Jeśli zestawiam sobie moje ulubione serie od Ubisoftu, od najbardziej mnie interesujących, do omijanych szerokim łukiem, to cykl Trials jest całkiem wysoko na tej liście. I to na Rising, a nie na odgrzewanego Far Cry: New Dawn czekałem w lutym bardziej. Owszem, wolałbym nową Trackmanię, bo w niej jestem lepszy i wolę cztery od dwóch kółek, ale Trialsy to przyjemniaczki – gry, które bawią kilkoma wyzwaniami w ciągu kilkunastu minut, bo chyba, że wcześniej rzucisz padem o ścianę. Sprawdziłem wydanego w tym tygodniu Trials Rising – najlepszą jak dotąd premierę Ubisoftu w tym roku.
No dobra, wiem, że rok ma dwanaście miesięcy, a Ubisoft wszystkich swoich dział nie wytoczył w lutym, ale po prostu nie umiem, inaczej niż ciepło, pisać o tej produkcji. Finowie z RedLynx Ltd znowu stanęli na wysokości zadania i przygotowali produkcję, która bawi od samego początku. Trials Rising to typowe „easy to learn, hard to master”, w którym wsiadamy na motocykl i próbujemy w jak najszybszym czasie pokonać trasę. Gracz oczywiście może się pomylić, droga podzielona jest na kilkanaście checkpointów, ale każda „skucha” dodaje nam aż 5 sekund do końcowego czasu. Najlepsze próby muszą być zatem bezbłędne. Na mapie świata, po której gracz się porusza, mamy rozsianych kilkadziesiąt tras podzielonych na poziomy trudności i pogrupowanych w taki sposób, aby gracz wraz z rozwojem umiejętności, płynnie przechodził przez kolejne poziomy. Oprócz tego możemy nauczyć się podstaw mechaniki jazdy w tzw. akademii, gdzie krok po kroku tłumaczone są szczegóły, które później decydują o pokonaniu trasy w szybkim tempie. Czasem otrzymujemy dla danej trasy tzw. kontrakty, w których musimy np. wykonać 5 obrotów w tył przy jej pokonywaniu. Nie liczy się wtedy czas, a jedynie efektowne akrobacje. To spora frajda wyskoczyć w górę, zrobić 2 backflipy i jeszcze wylądować. Niepołamanym.
W Trials Rising na pierwszy szereg wybija się świetnie zrobione sterowanie. Gracz może jedynie przyspieszyć, zahamować i przechylić się do przodu lub do tyłu. Tak mała liczba opcji generuje jednak dużo zabawy – wiele problemów sprawiają nie tylko podjazdy, ale czasem również różne „pułapki” stawiane przez twórców. To gra, w której gaz nie jest wcale najlepszym przyjacielem. Dobre wyczucie motocyklu i czasem uczenie się na pamięć fragmentów trasy, choć stanowią spore wyzwanie, ale zdobycie złotego medalu rekompensuje wszystkie trudy. Czasem ciężko jest z tego powodu, że…widoki są niesamowite. Nie chodzi nawet o samą oprawę graficzną (choć też jest dobra), ale dbałość o szczegóły i różnorodność otoczenia. W grze jest może ze 100 tras, a każda ma swój charakter i styl. Podsumowując – jeździ się świetnie, a gdy zwykłe bicie rekordów się znudzi, możemy zagrać w mini-gierki, które nie są może żywcem wyjęte z FlatOuta 2, ale czuć dużą inspirację. Jedna z nich to próba wykonania tzw. wsadu, jak ma to miejsce w koszykówce. W tym jednak przypadku musimy wybić się z małej skoczni motorem, złapać piłkę w locie i przelecieć przez obręcz.
Dobrym pomysłem na przedłużenie rozgrywki jest również możliwość stworzenia własnej trasy – edytor tras w Trials Rising to dobrze przygotowane narzędzie, które pozwala na zbudowanie ciekawych torów. Jeśli do czegoś jeszcze mógłbym się przyczepić, to sporadyczne błędy techniczne, przez które nie potrafiłem uruchomić gry (restart Uplay był jedynym ratunkiem) lub sytuacja, gdy po wygranym wyścigu nie mogłem odblokować kolejnego. Pochwalić muszę już na sam koniec oprawę audiowizualną – dobre kawałki lecące w tle i przejrzysta oprawa graficzna (interfejs, modele, trasy), to zawsze duży plus dla zręcznościówek.
Trials Rising to gra prawie na dziewiątkę. Zabrakło moim zdaniem większej customizacji motorów i kierowcy oraz sporadycznie mają miejsce także błędy techniczne. To jednak drobiazgi i jeśli jesteście fanami poprzednich części, to nie macie nawet na co czekać. Gra dostarcza masę zabawy na wiele godzin, a w odpowiednich dawkach staje się dobrym relaksatorem. Chyba, że koniecznie musicie poprawić czas o dwie dziesiąte sekundy, wtedy kupcie sobie, oprócz gry, zapasowego pada.