Czy da się zbudować świetny klimat za pomocą dobrego pomysłu, kilku kolorowych klocków i odrobiny światła? Przypadek Q.U.B.E pokazuje, że tak, i to w parze z bardzo dobrą rozgrywką. Twór trójki studentów, wspierany przez fundusz Indie Fund odniósł spory sukces na komputerach osobistych. Teraz wraz z wersją Director’s Cut można w to wreszcie pograć na konsolach. Czy warto?
Otwierasz oczy, nie wiesz gdzie i kim jesteś. Dookoła tylko białe, puste, złożone z wielkich brył ściany. Kobiecy głos, który mówi do ciebie przez radio stara się wytłumaczyć sytuację. Jesteś wyjątkową jednostką wybraną do specjalnej misji gdzieś w głębokiej przestrzeni kosmicznej. Nie wiesz, co i jak masz zrobić, ale jeśli się nie uda, to Ziemia będzie zagrożona. Czy starczy ci sił, by rozwikłać zagadkę i dowiedzieć się, co czeka na końcu drogi?
Tak w małym skrócie prezentuje się pierwsze kilka minut gry i muszę przyznać, że scenarzyści świetnie poradzili sobie ,budując wiarygodny i niesamowicie gęsty klimat opowieści. Mimo, że na ekranie widzimy tylko trójwymiarowe bryły i ręce głównego bohatera, to fatkycznie można poczuć, że gdzieś tam za ścianą rozciąga się mroczna i zabójcza przestrzeń. Na dodatek, przez cały czas towatrzyszy nam uczucie podpowiadające, że to wszystko ma jakieś drugie dno, a tego typu historie, dobrze opowiedziane, są zawsze najlepsze. Wszystko za sprawą licznych niedopowiedzeń i drobnych niejasności, których wraz z rozwojem historii wyłapujemy coraz więcej. Sam kilkakrotnie złapałem się na tym, że parłem przez kolejne poziomy, by otrzymać następny fragment fabularnej układanki, po którym najczęściej liczba moich pytań zamiast spadać, rosła.
Dużą rolę w budowaniu klimatu odgrywa sama rozgrywka. Interfejs Q.U.B.E w zasadzie nie istnieje, a brak jakiegokolwiek samouczka zmusza nas do własnoręcznego odkrywania rządzących w grze zasad. Sprawdza się to znakomicie i potwierdza tezę, że najlepiej uczymy się na własnych błędach. Q.U.B.E to przede wszystkim gra logiczna, a zdobyta w początkowych etapach wiedza okaże się niezbędna do pokonania kolejnych i coraz trudniejszych zagadek logicznych. Z poziomu na poziom poznajemy co raz to nowe mechanizmy przedstawione tu w formie różnokolorowych klocków. Czerwone możemy do pewnej długości wysuwać, niebieskie służą za trampolinę a żółte rosną w postaci charakterystycznych potrójnych słupków. Jest tego oczywiście więcej, ale nie chcę, zepsuć Wam radości odkrywania. Budowa poziomów zmusza do kreatywnego wykorzystania dostępnych klocków. Na dodatek, same zagadki przez cały czas pozostają świeże i świetnie wplatają nowe elementy w znaną już graczowi rozgwywkę.
Mniej więcej od połowy gry sporą rolę zaczyna odgrywać światło, a raczej jego brak. Nagle okazuje się, że opanowane wcześniej mechanizmy znów stanowią wyzwanie, a gracz zmuszony jest do zaadaptowania się do zupełnie nowej sytuacji. Takich momentów jest tutaj sporo za co twócom należą się spore brawa. Również ze względu na rosnący poziom trudności. Wraz z kolejnymi levelami Q.U.B.E faktycznie staje się trudniejsze, ale nigdy nie irytujące. Spora w tym zasługa świetnie zbudowanych poziomów, które nie pozwalają nam zapomnieć czego nauczyliśmy się wcześniej.
Niestety, największą bolączką gry jest jej długość. Q.U.B.E złożone jest z kilku kolejnych poziomów, które spokojnie można przejść w jeden długi wieczór.. Znając fabularne zakręty głównego wątku oraz rozwiązania większości zagadek nie ma również powodu, by po ukończeniu rozpoczynać zabawę od nowa. Na szczęście wersja reżyserska wzbogacona została o wydane wcześniej DLC, dodające do podstawowej kampanii kolejne 10 poziomów oraz kilka dodatków przygotowanych specjalnie na potrzeby konsolowego wydania gry, co skutecznie wydłuża rozgrywkę o kilka godzin. Niestety, dodatkowym misjom brakuje głębi fabularnej pierwowzoru, przez co pokonywanie ich nie sprawia już takiej satysfakcji.
Z technicznego punktu widzenia wszystko prezentuje się bardzo dobrze. W wersji na konsolę Xbox One, którą dane mi było testować, nie napotkałem żadnych błędów czy glitchy graficznych, co na pewno wychodzi grze na duży plus. Na konsoli Microsoftu Q.U.B.E wygląda bardzo dobrze. Choć nie każdemu do gustu przypadnie charakterystyczny styl graficzny. Gra zbudowana została na silniku Unreal Engine 3, przy wykorzystaniu darmowego pakietu narzędzi udostępnionego przez firmę Epic Games. W produkcjach tego typu bardzo często widać brak funduszy na ekranie. Ten problem w Q.U.B.E praktycznie nie istnieje. Świat kolorowych klocków wykonano z najwyższą starannością, a współgrające ze sobą barwy i gra świateł mogą się podobać. Dzięki konsolowemu wydaniu, możemy wreszcie pograć w Q.U.B.E na padzie i muszę przyznać, że twórcy bardzo dobrze poradzili sobie z obsługą kontrolera, nie dając mi specjalnie zatęsknić za myszką i klawiaturą. Niestety, wersja reżyserska, podobnie jak i podstawowa nie zawiera napisów, co skutecznie uniemożliwia zrozumienie opowiadanej w grze historii, na przykład, osobom niesłyszącym. To spore zaskoczenie, biorąc pod uwagę fakt, że część graczy narzekała na to już przy okazji wersji na PC.
Świetnie sprawdza się natomiast muzyka, która znacząco pomaga w budowaniu uczucia odosobnienia. Kolejne ścieżki płynnie dopasowują się do sytuacji na ekranie i bardzo dobrze współgrają z klimatem poszczególnych poziomów. Podczas rozgrywki pojawiają się też dwa głosy porozumiewające się z bohaterem za pomocą wbudowanego w hełmie radia. Dialogów jest niewiele, jednak aktorzy dobrze odegrali swoje rolę, co pozytywnie wpływa na wiarygodność opowiadanej historii.
Q.U.B.E: Director’s Cut to udany debiut na konsolach i odświeżona wersja jednej z ciekawszych niezależnych gier logicznych. Zbudowany z kolorowych klocków świat w połączeniu z gęstym klimatem i świetną mechaniką rozgrywki wciąga i nie daje odejść od ekranu aż do napisów końcowych, które niestety pojawiają się trochę zbyt szybko. Jeśli jednak dodamy do tego wchodzące w skład nowego wydania rozszerzenia, spokojnie możemy wydłużyć zabawę co najmniej o drugie tyle. Q.U.B.E to tytuł wart polecenia, a w rozszerzonej wersji Director’s Cut stanowi miłą alternatywę dla gier typu Portal.