drogi, albo już po tobie. Złodziejski klimat bombarduje nas z każdej strony, nie dając wyjść z podziwu nawet na krótką chwilę. Nie można też zapomnieć o Velvet Roomie, który został znacząco rozbudowany. Jest to miejsce w którym możemy łączyć swoje Persony, stwarzając jedną potężną. Jest to właściwie główny aspekt gry, który obowiązkowo musimy opanować. Tym razem jednak do podstawowych fuzji dochodzi kilka świeżych rozwiązań. Będziemy mogli wpakować jedną z Person do wiezienia, by zdobyła dodatkową umiejętność, zabić by podexpić drugą, albo rozłożyć na czynniki pierwsze by zdobyć nowy przedmiot dla swoich postaci. System fuzji, choć ani trochę się nie zmienił, nadal niesamowicie wciąga i nie raz spędzicie tylko przy nim z 2 godziny, by stworzyć czystego killera.
Największą i właściwie jedyną bolączką Persona 5 jest jej soundtrack. Muzyka, choć po raz kolejny została stworzona przez Shoji Meguro, nie do końca trzyma poziom poprzednich części. Mimo zastrzeżeń ma ona kilka niezłych momentów. W pamięci mocno zapadają ze 4 kawałki wydobywającą się z głośników w trakcie walk z bossami. Czy to dużo? Jeśli naprawdę wymiatają, to może wystarczające, ale brakuje jak dla mnie w tym OST’cie tego czegoś co miała Persona 3 bądź 4. Nie ma już takiej mocy podczas walk, nie ma takich hitów jak The Battle for Everyone’s Souls. Możliwe też, że po prostu mocna zmiana klimatu nie do końca mi podeszła, ale też nie jestem jedynym fanem persony, który zwrócił na to uwagę. Bardziej jazz’owe klimaty w końcu nie każdemu muszą podejść, tym bardziej jeśli ktoś siedzi głównie w cięższych brzmieniach albo oczekiwał czegoś do czego przyzwyczaiły nas poprzednie odsłony serii. Choć muszę jednak przyznać, że taki kawałek jak Beneath The Mask idealnie pasuje do tego z czym będziemy mieli do czynienia w trakcie gry i jest moim nr. 1 w całym soundtracku. Jest to taki kawałek, który bez problemu można zapętlić na kilka godzin. Potem wystarczy odpalić Life Will Change oraz Rivers In The Desert i poczuć muzyczną moc Persony. Wygląda to trochę tak, jakby sam Atlus wiedział, że OST’owi delikatnie czegoś brakuje, więc jak coś, to ktoś sobie kupi DLC (z JEDNYM motywem!) za 40 zł i poczuje się jak w domu.
Podsumowanie? Nie ma co za dużo pisać. Persona 5 to po prostu cudowna Persona oraz niesamowity jRPG, więc jeśli czujesz się zachęcony, nie ma co zwlekać z zakupem!
Kopia recenzencka została zakupiona przez autora.