Ósma generacja konsol powoli zmierza do końca. Jakiś czas temu mieliśmy okazję przedstawić wam 10 marek ze stajni Sony, których zabrakło na PlayStation 4 (klik). Tym razem, zgodnie z zapowiedzią, zabieramy się za tytuły od Microsoftu. Będzie to nieco trudniejsze zadanie, gdyż w przeciwieństwie do swoich konkurentów, gigant z Redmont ma tę przypadłość, że lubi robić przeróżne przetasowania wśród swoich serii. Sprzedając je, niczym Dungeon Siege’a, czy kupując od innych, jak w przypadku kilku gier z poniższej listy. Znajdziecie tu te gry, które zasługiwały na sequele, ale z jakichś powodów ich nie dostały. Oto TOP 10 marek Microsoftu, których zabrakło na XONE.
10. Rise of Nations
Ostatnia odsłona: Rise of Nations: Rise of Legends (2006) (PC)
KASJAN: Seria Rise of Nations ukazywała się na początku ubiegłej dekady i zyskała niemałe grono fanów. Owszem, nie była to taka jakość, jak w przypadku Empire Earth, czy Age of Empires, ale pierwsza pozycja z serii zapisała się w historii i dalej jest bardzo grywalna. Również dzięki społeczności, która stworzyła wiele świetnych modyfikacji. To marka, która zapewniała wiele godzin zabawy i pozwalała poprowadzić wybraną przez siebie nację, rozwijając ją od epoki kamienia łupanego aż do czasów współczesnych. Rise of Legends, druga odsłona serii, mieszała historię z magią, ale również dało się w nią grać. SkyBox Labs zremasterował Rise of Nations w 2014 roku, ale my oczywiście czekamy na więcej. Skoro zapowiedziano Age of Empires 4, może przyjdzie jeszcze czas na pochylenie się nad Rise of Nations?
9. Perfect Dark
Ostatnia odsłona: Perfect Dark Zero (2005) (X360)
ROBERT: Perfect Dark to seria pierwszoosobowych strzelanek, która zadebiutowała jeszcze na Nintendo 64. Co więc robi w tym zestawieniu? Po wykupieniu odpowiedzialnego za jej stworzenie studia Rare, w ręce Microsoftu przy okazji wpadły niektóre z ich tytułów. Część z nich jeszcze tu znajdziecie, więc zostańmy przy Perfect Dark. Obecnie pierwsza odsłona cyklu jest toporna. To były jeszcze te czasy, gdy w strzelanki na padzie grało się na krzyżaku. Od dwójki zaś, która momentami mogła dawać fun, bije nijakością. Dlaczego więc chcemy powrotu tej serii? Z powodu potencjału. To właściwie jedyna po również zapomnianym No One Lives Forever marka, gdzie wcielamy się w kobiecą wersję Bonda. Z tym, że tu całość osadzono w niemal cyberpunkowej przyszłości. Spiski, korporacje, AI, kosmici… Sądzimy, że Perfect Dark mógłby być dobrą, mniej poważną alternatywą dla Deus Exa.
8. Blue Dragon
Ostatnia odsłona: Blue Dragon Awakened Shadow (2008) (NDS)
ROBERT: Niektórzy z czytelników zapewne pamiętają okres premiery XBOX-a 360, kiedy Microsoft starał się zaskarbić sympatię odbiorców z Japonii. Czym najlepiej połechtać gusta Japończyków? – pomyślał ktoś ze speców ds. sprzedaży. Ano grami jRPG. W pierwszych latach 360-tki fani tego typu rozgrywki mogli wybierać wśród wielu ciekawych tytułów na wyłączność. Jednym z nich był Blue Dragon, gra stworzona przez studio Mistwalker, będąca po części duchowym następcą serii Dragon Quest. Również i tu do nadzorowania strony wizualnej zatrudniono Akirę Toriyamę, twórcę Dragon Balla (człowiek nie może się odpędzić od tych smoków!). Tytuł został ciepło przyjęty, doczekał się dwóch pobocznych kontynuacji, niestety przeznaczonych wyłącznie na Nintendo DS. Czy przyjdzie mu powrócić kiedyś na konsole stacjonarne? Oby! Dragon Quest XI pokazał, że jest miejsce dla takich gier.
7. MechCommander
Ostatnia odsłona: MechCommander 2 (2001) (PC)
KASJAN: Jedynka MechCommandera ukazała się bardzo dawno temu, bo w 1998 roku. Druga odsłona trzy lata później. Dwie świetne produkcje, które dziś mogą być niestety dosyć zapomniane. Dzisiaj równie dobrą strategią z mechami w uniwersum BattleTecha jest po prostu BattleTech od Harebrained Schemes (nasza recenzja). Nie zastanawiajcie się jednak, czy warto sięgać po takie starocie, bo rozgrywka w MechCommanderze się po prostu broni. Kilkanaście lat temu Microsoft udostępnił obydwie części za darmo, a ja bym z chęcią zobaczył część trzecią. Potencjał w tego typu strategiach jest ogromny, no a poza tym… Kto nie lubi mechów?
