Wyobraźcie sobie, że na jednej imprezie zorganizowanej przez niemieckie studio Keen Games, spotykają się LEGO Worlds, Minecraft i DragonQuest Builders. Rozmowa się klei, sok żurawinowy leje się strumieniami, pomiędzy trójką zaczyna coś iskrzyć i boom. Dziewięć miesięcy później przychodzi na świat nowa produkcja, którą wydaje 505 Games. Nie pytajcie mnie kto jest ojcem, kto matką, a kto się tylko przyglądał. Najważniejsze, że Portal Knights w końcu zadebiutowało. Po ponad rocznym pobycie w Early Access i zdobyciu w tym czasie wielu nagród oraz zgarnięciu ponad 6 tys. pozytywnych opinii na Steam, gra jest dostępna w finalnej wersji na PC, PlayStation 4 i Xbox One. Nigdy o niej nie słyszeliście? No cóż, za mało nas czytacie. Dzięki uprzejmości wydawcy 505 Games mieliśmy już możliwość przetestować niemiecką produkcję kilka tygodni temu na PC i muszę przyznać, że na jej premierę czekałem z niecierpliwością.
Czym zatem jest Portal Knights? Jest to sandboxowe RPG akcji ze sporą dozą craftingu, w którym podróżujemy po losowo wygenerowanych światach stworzonych z sześcianów. Produkcji więc nie sposób nie porównać do kultowego Minecrafta, tylko że w tytule Keen Games, wszystko jest ładniejsze.
Na początku gry mamy do wyboru jedną z trzech klas postaci – wojownik, mag oraz łowca. Różnią się one cechami charakteru oraz bronią, którą dysponują. Tak więc wojownik macha mieczem i toporem, mag razi wrogów czarodziejską różdżką, a łowca strzela z łuku. Następnie wybieramy płeć naszego protagonisty oraz decydujemy o jego wyglądzie. Pomimo że bohaterowie wyglądają jak pamperki z klocków LEGO, to twórcy zadbali o spory arsenał cech zewnętrznych, dzięki którym gracze już na starcie zabawy mogą popisać się kreatywnością.
Zanim jednak przystąpimy do zabawy, dowiemy się jaki jest jej cel. I tu pojawi się fabuła, a w zasadzie jej krótki zarys, gdyż tej nie ma w samej grze zbyt wiele i jest ona jedynie pretekstem do rozgrywki i tłumaczy poniekąd jej sens i charakter. Otóż pradawna fantastyczna kraina została rozdarta przez złe siły na kawałki. Każdy z nich to jedna wyspa pełna potworów, skarbów oraz nielicznych mieszkańców, z którymi będziemy mogli wejść w interakcje i wypełnić dla nich jakąś wymagającą odwagi misję. Jedynym sposobem by się przedostać z jednej wyspy na drugą, jest skorzystanie z portalu. Zadaniem gracza jest więc je odszukać i uruchomić. Podróżując od krainy do krainy, odkrywając nowe skarby i wypełniając przeróżne misje, nasz bohater może ponownie scalić świat w pokoju. Samo uruchomienie portalu nie jest szczególnie trudne, wystarczy eliminować wrogów i zbierać odłamki niebieskiego kamienia portalowego. To z nich wytwarza się specjalne kamienie, którymi wykłada się bramę do kolejnej krainy.
Wyspy są sporych rozmiarów. Każda posiada inne ekosystem. Różnią się one od siebie florą i fauną, ukształtowaniem terenu oraz klimatem. Sprawia to, że po kilkunastu godzinach zabawy, wciąż mamy sporo do odkrycia. Mało tego, jeśli bardziej niż na eksploracji skupimy się na budowaniu, możemy godzinami pracować na jednej z wysp i nawet nie drgnąć do przodu z fragmentaryczną fabułą.
Oczywiście podobnie jak w Minecraft, podstawą zabawy jest crafting, ale w gruncie rzeczy nie musi nam on służyć wyłącznie do budowania. Tak więc jeśli ktoś odbił się od produkcji Mojang AB, ponieważ nie posiada zmysłu i zacięcia budowniczego, w Portal Knights może się bez problemu odnaleźć. Gra zapewnia niemal nieograniczoną swobodę w kreacji światów. Możemy je w dowolny sposób modyfikować oraz praktycznie wszystko zniszczyć i przetworzyć na potrzebne nam produkty, bronie czy narzędzia. Jednak jeśli ktoś zamiast budowania zamków, poszukuje jedynie przygody, to proszę bardzo – Rycerze portalu z pewnością mu ją zapewnią. O ile będzie mu się chciało jej szukać. Gra bowiem oferuje tak olbrzymią swobodę, że czasami może ona nas przytłoczyć.
