Gra Chernobylite od rodzimego studia The Farm 51 przeszła naprawdę długą drogę – zbiórka na kickstarterze, ponad dwuletni pobyt we wczesnym dostępie na platformie Steam, premiera na PC i w końcu konsolowy debiut. I właśnie w niniejszej recenzji skupimy się na tym ostatnim stadium rozwoju, choć mam nadzieję, że twórcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i niebawem doczekamy się optymalizacji pod PS5 i XSX.
Chernobylite to z wielu względów gra wyjątkowa. Jest ona obciążona przeróżnymi mechanikami i stanowi swoisty mix gatunkowy, przez co próg wejścia postawiony został dość wysoko. Nie chodzi o to, że jest to gra szczególnie trudna, lecz tak obładowana różnorodną treścią, że przez pierwsze 2-3 godziny możemy czuć się zagubieni.
Ale zacznijmy od początku. Chernobylite przedstawia alternatywną wersję wydarzeń, które miały miejsce podczas i po katastrofie rektora jądrowego w Czarnobylu. Wcielamy się w Igora, naukowca w średnim wieku, który wiele lat po wydarzeniach z 1986 roku, próbuje odnaleźć swoją ukochaną. Tatiana również pracowała w elektrowni, lecz zaginęła w tajemniczych okolicznościach podczas jej awarii. Pierwsze godziny rozgrywki to totalny chaos – błądzimy po lesie za zjawą kobiety, po chwili strzelamy z karabinu do wydobywających się z ziemi żołnierzy i gdy wydaje się, że polegliśmy nagle wraz z dwojgiem towarzyszy, uczestniczmy w akcji, w której przedostajemy się w pobliże reaktora, by wykraść tytułowy minerał. Ten odpowiedzialny jest za zaginięcie ukochanej bohatera i pozwala przemieszczać się w czasie za pomocą technologii powstałej po niesławnej awarii w elektrowni atomowej. W trakcie akcji nie wszystko jednak idzie po naszej myśli i jeden z naszych towarzyszy ginie. Trzeba przyznać, że początek choć chaotyczny, to jednak zwiastuje intrygującą historię. I gdy już mamy nadzieję, że po początkowej dezorientacji zostaniemy wrzuceni w wir akcji, zamieniamy się w perfekcyjną panią domu i bierzemy się za sprzątanie.
Trafiamy bowiem do naszej bazy wypadowej, którą musimy oczyścić, a następnie z zebranych materiałów, wybudować przedmioty potrzebne dla naszego skromnego, bo zaledwie dwuosobowego teamu. Musimy zadbać o miejsce do spania czy agregat prądotwórczy. Bo jak wiadomo gdy stalker niewyspany i zmarznięty, to stalker zły. Po ogarnięciu hangaru ucinamy sobie pogawędkę z naszym towarzyszem broni i nagle okazuje się, że najnowsza produkcja twórców Get Even, nie stroni także od elementów charakterystycznych dla gier RPG. Wybierane przez nas kwestie dialogowe, mają bowiem rzeczywisty wpływ na nasze relacje czy to z kamratami, czy też spotykanymi w Zonie postaciami. No właśnie, Zona, najwyższy czas wybrać jedną z dostępnych na liście misji, by zdobyć trochę zasobów i pożywienia. Te nie są potrzebna tylko dla nas, ale również dla naszych towarzyszy. Nie jest jednak tak, że sami musimy dbać o wszystko, nasi wspólnicy potrafią się odwdzięczyć i każdego dnia mogą wypełnić jedną z wcześniej wybranych przez nas misji. Jej powodzenie nigdy jednak nie jest pewne i zależy od umiejętności konkretnej postaci, jej samopoczucia, stanu zdrowia oraz wyposażenia.
Wyruszamy więc na pierwszą misję i tak naprawdę, nie wiemy czego się spodziewać. Z kim będziemy walczyć, czy z żołnierzami NAR okupującymi strefę wykluczenia, czy może z potworami? Unikać starć, a może eliminować każdego napotkanego na naszej drodze przeciwnika? Pierwsza misja szybko zakończyła się moim niepowodzeniem, pistolet okazał się kiepską bronią, a system strzelania, praktycznie skazuje nas na porażkę, kiedy znajdujemy się pod ostrzałem. Na dodatek sam Igor nie jest militarną maszynką do zabijania i każde zabójstwo, źle wpływa na jego kondycję psychiczną, o którą musimy dbać równolegle ze zdrowiem fizycznym. I kiedy czekam na ponowne rozpoczęcie misji, okazuje się, że zostałem pojmany przez oddziały NAR i muszę wydostać się z bazy wojskowej, po drodze zabierając przejęty przez wroga ekwipunek. Podczas ucieczki ginę jednak ponownie, i ku mojemu zaskoczeniu do nieudanej misji nie ma już powrotu. Po prostu zadanie zakończyło się niepowodzeniem, lecz nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Śmierć w świecie, w którym można korzystać z portalów czasoprzestrzennych, możemy wykorzystać na swoją korzyść zmieniając wiedzę o przeszłości lub przyszłości.
Do tego momentu przytłoczeni mnogością mechanik i wszechobecnym chaosem, możemy poczuć się zmęczeni Chernobylite. Nie warto jednak się poddawać, gdyż tak naprawdę właśnie teraz zaczniemy zabawę, która pozwoli nam czerpać wiele radości z eksploracji zony i odkrywaniu kolejnych fragmentów historii. Wszystko za sprawą misji fabularnych, których nie możemy zlecić naszemu towarzyszowi, ale nasze ewentualne niepowodzenia, mają wpływ na dalszy przebieg gry.
