Laleczka
Laleczka Chucky nie kojarzy się raczej z filmem, który warto byłoby polecać. Poza pierwszą częścią, kolejne jedynie rozczarowywały. Dlatego sam byłem zaskoczony, jak wiele świetnej i krwawej zabawy daje nowa odsłona serii. Nie obyło się bez uproszczeń i zbyt szybkiej konkluzji pierwotnej tajemnicy, ale to samoświadomy slasher, który doskonale wie co i jak chce osiągnąć. Jeden z najciekawszych horrorów tego roku.
The Mustang
Reżyserki też potrafią kręcić więzienne filmy z westernową stylistyką. Najlepszym przykładem tego jest dzieło Laury de Clermont-Tonnerre. The Mustang to opowieść o skazańcu, który dzięki programowi resocjalizacyjnemu pracuje z dzikim koniem, aby przygotować go do corocznej sprzedaży. Dla osoby pozbawionej wolności, koń staje się uosobieniem tego, co sam przed laty stracił. Wzruszające kino z rewelacyjnymi zdjęciami, świetnym klimatem i zniuansowaną rolą Matthiasa Schoenaertsa.
Yesterday
Co trzeba byłoby zrobić, gdyby nie było Beatlesów? Należałoby ich wymyślić. Z tego założenia wychodzi główny bohater filmu, który jako jedyny zna i pamięta kultowe piosenki legendarnego zespołu. Ten prosty i naiwny punkt wyjścia staje się nie tylko niezobowiązującą, sympatyczną bajką dla dorosłych w rytmie znanych hitów, ale również celną, choć nieco płytką, krytyką przemysłu muzycznego. Lily James napędza swoją energią ten film.
Plażowy haj
Kolejna bzdura od Harmony Korine’a, która ma toporny hedonistyczny i anarchistyczny wydźwięk, ale jest w tym filmie coś hipnotyzującego, obok czego trudno przejść obojętnie. Doskonałe zdjęcia i świetna rola Matthew McConaughey jednak wystarczą, aby przez półtorej godziny obcować z czymś interesującym.
Świat w ogniu
Najpoważniejsza, najmroczniejsza i najbardziej surowa część serii, a przy tym najlepsza. Nie spodziewałem się, że kolejne przygody Mike’a Banninga z każdą kolejną odsłoną będą coraz lepsze, ale tak też się stało. Wystarczyło zatrudnić Rica Romana Waugha, czyli speca od kina więziennego, aby nadać filmowi nie tylko reżyserskiej jakości, ale również autorskiego sznytu. Nic Nolte kradnie show każdą sceną.