Recenzja Shing!

Shing

Klasyka się nie starzeje – całkowicie zgadzam się tym stwierdzeniem. Miałem okazję przekonać się o tym po raz kolejny, kiedy wpadł mi w ręce oldschoolowy, arcadowy automat. Maszyna pełna była gier, na które kiedyś gotów byłem wydać każdą zaoszczędzoną złotówkę. Chyba każdy z nas marzył, by mieć taką w domu, bez presji skończyć wszystkie tytuły i zorganizować osiedlowy turniej w Street Fightera. Minęły lata, a ja nadal nie pogardziłbym posiadaniem takiej zabawki w piwnicy. Jednak póki co musiałem poszukać alternatywy i jakoś zaspokoić swój głód na chodzone bijatyki. Wybór padł na Shing! – produkcję od rodzimego studia Mass Creation, która ma oferować soczystą zabawę w formie beat-em-up 2.0. Przekonajmy się więc, jak w praktyce sprawdziły się eksperymenty z tą klasyczną formułą.

Shing! Screen1

Dzielni bohaterowie znowu w akcji!

Fabuła Shing! to dość sztampowa historia z czwórką grywalnych bohaterów w rolach głównych. Pewnego dnia miasto ludzi zostaje zaatakowane przez odwiecznego wroga – Yokai. Do tej pory potwory te nie stanowiły dla ludzi większego zagrożenia, a ich napaści były odpierane z miażdżącą przewagą. Tym razem sprawy mają się jednak odrobinę inaczej, gdyż najeźdźca wykazuje się znacznie lepszą organizacją, na co miasto wydaje się nie być przygotowane. Stworom udaje się zdobyć to, po co przyszły, czyli magiczny klejnot a zarazem magiczną siłę napędową miasta. Nasza załoga rusza więc w pościg za straconym artefaktem. Przemierzając kolejne lokacje, dowiemy się nieco więcej na temat pobudek Yokai i odkryjemy dlaczego tak bardzo zależy im na Gwiezdnym Ziarnie.

Bohaterowie to standardowa mieszanka dobrze znanych archetypów: cwaniakowaty Ninja, silny lecz nie do końca rozgarnięty wiking i dwie, zawsze sprzeczające się ze sobą siostry. Warto zaznaczyć, że historia okraszona jest porządną dawką humoru, a nasze postacie w trakcie przygody ciągle będą sobie dogryzać. W większości przypadków są to proste, lecz całkiem udane żarty. Fabuła Shing! nie jest jednak siłą napędową tytułu, a stanowi wyłącznie tło dla usprawiedliwienia wszechobecnego  mordobicia. Zakończenie wskazuje jednak na to, że w przyszłości powinniśmy doczekać się kolejnej części, więc może wtedy twórcy pokuszą się o nieco ambitniejszą opowieść.

Shing! Screen3

Opłacalne eksperymenty

Zapowiedź rozgrywki w stylu beat-em-up 2.0 wskazuje na to, że od Shing! powinniśmy oczekiwać innowacji w warstwie gameplayowej. Czym zatem można wzbogacić tę dość prostą formułę? Trzeba oddać twórcom, że wpadli oni na dość ciekawy system walki. Dzierżąc w rękach pada, lewa gałka odpowiadać będzie za ruch, a prawa za wykonywanie ataków. Nasza broń uderzy na jednej z trzech wysokości w zależności od tego, pod jakim kontem przesuniemy analog. W praktyce to rozwiązanie sprawdza się całkiem przyjemnie i z pewnością podkręca dynamikę oraz efektowność starć. Muszę przyznać jednak, że moje PC-towe dłonie dość szybko męczyły się podczas takiej aktywności.

Na całość sytemu walki składają się także: bloki, kontrataki, dashe, powalające kopniaki, walka w powietrzu i ataki specjalne, których użyć możemy po naładowaniu się paska mocy. Jak pewnie zauważyliście, jest tego dość sporo, ale dzięki intuicyjność i przystępności Shing! nie powinien was przygnieść. Opanowanie podstaw to kwestia kilku plansz na normalnym poziomie trudności. Później możemy szkolić nasze umiejętności i stopniowo przygotowywać się do coraz większych wyzwań.

