Sparkle Unleashed to dosyć prosta jak na swoją konstrukcję gra studia 10tons. Produkcja zawitała najpierw na PC, aby później trafić na next-geny w tym na konsolę Sony. Nie zdobyła ona za bardzo na „blaszakach” uznania graczy (w sieci można znaleźć raczej mierne oceny tego dzieła). Poznajcie tę grę jeszcze raz na PS4!
Klimat produkcji jest dosyć specyficzny, a zarys fabuły, dosyć prosty. Wcielamy się w wędrowca przemierzającego magiczną krainę, w której dzieją się po prostu złe rzeczy. Tak najprościej można by było streścić – z tym że fabuła jest, ale o nią nie chodzi (pomijając to, że może być ona zupełnie myląca do tego co będziemy robić). Rozgrywka polega na prostych zasadach. Zadaniem gracza jest przy pomocy małej katapulty u dołu ekranu wyrzucać różnokolorowe kule w stronę wagonika zmierzającego po określonym torze do końca trasy. Ułożenie co najmniej trzech kul w rząd o jednakowej barwie, powoduje ich zniknięcie i pomniejszenie pędzącego składu. Kiedy zniszczymy już wszystkie kule zalicza nam się poziom i w ten sposób posuwamy się naprzód w całej historii (w grze przedstawione to jest jako jeden dzień drogi dalej). Może zdziwić fakt, że twórcy wybrali taki nietypowy rodzaj mechaniki gry, ale cała produkcja ma właśnie taki swojski urok.
Co ciekawe uczynienie z tej gry zręcznościówki wyszło produkcji raczej na plus, a 10tons postarało się by grę jak najbardziej urozmaicić. Na początku testów miałem duże wątpliwości, co do poziomu trudności rozgrywki. Wydawał mi się on raczej zaniżony, bo kolejne mapy przechodziło się szybciej niż pędzi się spóźnionym na ostatni autobus. Okazało się to na całe szczęście tylko rozgrzewką i przyzwyczajeniem do sterowania przed prawdziwym wyzwaniem. Dalsze poziomy wymagały precyzji strzałów i refleksu, co potęgowało zabawę natomiast każdy błąd przechylał naszą szalę w stronę porażki. Jednak same umiejętności opanowania joysticka nie byłyby wystarczające do dalszych misji. Wprowadzono również wiele ulepszeń, dzięki którym łatwiej jest eliminować niebezpieczeństwo. Są to spowolnienia czasowe, bomby, „pożeracze” i wiele innych. Wspomagają nasze wysiłki choć nawet z ich pomocą trzeba się nieźle nagimnastykować, aby zadanie ukończyć.
W produkcji nie napotkałem na żadne błędy, chociaż powiedzmy sobie szczerze, że gdyby się pojawiły twórcy musieliby mocno się wstydzić (Taka sytuacja miała jednak miejsce! Pamiętacie zeszłorocznego tetrisa od Ubisoftu? To się nazywa praca na odwal…). Sama gra działa oczywiście w jakości Full HD i nie traci klatek. Co jednak irytuje? Na pewno twórcy mogliby postarać się trochę bardziej w kwestii ilości map – ciągle się powtarzają i właściwie kręcimy się wokół powtarzających się schematów. Udźwiękowienie tytułu też nie zachwyca. W samej rozgrywce wykorzystane są bowiem aż dwa utwory oczywiście pomijając wszelkie przerywniki w postaci menu itp. Dlatego po paru ładnych godzinach można mieć dość.
Czy można by było pokusić się do tytułu tryb multiplayer? Może to absurdalny pomysł, ale po głębszym zastanowieniu jest nawet do zrealizowania. Nie koniecznie w wersji walki między graczami, ale kooperacja wydaje się być możliwa do realizacji nawet w tak prostej grze. Kto wie może w następnej części – o ile się oczywiście pojawi – taka opcja zaistnieje.
Podsumowując – tytuł choć może i dziwny z początku wydaje się być bardzo dobrą propozycją na wieczory nie tylko dla starych, konsolowych bywalców, ale także dla osób nie mających wcześniej kontaktu z padem jak i dla dzieci. Gra trenuje zręczność, refleks i podzielność uwagi. I przy tym jest wyjątkowo wciągająca. Dowód? W chwili kiedy zamieszczam ten artykuł moja mama z wielką chęcią pyka sobie w najlepsze (22:00). Może i Wy też byście spróbowali? ;)