Mimimi Games skradło serca wielu graczy pamiętających takie hity jak seria Commandos, czy Desperados produkcją Shadow Tactics: Blades of Shogun. Kto nie grał, temu zdecydowanie polecam, zwłaszcza, że swego czasu była w płatkach śniadaniowych rozdawano ją za darmo w sklepie Epic Games Store. W swojej recenzji z grudnia 2016 roku, jasno pisałem na jakich grach Mimimi się wzorowało. Tak się składa, że niemieccy programiści przygotowali nam Desperados III – czyli trzecią część westernowego naśladowcę słynnych Commandosów.
Cooper & Company po raz kolejny w Desperados III
Numer „3” w nazwie może jednak zmylić, bo omawiany przeze mnie tytuł jest w zasadzie czwartą odsłoną serii taktycznych skradanek. Po fantastycznej jedynce z 2001 roku, mieliśmy jeszcze drugą część pięć lat później oraz Helldorado – taką nieoficjalną kontynuację, o której raczej nie trzeba pamiętać. Zresztą, do pierwszego Desperados nic już potem nie miało startu poza jeszcze nieśmiertelnym Commandos 2. Reszta mniej lub bardziej znanych naśladowców była jednie dobrymi lub średnimi produkcjami, o których jednak napiszę może innym razem. Kończąc ten przydługi historyczny wstęp, musimy jeszcze przenieść się do końcówki 2016 roku i wspomnianego wcześniej Shadow Tactics: Blades of Shogun. Niemcy pokazali, że są w stanie zrobić wciągającą grę, korzystając z niemłodych przecież mechanik i opakować to w ciekawe realia historyczne i sensowną fabułę. Nic więc dziwnego, że jeżeli ktoś miał robić w ogóle Desperados III i wskrzeszać tę markę zza światów, to tylko Mimimi.
Desperados III jest więc taktyczną skradanką dziejącą się w czasie rzeczywistym. Zadaniem gracza w każdej z kilkunastu misji jest wykonać na sporych lokacjach parę różnych zadań, często w dowolnej kolejności, a następnie zakończenie jej poprzez zebranie swoich postaci w jednym miejscu. Głównych bohaterów jest pięcioro, z czego ich drogi przecinają się w różnych momentach kampanii. Każda ma inny motyw, charakter oraz umiejętności. Najważniejszym, jak w każdej odsłonie serii, jest John Cooper – rewolwerowiec, którego zdolności są najbardziej „przyziemne”. Dobrze i szybko strzela, ale głośniejsze rozwiązania zostawia tylko na beznadziejne sytuacje. Najważniejszym jego orężem jest nóż – czasem trzeba w kogoś nim rzucić z daleka, ale zwykle to broń kontaktowa. Nie zabrakło urodziwej Kate O’Hara, która potrafi odciągnąć uwagę wrogów, czy też snajpera McCoy. Ostatnimi grywalnymi postaciami są wielki Hector, który powali nawet najcięższych wrogów oraz Isabelle Moreau, wiedźma kontrolująca wrogów. Isabelle i jej czary przydają się w każdej misji – możliwość zahipnotyzowania wroga w taki sposób żeby zaczął strzelać do swoich towarzyszy lub możliwość tzw. „łączenia dusz”, w której Isabelle potrafi zabić dwóch przeciwników na raz, to elementy uprzyjemniające rozgrywkę.
Desperados III to Shadow Tactics w nowych szatach
Tak jak to było w przypadku debiutanckiej gry, warto w tym miejscu pochwalić twórców za dobrze napisaną historię. Mamy tutaj retrospekcję, w której gramy młodym Cooperem (krótka, ale fajna odskocznia), jest dużo dialogów i interakcji pomiędzy postaciami. Nie jest to wepchnięte na siłę, wręcz przeciwnie, wszystko łączy się w jedną, spójną i ciekawą całość. Być może tylko ze względu na klimat, ale Desperados III bardziej mi się podobał w tym aspekcie od Shadow Tactics. Gdyby ktoś uważał, że rozgrywka jest na jeden raz, to są dwa powody, dla których można podejść do Desperados III ponownie po tych 15-20 godzinach głównej gry. Pierwszy to wyzwania Barona, które pozwalają na przejście misji z kampanii jeszcze raz, ale z innymi bohaterami i z zupełnie innym celem. Jedno z wyzwań wymagało chociażby doprowadzenie do śmierci danych postaci jedynie przez wypadki. To kolejne kilka godzin zabawy, a swoją drogą, to myślę, że to dobra baza pod ewentualne rozszerzenia, których jednak nie dostaliśmy w Shadow Tactics. Drugi powód omówię troszeczkę później.