Tak jak wspomniałem, każda losowo generowana kraina zdecydowanie różni się od poprzedniej i zagraża nam innego rodzaju niebezpieczeństwami. Przetrwać bez walki nie sposób, tak więc zawsze należy pamiętać by mieć dobrze naostrzony miecz. Sam system starć jest dość prosty i polega na zadawaniu jednego rodzaju ciosów oraz szybkim uniku. Wysypy tętnią życiem, a cykl dnia i nocy oraz zmienne warunki atmosferyczne nie ułatwiają nam życia. Po zachodzie słońca konieczne jest posiadanie pochodni lub innego źródła światła, a przeciwnicy są zdecydowanie bardziej wymagający. Dlatego ważnym elementem rozgrywki jest rozwój postaci. Po uzyskaniu kolejnego levelu otrzymujemy do dyspozycji trzy punkty, które możemy przeznaczyć na ulepszenie takich atrybutów jak siła, intelekt, wytrzymałość itp. Wraz z rozwojem zaplecza rzemieślniczego, możemy wytwarzać coraz mocniejsze pancerze i bronie zadające jeszcze większe obrażenia. Crafting jest więc wszechobecny.
Poza pokonywaniem wrogów, budowaniem i otwieraniem portali do następnych wymiarów, gra oferuje jeszcze klika motywatorów do eksploracji. Na każdej wyspie znajdują się lochy, których oczyszczenie z potworów nagradzane jest cennymi skarbami, surowcami i punktami doświadczenia. No i nie zapomnijmy o historii, w końcu Portal Knights to również RPG. Poznajemy więc nowe postacie i wykonujemy dla nich przeróżne, drobne misje.
Fajnym rozwiązaniem jest możliwość przełączania w trakcie rozgrywki z perspektywy trzecioosobowej na pierwszoosobową. Myślę, że zwłaszcza walki w FPP, znajdą wielu amatorów, choć nie zawsze się one sprawdzają. Jednym z największych mankamentów Portal Knights jest praca kamery. O ile na wolnej przestrzeni nie płata zbyt wielu figlów, o tyle w ciasnych kryptach i lochach, w których kryją się skarby chronione przez kościotrupy i skrzydlate olbrzymie oczy, nie jest już zbyt dobrze. Podczas starć praca kamery daje ostro w kość i w walce z zastępem przeciwników, znacząco przyczynia się do naszej porażki.
Dużym atutem produkcji jest z kolei sieciowa kooperacji, która pozwala eksplorować, budować, walczyć i odkrywać nowe światy wraz z maksymalnie trzema znajomymi. Nie da się ukryć, że w towarzystwie niemiecka produkcja jest zdecydowanie bardziej atrakcyjna i również bardziej przyjazna. Podczas samotnych starć, jesteśmy niekiedy skazani na porażkę, gdyż nawet kiedy bierzemy nogi za pas, przeciwnicy nie odpuszczają. Walka przeciwko kilku wrogom jest dość trudna, zwłaszcza gdy jesteśmy atakowani z powietrza grając rycerzem, który nie dysponuje bronią dalekiego zasięgu. Pomoc towarzysza jest wówczas niemal niezbędna.
Dla wielu sporym zaskoczeniem może się okazać oprawa graficzna Portal Knights. Jest urokliwa i różnorodna. Według mnie to najlepiej wyglądająca produkcja tego typu. Po wdrapaniu się na szczyt jakiegoś budynku lub wzgórza widok, zwłaszcza o wschodzie lub zachodzie słońca, robi bardzo pozytywne wrażenie.
Po ograniu Portal Knights w ramach wczesnego dostępu, martwiłem się o to jak gra na konsoli będzie się sprawdzała pod względem płynności animacji. I muszę przyznać, że jest nieźle. Problemem są natomiast długie loadingi w trakcie podróży pomiędzy krainami. Kilkuminutowy okres wczytywania potrafi dać w kość. Trafiają się także drobne bugi, ale twórcy na bieżąco je eliminują. Jeszcze na trzy dni przed premierą zdarzały się problemy z zanikającym audio, ale już zostały naprawione.
Pomimo że tegoroczna wiosna zesłała, bądź jeszcze ześle nam kilka ciekawie zapowiadających się produkcji, to ostatecznie wiele z nich zawodzi. Portal Knights to całkiem popularny tytuł, jednak nad Wisłą nie było o nim zbyt głośno przed premierą. Wielka szkoda, gdyż moim zdaniem jest to jedna z ciekawszych premier tej wiosny. Co prawda miłośnicy RPG może nie powinni się nastawiać na epicką i rozbudowaną historię, ale Rycerze Portalu mają jeszcze wiele do zaoferowania. Pomimo że gra Keen Games ma jeszcze kilka niedociągnięć, to ogólne doświadczenia płynące z rozgrywki dają sporo frajdy. Jeśli twórcy postanowią jeszcze wesprzeć swój projekt nie tylko poprawkami, ale również dodatkową zawartością rozbudowującą elementy RPG i fabułę, to Portal Knights może się okazać tytułem, który jeszcze przez kilka lat będzie schodził z półek sklepowych. Tym bardziej, że jego cena już na premierę jest bardzo atrakcyjna.