Świętowanie dziesiątej rocznicy obecności na rynku pierwszego Wiedźmina wciąż trwa w najlepsze. I chociaż początkowo nie planowałem omawiania anglojęzycznych przygód, to cóż… ten tytuł naprawdę wciąga. Co miało swój początek, musi mieć i swój koniec. Zapraszam do ostatniej odsłony naszego omawiania fanowskich przygód. Dzisiaj wyjątkowo będzie ich o jedną więcej, niż było to w przypadku dwóch poprzednich części tej miniserii. Zdecydowałem, że kolejne dzielenie nie ma sensu. I tak to już trzeci artykuł, więc niektórzy mogli się dawno znudzić. A tych, którzy mimo wszystko dalej nie czują znużenia, zapraszam do kontynuowania podróży po dodatkowych przygodach Geralta z Rivii.
Ci, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać dwóch poprzednich części, niech nadrobią zaległości poprzez kliknięcie w linki poniżej:
Przypominam schemat omawiania każdej przygody, po czym lecimy nie przedłużając.
- Nazwa przygody
- Opis: Informacje na temat fabuły, miejsca akcji, nowości w mechanice, ciekawych rozwiązań i tak dalej. Wszystko to, co opisujemy w pełnoprawnych tytułach, ale w odpowiednio skróconej formie.
- Ocena: Wiele nie trzeba tłumaczyć. Po prostu ocena ogólna samej przygody i informacja na temat tego, czy w ogóle warto instalować daną modyfikację. Zrezygnowałem z ocen liczbowych z racji tego, że przygody jednak się do siebie różnią i czasem trudno porównywać je w bezpośredni sposób.
- Kanoniczność: Trudno, żeby fanowskie przygody były częścią prawdziwego kanonu, ale postanowiłem trochę urozmaicić ten artykuł i opisać każdą przygodę przez pryzmat tego, czy nie koliduje ona z resztą serii.
Medical Problems: Village Mystery
Opis: Pierwszą przygodą, którą weźmiemy na warsztat w tym artykule, będą Medyczne problemy. Po wydarzeniach z pierwszego Wiedźmina Geralt wyrusza w świat. Któregoś razu trafia do wioski Riverford, która do niedawna nękana była starciami pomiędzy Zakonem Płonącej Róży i oddziałami Scoia’tael. Mieszkańcy Brodu starają się powoli podnosić ze strat zadanych wiosce podczas walk. Niestety niespodziewanie niemalże wszyscy zapadają na chorobę o nieznanym podłożu. W momencie, w którym Geralt trafia do osady, opiekę medyczna sprawuje tam Shani. Młodej medyczce w walce z chorobą przyda się wiedźmińskie ostrze.
Ocena: Mówię to już na wstępie, ale przygoda niestety mi się nie spodobała. Niby wszystko tu gra, mamy po raz kolejny lokację bazującą na Odmętach, całkiem fajną fabułę i możliwość spędzenia dłużej chwili z Shani, ale w mojej opinii całość jest mało wiedźmińska. Riverford w myśl autorki to wioska odpowiedzialna za wyrób barwników, także wszystko jest w niej kolorowe. Mało pasuje to do zimnego klimatu pierwszego Wiedźmina, który przecież tak bardzo wszyscy lubią. Do tego mieszkańcy osady noszą nazwiska, które nijak zgadzają się z ogólnymi założeniami nazewnictwa w tym świecie. Wprawdzie jest tu kilka zakończeń i nie wiem, jak wyglądają inne, ale moje było przesłodzone do bólu. Wszystko to przekłada się oczywiście na ocenę, ale to nie jedyne rzeczy, które mam do zarzucenia Medycznym problemom. Jest tu ewidentnie zbyt wielu NPCów, przez co szybko zatracimy orientację i tak naprawdę do samego końca nie będziemy w stanie spamiętać, kto jest kim. Również niektóre zadania są prowadzone w sposób chaotyczny, więc czeka nas sporo błądzenia i biegania od postaci do postaci. Aha, trzeba to wspomnieć, bo przygoda posiada swój sequel, którym zajmiemy się na sam koniec. A ja dopowiem tyle, że ciężko było się przestawić na Wiedźmina w wersji angielskiej. Mam nadzieję, że później będzie tylko lepiej.