Shing! Screen5

To ma być boss?!

Każda z postaci cechuje się odmiennym stylem rozgrywki, ale różnice te nie są aż tak znaczące, by wymusić na nas konieczność wyuczenia się gry każdym z bohaterów. Wszystko sprowadza się do tego, by rozgromić wrogów i każdy z wojowników świetnie sobie z tym poradzi. W przypadku zabawy solo gracz może błyskawicznie przełączać się pomiędzy postaciami. Jeśli polegniemy w boju, to możemy powrócić na plansze w innym wcieleniu. Przegramy dopiero w momencie, w którym wszyscy bohaterowie wyzioną ducha. Checkpointy rozlokowane są jednak w taki sposób, że porażki nie są bolesne. Warto się jednak starać, gdyż na końcu każdego etapu nasze osiągnięcia są punktowane. Wymasterowanie poziomu wymaga ukończenia go w określonym czasie, odpowiednim stylu i przy jak najmniejszej liczbie obrażeń. Osoby lubiące wykręcać rekordy, poczują się więc tutaj jak w domu. W moim odczuciu niedostatecznie dużo uwagi poświęcono projektom bossów. W tym aspekcie Shing! nie oferuje nic oryginalnego, a walki z bossami nie są szczególnie angażujące. To samo dotyczy okazjonalnie pojawiających się łamigłówek, które są zbyt proste. Doceniam chęć urozmaicenia rozgrywki, ale można było postarać się o nieco ciekawsze rozwiązania.

Shing! Screen2

Od strony technicznej

Jednorazowe przejście kampanii na normalnym poziomie trudności to zabawa na około 5-6 godzin. Czas ten można wydłużyć podejmując się specjalnie przygotowanych wyzwań, bądź podkręcając sobie stopień trudności. Oczywiście Shing! sprawdzi się najlepiej, jeśli do wspólnej zabawy zaangażujemy znajomych. Jak łatwo się domyślić, przed ekranem zasiąść może jednocześnie do czterech graczy. Jeśli chodzi o rozgrywki online to aktualnie dostępne są one wyłącznie poprzez Steam Remote Play i do wspólnej gry możemy zaprosić znajomych z  naszej steamowej listy. W kooperacyjnym wydaniu produkcja ta nabiera dodatkowego koloru. Przypominam, że Mass Creation pracuje nad switchową wersją gry, która powinna ukazać się na rynku w przyszłym roku. Rokuję, że Shing! w wydaniu na Nintendo rozkręci niejedną imprezę.

Kreskówkowa oprawa graficzna Shing! może się podobać, a na wyróżnienie zasługuje różnorodność w projektach lokacji. Kreska oraz animacje utrzymane są w spójnej stylistyce, jest barwnie i efektownie. Mankamentem jest płatająca nam momentami figle perspektywa, którą czasami ciężko wyczuć. Szczególnie uwydatnia się to podczas starć w powietrzu. Oprawa dźwiękowa skomponowana została tak, by podkręcać tempo starć, a voice-acting jest solidnie zrobiony. Testowana przeze mnie PC-towa wersja Shing! jest wolna od większych błędów technicznych. Gra posiada polską lokalizację.

Shing! Screen4

Czy warto zagrać w Shing!?

Shring! to chodzona bijatyka, którą każdy fan gatunku powinien wziąć na celownik. Gra oferuje solidną dawkę zabawy w sprawdzonym, ale ciekawie urozmaiconym stylu. Prosta formuła bez problemu wciągnie nas przed ekran na kilka godzin. Produkcja studia Mass Creation idealnie sprawdzi się w wydaniu kooperacyjnym, jeśli wspólnie ze znajomymi zechcecie pobijać potwory jak za dawnych lat. Ja w zupełności zaspokoiłem swój głód na rozgrywkę w stylu beat-em-up, następny przystanek – Battletoads.

Plusy
  • Solidna chodzona bijatyka
  • Ciekawy system walki
  • Dynamika rozgrywki
  • Humor
  • Gra w trybie kooperacji
Minusy
  • Nieciekawi bossowie
  • Zbyt proste zagadki
8
Ocenił Jakub Smolak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic