Yasai Ninja to gra z gatunku hack’n slash wyprodukowana przez studio Recotechnology S.L. Tytuł ukazał się w wersji na PC oraz PS4, w której to gdzie mogliśmy go przetestować i prześwietlić od stóp do głów. Yasai Ninja jest produkcją stworzoną z myślą o najmłodszych graczach, to też bohaterowie i otoczenie zaprojektowano taki sposób, aby młodzi odbiorcy łatwiej przyswoili sobie tę grę. Co z tego wyszło?Użytkownicy Steama niechętnie przyjęli grę dając jej w średniej zaledwie połowę gwiazdek. Jak wyglądają nasze wrażenia?
Jak można domyślić się z tytułu gry, produkcja przenosi nas na Daleki Wschód w czasy samurajskie. Kaoru Tamanegi jest byłym wojownikiem, który utracił swój honor, a sam został odrzucony przez swojego, złego szoguna i osadzony w więzieniu. Razem z nim przesiaduje niejaki Brokułowy Joe- kombinator , który po krótkiej rozmowie z przygnębionym wojownikiem namawia go do ucieczki. Ta prosta historia łączy tą dwójkę o zupełnie innych charakterach na dłuższą przygodę. Żeby nie było niedomówień – nasi wojownicy są warzywami – Kaoru cebulą, a Joe – brokułem.
Pierwsze wrażenie zachęca do jak najszybszego rozpoczęcia gry. Dialogi jak i sama oprawa graficzna jest zrobiona trochę na wzór rozmaitych komiksów, dlatego też niezbyt wymyślne dopracowanie tekstur nawet nie przeszkadza. Warto dodać, że podzielono rozgrywkę na działy, w których zastosowano różny widok kamery. W jednym rozdziale widzimy naszych przyjaciół z trzeciej osoby, a już w kolejnym mamy obraz typowy dla platformówek. Jest to całkiem przyjemna odmiana, która też pozwala odsapnąć od poszczególnych fragmentów gry. Produkcja umożliwia także kooperację z kumplem, który siedzi na kanapie obok, przez co historia może być o wiele bardziej ciekawsza. Są to jedne z większych zalet tych produkcji, którymi jako tako może gra kusić. Jednak sporo mamy również wad…
Zacznijmy od tego, że mam wrażenie, że silnik napędzający całą produkcją jest chyba mimo wszystko za słaby, albo źle wykorzystany. Przy trochę większej ilości elementów składowych zaczyna ciąć się obraz. Choć to tak naprawdę jest nic w porównaniu z walką. Już dawno nie widziałem tak ociężałego prowadzenia wymiany ciosów. Postać ma jakieś tam swoje narzucone tempo wykonania ataku i żeby wykonać kombinację trzeba się odpowiednio w nie wpasować. W większości produkcji dawno już przystosowano się do ilości kliknięć użytkownika w kontroler. Tu jednak musimy specjalnie zwracać uwagę na to co nasz bohater robi. Jest to irytujące, ale też i męczące, bo częstotliwość z jaką przykładamy się do walki nie przynosi rezultatu. Jeśli staczamy jeszcze walkę z wieloma przeciwnikami naraz to się robi dopiero groch z kapustą. Gubią się dźwięki uderzeń i szczęku broni, a i same przetworzenie informacji przez grę idzie strasznie topornie. Jest to chyba jedna z największych tragedii tej gry.
Pojawiają się też inne mniejsze problemy jak brak odpowiedniego doświetlenia poszczególnych elementów przez co sam głowiłem się co mam właściwie zrobić, czy też brak jakiegoś balansu kamery w trzeciej osobie. Na przykład skacząc z murka na murek oddzielonego wodą raczej trzeba wykonać operację na czuja. Sterujemy tylko jedno postacią, a druga ciągnie za nami, a w wyżej opisanej sytuacji jedna z nich najczęściej w magiczny sposób pojawia się zaraz za aktualnie prowadzonym bohaterem. Takie błędy wręcz gnębią gracza na każdym kroku. Zastosowano kilka dobrych zabiegów jak aktywowanie poszczególnych przejść na mapie za pomocą różnych przełączników czy dobrze rozwiązana cześć platformowa gry, ale przy takiej ilości błędów raczej bawi to miernie.
Czy to znaczy że powinno się porzucić pomysł? Zdecydowanie nie! Bo choć gra wydaje się w tej wersji spalona, może, a wręcz powinna być naprawiona w kolejnej odsłonie. Pomysł jest dobry, ale wydaję się jakby było to robione w biegu i bez serca, a takie projekty zazwyczaj kończą nie najlepiej. Mam nadzieję, że twórcy zrehabilitują się i poprawią swoje dzieło w następnym wydaniu.