Nie ma bardziej widowiskowego sportu motorowego niż WRC. Żadne robienie kółek po asfaltowych czy nawet żwirowych torach nie ma nawet startu do widoku „osobówki” pędzącej ponad sto na godzinę przez wąskie i kręte polne drogi, zmysłowo zarzucając tyłem na co ostrzejszych zakrętach. Podświadomie wiedziałem o tym od bardzo dawna, ale w pełni uświadomiłem sobie to dopiero teraz, pomykając po bezdrożach w WRC 10, oficjalnej grze World Rally Championship od Kylotonn.
3… 2… 1…
Jaki koń jest, każdy widzi. Wszystkie gry rajdowe z grubsza wyglądają tak samo od ponad dwudziestu lat i nie inaczej jest w przypadku WRC 10, które przecież już po raz piętnasty w historii serii pozwala nam zasiąść za kierownicą rajdowego bolidu i wsłuchując się w komendy siedzącego obok pilota jak najszybciej dotrzeć do mety kolejnego odcinka specjalnego. Koncept jest więc niezmiennie prosty, bo chyba nie ma bardziej podstawowego trybu w samochodówkach niż przejeżdżanie trasy na czas, a to właśnie to jest rdzeniem gier rajdowych.
Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić, bo trasy, po których przyjdzie nam jeździć nie są w żaden sposób przystosowane do ścigania się po nich, nie licząc wytyczających kierunek jazdy tasiemek i pachołków. Wiodące przez lasy i pola dróżki nie tylko są niezwykle ciasne, bo mieszczące zaledwie jeden samochód, oraz pozbawione asfaltu, ale bardzo często ich odcinki biegną wzdłuż niezabezpieczonego niczym klifu bądź pośród rosnących zdecydowanie zbyt blisko jezdni drzew. Jadąc z normalną prędkością może nie są to najtrudniejsze trasy do pokonania, ale kiedy wskazówka na liczniku pokonuje magiczną barierę stu kilometrów na godzinę, przejazd zamienia się w dramatyczną walkę o przetrwanie, bo nawet jeden dzwon lub upadek z urwiska, choć nie skończy się śmiercią kierowcy, będzie w stanie zniweczyć nasze starania i odebrać nam miejsce na podium. Dodatkowym wyzwaniem dla graczy z Polski może okazać się też brak polskiego pilota, utrudniając części z nich nawigację, bowiem jak to w grach rajdowych bywa, tak i w WRC 10 próżno szukać mini mapy.
Niedzielny rajd
Ku pokrzepieniu serc dodam, że WRC 10 nie jest produkcją równie niewybaczającą, co DiRT Rally. To gra zdecydowanie bardziej przystępna, będąca świetną opcją nawet dla co bardziej niedzielnych graczy, którzy chcieliby po prostu pośmigać rajdówką bez większych zobowiązań. Model jazdy stoi na wysokim poziomie, dość wiernie oddając wrażenie z prowadzenia prawdziwego samochodu. W szczególności, kiedy tracimy nad nim kontrolę i czujemy jak dotychczas uległa tona żelastwa nagle zaczyna sunąć bezwładnie ku przepaści. Zresztą znaczącą rolę we wrażeniach z jazdy odgrywa właśnie samochód – jazda klasycznymi i nieprzyjemnie „sztywnymi” klasykami z grupy B okaże się zdecydowanie większym wyzwaniem niż zwinnymi niczym pantery modelami z 2021 roku, a dostępne w kategorii WRC Junior fordy fiesty stanowić będą świetne wprowadzenie do zabawy, choć po czasie ich zachowawczość i pewna ociężałość z pewnością zacznie irytować.
Samochód, którym wyruszymy w trasę uzależniony jest od zespołu, dla którego będziemy jeździć. Wyjątkiem jest jedynie kategoria WRC Junior, w którym jedyną możliwą opcją jest wspomniana fiesta. W przypadku wyższych serii (WRC-3, WRC-2, WRC) będziemy musieli się już wykazać w trakcie specjalnych zawodów, by zostać zaproszonym do zajęcia pozycji kierowcy w danym, powiązanym z konkretnym producentem samochodów zespołem. W trakcie sezonu poza tradycyjnymi rajdami weźmiemy również udział w sesjach treningowych oraz przejazdach w ekstremalnych warunkach, co odnosi się zarówno do pogody, jak i stanu udostępnionego nam na ich potrzeby samochodu.
Globtrotter
Na uwagę zasługują świetnie zaprojektowane trasy, które zabiorą nas w podróż po całym świecie. Pojeździmy między innymi po ciasnych i krętych dróżkach Hiszpanii, wyboistych bezdrożach Kenii, czy też wiecznie ośnieżonej Szwecji. Są to jednak zaledwie trzy z kilkunastu pięknych i zróżnicowanych lokacji, składających się łącznie na 120 odcinków specjalnych. Naprawdę dawno już nie obserwowałem otoczenia z takim zamiłowaniem, jak właśnie w WRC 10. Twórcy odwalili naprawdę kawał dobrej roboty, bo każdy odcinek specjalny to świetna przygoda i nawet powracając do już wcześniej odwiedzonej lokacji, trudno jest się nudzić. Zwłaszcza, kiedy tym razem podziwiać ją możemy zalewaną strugami deszczu w środku nocy lub może wręcz przeciwnie, nie będziemy jej mogli zobaczyć ze względu na panującą mgłę.
Siła zespołu
Tryb kariery to jednak nie tylko jeżdżenie, bo sporo czasu spędzimy tutaj także na zarządzaniu własnym zespołem, dbając o jego morale, starając się zbytnio nie przemęczać członków, a także regularnie sprawdzać wysyłane do nas CV, bo nowi kandydaci skutecznie zwiększą drużynowe statystki, tym samym podnosząc nasze szanse na wygraną. Podobnie jest w przypadku posiadanego samochodu, bo pomiędzy oraz w trakcie kolejnych zawodów warto zadbać o dobranie odpowiednich opon, dokonanie koniecznych napraw, a także pobawić się zaawansowanymi ustawieniami, choć to jest akurat opcja przeznaczona dla osób znających się co nieco na motoryzacji. Co więcej, z biegiem gry na całkiem imponującym drzewku rozwoju będziemy w stanie odblokować przydatne bonusy pokroju zwiększonej ilości doświadczenia za ukończenie w pierwszej piątce, redukującą zużycie optymalizację pracy konkretnych podzespołów, czy też nowe stanowiska w zespole, takie jak zmniejszający zmęczenie członków zespołu fizjoterapeuta lub dostarczający szczegółowych informacji o pogodzie meteorolog.
Coś dla każdego
Nowością w serii jest również tryb 50th Anniversary, celebrujący słynne wydarzenia z niemal pięćdziesięcioletniej historii World Rally Championship, pozwalając na odtworzenie i pobicie czasów z najbardziej pamiętnych przejazdów. Konkurencje z tej kategorii wprawdzie pojawiają się w trakcie kariery, ale w menu głównym dostępna jest również osobna zakładka, umożliwiająca przejechanie ich wszystkich po kolei, zaczynając od Rajdu Akropolis w pierwszym WRC z 1973 roku. To świetna zabawa i kapitalna wymówka, by jeszcze raz zasiąść za kierownicą takich klasyków jak alpine A110, lancia fulvia, czy też już nowocześniejszy citroen xsara picasso.
