Podziwiam odwagę twórców gier wideo. Minęło zaledwie kilka miesięcy od premiery najnowszej gry From Software – Elden RIng, a na rynku już pojawiło się kilka produkcji inspirowanych formułą soulsborne. Trzeba być pewnym siebie, aby wchodzić na scenę zaraz po występie gwiazdy światowego formatu i śpiewać swoje amatorskie piosenki. Czy Dolmen okaże się wielkim zaskoczeniem i dorówna grom, które naśladuje?
Przestroga
Dolmen to projekt brazylijskiego dewelopera Massive Work Studio. Tytuł dwa razy próbował swoich sił na Kickstarterze i po latach od planowanej premiery w końcu trafia na komputery osobiste i konsole. Mówimy o ambitnym projekcie małego studia, które w swoim portfolio ma jeden tytuł na telefony. Czy coś tutaj mogło pójść nie tak?
Przepowiednia
Dolmen prezentuje nam interesującą wersję świata przyszłości, gdzie odkryto istnienie tytułowych kryształów. Kamienie mają niezwykłą moc pozwalającą na komunikacje pomiędzy różnymi rzeczywistościami. Niestety wydobycie surowca kończy się jakąś krytyczną sytuacją i my zostajemy wezwani na miejsce odwiertu, aby sprawdzić, co się stało i odzyskać drogocenne kryształy.
Tak mniej więcej wygląda zarys fabuły tej produkcji. Twórcy mówią o kosmicznym horrorze, mamy też porównania z Dead Space i tamtejszym odkryciem, które prowadzi do zagłady ludzkości. W przypadku Dolmen interesujące jest to, że całe zamieszanie to swego rodzaju wynik zderzenia się i zaplątania różnych rzeczywistości. To naprawdę ciekawa koncepcja i daje ona twórcom niezwykłe pole do popisu .
Możliwe, że scenariusz jest świetnie wykonany i naprawdę rozbudowany. Jednak to od nas będzie zależeć, jak wiele dowiemy się na temat tego uniwersum. Dolmen stawia bowiem na szkołę w stylu gier z cyklu Souls, gdzie fabuła nie jest przedstawiona nam wprost. Mamy rozsiane skrawki historii zapisane na różnych terminalach. One dodają nam kontekstu dla wszystkich wydarzeń. Z tym że tutaj mamy kontakt z bazą i co jakiś czas dostajemy informacje wprost na temat tego co się dzieje i co mamy robić.
Przeprawa
Jeśli chodzi o rozgrywkę to najłatwiej ten tytuł opisać jako Dark Souls w kosmosie z giwerami. Dolmen podpatrzył praktycznie wszystko z cyklu gier From Software dodając do formuły jedynie drobne elemnty. Mamy walkę opartą na staminie i wyczuciu rytmu przeciwników. Punkty uzdrawiające, ale jednocześnie odradzające wszystkich przeciwników i wracanie się po „doświadczenie” po zgonie. Największą zmianą jest tutaj to, że pasek energii, czyli swego rodzaju odpowiednik many jest wykorzystywany zarówno do strzelania jak i do leczenia naszej postaci. Dodatkowo energia pozwala nam odpalać specjalny tryb ataków bronią białą. Jest to naprawdę ciekawe rozwiązanie, które w interesujący sposób wpływa na rozgrywkę. Strzelanie z broni tymczasowo zabiera nam energię, która z czasem się odnawia podczas gdy leczenie zabiera ją nam na stałe. Dlatego lepiej biegać z mniejszą ilością punktów życia, ale większym magazynkiem dla naszej giwery. Dodaje to całości interesujący element ryzyka.
Problem
Problemem jest chyba to, że jeśli jedna ze statystyk jest taka ważna i pełni tak wiele funkcji, to automatycznie staje się dominująca. Po co mi więcej punktów życia jeśli więcej energii w baterii pozwala na ciągłe odnawianie tego co mam. Jaki sens inwestować w atak bronią białą kiedy energia pozwala mi na wykonywanie silniejszych ciosów i dodatkowo daje dostęp do dłuższego strzelania ze strzelb, karabinów itd? Mam wrażenie, że system rozwoju postaci został tutaj zaburzony i sama gra nie jest nastawiona na masę różnych buildów naszej postaci.
Staje się to jeszcze bardziej ewidentne gdy zdamy sobie sprawę z tego jak mocne są spluwy. Pozwalają na atakowanie wrogów z bezpiecznej odległości, rozprawianie się z zasadzkami z dystansu i co chyba najważniejsze możemy biegać! Niestety nasza postać normalnie porusza się ślamazarnie wolno i bieganie jest jedyną sensowną opcją. Tylko że stamina jest wykorzystywana i do biegania i uników i normalnego atakowania. Broń palna jak już wspomniałem, korzysta z osobnego paska, przez co staje się najbardziej uniwersalną opcją walki.
Osobiście mi to specjalnie nie przeszkadza, bo akurat strzelanie jest w Dolmen dobrze zrobione. Czuć power broni i odczuwałem satysfakcję z pokonywania wrogów w ten sposób. Mam wrażenie, że tytuł sprawdziłby się lepiej jako gra akcji/strzelanka z elementami horroru niż soulslike.
