Recenzja Forza Horizon 5. Meksyk bez żółtego filtra

Recenzja Forza Horizon 5 Baner

Z czym kojarzy Wam się Meksyk? Jestem przekonany, że wśród Waszych pierwszych skojarzeń po przeczytaniu tego pytania znalazły się pustynie, kartele narkotykowe i popijający tequilę Meksykanie z wielkimi sombrero na głowie, a wszystko to naznaczone żółtym filtrem, znanym nam doskonale z filmów. Okazuje się jednak, że kraj ten ma zdecydowanie więcej do zaoferowania niż stara się nam wmówić kino, co w końcu postanowiło udowodnić wszystkim Playground Games, osadzając piątą edycję tytułowego festiwalu z Forza Horizon 5 właśnie w Meksyku. I, ojej, ależ im to wyszło!

Niezły Meksyk

Meksyk z Forza Horizon 5 dosłownie zapiera dech w piersiach przepięknymi i zaskakująco zróżnicowanymi krajobrazami. To tak bardzo potrzebny marce powiew  świeżości po wiecznie ponurej i deszczowej Anglii z „czwórki”, choć przecież także poprzednie odsłony serii również oferowały stosunkowo monotematyczne mapy. Meksyk przypomina natomiast gigantyczny lunapark, w którym co rusz czeka coś zupełnie nowego – na zachodzie zmierzymy się ze stereotypowymi, pełnymi wydm i kaktusów pustyniami, w południowej części zwiedzać będziemy starożytne ruiny górujące nad gęstą dżunglą, na północy czekają biegnące w pobliżu aktywnego wulkanu kaniony, zaś na zachodzie poszalejemy po licznych polach uprawnych ku uciesze niczego nieświadomych właścicieli, wypoczywających właśnie w jednym z pobliskich, jakże malowniczych miasteczek.

Recenzja Forza Horizon 5 (5)
Festiwal Horizon pełen jest tego typu odjechanych akcji.

Wszystkie te krajobrazy płynnie przechodzą z jednego w drugi, co jest poniekąd zasługą samego rozmiaru mapy, która jest aż o 50% większa niż Anglia z Forza Horizon 4. Pozwoliło to twórcom na zaprojektowanie wirtualnego Meksyku w taki sposób, by oferował on masę ciekawych miejsc do odwiedzenia, ale jednocześnie pozwalał graczom na samodzielne ich odkrywanie. Dość powiedzieć, że o istnieniu olbrzymiego mostu w południowej części mapy dowiedziałem się dopiero po kilkunastu godzinach gry, kiedy byłem święcie przekonany, że widziałem już wszystko, co Forza Horizon 5 ma mi do zaoferowania. Tytuł ten pełen jest tego typu momentów, a to właśnie one sprawiają, że ma się ochotę bezustannie wracać do konsoli, by kontynuować podbój meksykańskich dróg, choć wcale nie jest to najważniejszy czynnik.

Wiatr we włosach

Tym najważniejszym jest niezmiennie od lat fantastyczny model jazdy, perfekcyjnie łączący symulacyjne zacięcie serii z arcade’ową przystępnością. W efekcie niezwykle widowiskowe akcje pokroju potężnych driftów i przeciskania się przy zawrotnych prędkościach pomiędzy drzewami są tu na porządku dziennym, ale to wciąż od umiejętności gracza zależy, czy aby przypadkiem ten spektakularny poślizg nie zakończy się na drzewie lub, wręcz przeciwnie, bączkiem i paniczną próbą odzyskania panowania nad samochodem. Dzięki temu idealnemu balansowi, jazda w Forza Horizon 5 daje masę satysfakcji, bo każdorazowo czujemy, że ten epicki moment jest zasługą naszych umiejętności, a nie uproszczonego modelu jazdy.

Recenzja Forza Horizon 5 (3)
Na meksykańskich bezdrożach najlepiej sprawdzą się nieco bardziej terenowe samochody.

Ponadto, każdym z 526 dostępnych w grze samochodów jeździ się zupełnie inaczej. Mknący po pustyni niczym diabeł pyłowy Ford Bronco okaże się zdecydowanie bardziej ociężały w prowadzeniu niż Ford Focus o rajdowym zacięciu, choć i ten będzie sprawiał wrażenie sunącego po jezdni kloca, kiedy zestawić go z nawet nieco starszym już Jaguarem XJR-15, o współczesnych potworach pokroju McLarena Senny nie wspominając. Co bardziej ekscentryczni kierowcy będą mogli spróbować swoich sił za kółkiem absolutnych klasyków, jak choćby nieśmiertelny Volkswagen Beetle, BMW 2002 Turbo, czy Bugatti Type 35 C. A już dla totalnych freaków pozostają dziwadła pokroju BMW Isetta 300 Export lub furgonetki GMC, której brakuje jedynie napisu „free candy” na boku. Naprawdę chylę czoła przed twórcami, bo po raz kolejny odwalili kawał dobrej roboty, dostarczając nie tylko w ilości, ale także w jakości dostępnych w grze samochodów.

Widokówka z wakacji

Wszystkie te niesamowite wehikuły wykorzystać możemy w dosłownie setkach konkurencji, którymi mapa Meksyku jest po prostu usiana. Nie da się przejechać stu metrów, by nie natrafić na kolejne zawody lub wyzwanie do odhaczenia. Weterani serii poczują się jak w domu, bo oferowane konkurencje w zdecydowanej większości pokrywają się z tym, co znać można chociażby z „czwórki”. Główny wątek to zatem standardowe pięcie się po szczeblach festiwalowej kariery i odblokowywanie kolejnych scen, powiązanych z konkretnymi typami wyścigów – przełajowymi, ulicznymi, crossowymi, etc. Nie zabrakło oczywiście klasycznych sprintów i „okrążeniówek”, w tym ich przełajowych wersji, a sama mapa ponownie naszpikowana jest wyzwaniami drifterskimi, fotoradarami, czy też zachęcającymi do wybicia się z nich rampami. Powracają też stawiające nas przeciwko samolotom i pociągom „pokazówki”, zdecydowanie łatwiejsze niż dotychczas poszukiwanie zapomnianych samochodów, a także Eliminator, czyli samochodowy tryb Battle Royale. Nowością są natomiast ekspedycje, będące świetną okazją do odwiedzenia co ciekawszych zakątków mapy.

Recenzja Forza Horizon 5 (2)
Wyścigu kaszlaków również nie mogło zabraknąć.

To jednak tylko trwający kilkanaście dobrych godzin przedsmak zabawy, bo Forza Horizon 5 podąża śladami poprzedniczki, stawiając na model rozwijanej przez lata gry-usługi. Oznacza to mniej więcej tyle, że festiwalowe szaleństwo w „piątce” będzie trwać tak długo, jak istnieć będą chętni do wyruszenia w podróż po wirtualnym Meksyku. I nie ogranicza się to wyłącznie do klasycznych sieciowych potyczek, które wprawdzie są obecne, ale nie mają one w moim odczuciu takiej wagi, jak pozwolenie graczom na samodzielne tworzenie nowych konkurencji z zestawem niestandardowych reguł, co umożliwia debiutujący w serii moduł EventLab. Ale nawet bez tego w grze nie zabraknie zawartości ze względu na wyzwania sezonowe oraz tryb Horizon Arcade, oferujący graczom różnorakie zabawy, jak chociażby rozjeżdżanie piniat na czas.

Co ciekawe, Forza Horizon 5 zwiększa nacisk na kwestie fabularne. Powracają bowiem wprowadzone w poprzedniczce „historie”, czyli mocno fabularyzowane konkurencje, choć tym razem postanowiono je dość znacząco rozwinąć. Konkretne wątki, jak chociażby historia naprawiania „garbusa” należącego do dziadka jednej z bohaterek lub opowieść o rywalizacji z samochodowym luchadorem, są zdecydowanie dłuższe, a miejscami oferują nawet fabularne rozgałęzienia, choć nic nie stoi na przeszkodzie, by później nadrobić również tę drugą misję. Co więcej, poprzedzające wyścig monologi zamieniły się tutaj w dialogi, bo nasz bohater lub bohaterka zyskała nareszcie głos, więc dość chętnie wdaje się teraz w dyskusje ze zleceniodawcami. Jasne, w kontekście tego typu gry wyścigowej jest nowość dość mało znacząca, ale jednak z jakiegoś powodu możliwość wcielenia się w potrafiącego mówić bohatera po prostu cieszy.

