Gwiezdne Wojny mają specjalne miejsce w sercach wielu miłośników popkultury i bajek. Cykl stworzony przez Georga Lucasa dla wielu był początkiem przygody z fantastyką i epickimi przygodami. Wiele osób ma też spory sentyment do klocków Lego. W końcu to była jedna z upragnionych zabawek z dzieciństwa. Dlatego połączenie Lego i Gwiezdnych Wojen wydaje się być spełnieniem marzeń. Czy tak jest w rzeczywistości?
9 filmów w jednej grze
LEGO Star Wars: The Skywalker Saga to kolejna okazja do przeżycia historii z sagi Gwiezdnych Wojen. Otrzymujemy 9 filmów upchniętych do jednej gry podzielonej na epizody odpowiadające każdemu z tytułów. Mamy więc sagę rodu Skywalker na przestrzeni 6 filmów od Mrocznego Widma po Powrót Jedi i nową trylogię, o przygodach Rey. Nie ma chyba sensu zagłębiać się w fabułę tych produkcji, bo to chyba jedna z najpopularniejszych historii na świecie. W każdym razie wersja Lego to takie humorystyczne spojrzenie na fabułę filmów z masą gagów i tymi mroczniejszymi elementami ukrytymi, by być bardziej przystępnym dla młodszych graczy.
Żarty, żarciki
Humor jest tutaj dosyć specyficzny i niektóre gagi są bardzo głupie i dziecinne, ale ma to swój urok i do mnie przemawiało. Bawiłem się oglądając jak Chewbacca udaje dywan, czy gdy Imperator wydaje błędny rozkaz wojskom i rozpoczyna dyskotekę. Znamienne jest to, ze gra kompletnie nie jest poważna i momentami wręcz parodiuje, nabija się z materiału źródłowego.
Od razu dodam dobrą wiadomość dla fanów starszych odsłon cyklu Lego. Powraca możliwość oglądania scenek przerwynikowych z dialogami zastąpionymi przez bełkot. Jest to super opcja nie tylko ze względu na nostalgie, ale też rezygnacja z typowych dialogów czyni wszystkie absurdalne scenki i gagi jeszcze bardziej zabawnymi.
Atak klonów
W kwestii rozgrywki LEGO Star Wars: The Skywalker Saga trzyma się wypracowanej już formuły. W końcu twórcy już kilkanaście razy robili dokładnie to samo. Tutaj jednak całość została jeszcze dopracowana. W praniu wygląda to tak, że gra jest podzielona na epizody odpowiadające filmom. Każdy z epizodów to pięć poziomów z najważniejszymi momentami z danej produkcji. Poziomy są połączone ze sobą przez aktywność w otwartym świecie, który stał się dla cyklu Lego normą już kilka gier temu.
Misji jest 45 i są one dosyć różnorodne. Mamy walki z bossami, latanie statkami kosmicznymi, wyścigi i typowe dla cyklu Lego rozwalanie wszystkiego naokoło nas, by zbudować jakiś przedmiot i przejść do kolejnego pomieszczenia. Co ciekawe tym razem postawiono bardziej na akcję. Część gry obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, mamy sporo sekcji strzelanych, gdzie biegamy niczym bohater typowej strzelani zza pleców. Do tego system walki jest bardziej rozbudowany i dynamiczny dzięki systemowi combo. W grze jest też mniej tego co potrafiło frustrować wcześniej. Już nie ma tylu sekcji, gdzie żonglujemy postaciami, by rozwiązywać fragmenty puzzli. Ten element został uproszczony i rozgrywka jest szybsza niż w poprzednich tytułach.
Oczywiście szkielet zabawy pozostał ten sam i nadal mamy klasy postaci, które potrafią robić odpowiednie rzeczy. Jednak mam wrażenie, że nacisk na nie jest znacznie mniejszy niż wcześniej. To bardzo dobra decyzja, bo w poprzednich grach traciło się zbyt wiele czasu na niepotrzebne czynności i ciągłe zmienianie aktywnej postaci. Tutaj wszystko idzie jakoś szybciej i jest znacznie bardziej dynamiczne, dzięki czemu nie ma jakichś dłuższych postojów.
Misje kontraktują
Standardowo po zaliczeniu danego poziomu w trybie fabularnym uzyskujemy dostęp do wersji Free Play, gdzie możemy grać dowolną postacią i zebrać wszystkie ukryte przedmioty lub wykonywać opcjonalne zadania. Dodatkowo w otwartym świecie czeka nas masa znajdziek, mniejszych misji, zagadek. Jest tutaj sporo do roboty i setki rzeczy do zdobycia. Od setek postaci i pojazdów po kocki służące do ulepszania zdolności postaci i specjalne karty pozwalające na aktywowanie specjalnych efektów w grze. LEGO Star Wars: The Skywalker Saga jest po prostu naszpikowane pobocznymi rzeczami. Podobnie jak w innych grach z tego cyklu wpływa to na żywotność tytułu. O ile przejście gry to jakieś 15-20 godzin, tak zdobycie wszystkiego zajmie nam jakieś 40 godzin gry.
Nowa nadzieja
Z początku byłem trochę sceptycznie nastawiony do tego tytułu. Grałem już kilka razy w Lego Gwiezdne Wojny. Ogólnie w tego typu Lego nagrałem się już całkiem sporo przez te kilkanaście lat. Stagnacja formuły, która była świetna za czasów PlayStation 2, jest odczuwalna. Wymęczyłem się, kończąc ostatnie LEGO Star Wars i bałem się, że tym razem będzie jeszcze gorzej. Na szczęście tak nie jest. Dopracowanie pewnych elementów sprawia, że nie męczą i nie przeszkadzają tak bardzo jak wcześniej. Poziomy są krótsze i bardziej rzeczowe, przez co rytm gry wypada lepiej niż w takim Force Awakens. Pomaga też nostalgia do starych, dobrych Gwiezdnych Wojen i to jak wiele zabawnych sytuacji pojawia się w dosyć częstych scenkach przerywnikowych. Dzięki temu wszystkiemu mimo skromnej ilości zmian całe doświadczenie wypada lepiej niż przez ostatnie lata gier Lego.
Klocki nigdy nie wyglądały tak dobrze
Oprawa graficzna wypada tutaj naprawdę przyzwoicie. Co prawda wiele lokacji wygląda jak żywcem przeniesione ze starszych gier. Jednak nowa perspektywa i pokaz możliwości silnika graficznego czynią ten tytuł bardzo przyjemnym widokiem. Jest to świetnie widoczne na modelach postaci, które mimo bycia klockami Lego, brudzą się i ścierają w pewnych miejscach. Niektóre lokacje wyglądają bardzo przyzwoicie, a efekty pogodowe dodają całości klimatu. Lego w wersji cyfrowej nigdy nie wyglądało tak dobrze jak w LEGO Star Wars: The Skywalker Saga.
Narzekanie
Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to pewnie byłby to fakt, że nie urozmaicono zbytnio starej formuły. Mamy tutaj bardziej doszlifowanie istniejących już elementów. Ja chętnie zobaczyłbym coś naprawdę nowego i zmieniającego wyraźniej rozgrywkę. Miałem też wrażenie, że cześć z elementów gry dodana została tylko po to pojawić się w opisie produktu i materiałach promocyjnych. Paten levelowaniem klas postaci jest kompletnie zbędny. Większość ulepszeń jest bezużyteczna i nie wpływa zbytnio na rozgrywkę. Szybko zapomniałem o tej opcji, bo byłe po prostu bezużyteczna.
Powrót fatygi
Można także ponarzekać na typowe dla gier Lego nudne zaliczanie wszystkiego na 100%. O ile mogę pochwalić bardziej dynamiczne i szybsze misje z głównej kampanii, tak te wszystkie nużące elementy są częścią misji i zagadek w otwartym świecie. Twórcy ewidentnie poszli w ilość, a nie jakość dodatków. Przez to zaliczanie wszystkich misji pobocznych to swego rodzaju grind i strata czasu na robienie nudnych rzeczy, by odblokować kolejne postacie i bezużyteczne ulepszenia bohaterów. Oczywiście jest to element opcjonalny i nikt nas nie zmusza do wykonywania tych wszystkich zadań. Mimo wszystko wolałbym zamiast ponad tysiąca byle jakich rzeczy do roboty sto czy dwieście bardziej pomysłowych zdań i zagadek.
Najlepsza wersja wysłużonej formuły
LEGO Star Wars: The Skywalker Saga to kolejna porcja tego samego. Część epizodów z tej gry pojawiła się przecież jako osobne tytuły. Nie wprowadzono też żadnych rewolucyjnych zmian sprawiających, że nowy tytuł różni się zbytnio od innych produkcji Lego ze znaną marką w tytule. Z drugiej strony dopracowano sporo rzeczy i trochę drobnych poprawek czyni ten tytuł najlepszą wersją formuły serwowanej nam od 17 lat. Sporo smaczków dla fanów Gwiezdnych Wojen czyni ten tytuł naprawdę ciekawą opcją. Ja bawiłem się przy tej grze naprawdę dobrze i mogę ją polecić każdemu, kto nie jest jeszcze znużony formułą gier od Traveller’s Tales.
Kopia recenzencka została dostarczona przez firmę CENEGA