Są pewne serie gier, które nie zawodzą i gwarantują masę frajdy. Dla mnie takim cyklem są przygody galaktycznego duetu Ratchet i Clank. Przez blisko dwie dekady siedzę przy tych grach z uśmiechem od ucha do ucha. Czy Ratchet & Clank: Rift Apart będzie kontynuować tę tradycję? Czy może Insomniac Games powinie się noga?
Zagubieni
Fabuła Ratchet & Clank: Rift Apart zaczyna się w momencie, gdy dwaj bohaterowie zostają w końcu nagrodzeni za zwoje wysiłki w ratowaniu galaktyki. Ratchet i Clank mają zostać uhonorowani, a na ich część przygotowano wielkie wydarzenie. Niestety celebracje nie będą trwać długo, bo impreza zostaje przerwana przez niepowiedzianych gości. W wyniku zmieszania dochodzi do wypadku, który niszczy stabilność pomiędzy wymiarami i nasi bohaterowie zostają rozdzieleni. Teraz wraz z towarzyszami z nowego wymiaru, bohaterowie muszą pokonać siły zła i uratować wszechświat przed zagładą.
Historia Rift Apart jest stosunkowo prosta i pokazuje nam kolejną przygodę niezwyciężonego duetu. Tym razem jednak do gry wchodzą także nowe postacie. Rivet i Kit są swego rodzaju odpowiednikami Ratcheta i Clanka z nowego wymiaru.
Stary dobry Ratchet
Rozgrywka w cyklu Ratchet & Clank to w 70% strzelanka i w jakichś 30% gra platformowa. Podobnie jest i w przypadku Ratchet & Clank: Rift Apart. Większość gry spędzamy strzelając do wrogów i unikając ich pocisków. Od czasu do czasu popiszemy się zdolnościami akrobatycznymi. Mamy rozmaite platformy, punkty do zaczepienia się, ściany do biegania i jakieś proste pułapki. Nie ma pod tym względem nic skomplikowanego i segmenty platformowe nie stanowią najmniejszego wyzwania.
Guns, guns, guns
O tym, ze Ratchet & Clank: Rift Apart jest w głównej mierze grą akcji z masą strzelania, może świadczyć fakt, że podczas zabawy w naszym arsenale znajdzie się aż 20 broni. Mamy młot lub gigantycznego francuza, działka, strzelby, wyrzutnie rakiet, snajperkę i inne standardowe giwery. Obok tego przywołujemy grzybki strzelające do wrogów, zamrażamy ich, zamieniamy w kwiatki i podlewamy czy zasypujemy toną małych ostrzy wystrzeliwanych z naszej pukawki. Arsenał jest pokaźny, różnorodny i na dodatek możemy go ulepszać poprzez pokonywanie wrogów i wymienianie specjalnych kryształów na różne wzmocnienia.
Ten system działa od lat tak dobrze, głównie przez to jak wielką uwagę twórcy przykładają nie tylko do samych broni, ale i tego by ulepszenia były ciekawe i sensowe. Broń na piątym poziomie ze wszystkimi ulepszeniami wykupionymi to praktycznie coś zupełnie nowego w porównaniu z odpowiednikiem na pierwszym poziomie. Dzięki temu gracze są zachęcani do korzystania z broni, rozwijania ich i siania postrachu pośród wrogów, by zdobyć kolejne levele.
Połową frajdy jest eksperymentowanie z bronią i levelowanie jej. Samo strzelanie też jest pierwsza klasa i nie ma chyba drugiej gry, która daje tyle satysfakcji z pociągania za spust. Wrogów jest zawsze masa i na ekranie cały czas się coś dzieje. Zwłaszcza gdy nasz karabin wypluwa z siebie tysiące kolorowych pocisków, po polu bitwy latają nasze roboty, a wróg jest zamrożony.
Ratchet & Clank: Rift Apart to jedno wielkie widowisko. Cały czas obserwujemy zapierające dech w piersiach sceny i po prostu świetne momenty. Coś eksploduje, wali się wybucha. Cały czas coś się dzieje, a my jesteśmy ciągle w ruchu, unikając pocisków przeciwników i strzelając praktycznie na oślep. Trudno opisać jak wielka radość to wszystko sprawia. Moim zdaniem żaden tytuł nie robię tego lepiej od przygód Ratcheta i Clanka.
Uczta dla oczu
Oprawa audiowizualna Ratchet & Clank: Rift Apart stoi na naprawdę przyzwoitym poziomie. Jest to jeden z najładniejszych tytułów, który sprawdza się świetnie w akcji. Mamy możliwość grania w 60FPS, gdzie gra śmiga, ale musimy liczyć się z gorszą rozdzielczością. Jest też tryb lepszej rozdzielczości z dodatkowymi bajerami graficznymi, ale liczba wyświetlanych klatek spada wtedy do 30. Ja grałem w tym pierwszym wariancie i nie zauważyłem, żeby wiele gra straciła przez gorszą rozdzielczość.
Fajnie, że Ratchet & Clank: Rift Apart podobnie jak Returnal, korzysta z funkcji, jakie oferuje pad Dual Sense. Głośniczek nadaj w trakcie gry, wibracje są mega a możliwość wciskania triggerów tylko do połowy jest dobrze wykorzystywana przez dostępne giwery.
Mogło być jeszcze lepiej
Jeśli chodzi o wady czy tam jakieś niedoróbki, to gra ma trochę glitchy i bugów. Nie ma jednak nic, co by rujnowało zabawę. Jeśli miałbym czepiać się trochę na siłę, to do głowy przychodzą mi dwie kwestie. Bronie, których jest tutaj od groma, mogłyby być jeszcze lepsze. Brakuje trochę jakichś nowych, naprawdę zakręconych pomysłów. Wszystko już widzieliśmy w jakiejś wersji w poprzednich częściach. Szkoda, że nie ma zbyt wielu nowości. No i brakuje kuli disco, która była niezwykle zabawną bronią dostępną w poprzednich grach. Może chcę trochę za dużo, bo w końcu mówimy o 20 giwerach już dostępnych w grze?
Drugą kwestią jest to, że gra nie wykorzystuje w pełni potencjału różnych wymiarów. Wynika to z tego, że historia koncentruje się na nowej postaci Rivet i tak naprawdę to ona jest główną bohaterką. Przez to większość przygody spędzamy z nią i Clankiem. Tytułowi bohaterowie są rozdzieleni i nie ma zbyt dużo interakcji pomiędzy nimi. Ma to sens i jest dosyć ciekawym zabiegiem. Szkoda jednak, że motyw alternatywnych wersji postaci jest tak pobieżnie potraktowany. W grze pojawia się Kapitan Qwark i jego alternatywna wersja, ale to tylko chwilowy gag. Szkoda, że nie poświecono temu trochę więcej miejsca. No ale jak już wspominałem to trochę czepianie się dla samego czepiania się, bo tragedii nie ma, a Rivet sprawdza się całkiem dobrze jako bohaterka.
Ostatnią rzeczą, do której się przyczepię, jest stosunkowo mała ilość rzeczy do robienia w grze. Mamy trochę różnorodności dzięki puzzlom z udziałem Clanka czy strzelniance wewnątrz komputera, gdzie polujemy na wirusy. Jest też kilka sekcji z lataniem w stylu czegoś jak Panzer Dragoon. Mam jednak wrażenie, że gra trochę zawodzi pod tym względem. Dodatków urozmaicających rozgrywkę jest bardzo mało. Do tego rzeczy takie jak arena, które od lat umilały cykl, są tylko namiastką, tego co znamy z poprzednich odsłon. Brakuje dodatkowych misji, wyzwań czy większej ilości rzeczy do zdobycia. Gra po prostu wydaje się krótsza od poprzedniczek. Mnie zdobycie platyny. Czyli w gruncie rzeczy zrobienie w grze wszystkiego zajęło jakieś 10 godzin. Mamy co prawda standardowo dostęp to trybu New Game +, gdzie do zabawy dochodzą dwie nowe bronie, a my możemy jeszcze bardziej wzmocnić nasze giwery, ale to trochę mało.
Z drugiej strony mówię o 10 godzinach wystrzałowej zabawy i nie nudziłem się nawet przez sekundę. Pewnie dlatego chcę więcej i wolałbym, żeby ten tytuł nigdy się nie kończył. Na serio nowy Ratched wciągnął mnie jak mało która gra i od razu po ukończeniu zabawy rozpocząłem rozgrywkę na nowo.
Zdecydowanie warto
Ratchet & Clank: Rift Apart to bezpieczna kontynuacja lubianej serii. Nie mam na myśli nic złego. Po prostu najnowszy tytuł dostarcza dokładnie tego, czego można spodziewać się po cyklu o Lombaxie i jego towarzyszu bojów. Mnie jako fana tych gier taki stan rzeczy niezwykle cieszy. Zwłaszcza że od ostatniej odsłony serii minęło trochę czasu i stęskniłem się z kosmicznym duetem. Studio Insomniac dostarcza kolejny raz coś świetnego z widowiskowymi momentami, humorem i genialną rozgrywką. Ratchet & Clank: Rift Apart nie jest może rewolucją, ale to czołówka jeśli chodzi o obecną generację. Chyba śmiało, można powiedzieć, że to must have dla wszystkich posiadaczy PlayStation 5.