Recenzja Forza Horizon 5 (4)
Błękitne niebo, malownicze klify i długa prosta. Czegóż chcieć więcej?

Można pomylić z prawdziwością

Forza Horizon 5 to techniczny majstersztyk, który skutecznie pokazuje moc konsol obecnej generacji. Zdjęcia tego nie oddają, ale ta gra wygląda po prostu obłędnie, co krok zachwycając przepięknymi krajobrazami, które dzięki dalekiemu zasięgowi rysowania robią tym bardziej piorunujące wrażenie, dodatkowo potęgowane przez perfekcyjnie płynną, trzymającą stabilne 60 klatek (30 w trybie jakości) rozgrywkę. Modele samochodów to klasa sama w sobie, co docenić można przede wszystkim w powracającym module Forzavista, pozwalającym na dokładne przyjrzenie się każdemu z dostępnych w grze pojazdów. Jest to też jedyne miejsce w grze, w którym zdecydowano się zaimplementować ray-tracing, ale choć odbicia w czasie faktycznej rozgrywki nie wykorzystują tej technologii, wciąż wyglądają wręcz fenomenalnie i to pomimo tego, że nie ujrzymy w nich niestety samochodów rywali.

Kapitalnie prezentują się natomiast efekty atmosferyczne – gęsta niczym mleko mgła jest równie piękna, co niebezpieczna, a majacząca na horyzoncie burza piaskowa przeraża swoim majestatem. Żal jedynie, że w trakcie swojej przygody miałem okazję ujrzeć je zaledwie kilkukrotnie i to wyłącznie w ramach zaprojektowanych z myślą o nich konkurencjach, nigdy w trakcie swobodnej jazdy. Szkoda, bo liczyłem, że będą one miały znaczący wpływ na rozgrywkę, a obecnie są jedynie sporadyczną ciekawostką, o której łatwo jest zapomnieć. Mam jednak nadzieję, że sytuacja ta ulegnie poprawie po premierze gry. Warunki atmosferyczne są bowiem powiązane z panującą w grze porą roku (tym razem objawiającą się w inny sposób w każdym z regionów Meksyku), które ponownie zmieniają się co tydzień.

Recenzja Forza Horizon 5 (1)
Momentami naprawdę nie widać czubka własnego nosa.

Czy warto kupić Forza Horizon 5?

Forza Horizon 5 w żadnym razie nie jest grą idealną. Ponownie zrezygnowano z definitywnego finału na rzecz niekończącej się zabawy, a system losowania nagród zaśmiecony jest zapychaczami pokroju niestandardowych klaksonów i nowych ubrań dla naszego awatara. Niemniej, wszystkie trapiące ów tytuł bolączki zostają daleko w tyle, kiedy tylko zasiądziemy za kierownicą samochodu. Forza Horizon 5 jest po prostu świetną grą, która swoim rozmachem i jakością wykonania bez trudu zawstydza konkurencję. To bezapelacyjny „must-have” dla każdego posiadacza Xboksa, a przy okazji solidny argument, by takowego nabyć. No, o ile akurat nie gracie na PC, ale to już inna historia…

Plusy
  • Wielka, zróżnicowana mapa
  • Setki zawodów i wyzwań do ogrania
  • Setki różnorodnych samochodów
  • Genialny model jazdy
  • Oprawa audiowizualna na najwyższym poziomie
  • Rozwinięty aspekt fabularny
Minusy
  • Rozczarowująco rzadkie ekstremalne warunki pogodowe
  • Zaśmiecony ubraniami i klaksonami system losowania nagród
  • Brak definitywnego finału
9.5
Ocenił Konrad Noga
Recenzja gry na Xbox Series X

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli Xbox Series X

Recenzje gier OpenCritic