Recenzja Empire of Sin. Prohibicja w Chicago od Johna Romero

Empire of Sin

Chicago w czasach prohibicji w Stanach Zjednoczonych to świetny pomysł na miejsce, w którym można osadzić swoją grę. Znany i kontrowersyjny John Romero wraz z Romero Games i Paradox Interactive podjęli się tego zadania, tworząc Empire of Sin – całkiem przyjemną strategię z elementami RPG i zarządzania.

Empire Of Sin Screen (4)
Ta dzielnica jest moja i proszę mnie tu nie atakować!

Rzadko, ten jakże niechlubny moment w amerykańskiej historii, ląduje w growym światku, a raczej półświatku. Oczywiście nie biorę pod uwagę gier toczących się w tych czasach, ale niemających nic wspólnego z mafijnymi porachunkami, czyli Call of Cthulhu i The Sinking City. Z typowo gangsterskich klimatów mamy świetny open-world w postaci Mafii oraz niezłe strategie pokroju Chicago 1930 i Omerta: City of Gangsters, ale to raczej tyle. Cieszy więc fakt, że Romero wraz ze swoją żoną Brendą (game designer) poszli w taki okres z gatunkiem idealnie pasującym do umieszczenia go w te ramy. Empire of Sin wrzuca nas zatem do roku 1920, gdzie budujemy prawdziwe imperium grzechu w dzielnicach Chicago. Do wyboru mamy jednego z czternastu mafijnych bossów, którzy różnią się między sobą kilkoma cechami, mającymi przełożenie później na rozgrywkę. Co ciekawe, część z nich żyła naprawdę, jak słynny Al Capone, czy Stephanie St. Clair. Każda napisana przez twórców postać inspirowana była jednak na bazie prawdziwego gangstera. Mi najbardziej do gustu przypadł meksykanin Salazar Reyna, głównie z powodu możliwości świetnego ataku, w którym wyciąga swoje dwa pistolety i strzela dookoła siebie, mogąc zranić tym kilku wrogów naraz. Grę możemy rozpocząć po wyborze bossa, ilości dzielnic i przeciwników. Ja wybrałem grę na normalnym poziomie trudności, 10 dzielnicach i z 10 wrogimi bossami, tak jak sugerowała gra.

Mafijni bossowie są bardzo odporni na ataki zwykłych przeciwników, jednak i tak przyda nam się obstawa. W Empire of Sin każda frakcja może również korzystać z usług gangsterów do wynajęcia. Jest ich kilkadziesiąt i każdy z nich ma również swoją historię, specjalne zadanie do wykonania (zwiększające lojalność, coś a la misje z Mass Effect 2) oraz atrybuty. Zatrudnienie gangstera kosztuje, a dodatkowo obciąża jeszcze cyklicznie budżet. Postacie te znają się również między sobą, zatem niektórych mogą nie lubić (do tego stopnia, że nie wstąpią do gangu), ale innych kochać. W jednym z ataków na mafijnego bossa, członek mojej omerty uciekł z walki, gdy zabiłem jego kochanka, który pracował dla moich przeciwników. Obowiązuje oczywiście permadeath, więc niektórzy już w Chicago nie balują. Pod tym kątem Romero się popisał, ponieważ do tych postaci da się przywiązać, niektóre lojalnościowe misje są całkiem niezłe, nawet jeśli polegają na jednej krótkiej walce. Zarządzanie swoim gangiem poprzez awansowanie niektórych na pomocników, wysyłaniu ich na szpiegowanie do innych gangów, czy nawet sytuacje takie jak na screenie poniżej pokazują, że starano się zrobić z tego złożony i ciekawy element rozgrywki. To jedna z wielu zalet Empire of Sin.

Empire Of Sin Screen (1)
Do wzięcia było 150 kafli, ale Tommy został z nami.

Jeśli już mamy swój gang, to możemy brać się za rozwijanie biznesu w Chicago. Na początku otrzymujemy 2-3 budynki, z których możemy stworzyć chociażby dom publiczny, kasyno, czy klub nocny. Te zapewniają nam dochód, ale rozwijanie np. browaru też jest potrzebne – tam produkujemy alkohol, który napędza wcześniej wspomniane biznesy lub może być używany do handlu. Każda nasza działalność może być ulepszana – dzięki zarobionej gotówce da się zwiększyć ochronę zarówno przed jak i w lokalu, produktywność, czy też jakość wytwarzanego alkoholu. Biznesy prowadzą też lokalni bandyci, którym możemy w prostych walkach odbić budynki. Znacznie trudniej walczy się z konkretną frakcją, gdyż jej strażnicy są lepiej uzbrojeni, a walkę zaczynamy jeszcze na ulicy.

To w ogóle ciekawe, że w ten sposób toczy się akcja gry. Z jednej strony mamy różne tabelki, mapy dzielnic, a w sekundę możemy przenieść się na ulice wspomnianych dystryktów i również w taki sposób się przemieszczać. Pod tym względem rozgrywka jest bardzo płynna i szybko da się w tym odnaleźć. Jeśli potrzebowałem dostać się pod konkretny lokal, scrollem oddalałem kamerę aż do pojawienia się mapy, zaznaczałem dany lokal i na kołowym menu wybierałem opcję „travel to”. Dwie sekundy później znajdowałem się tam i mogłem wejść do mojego biznesu.

