Szable do boju, miecze w dłoń i za szczurem goń, goń, goń! Za sprawą Warhammer: Vermintide 2 znów odwiedzimy dobrze znane uniwersum, by położyć kres szczurzym hordom. Studio Fatshark, wychodząc z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia, postanowiło dokonać lekkich modyfikacji i oddać w ręce graczy produkt bliźniaczo podobny do Warhammer: End Times – Vermintide. Póki co, nie ma mowy o odgrzewaniu kotleta, chociaż prostota ich produkcji ma prawo być fenomenem.
Bez zbędnego owijania w bawełnę
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Warhammer: Vermintide 2 ma tylko jedno założenie – bezrefleksyjna zabawa w zabijanie, masakrowanie i dekapitowanie. Rzecz jasna w roli bohatera, a nie oprawcy, który mógłby posłużyć w mediach za wzorowy przykład diabolicznego wpływu gier komputerowych na młodzież. Reszta elementów produkcji, takich jak fabuła czy system rozwoju postaci, schodzi tutaj na drugi plan. Trudno traktować to jako zarzut, gdyż koniec końców ta prostota zaoferowana przez Fatshark sprawdza się i bawi. Co prawda dość szybko poczujemy się syci, bez chęci na dokładkę, ale te kilka godzin sprawia, ze warto się temu tytułowi przyjrzeć.
Jak już wspomniałem, całą otoczkę fabularną należy potraktować z przymrużeniem oka. Nie uświadczymy tutaj spójnej, wciągającej i trzymającej w napięciu kampanii. Może trochę szkoda, bo uniwersum Warhammer Fantasy przy każdej grze prosi się o solidną historię. Wszystko co musimy wiedzieć to to, że walczymy w słusznej sprawie, a naszymi wrogami są Skaveni i siły Chaosu. Poszczególne mapy to tylko kilkuzdaniowy opis celów dla drużyny, którego równie dobrze mogłoby nie być.
Dobrze znane twarze
Niezmiennie trzonem zabawy jest czteroosobowa drużyna, współpracująca w celu ukończenia danego scenariusza. Jak to w przypadku co-opów bywa, najlepszą zabawę oferują one w drużynie wypełnionej znajomymi. Decydując się na losowy dobór kompanów, w najgorszym wypadku polegniemy w trakcie walki, co skutkuje mniejszą ilością doświadczenia czy brakiem łupów. Sami widzicie, że nic strasznego, także jeśli brakuje wam chętnych znajomych, to nie stanowi to wielkiego problemu. W ostateczności zawsze pozostaje uzupełnienie drużyny botami. Jeśli chodzi o kreacje bohatera to możemy wybierać spośród 5 dostępnych klas, które wraz z awansem odblokowują po dwie dodatkowe podklasy. To czy zdecydujemy się grać krasnoludem czy magiem zależy od indywidulanych preferencji i tego jak dana postać nam siedzi. Zachęcam do eksperymentowania lub częstego zmieniania bohatera. W ten sposób gra nieco dłużej uchroni nas przed znudzeniem. Dla liczących na skomplikowane buildy czy wariacje z umiejętnościami, śpieszę z wyjaśnieniem, że wszystko co dzieje się wokół naszej postaci jest bardzo uproszczone i nie ma zbyt wielu RPG-owych znamion. Pamiętaj, że ty tu nie jesteś od myślenia, tylko od siekania, dlatego dobór najbardziej odpowiadającego nam oręża czy pistoletu jest tutaj bardziej istotny.
Miąższ i esencja
Jak bardzo ubogo opis zawartości Warhammer: Vermintide 2 by nie wyglądał, tak nie możemy odmówić mu przyjemności płynącej z rozgrywki. Bycie w młynie walki, pomiędzy nadciągającym z każdej strony hordami wrogów i ucinanie po kilka głów jednym cięciem, sprawia naprawdę dużo frajdy. Zdaję sobie sprawę jak może to brzmieć, ale w istocie tak jest. Satysfakcja płynąca z odparcia natarcia wrogów czy pokonania bossa resztkami sił całej drużyny jest zacnym uczuciem. Trup ściele się gęsto, szczurze łby latają, a ziemia skąpana jest we krwi. Podczas scenariuszu naprawdę nie możemy narzekać na nudę, a losowe pojawianie się przeciwników czy minibossów powoduje, że nie sposób jest wszystkiego przewidzieć. Charakter 1-osobowego hack &slasha jest tutaj zachowany niemalże do perfekcji. Dlatego jeśli masz za sobą ciężki dzień i chcesz odreagować mając pewność, że nikt przy tym nie ucierpi, to pukasz pod właściwy adres.
Kolejny zbrojny chaosu?
Niestety taki styl rozgrywki w moim przypadku sprawdza się tylko na kilkanaście godzin. Dziennie jestem gotów przebrnąć przez trzy scenariusze, a potem zaczynają się ziewy. Oczywiście, tempo rozgrywki możemy podkręcać poziomem trudności. Większą dawkę wrażeń możemy dostarczyć sobie też dzięki specjalnym zwojom. Dodanie ich do scenariusza czyni go trudniejszym na jakiś sposób sposobów, a w zamian za podjęte wyzwanie nagrodzeni jesteśmy chociażby lepszym łupem. Jakkolwiek byśmy nie kombinowali, tak ciężko jest przez kilka godzin grać w oparciu o prawy przycisk myszy. Warhammer: Vermintide 2 potrafi dość szybko przesycić gracza i jeśli wyląduje już na waszym dysku, to raczej w postaci tytułu okazyjnego. Ukończenie zaoferowanych w dniu premiery 14 scenariuszy może zaabsorbować na długo, ale chcąc zrobić to „na raz” nie unikniemy uczucia monotonii.
Sprawy techniczne
Warhammer: Vermintide 2 pod względem oprawy prezentuje się naprawdę dobrze. Lekki progres względem poprzedniej części. Zarówno projekty lokacji jak i przeciwnicy prezentują się klimatycznie. Przyjemnych odczuć z walki dostarcza odwzorowanie siły ciosów. Przyłapałem się na sytuacji, w której pochłonięty przez ciężką potyczkę bujałem się na fotelu w rytm uderzeń dwuręcznego młota. Gra od chwili premiery sprzedaje się nieźle, dlatego nie ma problemów ze znalezieniem drużyny. Rzucające się w oczy błędy, to przeciwnicy przechodzący przez ściany lub ich nieporadność w starciu z drobnymi przeszkodami. Przytrafiło mi się też kilka niespodziewanych wyrzutek do windowsa.
Warhammer: Vermintide 2 – podsumowanie
Tym razem jeszcze się udało. Skopiowanie znanej formuły, drobne ulepszenia i dopracowania względem poprzednika i otrzymaliśmy całkiem udany produkt. Mam jednak nadzieję, że przy produkcji następnej części studiu Fatshark nie pójdzie już tak łatwo i będą musieli wprowadzić bardziej istotne zmiany, by przyciągnąć gracza. Pole do rozbudowy serii jest całkiem spore, dlatego nie powinno być znowu tak ciężko. Warhammer: Vermintide 2 jest produkcją skromną, mało rozbudowaną i nie oferuje zbyt wiele w kwestii mechaniki. Mimo tego wywiązuje się z podstawowego celu, jakim było dostarczenie graczom kilkunastogodzinnej, wciągającej zabawy.