6. Conker
Ostatnia odsłona: Conker: Live & Reloaded (2005) (XBOX)
ROBERT: Nie lubię Conkera. Wiem jednak, że lubią go inni, dlatego nie mogło go zabraknąć w naszym zestawieniu. Nie zwiedzcie się tym, że wygląda on jak typowa platformówka dla dzieci, bo nią nie jest. To trochę jak South Park i inne tego typu produkcje, gdzie w kreskówkowej stylistyce przedstawiane są obleśne żarty dla dorosłych i inne treści z tym związane. Początek Conkera to sterowanie wiewiórką na kacu, a później walczymy np. z bossem, który jest dosłownie kupą… kupy. Górą, znaczy się. Jeśli kogoś bawi taki humor, nie powinien przejść obok tego tytułu obojętnie, choć trzeba oddać rację tym, którzy stwierdzą, że pierwsza odsłona zestarzała się okropnie, jeśli chodzi o sterowanie. Na XONE wiewiór pojawił się na moment w grze Project Spark. Choć pożegnała się już ona z miejscem zamieszkania, akurat we fragment z Conkerem wciąż można zagrać, gdyż jest on jedną z dwóch misji bazowo obecnych na płycie. Nieliczni posiadacze Microsoft HoloLens mogli zaś pobawić się małym demkiem z biegającym po ich pokoju Conkerem. Marka wciąż więc jest gdzieś obecna, ale uważamy, że to stanowczo za mało. Wulgarna wiewiórka zasługuje na kolejny występ w samodzielnej grze.
5. Viva Pinata
Ostatnia odsłona: Viva Pinata Pocket Paradise (2008) (NDS)
ROBERT: Mamy tu fanatyków ogrodnictwa? A może miłośników kultury latynoskiej? Viva Pinata to tak dziwna gra, że mógłbym zapytać pewnie jeszcze o kilka innych grup. To trochę jak połączenie Pokemonów, Tamagotchi, Animal Crossing, Zielonego Imperium i innych gier farmerskich, a także… Uff, jak widzicie, sporo! Do głównych zadań gracza należało tu dbanie o ogród, w którym po pewnym czasie pojawiały się zwierzęta będące żyjącymi piniatami, następnie pielęgnowanie ich i krzyżowanie. Kontrolując ogrodowy ekosystem, zyskiwaliśmy dostęp do coraz to nowszych stworków. Vivata Pinata jest przede wszystkim bardzo ładną serią z gameplayem nastawionym na relaks. Nie wszyscy się tu odnajdą z racji nietypowego podejścia do rozgrywki, ale ci, którzy to zrobią, będą przez kilka godzin pielęgnować swoje wymarzone rezerwaty przyrody. Dlatego dziwne, że kolejna odsłona ostatecznie nie zagościła na XONE, gdzie mogłaby się pochwalić jeszcze lepszą oprawą i wieloma nowymi zależnościami. Może na XBOX Series X? Next gen jak się patrzy, zwłaszcza przy szalonej popularności Animal Crossing.
4. Lost Odyssey
Ostatnia odsłona: Lost Odyssey (2008) (X360)
ROBERT: Następny po Blue Dragonie jRPG mający zachęcić wschodnich graczy do sięgania po konsole Microsoftu. Gdy poprzedni tytuł studia Mistwalker odwoływał się do Dragon Questa, Lost Odyssey to Final Fantasy pełną gębą, stworzony zresztą przez ojca serii, Hironobu Sakaguchiego. Gdyby więc obok Lost Odyssey w tytule widniały dwie literki F, nikt by się nie zorientował, że coś tu nie gra. Jeśli nie podoba wam się kierunek, w którym obecnie podążyła kultowa marka Square Enix, wróćcie do Lost Odyssey, chociażby we wstecznej kompatybilności. Pomimo miejscami dziwnej reżyserii scen i kilku antyklimatycznych momentów, to formuła odwołująca się do tego, co najlepsze w Finalach okresu pomiędzy PSX i PS2. Aż szkoda, że marka została porzucona przez Microsoft, bo ma wielki potencjał. Sequel? A może wręcz przeciwnie, prequel osadzony podczas tysiącletniej tułaczki głównego bohatera? Każdy głos, na który natrafiłem, chwalił jego wspomnienia, dlaczego więc nie przekuć ich w pełnoprawny tytuł? Kaim łażący po otwartym świecie, który ciągle zmienia się wraz z upływem czasu… Ach, rozmarzyłem się!