Strefa wykluczenia robi rewelacyjne wrażenia, tak więc z wielką ochotą ją eksplorujemy w poszukiwaniu surowców. W lesie możemy odnaleźć potrzebne do wytworzenia lekarstw rośliny, z kolei eksplorując opuszczone 30 lat temu blokowiska, odnajdujemy racje żywnościowe oraz amunicję, filtry do maski, czy surowce niezbędne do ich wytwarzania. Co ważne, w każdej chwili możemy w warunkach polowych wyprodukować amunicję, czy chociażby maść na chorobę popromienną. Broń, pożywienie oraz części mechaniczne czy elektroniczne możemy nabyć także podczas transakcji handlowych. Te przeprowadzamy z naszymi współtowarzyszami z bazy oraz z napotkanymi w Strefie osobnikami. Dla niektórych możemy także wykonywać drobne misje, a także rekrutować ich do naszego zespołu.
Zona to bardzo niebezpieczne miejsce, w którym czyhają na nasze życie nie tylko żołnierze NAR czy potwory, ale także środowisko. W niektórych miejscach występuje tak wysokie promieniowanie, że przebywanie w nich bez maski z wymiennymi filtrami jest wysoce ryzykowne. Krótki pobyt w takim miejscu szybko odbija się na naszej kondycji psychicznej i fizycznej. Arsenał broni, którym możemy dysponować, by rozprawić się z wrogami, nie jest zbyt bogaty, ale też nie odczuwamy podczas rozgrywki potrzeby, by go zwiększyć. Bardziej istotne jest, że każdą broń możemy modyfikować, dzięki czemu zwiększa się jej użyteczności.
Warto dodać, że poprzez wypełnianie misji, odkrywanie przedmiotów fabularnych czy też eliminację wrogów, zdobywamy punkty, które pozwalają nam osiągać kolejne poziomy. Te z kolei wykorzystujemy na rozwój umiejętności naszej postaci. Dzięki treningom prowadzonym przez naszych towarzyszy broni, możemy nauczyć się jaszcze cichszego skradania, czy ogłuszania przeciwników.
Po pierwszym niezbyt dobrym wrażeniu Chernobylite zaczyna szybko przeobrażać się w grę unikalną, obok której ciężko przejść obojętnie. Mnogość mechanik, niesamowity klimat i oryginalna historia, to elementy, które po początkowym chaosie łączą się w spójną całość i nie pozwalają nam się oderwać od rozgrywki. Wydaje się, że The Farm 5, w końcu udało się stworzyć kompetentną grę strukturalną, jaką sześć lat temu miało być Get Even. Niestety jak to często bywa w przypadku produkcji AA, ograniczony budżet ponownie nie pozwolił w pełni rozwinąć skrzydeł.
Jednym z elementów, który najbardziej dał mi się we znaki podczas ogrywania Chernobylite był voice acting. Dubbingu nie da się słuchać bez zgrzytania zębami zarówno w wersji rosyjskiej jak i angielskiej. Oczywiście moim pierwszym wyborem był dubbing rosyjski, ale przejaskrawiona gra aktorska i na siłę forsowane wyrażenie emocji mocno trąciły sztucznością i amatorszczyzną. Szczęście w nieszczęściu, że czcionka w napisach jest tak mała, że zamiast rozkoszować się klimatem budowanym przez wątpliwej jakości oryginalną wersję językową, siliłem się, by cokolwiek zrozumieć. Zmiana języka na angielski usunęła problem ze zrozumieniem bohaterów, ale wciąż nie rozpieszczała moich zmysłów. Co zabawne, obie wersje językowe mają zupełnie różną charakterystykę barwy głosów poszczególnych bohaterów, co zupełnie zmienia ich odbiór.
Podczas produkcji Chernobylite twórcy wykorzystali technologię fotometrii, dzięki czemu oprawa jest niezwykle klimatyczna i szczegółowa. Jak już wspomniałem wcześniej, strefa wykluczenia robi świetne wrażenie, ale graficznie gra pozostawia trochę do życzenia. Jakość tekstur stoi na tak niskim poziomie, że czasami nie mogłem uwierzyć, że tany obiekt się już wczytał. Twórcy także sprytnie wyeliminowywali ewentualne problem z animacjami twarzy. Po prostu wszystkie postacie w grze mają zawsze założoną maskę gazową, nawet przebywając w bazie. Modele postaci i ich animacje stoją za to na całkiem przyzwoitym poziomie.
Niestety na konsoli zawiódł mnie taż kilka razy stan techniczny Chernobylite. Nie uświadczyłem jakiś większych bugów, o których warto wspomnieć, ale gra kilka razy wyrzuciła mnie do systemu.
Warto Chernobylite dać szansę. Twórcy z polskiego studia stworzyli ciekawy i unikalny tytuł, który mnogością mechanik może zawstydzić wiele wysokobudżetowych produktów. I choć część elementów wyszła The Farm 51 co najwyżej dobrze, to ciekawa historia i klimat rekompensują drobne potknięcia. Mam tylko nadzieję, że twórcy naprawią błędy techniczne oraz wysilą się na łatkę z teksturami godnymi konsol obecnej generacji.