Klasyczny, prawie dwudziestoletni „erpeg” w rzucie izometrycznym, nie brzmi jak gra nadająca się na konsole. Choć produkcje pokroju Pillars of Eternity czy Divinity: Original Sin udowodniły już, że na konsolowym rynku znajdzie się miejsce także i dla tego typu gier, podchodziłem bardzo sceptycznie do pomysłu przeportowania tak starych produkcji do środowiska, o którym nawet nie myślano w momencie ich premiery. Zwłaszcza, że w przypadku gier stricte PC-owych nierzadkim zjawiskiem jest pójście na łatwiznę i nawet niedostosowanie interfejsu pod konsolę. Czy zatem paczka Planescape: Torment & Icewind Dale Enhanced Edition warta jest Waszych pieniędzy?
Cóż, zarówno Icewind Dale, jak i Planescape Torment to absolutna klasyka gatunku i legendy historii gier komputerowych, a w skład recenzowanej tu kompilacji wchodzą obie te oparte na zasadach D&D gry oraz dwa dodatki do Icewind Dale – Heart of Winter i Trials of the Luremaster. Pokuszenie się o kupno tejże paczki zapewni Wam zatem ładnych kilkadziesiąt godzin w Faerun oraz Wieloświecie, w trakcie których zbierzecie i rozwiniecie własną drużynę, a później wywalczycie sobie mieczem lub złotym językiem miejsce w historii tych światów. Oczywiście, o ile tylko przeszkadzać nie będzie Wam wiek tychże produkcji. Bowiem mimo odświeżonej szaty graficznej wciąż czuć, że są to tytuły z początku XXI wieku – zremasterowana wersja wprowadza wyłącznie wsparcie dla wyższych rozdzielczości i nieco wygładza grafikę, aby piksele nie kłuły tak bardzo w oczy. Z resztą w przypadku grania na kanapie przed telewizorem odległość sprawia, iż całość wygląda ociupinkę lepiej.
Tego samego nie mogę jednak powiedzieć o przerywnikach filmowych, które nie zostały odświeżone w najmniejszym choć stopniu, przez co w obecnej formie straszą pikselozą utrudniającą momentami zidentyfikowanie tego, co widzimy. Zdarzało się także, że z jakiegoś dziwnego powodu sprite’om postaci zdarzało się klatkować. Obie te rzeczy to błahostki nie wpływające w większy sposób na doświadczenia płynące z gry, wciąż jednak jest to dla oczu drażniące.
Natomiast nie ma co martwić się o czytelność interfejsu czy problemy z korzystaniem z niego. Rozmiar tekstu można w każdej chwili zmienić w menu opcji, a sam interfejs został nieco przemodelowany tak, by pozwolić na w miarę komfortowe korzystanie z niego w trakcie gry na telewizorze. Największą zmianą jest wprowadzenie kołowego menu, z którego poziomu możemy przejść do ekranu ekwipunku, postaci, etc. Działa to dobrze, choć po przejściu z jednej gry na drugą zaboli trochę konieczność ponownego uczenia się rozmieszczenia opcji, bo niestety nie jest to zunifikowane mimo, że oba tytuły znajdują się w tej samej paczce.
Nieco mniej kolorowo robi się już we wspomnianych ekranach zarządzania drużyną, bo te pozostały względem wersji PC niezmienione. Co prawda wprowadzono dodatkowe skróty klawiszowe pozwalające na szybkie przeskoczenie do, powiedzmy, opcji „akceptuj” lub „zwiększ poziom”, nadal jednak koniecznym jest przeklikiwanie się przez wszystkie okienka byle tylko dojść do pożądanego przedmiotu/umiejętności. Najgorzej pod tym względem wypada okno umiejętności, w którym momentami można pogubić się w tym gdzie aktualnie znajduje się zaznaczony obszar.
Widać, że twórcy starali się jak najlepiej zmodyfikować rozgrywkę pod możliwości konsol, ale niestety ani Icewind Dale, ani Planescape: Torment nie są tytułami projektowanymi z myślą o padzie. Niby skrojone pod konsole wersje tych gier pozwalają na bezpośrednie sterowanie bohaterami przy pomocy gałki analogowej, ale możliwe jest to wyłącznie poza walką. W jej trakcie zmuszeni jesteśmy niestety do obsługi kursora, co wymusza na graczu korzystanie z aktywnej pauzy nawet przy najprostszych starciach. Co więcej, w przypadku walki z większą ilością przeciwników nawet ona niezbyt pomaga. Sprite’y wrogów zlewają się ze sobą i naszą drużyną, a przez brak precyzyjnego kontrolera często ciężko jest zaznaczyć to, co chcemy.
W wyniku tak pozornie błahego problemu gra potwornie męczyła mnie za każdym razem, kiedy napotykałem przeciwników, co szczególnie dotkliwie odczułem w przypadku Icewind Dale – tytułu mocno stawiającego na walkę. Ci, jednak, którym zależy wyłącznie na poznaniu historii udostępniono także specjalny poziom trudności „tryb opowieści”, w którym nasi podopieczni nie mogą zginąć (choć z tym to akurat bywa różnie, bo zdarzyło się, że jeden z moich towarzyszy padł, choć teoretycznie nie powinien), a przez kolejne fale wrogów przechodzi się jak przecinak. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że gra szybko robi się przez to monotonna, a fabuła Icewind Dale niekoniecznie jest też największym atutem tej produkcji, a niestety tylko w przypadku tego tytułu dostępny jest „story mode”. W przypadku fantastycznego fabularnie Planescape: Torment trzeba się będzie jednak nieco wysilić.
Z resztą w ogóle w przypadku Planescape Torment & Icewind Dale Enhanced Edition dostajemy całkiem ciekawy miks gier, z których w jednej praktycznie bezustannie będziemy walczyć, podczas gdy druga czeka na nas ze swoimi ścianami tekstu. Niezależnie od platformy są to też niezmiennie dobre produkcje oferujące ładnych kilkadziesiąt godzin rozrywki, więc jeżeli jesteście fanami klasycznych gier RPG i z jakiegoś powodu nie posiadacie komputera – spokojnie możecie sięgać po ich konsolowe edycje. Nadal będziecie bawić się przednio, o ile tylko jesteście w stanie przymknąć oko na ułomności platformy. Nie pozostaje zatem nic innego, jak zebrać drużynę i wyruszyć w drogę by najpierw odkryć swoją tożsamość w Planescape: Torment, a następnie wyplenić zło czyhające na krainę Icewind Dale.