W ostatnich latach ze świecą można szukać wartościowych multiplatformowych gier umożliwiających rodzinną zabawę. Jeśli dodamy do tego konieczność posiadania walorów edukacyjnych, to nasze poszukiwania mogą się zakończyć na drapaniu po głowie. Rodzima firma VARSAV Game Studios podjęła się więc ambitnego zdania stworzenia gry łączącej pokolenia i edukującej zarówno młodszych, jak i starszych graczy. Postawili na symulator pszczoły i choć nie brzmi to zbyt ciekawie i ambitnie, to tym bardziej zaskakuje efekt końcowy. Bee Simulator zapewnił mi kilka godzin świetnej zabawy, zasypał sporą ilością informacji o pszczołach i zachęcił do pogłębiania wiedzy na temat tych pracowitych owadów. Mogę więc śmiało powiedzieć, że był to pożytecznie spędzony czas.
Co nie jest użyteczne dla roju, nie jest też z pożytkiem dla pszczoły
Pierwsze, z czym będziemy mieli do czynienia ogrywając Bee Simulatorm, to kampania fabularna. Wcielmy się więc w młodą pszczółkę miodną, która dopiero uczy się pracy na rzecz swojego roju. Po odbyciu szkolenia pod czujnym okiem o dwa tygodnie starszej koleżanki Alicji, nasza mała bohaterka rozpoczyna pracę. Jako że jest ona pszczołą miodną, jej głównym zadaniem jest zbieranie pyłku z kwiatów i dostarczanie go do ula. W tym celu po raz pierwszy opuszczamy nasze schronienie i wyruszamy na podbój świata, a w zasadzie sporej otwartej lokacji inspirowanej nowojorskim Central Parkiem. Po ciężko przepracowanym lecie nadchodzi zima, po której okazuje się, że dni ula ulokowanego w pniu starego drzewa są już policzone i pszczoły muszą szukać nowego domu. Zwiadowcy zawodzą, dlatego przed naszą małą bohaterką stoi wyjątkowe trudne zadanie – znalezienie nowego domu dla całej pszczelej rodziny.
Tryb fabularny jest bardzo krótki i możemy spokojnie ukończyć go w trzy godziny, potykając się po drodze o drobne dodatkowe aktywności. Jednak kampania w Bee Simulator nie jest głównym źródłem rozrywki i można ją potraktować jako prolog do endgame’u.
Mała pszczoła w wielkim parku
Park w Bee Simulator jest naprawdę olbrzymi i składa się z kilku lokacji, po których możemy się swobodnie przemieszczać lub korzystać z szybkiej podróży. W parku znajduje się między innymi wielkie zoo, wesołe miasteczko, przystań i kilka innych klimatycznych miejscówek, w których nie tylko będziemy zbierać pyłek. Świat gry tętni życiem, w amfiteatrze odbywają się koncerty, ludzie wypoczywają na świeżym powietrzu, tańczą, piknikują, ćwiczą jogę, spędzają rodzinnie czas. W trawie można spotkać króliki, krety, żaby, a w powietrzu inne owady jak osy, szerszenie czy muchy. Cały ekosystem jest więc bardzo dynamiczny i różnorodny.
A co takiego mamy do roboty po zakończeniu kampanii oprócz eksploracji świata gry. Na całym jego terytorium porozrzucane zostały dziesiątki znaczników w różnych kolorach określających rodzaj wyzwania. I tak na przykład dotarcie do zielonego słupa światła, oznacza zadanie związane z uzbieraniem określonej ilości pyłku z odpowiednich kwiatów. Do zidentyfikowania rodzaju roślin musimy użyć pszczelej wizji, podczas korzystania, z której rozróżniamy kwiaty pospolite (białe), rzadkie (zielone), niezwykłe (żółte), epickie (czerwone) oraz legendarne (fioletowe). Dzięki pszczelej wizji możemy także łatwiej dostrzec słodkości, których przekąszenie pozwala naładować Beetro, czyli pszczeli dopalacz.
Kolejnym rodzajem aktywności są starcia z innymi owadami oznaczone czerwonym słupem światła. System strać, jest zależny od poziomu trudności, na którym gramy. Na trudnym poziomie starcia polegają na wyczuciu odpowiedniego momentu, w którym możemy zadać cios lub wykonać blok. Dobra passa ataków pozwala załadować super cios, który zadaje znacznie większe obrażenia. Na niskim poziomie trudności walki toczone z użyciem quick time event. Sekwencje nie są skomplikowane, bo ograniczają się tylko do dwóch przycisków, ale trzeba się popisać szybką reakcją. Na poziom trudności starcia składa się także jego forma i rodzaj przeciwnika. O ile pokonanie jednej osy nie powinno stanowić wyzwania nawet dla młodszych graczy, o tyle zmierzenie się z szerszeniem lub kilkoma pszczołami potrafi dać w kość, szczególnie na wysokim poziomie trudności. Kolejne aktywności to wyścigi z innymi pszczołami lub muchami, które oznaczone są kolorem niebieskim, odnajdywanie wyjątkowych kwiatów po prawidłowym powtórzeniu sekwencji pszczelego tańca (kolor fioletowy) oraz rozprawienie się z łobuzami nieszczącymi kwiaty (tak, trzeba ich użądlić). Najbardziej czasochłonne i rozbudowane są misje poboczne oznaczone białym słupem światła. Zazwyczaj musimy w nich pomóc innym owadom i stanowią one miks wcześniejszych aktywności i kilku nowych prostych mechanik.
Wyczyszczenie Parku z aktywności i misji wcale nie jest łatwe, ponieważ w grze nie ma zaimplementowanej mapy. Wszystkie znaczniki zdobywamy więc podczas eksploracji. Nie jest to jednak sztuczne wydłużenie gry, gdyż przemieszczanie się po Parku i zwiedzanie wszystkich jego uliczek jest naprawdę przyjemne i nawet przez chwilę nie narzekałem na nudę. Niezłą motywacją do wykonywania dodatkowych aktywności jest nieźle rozwiązany przez twórców system nagród. W grze jesteśmy nagradzani trofeami za każdą misję poboczną oraz zrealizowanie wszystkich aktywności tego samego rodzaju. Nagradzane jest także odkrywania różnych form interakcji z otoczeniem, ale może lepiej, żebym ich nie zdradzał.
Trochę rywalizacji pszczole jeszcze nigdy nie zaszkodziło
Tryb rywalizacji jest formą zabawy, która wydłuża rozgrywkę w Bee Simulator o kolejne godziny i sprawia, że nie jest to produkcja na raz. Twórcy dali do dyspozycji graczy trzy miejscówki: górską, miejską oraz palmiarnię. Co istotne, są to zupełnie nowe lokacje, których nie mamy okazji zwiedzać podczas głównej rozgrywki. Rywalizacja odbywa się lokalnie na podzielonym ekranie i może w niej wziąć udział maksymalnie czterech graczy. Rozgrywka opiera się na podejmowaniu wyzwań, które należy ukończyć przed resztą zawodników. Można więc wziąć udział w wyścigu, w jak najszybszym zebraniu określonej liczby pyłku, czy też sprawdzić kto lepiej poradzi sobie w walce z grupą nieprzyjaźnie nastawionych os.
Uczta dla zmysłów
Oprawa graficzna w Bee Simulator stoi na przyzwoitym poziomie, choć miejscami zdradza, że gra robiona jest przez małe studio niedysponujące wielkimi środkami. O ile animacja pszczoły i poruszających się skrzydełek wygląda naprawdę świetnie, a otoczenie jest bardzo dobrze zaprojektowane, to jednak tekstury potrafią czasami kłuć w oczy, a niekiedy ich wczytanie trwa nawet kilka sekund. Razić też może mała ilość modeli postaci, które bardzo często się powtarzają.
Nie można natomiast absolutnie nic zarzucić oprawie muzycznej. Ścieżka skomponowana przez Mikołaja Stroińskiego – kompozytora, którego graczom nie trzeba przedstawiać, jest fantastyczna. Świetnie buduje klimat i jest doskonałym tłem podczas eksploracji, a w momentach zagrożenia potęguje powagę sytuacji.
Bee Simulator – bawi i edukuje
Pewnie się zastanawiacie gdzie te walory edukacyjne w symulatorze pszczoły? Można się ich doszukać w samym wątku fabularnym, gdzie twórcy ukazali, jak bardzo istotne jest jedno małe istnienie i jak wiele może zmienić. Dodatkowo podczas gry każdy ekran ładowania wzbogaca wiedzę gracza ciekawostkami na temat życia pszczół oraz uświadamia o niesamowicie ważnej roli, jaką pełnią w naszym życiu. To jednak nie wszystko. Gdy podczas rozgrywki odkrywamy kolejne zwierzęta, owady i rośliny, odblokowujemy także strony w naszym Glosariuszu. Ważnym elementem są także punkty wiedzy, które zdobywamy za zebrany pyłek, czy też każdą inną aktywność w grze. Odblokowujemy za nie statuetki zwierząt i owadów oraz ich podgląd w trójwymiarze. Możemy też zakupić skórki dla naszej pszczoły zmieniające jej gatunek lub śmieszne elementy garderoby typu kask budowlańca czy słuchawki.
Łyżka dziegciu w beczce miodu
Bee Simulator nie jest jednak grą bez skazy, o czym zresztą już zdążyliście się dowiedzieć przy okazji omawiania oprawy graficznej. Jest jednak jeszcze kilka innych kwestii, o których warto wspomnieć. Choć świat gry wydaje się bardzo dynamiczny, to jednak szybko zauważmy, że niewiele się z nim zmienia. Każdy NPC ma do odegrania krótką, bardzo ograniczoną rolę, którą nieustannie powtarza.
Choć podczas gry nie natknąłem się na wiele bugów, to jednak zdarzają się dość irytujące problemy techniczne. Praca kamery w korytarzowych lokacjach potrafi płatać figle i częstym problemem jest zapadanie się w inne obiekty. Dość irytujący jest także brak precyzji podczas lądowania na mniejszych obiektach, zwłaszcza w celu ich konsumpcji.
Warto jednak podkreślić, że gra na podstawowej wersji PlayStation 4 działa płynnie i nie doświadczyłem problemów z rażącymi spadkami ilości wyświetlanych klatek na sekundę.
Czy warto kupić Bee Simulator?
Nie będę ukrywał, że po zagraniu dwa lata temu we wczesną wersję Bee Simulator nie byłem miłośnikiem tego tytułu. W sensie dosłownym. Uważam, że nazwa gry trochę deprecjonuje wagę produkcji, gdyż samo słowo symulator kojarzy się obecnie z masowo wydawanymi produkcjami o zazwyczaj wątpliwej jakości. Gra warszawskiego studia zasługuje na estymę nie tylko ze względu na dojrzałe podejście do podjętej tematyki, ale także na dość rozbudowaną rozgrywkę.
Najnowsza dzieło VARSAV Game Studios to urokliwa produkcja z rewelacyjną ścieżką dźwiękową. Przez kilka godzin trudno mi się było od niej oderwać, pomimo że już jestem podwójnie pełnoletni. Gra oferuję sporą ilość prostych aktywności, które zapewnią sporo frajdy zarówno młodszym graczom, jak i ich rodzicom. Przy skromnej konkurencji Bee Simulator wyrosło na jedną z najlepszych gier familijnych, jakie ukazały się na PlayStation 4.