Empire Of Sin Screen (2)
Turowy system walki w Empire of Sin sprawdza się świetnie

Empire of Sin to gra, która nie stawia na dyskrecję w działaniu – tutaj trzeba się napieprzać. Wspomniałem o walkach ze zwykłymi bandytami, te dosyć szybko stają się mechaniczne. Już w początkowej fazie rozgrywki jesteśmy w stanie odbijać małe lokale w ekspresowym tempie. Przeciwników jest tam góra czterech, a z tym poradzi sobie dwójka dobrze uzbrojonych gangsterów. Walka toczy się w systemie turowym, najbliżej jest jej do współczesnych XCOMów. Nie silono się zbytnio na jakieś skomplikowane rozwiązania – jest bardzo prosto, ktoś może by rzekł, że prostacko, ale tutaj nie ma co za bardzo wymyślać. Otrzymujemy więc klasykę – 2 punkty akcji, które można wykorzystać na ruch lub na czynność. W broń i ekwipunek zaopatrujemy się na czarnym rynku lub wykorzystujemy handel z innymi, czy też zaliczamy kolejne misje i wygrywamy walki. Elementy RPG trafiły również do Chicago i co jakiś czas, za zdobywane doświadczenie, postacie mogą wybrać po jednej z trzech zdolności do wykorzystania w walce.

Jako, że gracz staje się coraz silniejszy, może zmawiać się z innymi gangsterami na wykluczenie innego. Dochodzi wtedy do przejmowania interesów, śmierci mafiosów, ale w końcu dochodzi do finałowej rozgrywki. W swojej kryjówce znajduje się wspomniany boss i jego najbliższa świta – wygrana tej potyczki kończy oczywiście żywot szefa, ale i powoduje, że wszystko co było jego, staje się nasze. Zatem w teorii da się zaatakować kryjówkę bossa i zgarnąć po kilkunastu minutach całe jego, często niemałe, imperium. W Empire of Sin problem polega na tym, że na normalnym poziomie trudności, szybko stajemy się nie tyle co silni, co wręcz potężni. Jeśli wparujesz do kogokolwiek z 6 innymi gangsterami, to SI jest bezradna. Popełnia błędy, ale też projektanci nie postarali się np. o wyróżnienie każdego bossa jakąś cechą, która by powodowała ostateczne starcie trudniejszym, czy chociaż nawet innym.

Empire Of Sin Screen (5)
Ostatni boss do ukatrupienia – jak tylko wejdzie w te zielone pola, to…

Moja ostatnia godzina przed zwycięstwem kampanii (przejście jej zajęło mi ok.16-17 godzin) polegała na zaliczeniu 4 walk z bossami. Nie było już sensu przejmować ich po kawałku i osłabiać, tylko by to mnie wynudziło. Perki, które zdobywają gangsterzy wraz ze zdobywaniem doświadczeniem bywają utrapieniem dla wroga. Salazar miał możliwość wykonywania akcji bez tracenia punktu jeśli jednym strzałem uśmiercał przeciwnika. Bywało, że wróg mógł odpowiedzieć na moją akcję, gdy stracił połowę składu.

Jeśli jeszcze mogę sobie na coś w Empire of Sin ponarzekać, to z pewnością błędy. Premiera gry była przekładana z wiosny na jesień, ale byłem przekonany, że bugów będzie mało. Jako fan strategii turowych, również XCOMa, jestem w stanie wybaczyć więcej. Jednak baboli i niedoróbek było w Empire of Sin zdecydowanie za dużo. Jedna z nich pozbawiła mnie zresztą dokończenia bardzo ciekawego questa. Oczywiście zdarzają się też błędy w animacjach, czy absurdalne poczynania SI.

Na pewno Romero Games może zostać pochwalone za oprawę audiowizualną. Silnik Unity wcale nie jest jeszcze taki zły, o czym mogłem się przekonać właśnie w Empire of Sin. Graficy wykonali kawał dobrej roboty, dzięki czemu chodzenie po mieście jest całkiem przyjemne. No i chyba najważniejsze – począwszy od interfejsu, modele postaci, a kończąc na uliczkach i budynkach amerykańskiego miasta, wszystko tworzy świetny klimat.

Empire Of Sin Screen (3)
Każdy z gangsterów ma swoje sympatie i antypatie, a także masę cech, których nikt nie spamięta.

Czy warto kupić Empire of Sin

Empire of Sin to świetny przykład jak można wykorzystać w grach czasy amerykańskiej prohibicji. Przyjemna, raczej prosta strategia, w której nie brakuje walki i ciekawego zarządzania gangiem. Do pełni szczęścia brakuje nieco bardziej rozwiniętych niektórych elementów i ogólnego szlifu, bo bugów tutaj tyle, co litrów whiskey w naszych nielegalnych monopolowych sklepach. Jednak ze swojej strony polecam, bo Empire of Sin to po prostu przyjemne spędzone grudniowe wieczory.

Plusy
  • świetny klimat
  • niezła oprawa audiowizualna
  • wielu gangsterów do wyboru
  • dobry system walki
  • przemyślane zarządzanie gangiem
Minusy
  • za dużo błędów
  • średnio satysfakcjonujący finał
8
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic