Reggie Fils-Aime, prezydent amerykańskiego oddziału Nintendo, ogłosił dzisiaj, że Switch jest najlepiej sprzedającą się konsolą w regionie w historii firmy. Podobna sytuacja ma miejsce w Europie. Takie wieści sprawiły, że wielu zaczęło wróżyć platformie sukces na skalę Wii, które rozeszło się na świecie w liczbie przekraczającej 100 mln egzemplarz. Jednak czy sukces w pierwszym weekendzie sprzedaży powinien być przyczyną tak optymistycznych prognoz?
Serwis Famitsu podał, że Nintendo sprzedało w ostatni weekend w Japonii około 330,637 sztuk konsoli Switch. Stawia to najnowszą platformę pomiędzy wynikami Wii i Wii U, które w analogicznym okresie sprzedały się kolejno w liczbie 371,936 i 308,570 egzemplarzy. Jak widać różnicę nie są duże, a wynik Switch jest bliższy systemowi poprzedniej generacji. Pomimo tak niewielkich różnic w licznie sprzedanych egzemplarzy w pierwszych dniach od premiery, Wii rozeszło się do tej pory na całym świecie w liczbie ponad 101 milionów sztuk, a Wii U zaledwie 13.5 miliona. Obie platformy w ostatecznym podsumowaniu dzieli więc przepaść.
Oczywiście premierowy sukces Nintendo Switch jest faktem i nie zamierzam go umniejszać, ale nie musi się on przełożyć na długoterminowy sukces. A warunki nie są sprzyjające. Katalog gier na 2017 rok jest dość ubogi i poza bezdyskusyjnym hitem jaki The Legend of Zelda: Breath of the Wild, Nintendo nie ma czym przyciągać graczy. W pierwszym tygodniu po konsolę rzucili się fani, zarówno japońskiej firmy jak i kultowej serii, ale teraz Nina musi się zastanowić, co dalej. Sukces Wii nie był przypadkowy. Konsola posiadała kompatybilność wsteczną z GameCube, a jej kontrolery były wyposażone w czujniki ruchu. Ten drugi czynnik sprawiał, że konsola została świetnie przyjęta na Zachodzie i spotkała się ze sporym zainteresowaniem ze strony graczy, którzy dotąd nie interesowali się produkcjami Nintendo.
Nintendo Switch kusi unikalnością, ładnie się prezentuje i zachęca mobilnością, ale tak jak każdy gadżet może się szybko znudzić. Pierwsza gwałtowna fala sprzedaży za nami. Była ona pochodną hype’u budowanego długim wyczekiwaniem na nowy sprzęt oraz jego unikalną strukturą. Teraz pora zadbać o rozmiar drugiej fali. Nie będzie to łatwe, gdyż przyszli konsumenci, to grupa, która nie dała się tak łatwo uwieść urokowi Switch. Tak więc Nintendo ma trudny orzech do zgryzienia – jak przekonać graczy, że jego najnowsza konsola jest im potrzebna?