Kanoniczność: Zerowa. Występuje tu zbyt wiele zaprzeczeń dla reszty cyklu, a wszystko wynika z tego powodu, iż akcja przygody umiejscowiona została tuż po wydarzeniach z pierwszej części Wiedźmina. Modyfikacja była tworzona jeszcze przed premierą dwójki, więc o ile w tym 2010 roku można było się spierać o jej zgodność, tak teraz po prostu się nie da. My, jako osoby, które miały styczność z Wiedźminem 2 i 3, wiemy, co działo się dalej. Nawet gdyby się uprzeć i wstawić przygodę jeszcze przed wynajęciem Geralta przez Foltesta, to wszystko psuje postać Shani. W zależności od wyboru gracza, Geralt po raz ostatni widział ją podczas akcji pierwszego Wiedźmina lub krótko po tym. Po raz kolejny spotkali się dopiero w Sercach z kamienia. W ostateczności można tę przygodę potraktować jako coś w stylu alternatywnej wersji wydarzeń po części pierwszej. Chociaż… brak tu klimatu, więc kto by w ogóle chciał to zrobić?
Birth & Virgins
Opis: Pewnego razu Jaskier postanowił spotkać się z Geraltem z Rivii w znanej nam dobrze wsi Odmęty. Problemem był jednak fakt, iż poeta wyznaczył miejsce spotkania, ale nie dopowiedział, kiedy się ono właściwie ma odbyć. Skonsternowany wiedźmin zadecydował, by zaczekać na swego przyjaciela w pobliskiej karczmie i pokręcić się trochę po wiosce w poszukiwaniu zleceń. Jednak już na samym wejściu został świadkiem nietypowej sytuacji. Natrafił na młodą kapłankę, która postanowiła odebrać sobie życie. W sposób taki, jaki akurat się jej napatoczył – pożarcie przez echinopsa. Wiedźmin nie mógł stać z boku i postanowił się wmieszać w nietypową sytuację. Jeszcze nie wiedział, że to dopiero początek mrocznej historii tej temerskiej wioski.
Ocena: Jeśli w poprzedniej przygodzie narzekałem na brak wiedźmińskiego klimatu, tak tutaj jestem nim w pełni usatysfakcjonowany. W Birth & Virgins dostaniecie mroczną, dojrzałą i przede wszystkim bardzo dobrą historię. Niestety całość nie jest pozbawiona minusów, bo i tutaj wkrada się nuta chaosu. Niektóre postacie znikają w niewiadome miejsca, a czasem da się wyprzedzić wątek zadań i w rezultacie doprowadzić do ich wiszenia w dzienniku. Sama lokacja Odmętów nie doczekała się większego liftingu graficznego i jest to tak naprawdę ta sama wioska, którą mieliśmy okazję zwiedzać w podstawowej wersji gry, więc wkrada się lekka wtórność. Mimo tego modyfikację mogę jak najbardziej polecić, może nie dorównuje najlepszym, ale nie powinniście się zawieść. W jej tle przygrywa również bardzo dobra ścieżka dźwiękowa stworzona specjalnie na potrzeby tego moda. Szkoda jedynie, że nie doczekaliśmy się tłumaczenia na język polski, bo prawdopodobnie przez to mniej osób będzie miało okazję zagrania.
Kanoniczność: Ogromna. Całość dzieje się jakieś 10-15 lat przed akcją pierwszego Wiedźmina. Skąd to wiem? Cóż… mamy tutaj okazję spotkać młodą Celinę i jej siostrę Alinę, które to przecież tak dobrze znamy z IV Rozdziału podstawki. Osobiście umieściłbym akcję tej przygody gdzieś przed opowiadaniem Trochę poświęcenia. Ma ono akcję po Wiecznym ogniu i kontynuuje wątek wspólnego wędrowania Jaskra i Geralta po świecie. Być może mieli oni chwilową przerwę, a później spiknęli się w Odmętach podczas akcji Birth & Virgins? Naciągane? Niby tak, ale czasem tak trzeba, gdy nigdzie indziej nie pasuje.
What a Man Needs
Opis: Przechodzimy do bardzo… nietypowej modyfikacji. Chyba tylko w ten sposób można ją określić. Geralt z Rivii pod koniec pierwszego Wiedźmina wybrał życie z Triss Merigold. Jednak nie wszystko jest tak, jak to sobie wymarzył. Po wielu wspólnie spędzonych dniach i równie dużej ilości *ekhm* zabaw – wiedźmin odczuł jakąś pustkę. Czuje, że coś jest nie tak, a życie z Triss to nie to, co chce robić przez wieczność. Spotyka się z Jaskrem, który sugeruje mu skontaktowanie się z Zygfrydem i Yeavinnem. Panowie poszukują pewnej książki, która mówi… tego lepiej dowiedzcie się sami.
Ocena: SPOILERY z fabuły przygody. Geralt zostaje gejem i odbywa stosunek z Zakonnikiem Płonącej Róży i elfim terrorystą. Nie każcie mi tego oceniać, proszę.
Kanoniczność: Zerowa. Chyba nie muszę pisać powodów? Potraktujcie modyfikację jako swoisty żart, bo po pierwszym uczuciu zniesmaczenia można się nawet zaśmiać pod nosem. Zwłaszcza z sex kart i prezentacji pewnych… rzeczy. Prawda, niski humor, ale… może już w końcu zostawię tę przygodę i przejdę dalej?