Na tym jednak zabawa się nie kończy, bo poza karierą i trybem 50th Anniversary, WRC 10 wciąż ma mnóstwo do zaoferowania, na wyzwaniach treningowych oraz swobodnej jeździe poczynając. Jeżeli na widok słów „zarządzanie zespołem” mimowolnie zasypiacie, to z otwartymi ramionami powitacie wersję kariery pozbawioną tego elementu i pozwalającą na natychmiastowe przejście do tego, co rajdowe tygryski lubią najbardziej – brykania na kolejnych OS-ach. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by bez zobowiązań poszaleć w pojedynczych wyścigach, czego nie mogę niestety powiedzieć o module wieloosobowym, bo ten świeci pustkami i jedyną opcją na rywalizację z żywym graczem jest split screen. Najbardziej żal jest mi trybu kooperacyjnego, w którym jeden z graczy wciela się w rolę pilota. Brzmi świetnie, ale niestety nie dane było mi się przekonać, czy gra się w to równie dobrze.
Ładnie, acz wyboiście
Przyznam, że mam spory problem z oceną oprawy graficznej WRC 10. Z jednej strony modele samochodów oraz widoki na trasach trzymają bardzo wysoki poziom, a obraz jest ostry jak żyleta. Z drugiej strony całości towarzyszy nuta taniości, która, po dłuższej analizie, jest konsekwencją pewnej wizualnej sterylności, spowodowanej prawdopodobnie takim sobie cieniowaniem. W oczy kolą również pojawiające się znikąd modele obiektów na dalszym planie, co dzieje się niezależnie od wybranego trybu wydajności. Te dostępne są aż trzy – stawiający na wyższą rozdzielczość w 30FPS tryb wysokiej jakości, oferujący 60FPS tryb zbalansowany, a także tryb 120Hz, którego niestety nie mogłem przetestować ze względu na brak obsługującego taką częstotliwość odświeżania telewizora. WRC 10 to jednak jedna z tych gier, w których płynność ma kolosalny wpływ nie tylko na wrażenia płynące z rozgrywki, ale także na naszą jazdę, więc radziłbym poświęcić wyższą rozdzielczość na rzecz 60FPS. Zwłaszcza, że różnice pomiędzy jednym a drugim trybem są wręcz niezauważalne.
W trakcie swojej przygody natknąłem się również na kilka pomniejszych problemów technicznych, aczkolwiek żaden z nich nie wpływa znacząco na doświadczenia płynące z rozgrywki. Figle dość często potrafi płatać silnik fizyczny, sprawiając, że samochód w kontakcie z bardzo nierównym podłożem zachowuje się wyjątkowo nienaturalnie, dostając chwilowych drgawek, a sporadycznie wystrzeliwując wysoko w powietrze. Zdarza się to jednak na tyle rzadko, że sytuacje te bardziej bawią niż irytują, czego niestety powiedzieć nie można o diabelnie długich czasach ładowania. Gracze przyzwyczajeni do błyskawicznego wczytywania się map na sprzętach nowej generacji z pewnością będą przewalać oczami, czekając po kilkanaście sekund zanim będą mogli ruszyć w trasę. Brzmi to trochę jak problemy pierwszego świata i poniekąd tak jest, ale dyski SSD w obecnych konsolach zdążyły mnie już niestety w tej kwestii rozpieścić.
Czy warto kupić WRC 10?
Przyznam, że po WRC 10 spodziewałem się zdecydowanie gorszej gry, pamiętając jeszcze wątpliwą reputację serii z czasów, gdy odpowiadało za nią Milestone srl. Okazało się jednak, że Kylotonn dostarczyło naprawdę świetną grę, od której przez ostatnie tygodnie wręcz nie mogłem się oderwać, choć z mojego dysku zazdrośnie łypało na mnie również świetne Eldest Souls oraz DOOM Eternal. Nie powinno mnie to jednak dziwić, zważywszy, że za WRC 10 odpowiadają twórcy całkiem niezłego, choć nie pozbawionego problemów V-Rally 4, które przyssało mnie do ekranu równie mocno, co najnowsza gra Kylotonn. Toteż jeżeli jesteście fanami rajdów, nawet tymi niedzielnymi, WRC 10 z pewnością zapewni wam masę frajdy.