Valkyria Chronicles 4 – recenzja

Valkyria Chronicles 4
Valkyria Chronicles 4

Po niezlokalizowanym Valkyria Chronicles 3 z PlayStation Portable i niemałej porażce, jaką okazało się hybrydowe Valkyria Azure Revolution, wielu graczy sądziło, że seria w dowolnej formie nie ma już żadnej przyszłości. Sega jednak dość szybko postanowiła wyprowadzić niedowiarków z błędu, zapowiadając kolejną pełnoprawną odsłonę cyklu, w pełni powracającą do korzeni i dodającą od siebie kilka ciekawych nowinek do klasycznej turowej formuły. Jak taki powrót sprawdził się w praktyce? Czy potencjalnie obniżone morale Valkiriowych deweloperów przełożyło się na stworzenie prawdziwego hitu, czy wręcz przeciwnie?

Valkyria Chronicles 4 ponownie opowiada historię o wojnie pomiędzy Federacją Atlantycką a Imperium Wschodnioeuropejskim w XX wieku o zasoby ragnite, kryształu, którego zastosowania możemy przyrównać do naszej ropy. Czwarta odsłona serii dzięki osadzeniu wydarzeń w tym okresie poszerza historię z pierwszej części o wiele nowych wątków i pozwala spojrzeć na cały konflikt z innej perspektywy. Podczas rozgrywki ponownie kierujemy grupą odważnych Galijczyków, jednak tym razem z małego miasteczka nazwanego Hofen i należącymi do elitarnej jednostki Ranger Corps. W czasie, gdy Imperium przeprowadza atak na Gallię (początek Valkyria Chronicles 1), my jesteśmy w drodze do wrogiej stolicy jako oddział E, wykonujący misję Northern Cross, polegającą na przejęciu głównej bazy Imperium i natychmiastowym zakończeniu wojny.

Dims

Wydarzenia te poprzedzone są krótką wstawką informującą nas o przyczynach wybuchu konfliktu oraz o tym, że Imperium bardzo szybko podbija kolejne ziemie i już wkrótce nie będzie szans na odpowiednio silny kontratak. Jako że całość inspirowana jest drugą wojną światową, łatwo możemy zauważyć tutaj kilka elementów wspólnych. Poza samym faktem, że Imperium to nic innego jak fikcyjny odpowiednik ZSRR, a Federacja to państwa Europy, pojawiają się również wzmianki m.in. o państwie, które nawet w czasie największego kryzysu pozostawało bierne czy o problemach z mobilizacją kilku państw federacyjnego sojuszu do wspólnego działania przeciwko agresorowi, zagrażającemu całej Europie. Opisane zostały również m.in. różnice w uzbrojeniu, kilka ważnych elementów z pierwszej wojny światowej oraz chociażby technologiczna przepaść w kwestii tworzenia nowych czołgów.

Pod względem gameplayu ponownie mamy do czynienia z tytułem, który śmiało możemy określić jako 3D Advance Wars. Podczas rozgrywki do naszej dyspozycji zostało oddanych sześć różnorodnych klas piechoty, czołg Hafen i Glory (posiadający m.in. miotacz ognia) oraz pojazd APC Cactus, umożliwiający bezpieczne przetransportowanie kilku żołnierzy do dowolnego punktu. Walka odbywa się w turowym systemie i każda z postaci wystawiona na pole bitwy ma odpowiednio wyznaczony dystans, który może pokonać. Nie jesteśmy jednak ograniczani przez ściśle określoną liczbę kratek na szachownicy, jak w marce Nintendo i możemy swobodnie się poruszać, dopóki nie wyczerpie nam się pasek AP znajdujący się na dole ekranu. Każdy z żołnierzy, w zależności od swojej profesji, ma więcej lub mniej punktów ruchu.

Domzhtzuwai2cgg

Szturmowiec czy snajper zdecydowanie nie nadaje się do zbadania terenu i wykrywania wrogów, ponieważ wymagają zbyt dużej liczby tur, by pokonać większy dystans. Przy każdym rozpoczęciu tury dodatkowo otrzymujemy wyznaczoną sumę punktów CP, które pełnią rolę liczby posiadanych ruchów. Wybranie dowolnej postaci lub pojazdu automatycznie pozbawia nas jednego CP, jednak warto mieć na uwadze, że w Valkyrii daną jednostką możemy poruszyć się dowolną liczbę razy, stopniowo redukując jej liczbę posiadanego AP. Możemy również powiększyć liczbę przypisanego CP, wystawiając na pole walki bohaterów posiadających specjalną „gwiazdkę” przy swojej ikonce. Jeden żołnierz tego typu to jeden punkt CP dodany do całej ich puli.