Yennefer’s Valentine
Opis: Z tytułu możecie domyślić się chyba wszystkiego. Zaczęły się Walentynki, które Geralt postanawia spędzić wraz z Yennefer. Co z tego wyniknie?
Ocena: Nie wiem nawet, czy Yennefer’s Valentine można nazwać pełnoprawną przygodą, bo całość da się ukończyć w nawet mniej, niż piętnaście minut. Mimo tego muszę powiedzieć uczciwie, że modyfikacja mi się spodobała. Ot, lekka, fajna i przyjemna opowiastka. Warto dodać, że całość można przejść na kilka sposobów. Do tego autorką tego moda jest ta sama osoba, która stworzyła Medical problems. Chociaż uczciwie mówię, że tamta przygoda mi się nie podobała, to Yennefer’s Valentine z czystym sumieniem polecam! No i wiersz Geralta świetny.
Kanoniczność: Zerowa. Jak już napisałem, to lekka opowiastka okraszona humorem i ciężko ją na dobrą sprawę wpisać w kanon. Nie wiem nawet, czy w świecie Wiedźmina obchodzone są Walentynki. Chyba nie.
Evil Decision
Opis: Pewnego razu Geralt z Rivii dostał list od swojego przyjaciela i kolegi po fachu – Eskela. Prosi on w nim Białego Wilka o pomoc w zleceniu, z którym nie może sobie samotnie poradzić. Wiedźmin udaje się na miejsce, jednak to, co tam zastaje, przekracza jego najśmielsze oczekiwania. Tuż po wejściu do osady, wita go pijany w sztok Eskel. W tym stanie nie może nawet udzielić mu odpowiedzi na najprostsze pytania. Wiedźmin musi o wszystkim dowiedzieć się samemu. A nie będzie to łatwe, albowiem teren wioski zajęła dziwna sekta, której sługami są golemy.
Ocena: Pomysł na fabułę w Evil Decision wypadł naprawdę dobrze. To modyfikacja, która raczej nie pozwoli wam się znudzić historią. Osobiście grało mi się w nią bardzo przyjemnie, ale niestety muszę wspomnieć o błędach, które tutaj potrafią wystąpić. Jest to jedna z pierwszych modyfikacji. Stworzona została jeszcze za czasów konkursu z (jeśli mnie pamięć nie myli) 2008 roku, więc nie wszystko musi być dopracowane w idealnym stopniu, a do tego nowe aktualizacje mogły coś pomieszać w kodzie gry. Sam miałem błąd, który pozwolił mi na rzucanie w nieskończoność wiedźmińskich znaków. Do tego nie każde zadanie jest dobrze zaprojektowane. Wymuszenie porozmawiania z wszystkimi mieszkańcami wioski zaliczam raczej do bardzo słabych decyzji i dało się to przemyśleć o wiele lepiej. Mimo wszystko Evil Decision polecam. Bardzo dobra modyfikacja, ale do arcydzieł jej jeszcze trochę brakuje.
Kanoniczność: Znośna. O ile przed zagraniem byłem dosyć sceptycznie nastawiony do tego całego wątku golemów, to podczas zagłębiania się w fabułę wydał mi się on naturalny i możliwy do spełnienia w tym uniwersum. Jedynymi nieścisłościami są tak naprawdę drobne szczególiki, których obecności pewnie większość graczy nawet nie jest świadoma. Na przykład to, że według książkowych informacji Ban Glean było fortem, a nie wsią. Załóżmy jednak, że wioska obecna w tej modyfikacji pełni funkcję jakichś przedmieść lub czegoś w tym stylu, a sam fort znajduje się gdzieś nieopodal. Pozostaje również pytanie, dlaczego w Kaedwen strażnicy noszą temerskie mundury i używają tarcz z emblematem Płonącej Róży? Powiedzmy, że twórcy nie mieli innych modeli (a mieli, ale to szczegół) i tak po prostu wyszło. Jeśli przyjmiemy, że tarcza z Płonącą Różą jest zwykłym placeholderem, to sam na linii czasu umieściłbym przygodę gdzieś po opowiadaniu Głos rozsądku.
Red Silk
Opis: Geralt budzi się w wyzimskim lochu. Nic nie pamięta, a po chwili orientuje się, że jest ubrany w czerwoną koszulę. Razem z nim zamknięta została królewna Adda i… gadający utopiec. Gdy wychodzi na zewnątrz, okazuje się, że całe miasto opustoszało. Wiedźmin musi dowiedzieć się, o co właściwie tutaj chodzi.