Rozgrywka to stare, dobre Desperados, ale przede wszystkim Shadow Tactics. Mimimi nie wymyśla koła na nowo, a w zasadzie pod wieloma względami Desperados III to reskin ich pierwszej produkcji. Rozpoczynamy więc kilkoma bohaterami na początku planszy i musimy wykorzystywać atuty swoich bohaterów w taki sposób, żeby ukończyć wszystkie cele w danej misji. Skradanie się jest podstawą do udanego zakończenia, gdyż każdy podniesiony alarm przez przeciwników, kończy się przybyciem posiłków. Jeśli nasze postacie są akurat w danej misji bezbronne, co też się zdarza – oznacza to po prostu pewną śmierć. Łącznie atutów zwykle polega na tym, że jedna z osób robi jakieś zamieszanie, np. Kate odwraca uwagę jednego wroga, a w tym czasie likwidujemy towarzysza po drugiej stronie korytarza. Takich sytuacji, swego rodzaju łamigłówek jest całych mnóstwo. Dużą zaletą jest korzystanie z aktywnej pauzy, która zatrzymuje czas (na niskim i normalnym poziomie trudności), a my możemy spokojnie rozdzielić naszym bohaterom rozkazy. Umiejętność synchronizacji naszych działań jest również kluczowe i w każdej misji znajdziemy kilka takich sytuacji, w których aktywna pauza będzie nam potrzebna.
Desperados III starczy na kilkadziesiąt godzin
Tą drugą rzeczą wyróżniającą Desperados III w kontekście ponownego przechodzenia misji, jest właśnie nieliniowość wielu z nich. W paru lokacjach mogliśmy wykonać jedynie część zadań potrzebnych do skończenia etapu, w innych mieliśmy alternatywy. Jedynie wybór bohaterów jest z góry narzucony, ale jest on oczywiście motywowany fabularnie, więc nie można się do tego przyczepić. Kombinacje w zestawieniach są na tyle ciekawe, że nawet pomimo tylko piątki protagonistów, nie znudzą nam się w żaden sposób. Dobrą zachętą do ponownych podejść lub zdobywania osiągnięć są odznaki, które dostępne są dla każdej z misji. Niektóre wymagają kreatywności, a czasem do szybkich działań w ramach limitu czasowego. Gra na pewno jest przyjaźniejsza dla tych, którzy mieli wcześniej styczność z Shadow Tactics: Blades of the Shogun – nawet typy bohaterów są te same. Gejsza Aiko to tutaj Kate O’Hara, a snajper Takuma to tutejszy McCoy. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to japońscy bohaterzy byli wzorowani na bandzie Coopera, a nie odwrotnie. Jednak dla wielu młodszych graczy, to Shadow Tactics był wprowadzeniem w małą przecież grupę taktycznych, strategicznych skradanek. Ci z pewnością zostaną oczarowani również oprawą audiowizualną – grafika bogata w detale i w miłe dla oka widoki, pomimo izometryczności. Oprawa audio, zarówno jako voice-acting, czy motywy muzyczne (zwłaszcza ten w głównym menu) to najwyższa półka.
Rozgrywka, scenariusz, oprawa – palce lizać, ale może są jakieś mankamenty? Ponownie, bo tego samego czepiałem się 3 lata temu, to nierówne AI przeciwników. Zwykle reagują dobrze, ale czasami pchają się sami pod celownik – zwłaszcza, że Hector może swoim obrzynem wyciąć ich wszystkich w pień. Jeden alarm dokładnie tak się skończył – z 10 wrogów wpadło ot tak pod ostrzał. Desperados III, o czym wcześniej wspominałem, ma ogromne pokłady replayability, ale jednak brakuje czasem większej odskoczni typowo w gameplayu. Są misje w których zostawiamy ślady na bagnach lub biegamy bez swojego ekwipunku, ale to jednak za mało do perfekcji. Brakowało mi, skoro już postarano się o świetnie napisaną historię, jakiegoś etapu lub postaci zupełnie innych niż wszystko, co już mogliśmy zaobserwować wcześniej w tym gatunku.
Desperados III – czy warto zagrać?
Moja odpowiedź na te pytanie, nie może być inna – trzeba. Desperados III będzie dla fanów strategii oraz skradanek dużym wyzwaniem, które pochłonie ich na kilkanaście przyjemnie spędzonych godzin, ale nie należy zapominać, że jest tu znacznie więcej mocnych punktów. Świetna oprawa audiowizualna, bardzo dobrze przygotowana historia i bohaterowie – zwykli casualowi gracze nie kupią kota w worku – otrzymają dopracowany na każdym polu produkt. To ten sam poziom, co kultowe Commandos 2, czy pierwsze Desprados.
To co, drogie Mimimi, za kolejne trzy lata może nowy Robin Hood? Byłoby miło, bo po raz kolejny niemieckie studio oddało w ręce graczy hit. Wszystkim maniakom tego typu gier nawet nie muszę nic więcej pisać – jest dobrze, warto czekać na 16 czerwca.