Valkyria Chronicles 4 rozwija klasyczną formułę serii kilkoma elementami. Najważniejszą zmianą, dość drastycznie zmieniającą styl gry, jest szósta, zupełnie nowa klasa grenadier, umożliwiająca artyleryjskie wsparcie za pomocą przenośnego moździerza. Dzięki tej profesji nie musimy już zbyt wiele kombinować, jak zlikwidować sporą grupę nadciągających szturmowców, czy zabezpieczyć naszą główną bazę przed wrogim przejęciem. Wystarczy, że dowolna z naszych postaci wykryje na mapie wrogich żołnierzy i grenadier bez problemu będzie mógł ich zaatakować, gdy znajdzie się w odpowiedniej odległości. Nawet jeśli ustawimy się pomiędzy budynkami, za ścianą bądź w okopie, z którego nie wiele widać, wciąż będziemy w stanie zbombardować w ten sposób przeciwników. Klasa ta atakuje właściwie z mocą czołgu, więc trafienie w grupkę zwiadowców czy szturmowców najczęściej bardzo szybko kończy się ich likwidacją.

Dohwft2uyaalgyn

Grenadier świetnie się również sprawdza w kwestii ognia osłaniającego. Gdy przeciwnik rozpoczyna swój ruch i znajdzie się w jego zasięgu, automatycznie zostaje zaatakowany. Jeśli na moment się zatrzyma, trafienie jest gwarantowane. Ten element działa świetnie w szczególności, gdy przed grenadierem i na ścieżce przeciwnika rozstawimy chociażby szturmowca. W czasie, gdy wróg postanowi go zaatakować, nie dość, że dostanie pociskiem z moździerza w twarz, to jeszcze szturmowiec na bank dobije go serią zwrotną.

Z nowości warto jeszcze wymienić system Last Stand, który umożliwia nam podjęcie dodatkowej akcji, gdy postać znajdzie się w stanie krytycznym oraz okręt Centurion, który może udzielić nam wsparcia za pomocą rozkazów, pochłaniających CP. Tak jak pozostałe pojazdy, z czasem rozbudowujemy go o kolejne części, które w tym przypadku przekładają się na nowe możliwości, m.in. wykrywanie wrogów na małym obszarze, ponowne wystawienie zniszczonego podczas walki czołgu czy zbombardowanie wyznaczonego przez nas obszaru.

Doovkmcvaaakhrh

Czwarta odsłona serii z powracających mechanik ponownie oferuje różnorodne rozkazy wydawane przez przywódcę, dla wszystkich żołnierzy lub wyznaczonej jednostki, rozbudowywanie czołgu o nowe elementy, levelowanie każdej klasy postaci, ulepszanie ekwipunku oraz różnorodne cechy dla każdej postaci. Jeśli jeszcze nie mieliście styczności z serią Valkyria Chronicles, na pewno zaskoczy was fakt, że każdy z żołnierzy ma swoje osobiste preferencje i cechy.

W zespole znajdziecie wiele różnych charakterów. Jedni będą np. preferowali działanie w pojedynkę, bo w innym razie będzie spadać im ochrona lub celność. Jednak system ten nie ogranicza się wyłącznie do takich drobnostek. Na bojową sprawność postaci ma także wpływ m.in. jej psychika czy teren, po którym się porusza. Przeglądając w koszarach dostępnych żołnierzy, nie trudno natrafić na taką cechę jak „Panicky”, czyli panikowanie będąc pod ostrzałem, co znacznie zmniejsza szansę na uniknięcie nadciągających kul czy nawet „Doesn’t like guns”, czyli obniżenie celności przy korzystaniu z broni. Pacyfistów nie brakuje, ale wojna niestety nie wybiera.