Ocena: Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy podczas grania w Red Silk, to źle zaprojektowane questy, w których musimy się domyślać, co właściwie trzeba zrobić dalej, by popchnąć fabułę do przodu. Dla przykładu dostajemy enigmatyczny wpis: „znajdź bibliotekarza”. Dobra, ale gdzie? W rezultacie łazimy po wszystkich NPCach i domach z nadzieją, że w którymś będzie ten bibliotekarz. Dotąd nie wiem, jak rozwiązać jedno z zadań pobocznych. Ba, skorzystałem nawet z porad, ale nie podziałały. Za to samej warstwie fabularnej nie mam nic do zarzucenia. Jest świetna, a dialogi to iście mistrzowska sprawa. Zwłaszcza podczas sceny z Triss i Shani. Cała przygoda reprezentuje formułę humorystyczną i to jak najbardziej się udało. Chociaż konstrukcja zadań jest bardzo zła, to warto zagrać w Red Silk nawet dla samych dialogów. O ile oczywiście nie przeszkadza wam język angielski.
Kanoniczność: Zerowa. To konwencja snu i nic więcej nie trzeba tutaj dodawać.
Medical Problems 2: The Witcher Disease
Opis: Wiadomo wszem i wobec, iż wiedźmini posiadają immunitet na wszelkie choroby. Jednak stało się coś niewiarygodnego, Vesemir i Eskel zachorowali! Dzięki badaniom Triss i Shani udało się dojść do wniosku, iż choroba ta jest wytworem silnej magii i wykorzystuje wiedzę z wiedźmińskich tajemnic skradzionych podczas akcji podstawowej wersji gry. Na chorobę szybko zapada również Lambert, a Geralt będąc jedynym zdrowym wiedźminem w Kaer Morhen, musi coś temu zaradzić i dorwać winowajcę całego zamieszania.
Ocena: Pamiętacie początek tego artykułu? Jeśli nie, to przypomnę, że pierwsze Medyczne problemy mi się nie podobały. Ciekawi was więc pewnie, jak to jest z drugą częścią? Cóż… na pewno The Witcher Disease jest sporo lepsze od Village Mystery, ale dalej w mojej opinii nie jest to przygoda warta większego zainteresowania. Jeśli nie macie w co grać, to można się od biedy skusić, ale druga część Medycznych problemów nie jest czymś wybitnym i większość przygód jest od niej zwyczajnie bardziej warta uwagi. Z plusów na pewno mogę wymienić to, że jest to pierwsza fanowska przygoda, która w jakimś większym stopniu wykorzystuje lokację Kaer Morhen. Wreszcie, na sam koniec się doczekałem! Trzeba również oddać sprawiedliwość i pochwalić pomysłowość w projektach lokacji. Halucynacja Geralta lub Mahakam są tego najlepszym przykładem. Na sam koniec oceny zaznaczę, że niektóre dialogi są słabo napisane, a questy poboczne nie są w ogóle warte uwagi.
Kanoniczność: Zerowa. Jest to bezpośrednia kontynuacja części pierwszej i podobnie jak ona, stara się być czymś w rodzaju alternatywnej kontynuacji. Mam swoje zdanie na to, czy jej to wychodzi, ale nie będę nachalny. Gdybym miał się koniecznie czepiać, to wymieniłbym błędy pokroju np. tego, że w uniwersum Wiedźmina nie da się zostać wampirem poprzez ugryzienie przez innego wampira, więc mąż Ingrid nie mógł nim być. Zrobiłem to? Ups. W oczy rzuca się również fakt, iż Geralt jest tutaj ewidentnie zbyt ochoczy do teleportowania się, a jak wiemy z książek i nie tylko – on nienawidzi portali. Sama zaś końcówka przygody i jej zakończenie, to istny festiwal absurdu i wręcz pogwałcenie praw rządzących tym uniwersum. Nie, to już koniec, nie będę się dalej pastwić.
Tym niezbyt przyjemnym akcentem kończymy ten artykuł. To już definitywny koniec, omówiliśmy wszystkie fanowskie przygody do pierwszego Wiedźmina. Jeśli kogoś interesuje mój ranking, to odsyłam do części drugiej tej miniserii, gdzie zamieściłem na koniec małe podsumowanie. Omawiane w dzisiejszym artykule modyfikacje nie dały niestety rady wbić się na podium, ale nie znaczy to, że w część z nich nie warto zagrać. Osoby chcące pobawić się z dodatkowymi przygodami, odsyłam tutaj: klik. Pobierzecie tam paczkę z wszystkimi modyfikacjami jednocześnie. Spore ułatwienie, bo nie trzeba wyszukiwać ich samemu. A część z nich jest naprawdę zapomniana i ciężka do odnalezienia. Cóż, to by było na tyle. Wprawdzie pozostają jeszcze dodatkowe przygody do Wiedźmina 2, ale to już inna historia na zupełnie inną okazję.