3. Age of Mythology
Ostatnia odsłona: Age of Mythology: The Titans (2003) (PC)
ROBERT: Age of Mythology to spin-off Age of Empires, niegdyś bardzo popularnej serii strategii czasu rzeczywistego. Gdy w swojej matczynej odsłonie obejmowaliśmy kontrolę nad kilkoma nacjami historycznymi, w Age of Mythology, zgodnie z nazwą, sterowaliśmy różnymi bogami i mitycznymi istotami. Na dobrą sprawę były to dosyć podobne gry, ale AoM zawsze darzyłem troszkę większą sympatią od AoE. Może to z powodu samego klimatu? Starcia, w których dowodzili bogowie miały większy impakt. Aż szkoda więc, że, nie licząc wydanej kilka lat temu edycji odświeżonej oryginału, marka stoi w zapomnieniu. Po latach doczekaliśmy się zapowiedzi nowego Age of Empires, które najpewniej wyjdzie w przyszłym roku. Może po nim przyjdzie wreszcie pora na nowe podejście do Mythology?
2. Banjo-Kazooie
Ostatnia odsłona: Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts (2008) (X360)
ROBERT: Przed wami kolejna marka studia Rare w tym zestawieniu, która zapoczątkowała żywot na konsolach Nintendo, a obecnie znajduje się w rękach Microsoftu. Banjo-Kazooie, moim zdaniem najlepsze, co wyszło z ręki tych autorów. Bardzo przyjemna platformówka z rodzaju collectathonów, która nawet dziś może się obronić. Zresztą, sprawdźcie sami, wszystkie główne odsłony serii Banjo dostępne są w kolekcji Rare Replay dostępnej na XONE. Jedyne, co naprawdę będzie trzeba tam przecierpieć, to poziomy wodne. Gdy Conker był pozycją dla dorosłych lub zbuntowanych nastolatków, ta platformówka kierowana jest raczej do młodszych graczy, choć dalej jest tu trochę tego specyficznego sznytu. W poprzednim roku Banjo trafił do Smasha i gracze Nintendo mogą nim znowu pokierować po latach przerwy. Mamy nadzieję, że to nie jednorazowy występ i niedźwiedź wraz ze swoją ptasią towarzyszką szykują jakiś powrót w pełnoprawnej grze. Tylko bez niepotrzebnych udziwnień z Nuts & Bolts, prosimy.
1. Fable
Ostatnia odsłona: Fable Anniversary (2014) (X360)
ROBERT: Zaraz, ktoś powie, przecież Fable było na XONE! Tak, ale w sumie to nie. Nieliczni pamiętają zapewne dziwny twór, jakim było Fable Fortune. Gra karciana, która powstała tylko dlatego, bo cyfrowe karcianki były wówczas popularne, ale rynek w momencie jej premiery już tak się nasycił, że wszyscy mieli ją gdzieś i fortuna do Fortune się nie uśmiechnęła. Gra już nie żyje, jej serwery zostały zamknięte i nigdy nie była pełnoprawną częścią serii, więc kto by to liczył? Skoro więc Fable Fortune nie istnieje, uznajmy, że nie istniało nigdy. Po drodze było jeszcze Fable Legends, które zostało niespodziewanie anulowane w 2016 roku wraz z zamknięciem studia Lionhead. W 2018 poszły plotki o produkcji Fable IV, ale do tego momentu nic z nich nie wynikło. To taka marka widmo. Niby jest, niby się o niej mówi, ale nie ma z tego żadnych efektów. Kurczę, dlaczego? Fable nigdy nie było najlepszymi grami, ale drugich takich po prostu nie ma! To unikalny, bajkowo-głupkowaty miks Simów z grą RPG wraz z wizualnie reprezentowanym systemem postępu i moralności. Pomimo niedociągnięć, grało się w to fajnie, więc szkoda, że marka popadła w niebyt. Wykorzystując wszystko, co najlepsze w tej serii, dodając kilka nowości i ogólnej głębi, mógłby wyjść z tego naprawdę świetny tytuł. A kto wie, może kolejna część, już bez Petera Molyneux na pokładzie, byłaby czymś o wiele lepszym? Mam nadzieję, że Fable IV będzie tytułem startowym na XBOX Series X. Jeśli nie, sromotnie się zawiodę.
I to już wszystko. Przypomnieliście sobie o jakiejś zapomnianej marce? A może wręcz przeciwnie, to my o czymś zapomnieliśmy? Wybór tytułów Microsoftu może nie był tak łatwy, jak było to kilka tygodni temu w przypadku Sony, ale nawet mimo tego XBOX wciąż ma kilka ciekawych perełek w kieszeni, które mógłby wreszcie wyciągnąć w walce z PlayStation. Pozostaje nam tylko czekać do wakacji na pokazy next genowych gier. Kto wie, może któryś z powyższych tytułów zaszczyci nas swoją obecnością?