Przed wyruszeniem na bitwę warto również dobrze prześledzić, które postacie lubią się wzajemnie. Dzięki temu łatwiej będą się aktywować wspólne ataki, gdy postaci znajdą się obok siebie oraz z czasem umożliwi to otrzymanie dostępu do pobocznych questów, które pojawiają się po ich kilkukrotnym wystawieniu. Działa to na zasadzie więzi z najnowszych Fire Emblemów. Gdy przepadające za sobą jednostki pojawią się na polu walki kilka razy, z czasem otrzymają dedykowane interakcje oraz misję, po której wykonaniu wzmocnią się ich cechy charakteru. Dzięki temu większość żołnierzy przestaje być zwykłymi pionkami i możemy ich poznać odrobinę lepiej, co zdecydowanie jest ciekawym urozmaiceniem. Jak już jesteśmy przy kolejnej serii od Nintendo, Sega w najnowszej odsłonie Valkyria Chronicles wcale nie ukrywa inspiracji właśnie tą marką.

Dorsvn8wsaicadz

Podczas rozgrywki po przejściu kilku rozdziałów otrzymujemy opcję Team Up dla postaci z gwiazdką, umożliwiającą dobranie się w pary podczas starcia. Dzięki temu nie musimy zbytnio się martwić o pozostawienie ważnej postaci w tyle oraz możemy liczyć na podwójne ataki, znacznie ułatwiające szturmy. Tylko jest jeden haczyk. Działa to na zasadzie punktów CP. Na każdą turę otrzymujemy tylko jedno SP, które pozwala nam podjąć wyłącznie jedną akcję tego typu na turę, więc warto dobrze przemyśleć, jaka kombinacja żołnierzy najlepiej sprawdzi się w akcji i kogo jak najszybciej dobrze by było przeprowadzić na pierwszą linię frontu.

Wśród nowości poza m.in. szóstą klasą postaci i Centurionem znajdziemy również opcję wyznaczania nowych przywódców. Gdy dana jednostka kilkukrotnie zostanie wystawiona na pole bitwy, jej ranga odpowiednio wzrośnie i dzięki temu będziemy mogli stworzyć kolejną postać z gwiazdką, mogącą łączyć się z innymi i udostępniającą dodatkowy punkt CP, co znacząco zwiększy naszą przewagę nad przeciwnikiem. Valkyria Chronicles 4 dzięki tym wszystkim mniejszym lub większym zmianom wciąż oferuje rozgrywkę równie świetną, jak w pierwszej odsłonie serii. Starcia nadal są wymagające, lokacje zaskakujące i przemyślane, a ciągłe szukanie odpowiedniej taktyki dla danej misji w celu osiągnięcia jak najlepszej rangi, niezmiennie sprawia masę frajdy. Jednak najnowsza odsłona serii ma sporo problemów w pozostałych aspektach.

Zacznijmy może od postaci. Para głównych bohaterów, Claude i Raz, to nic innego jak zbiór oklepanych schematów. Claude w dzieciństwie był gnębiony przez Raza, jednak pod wpływem pewnego „zaskakującego” wydarzenia, po wielu latach w końcu stali się prawdziwymi towarzyszami broni. Jak to w takich historiach bywa, podczas trwania fabuły nie raz będą wspominać swoją dość przewidywalną przeszłość oraz wydarzenia, które w jakiś sposób na nich wpłynęły.

DoYn3EZUwAAWuk e1538356283233

Drugim elementem, który obniża ocenę najnowszej odsłony cyklu, jest tak zwany anime fanservice. W Valkyria Chronicles 1 był on zminimalizowany do minimum i nie było się za bardzo do czego w tej kwestii przyczepić. Valkyria Chronicles 4 natomiast ma z tym spory problem, ponieważ scenarzyści w pierwszej połowie gry nie potrafią wyczuć, w który momencie powinni wstawić typową odciążającą scenkę w stylu humorystycznego anime. Raz będzie to rozmowa o bieliźnie, raz złapanie za pośladek i wywodząca się z tego bójka, a innym razem jakiś zbędny komentarz, typowe wzajemne pyskówki albo walka z innym zespołem o wykupione zapasy w jednym z miast Imperium. Jest tego o wiele za dużo i średnio pasuje do głównego tonu gry.

Dobgf3fvaaa341n

Twórcy chyba nie do końca wiedzieli, w którym kierunku chcieli pójść w przypadku tej odsłony serii. Z jednej strony mamy tutaj dość sporo dramatycznych wydarzeń, a z drugiej wiele scenek, które średnio pasują do ogólnego klimatu i historii, nawet jeśli w większości odbywają się w obozie, z dala od nagłej akcji i ciągłego zagrożenia. Całość zaczyna przypominać klasyczną Valkirię dopiero od połowy, gdy zaczynają zmuszać do tego okoliczności i zwroty akcji. Pierwsze wrażenie jest niezwykle ważne, a czwarta część cyklu niestety bardzo szybko potrafi wywołać mieszane uczucia. Przyczepić się również muszę do durnoty Raza, który przez kilka rozdziałów poraża swoim idiotyzmem.

Właściwie dwa razy z rzędu musimy ratować jego skórę, ponieważ w trakcie zwiadu, a następnie po przejęciu bardzo ważnego celu, umożliwiającego zaatakowanie Imperium z flanki, postanawia na własną rękę rozprawić się z całą armią wroga. Jest to dość marny sposób na rozwijanie fabuły i nawet jeśli ma na celu podkreślenie zmiany, która po czasie w nim zachodzi, prowadzenie tego wątku w taki sposób jest jedynie bardzo, ale to bardzo irytujące. W czasie, gdy pierwsza część serii stawiała w pewien sposób na realizm i wyważony klimat, Valkyria Chronicles 4 momentami dość intensywnie wchodzi na teren głupkowatego anime i nie potrafi odpowiednio tego połączyć z opowiadaną historią. Rozgrywka, jak już podkreśliłem, wciąż jest tak samo dobra, jak chociażby w pierwszej odsłonie cyklu, jednak cała otoczka to w wielu momentach spory krok wstecz. W kwestii oprawy graficznej także nie jest już najlepiej.

Dodptsyu4aa3cc5

Switchowa wersja gry potrafi wyglądać gorzej od remastera pierwszej części, którego niedawno ogrywałem na PlayStation 4. Wciąż dobrze prezentują się głównie cutscenki, gdzie rysowany styl oprawy graficznej wydaje się bardziej podkreślony, jednak biorąc pod uwagę całokształt, tym razem już nie ma za bardzo na czym zawiesić oka. Sega najwidoczniej nie chciała po tak długim czasie od premiery ostatniej odsłony serii marnować środków na nowy silnik, gdy prawdopodobieństwo porażki było o wiele wyższe, niż jeszcze powiedzmy dwa lata temu, przed premierą Valkyrie Revolution.

Na zakończenie poza przemyślaną rozgrywką warto jeszcze zwrócić uwagę na ścieżkę dźwiękową, która wciąż jest naprawdę udana. Już po pierwszym uruchomieniu gry i usłyszeniu motywu przewodniego jesteśmy idealnie wprowadzani w klimat gry i czujemy, że w końcu po wielu latach doczekaliśmy się kolejnej, porządnej Valkiriowej historii. Dalej też jest nieźle, emocjonalne momenty są dobrze wzmacniane, a i podczas walki lub w bardziej intensywnych sytuacjach Hitoshi Sakimoto wie, jak poruszyć odpowiednie struny. Jedyny minus jest taki, że usłyszymy tutaj także wiele utworów z pierwszego Valkyria Chronicles. Ot, jak oszczędzać, to już na całego, ale na szczęście ścieżka dźwiękowa z jedynki szybko się nie nudzi.

Podsumowując

Valkyria Chronicles 4, choć pod względem rozgrywki jest równie dobra, jak pierwsza część serii, niestety prawie przez połowę gry odstaje w kwestii postaci i emocji wywoływanych przez fabułę. Twórcy na początku produkcji nie do końca potrafili odpowiednio połączyć ze sobą humoru z dość poważną historią o misji, od której zależą losy całego świata. Jeśli dopiero planujecie rozpocząć przygodę z serią Valkyria Chronicles, warto zacząć od remastera pierwszej części, która w każdym aspekcie jest naprawdę świetna i dopiero później zabrać się za najnowszą odsłonę cyklu. Warto, choć do poziomu jedynki niestety trochę zabrakło.

Valkyria Chronicles 4 – Galeria:

Plusy
  • Wciągająca rozgrywka
  • Wyważony poziom trudności
  • Przemyślane lokacje
  • Szósta klasa postaci
  • Kilka usprawnień i nowości
  • Dodatkowe rozdziały dla wielu żołnierzy
  • Fabuła wciąga, w szczególności w drugiej części gry
  • Ścieżka dźwiękowa (mimo recyklingu)
  • Nawiązania historyczne
Minusy
  • Główne postaci nie dorównują tym z VC1
  • Za dużo humorystycznych fragmentów w pierwszej połowie gry
  • Raz przez pierwsze rozdziały potrafi nieźle zirytować
  • Sega musi zacząć myśleć nad zmianą silnika
8
Ocenił Bartosz Zając
Nintendo Switch

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli Nintendo Switch

Recenzje gier OpenCritic