Jeśli chodzi o horror i strachy, to nie ma tego w Dolmen zbyt wiele. Wszędzie walają się flaki i rozczłonkowane postacie, ale to nie czyni z gry horroru. Jednak eksplorowania opuszczonej stacji w kosmosie nadaje grze fajnego klimatu. Niektóre pomieszczenia i lokacje wyglądają ciekawie i nadają całości tajemniczej atmosfery. Uczucie to nie trwa jednak zbyt długo, bo brakuje czegoś podnoszącego ciśnienie. Ataki wrogów nie trzymają w napięciu, bossowie nie są interesujący, a samo chodzenie po planszach robi się nudne. Brakuje tutaj jakiegoś pomysłu czyniącego naszą wizytę w tym świecie czymś naprawdę przerażającym.
Poddaję się
Chciałbym napisać, że dobrze grało mi się w Dolmen. Chciałbym też zarabiać 100 tysięcy miesięcznie. Niestety rzeczywistość jest zupełnie inna. Przez pierwsze chwile ten tytuł oscylował gdzieś pomiędzy 5 a naciąganym 6 w mojej skali. Masę problemów ewidentnych widać już na pierwszy rzut oka, ale także trochę ciekawych pomysłów, które przypadły mi do gustu. Niestety im dalej w las, tym więcej problemów dało się zauważyć.
Najbardziej oczywiste jest doczytywanie się tekstur. Już na samym początku rozgrywki wita nas okropne błoto, które dopiero po chwili zamienia się w coś konkretnego. Jest to nagminny problem i często po wczytaniu lokacji wita nas szkaradna paćka, która wczytuje się przez moment. Gra napędzana jest przez silnik Unreal w wersji 4, ale ten element przypomniał mi o tych problemach wczesnych gier na UE3. Pewnie nie byłoby to aż tak denerwujące, gdyby nie występowało nagminnie. No i gdyby nie zdarzało się, że od razu po wczytaniu lokacji jesteśmy atakowani przez przeciwników.
Jeśli już jestem przy wrogach, to muszę powiedzieć, że ich AI jest zadziwiające. Zastanawiam się, czy nie mamy tutaj problemu podobnego do tego z tragicznego Aliens: Colonial Marines, gdzie ktoś w kodowaniu się walnął i pewne funkcje obcych były wyłączone. Przeciwnicy nagminnie zwieszają się w trakcie walki, blokują na elementach otoczenia lub po prostu z jakiegoś powodu rezygnują ze starcia w trakcie obrywania i odwracają się do nas plecami i idą w świat. Do tego rozbawiło mnie to, że najwyraźniej brakuje pewnych animacji i na przykład jeden z wrogów, zamiast chodzić na boki, sunął po ziemi w bok. Problemów jest znacznie więcej i podobnie jak z doczytywaniem się lokacji są one nagminne.
Wkurzało mnie też to, że design gry jest skopany. Mamy sekcje, gdzie nic się nie dzieje i kilka minut idziemy pustymi korytarzami. Niby ma to budować klimat, ale to takie zapychacze wynikające z tego jak wolno porusza się nasza postać.
Co gorsze praca kamery, woła o pomstę do nieba. Walczyłem z nią więcej niż z większością przeciwników napotkanych w tej grze. Kamera mogłaby być ostatnim bossem Dolmen. No, chyba że byłoby nim sterowanie. Ogólnie nie jest ono złe, ale momentami tracimy responsywność i postać kompletnie nie robi tego co chcemy.
Mógłbym jeszcze ponarzekać na tragiczny interfejs, okropne i nieczytelne menu, czy masę innych drobnych rzeczy. Lista byłaby naprawdę długa. Wymieniając to wszystko, można by pomyśleć, że gram we wczesny tytuł z PlayStation 3, a nie produkcję na konsolach nowej generacji.
Pewnie byłbym w stanie przetrwać to wszystko i dotrwać do końca gry, gdyby nie największy problem. W trakcie pokonywania bossa pierwszego z (chyba) trzech epizodów, Dolmen w brawurowy sposób się wysypał. Moja postać umarła w trakcie scenki zabijania wroga. W efekcie tego pokonałem przeciwnika, ale gra wczytała się, tak jakbym umarł w walce. Wisienką na torcie tej cudownej sytuacji jest zablokowanie postępu. Próbowałem majstrować i respawnować bossa, by pokonać go jeszcze raz i w taki sposób popchnąć wszystko do przodu. Niestety nic to nie dało, a multiplayer w chwili pisania tych słów jest nieaktywny. Teoretycznie mógłbym zacząć grę od nowa i poświęcić te około 6 godzin na dotarcie w to samo miejsce, tylko prawdę mówiąc, szkoda mi czasu na tak skopane produkcje i nie mam pewności, że gra nie wysypie się w innym miejscu. Dlatego poddaję się i odpuszczam. Życie jest za krótkie, by gnębić się kiepskimi klonami formuły From Software.
Pożegnanie
Z oczywistych powodów nie mogę wystawić oceny końcowej Dolmen. Przecież nie skończyłem tego tytułu. Może od drugiego aktu wszystko jest „mega wypasione” i sprawia, że Elden Ring przy nim wymięka? Szczerze w to wątpię, ale nie wiem i powstrzymuje się od oceny końcowej. Ważniejsze jest chyba to, że nie chcę wiedzieć i mój czas z tym tytułem zaliczam do godzin zmarnowanych. Szkoda, bo jak wspominałem, są tutaj przebłyski fajnych pomysłów, ale na obecną chwile Dolmen bardziej niż grą złą, jest grą zepsutą.