Recenzja Warhammer 40,000: Boltgun

Boltgun
Boltgun

Masa średnich i słabych gier sprawia, że uniwersum Warhammer 40K nie jest zbyt poważnie traktowane przez większość graczy. Przyzwyczailiśmy się już otrzymywania kiepskich gier na licencji, które mogłyby być rozdawana niczym zabawki w zestawach Happy Meal. Czasem trafi się jednak jakaś perełka, w którą warto zagrać. Czy jest nią stylizowany na oldschoolową strzelankę Warhammer 40,000: Boltgun?

Boltgun to pierwszoosobowy shooter, za który odpowiada ekipa ze studia Auroch Digital, a wydany został przez Focus Entertainment. To kolejny tytuł, którego akcja dzieje się w dosyć popularnym uniwersum Warhammer 40K, gdzie w dalekiej przyszłości zjednoczona ludzkość musi walczyć z siłami chaosu, kosmicznymi orkami i innymi przeciwnościami.

Heretycy muszą zginąć

W Warhammer 40,000: Boltgun wcielamy się w kosmicznego marine, czyli jednego z najbardziej elitarnych żołnierzy powstałych z DNA wielkich wojowników towarzyszących wiecznemu cesarzowi ludzkości, który spoczywa na specjalnym tronie. Powierzono nam misję wyruszenia na jedną z planet i w ramach zalecenia inkwizycji, uporanie się heretykami i demonami, którzy stoją za zniszczeniem globu.

20230521104018 1

Nie ma tutaj zbyt wiele historii choćby ze względu na to, że Warhammer 40,000: Boltgun wpisuje się w kanon boomer shooterów, gdzie rozgrywka ma znacznie większe znaczenie od prezentowanej fabuły. W skrócie można powiedzieć, że tytuł ten to taka wariacja, gdzie zamiast wrót do piekieł na Marsie mamy do czynienia z działalnością wyznawców chaosu na innej planecie. Nie ważne dlaczego, ważne, że naszym zadaniem jest strzelanie do wszystkiego, co się rusza.

Strzelaj twardzielu

Warhammer 40,000: Boltgun robi piorunująco dobre wrażenie. Po szybkim into zostajemy rzuceni w wir akcji i na dzień dobry zabijamy kilkudziesięciu wrogów. Korzystamy z giwer, granatów, szarży, a także naszego miecza połączonego z piłą spalinową. Mamy więc solidny arsenał do eliminowania ludzi i potworów.

Akcja jest dynamiczna i czuć siłę naszej postaci, która przechodzi przez większość przeciwników jak nóż przez zjełczałe masło. Można poczuć się niczym Doomslayer z najnowszych odsłon kultowej serii od id Software. Z mojej perspektywy to jest najmocniejszym elementem Warhammer 40,000: Boltgun. Czujemy, że wcielamy się w prawdziwego, napakowanego i potężnego space marine, dla którego zwykli ludzie są niczym nadlatujące muszki owocówki.

Dobry start, potem trochę gorzej

Gra zaczyna się mocnym kopniakiem, ale niestety nie przeradza się to w jakieś fajne kombo, które może zwalić z nóg. Zbyt szybko całość staje się monotonna. Nasz arsenał broni nie jest gigantyczny, podobnie z przeciwnikami. Do tego co chwilę jesteśmy zatrzymywani na starcia w arenach z respanwujacymi się przeciwnikami pojawiającymi się za naszymi plecami. To dobrze znana zagrywka, która pojawia się w wielu grach.

20230517175428 1

Niestety tutaj nie wychodzi tak dobrze jak powinna przez to, że areny są zbyt duże i w pewnym momencie ganiamy za tym jednym ostatnim przeciwnikiem przed pojawieniem się kolejnej fali wrogów. Mnie to bardzo męczyło, zwłaszcza że tak z minutę po jednej nudnej arenie czekała mnie kolejna i kolejna. Pewnie nie każdemu będzie to działać na nerwy, ale mnie frustrowało, że muszę tracić czas na szukanie jakieś wroga, który padnie po dmuchnięciu na niego. To niszczy ten świetnie zbudowany na początku zabawy element czucia potęgi wcielanej się przez nas postaci.

Mimo to jest nieźle

Sytuacje ratują trochę bardziej zakręcone i przemyślane plansze. Nie ma ich co prawda strasznie dużo, ale od czasu do czasu typowe chodzenie z areny do areny zostaje zastąpione przez coś ciekawszego. Mamy na przykład sekcje z labiryntem z teleportującymi drzwiami, gdzie trzeba chwile pomyśleć nad odpowiednią trasą. Nie dosyć, że wprowadza to jakieś urozmaicenie do rozgrywki, to sekcje tego typu są fajne wizualnie.

20230517180137 1

Retro styl

Jeśli już jesteśmy przy kwestii wyglądu, to Warhammer 40,000: Boltgun stara się uderzyć w stylistykę gier FPS z lat 90. Wychodzi to nieźle i tytuł przywodzi na myśl takie produkcje jak Duke Nukem 3D czy Quake. Oczywiście wizualnie jest znacznie lepiej i bardziej widowiskowo niż było do możliwe jakieś 3 dekady temu. Jednak duch klasyków został tutaj zachowany.

Jest ok

Warhammer 40,000: Boltgun wpisuje się w niezwykle popularny nurt boomer shooterów. Mamy do czynienia z produkcją w starym stylu stawiająca na rozwałkę i nieustanne strzelanie. Wychodzi to całkiem dobrze i poza odrobiną monotonni i trochę zbyt dużymi arenami Warhammer 40,000: Boltgun oferuje nam dobrą zabawę. Nie jest to co prawda poziom najlepszych tytułów tego typu, ale i tak można nieźle bawić się przez te 10- 12 godzin potrzebne na ukończenie tytułu. Fani strzelanek w starym stylu mogą mieć ten tytuł na oku. I trzeba przyznać, że jest to jedna z solidniejszych produkcji na licencji Warhammer 40K.

Plusy
  • Czuć siłę naszej postaci
  • Retro klimat
Minusy
  • Szybko robi się monotonne
6.5
Ocenił Tomek Piotrowski
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic