Recenzja Röki

Roki
Roki

Długo zabierałem się do pisania tej recenzji. Nie wiem, dlaczego, ale po przejściu Röki od studia Polygon Treehouse dostałem małą blokadę twórczą i zwyczajnie nie wiedziałem, jak ocenić ten tytuł. Niby to nie jest złe, ale z drugiej specjalnie dobrym też bym tej gry nie nazwał. Ot, jest. Mimo skończenia, mam do niej totalnie neutralny stosunek. To już coś mówi o jej jakości, ale wiem jednocześnie, że w odróżnieniu ode mnie, Röki wielu osobom się niezmiernie podoba.

Pierwszy powód mojego rozczarowania to opowieść. Wcielamy się tutaj w Tove, nastoletnią dziewczynę, która będzie musiała uratować swojego młodszego brata, Larsa, porwanego przez tytułowego potwora Rökiego, przy okazji przeżywając swoją wyprawę przez baśniowy świat inspirowany skandynawskim folklorem. Przedstawiona tu fabuła jest bardzo prosta i w sumie jako taka się sprawdza, ale jakoś nie mogłem zżyć się z obecnymi tu postaciami.

Roki 1

Wszystko sprowadza się do tego, że my jako Tove łazimy po lesie i rozwiązujemy zagadki, by dostać się do trzech mitologicznych istot, które otworzą nam portal do głównego bossa. Pomiędzy mamy scenki z Rökim, jego matką Rörką i porwanym bratem protagonistki, które ciągną się jak flaki z olejem. Mają one na celu pewną humanizację tytułowej bestii, ale niezbyt im to wychodzi. Są przegadane i niewiele wnoszą. W kontraście z taką serią Ori, która potrafi opowiadać poruszające historie prosto, zwięźle i bez użycia słów, Röki, robiąc wszystko na odwrót, wypada blado. Słów za wiele, a nic mnie nie porusza.

Najgorsze jest to, że podczas tych scen fabularnych cały czas gracz widzi te same ujęcia. Wyobrażacie sobie kreskówkę, w której postać ma trzy reakcje (twarz, twarz z zamkniętymi oczami, twarz z lecącą krwią z nosa) i za każdym razem, gdy coś mówi, są one powtarzane? To jest tak złe, a z jakiegoś powodu reżyser scen postanowił w ten sposób przedstawić Rörkę. Owa Rörka to w ogóle strasznie papierowy czarny charakter. Rozumiem relację, która podczas gry zazębia się pomiędzy Rökim i Larsem, ale matka potwora to w sumie jest tam bezcelowa i mogłoby jej przez większość scen nie być.

Roki 2

Ta gra zwyczajnie udaje, że jest bardziej ambitna, niż to rzeczywiście jest. Przedstawiona tu opowieść jest prosta i ciężko z niej coś wynieść. Nie ma tu żadnych refleksji, przechodzimy to i tyle. Niby chce ona przynosić emocje, ale przy wszystkich rzekomo emocjonalnych scenach wzruszamy ramionami. Gra korzysta ze znanych motywów, ale robi to w dosyć płaski sposób. Być może to też kwestia nastawienia. Ja liczyłem na coś więcej, a dostałem średniawą bajkę.

Na oficjalniej stronie na Steamie widnieje takie zdanie: Röki to gra przygodowa dla KAŻDEGO gracza. Rozgrywka bez przemocy, przystępne sterowanie i uniwersalne motywy – to wyprawa, która zachwyci wszystkich graczy. […] W tej grze dobrze bawić się będzie każdy. I ja się z tym nie zgadzam. Röki może wygląda jak gra dla dzieci, ale nią nie jest. Rzekome non violence jest tu takie, że mamy kilka jump scare’ów, na samym początku gry dwójka przestraszonych dzieci traci dom podczas pożaru, a na sam koniec wchodzą horrorowe elementy, w których wina za czyjąś śmierć jest zrzucana na dziecko.

Roki 3

Nie wiem, czy to odpowiedni tytuł dla najmłodszych. Mimo tego, że Tove sama nikogo nie bije, to wokół niej dzieją się rzeczy, które temu non violence zaprzeczają. Chyba wolałbym dać dziecku Raymana, który klepie przeciwników aż miło, ale wszystko jest tam przedstawione w luźnej i humorystycznej konwencji. Zupełnie inaczej, niż tutaj. No, ale pedagogiem to ja nie jestem, więc może się nie znam. Na dodatek to stwierdzenie na koniec, że każdy będzie się dobrze bawić… Trochę to lekkomyślne, bo ja się jakoś super nie bawiłem. I co teraz?

Ale problem wbrew pozorom może leżeć po mojej stronie. Zagrałem już w tyle różnych przygodówek i poznałem tyle innych opowieści, w tym korzystających z bajkowych konwencji, że trudno mnie zaskoczyć. Autentycznie miałem problem, by znaleźć w sobie motywację, by grać dalej w Rökiego. To nie jest zła gra, jak mówiłem na początku, ale to też nic rewolucyjnego i wszystko ze sfery przygodówkowej już gdzieś kiedyś widziałem.

Roki 4

Obecne tu zagadki są proste i logiczne, co może być zaletą, chociaż czasem zdarzają się zbyt oczywiste rozwiązania, jak przedmiot zbierany w tej samej lokacji, co jego użycie. Wszystkie zagadki to coś, co gdzieś już było, np. motyw z labiryntem, w którym trzeba odnaleźć dobrą ścieżkę, bo inaczej cofa nas do początku. No i niektóre potrafią być denerwujące, tak jak ta związana z walką z pająkiem, podczas której musimy wspinać się po ścianie. Tyle tylko, że to wspinanie nie jest normalnym chodzeniem i musimy wchodzić w interakcję ze ścianą, oglądać animacje i wybierać kierunki na rozdrożach, przez co łażenie w tę i z powrotem stało się do granic męczące.

Dobrze, ale co mi się naprawdę podobało? Klimat. Uwielbiam zimową atmosferę, a tutaj jej nastrój, połączony z realiami skandynawskiej bajki, aż wylewał się z ekranu. To także zaleta dobrze zrealizowanej oprawy audiowizualnej. Röki wygląda i brzmi dobrze. Postacie nie mówią tu zbyt wiele, tylko mruczą imiona i wyrazy dźwiękonaśladowcze, więc dialogi trzeba czytać samemu, ale ma to swoją specyficzną infantylną atmosferę. To jednak za mało, bym docenił tę produkcję. Może to być przyjemny tytuł dla zabicia czasu w przypadku osób mniej siedzących w gatunku, ale nie ma w nim nic odkrywczego, przez co mnie ani ziębi, ani grzeje. Jeśli ktoś bawił się przy Rökim wyśmienicie, to jego zysk. Mnie to po prostu nudziło.

Plusy
  • Oprawa graficzna
  • Ścieżka dźwiękowa
  • Nastrój skandynawskiej bajki
Minusy
  • Niezbyt ciekawa fabuła
  • Nic odkrywczego w kwestii zagadek
7
Ocenił Robert Chełstowski
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic