Jaskółki nad Kabulem – recenzja filmu [Transatlantyk 2019]

Jaskółki nad Kabulem1

Tak jak nominowany do Oscara „The Breadwinner” sprzed trzech lat, „Jaskółki nad Kabulem”, o którym zrobiło się głośno podczas tegorocznego Cannes, traktuje o szarej codzienności mieszkańców Afganistanu, pełnej strachu oraz cierpienia. W przeciwieństwie jednak do filmu Nory Twomey, duet francuskich reżyserek opowiada historię bez porządnej dawki emocji, przez co „Jaskółki nad Kabulem” mogą podobać się wizualnie, tak fabularnie trudno nie czuć rozczarowania.

Film przenosi nas do 1998 roku do zniszczonego przez wojnę i okupowanego przez talibów Kabulu. Tam poznajemy Atiqa (Simon Abkarian) – strażnika więziennego, którego przypadła warta przy osadzonych w celi śmierci. Weteran wojny afgańskiej na co dzień obcuje ze śmiercią, gdy kolejnych więźniów prowadzi wprost na egzekucję. Ale również w domu nie może zaznać spokoju, gdyż musi codziennie mierzyć się ze śmiertelną chorobą żony Mussarat (Hiam Abbass). Ich drogi niedługo później skrzyżują się z młodą, wyzwoloną i liberalną parą. Mohsen (Swann Arlaud) pragnie wykładać historię na uczelni, ale po jedynej wyższej szkole zostały wyłącznie ruiny. Zunaira (Zita Hanrot) marzy o artystycznej karierze, najlepiej jak najdalej od radykalnego, ortodoksyjnego i patriarchalnego Afganistanu. Pewne tragiczne wydarzenia na zawsze zmienią losy całej czwórki.

Jaskółki nad Kabulem2

„Jaskółki nad Kabulem” koncentrują niemal całą swoją uwagę na ukazywaniu strasznych losów kobiet w kraju islamistycznym. Już na początku dostajemy scenę, gdzie kobieta ubrana w obowiązkową w sferze publicznej burkę, zostaje wystawiona na zbiorową egzekucję, w której każdy mężczyzna może wziąć udział w ukamienowaniu. Mimowolnie i pod wpływem psychologii tłumu, w zdarzeniu bierze aktywny udział Mohsen. Choć mężczyzna jest wykształcony i daleko mu do wartości reprezentowanych przez większość społeczeństwa jego kraju, to w duchu obywatelskiej powinności, a może chwilowego zapomnienia, jako że publiczne egzekucje, tak samo jak widziane na każdym kroku karabiny zawieszone na ramionach okupantów, były czymś zwyczajnym, decyduje się rzucić ten jeden kamień. Jego występek wcześniej czy później będzie musiał wyjść na jaw przed sfeminizowaną Zunairą.

Choć do pewnego momentu historia obu par poprowadzona jest dwutorowo, to Atiqa wyrasta na głównego bohatera „Jaskółek nad Kabulem”. Początkowo ciężko go polubić, bo prezentowany jest jako ten, przez którego idylliczne marzenia Zunairy i Mohsena zostaną pogrzebane. Mężczyzna, pomimo głębokiej indoktrynacji religijnej, społecznej i kulturowej, otrzyma szansę na choć częściowe odkupienie swoich win. Film w pewnym momencie zmienia się więc w opowieść o poświęceniu oraz podejmowaniu działań zgodnie z własnym sumieniem, aby być może zbudować lepsze jutro dla przyszłych pokoleń.

Jaskółki nad Kabulem3

Niezależnie od podejmowanego wątku, twórczynie traktują je niestety powierzchownie, najwyraźniej zapominając, że omawiane przez nie tematy były w kinie, nawet animowanym, pokazywane nie raz. W starciu ze wspomnianym wyżej „The Breadwinner” wypada to niestety blado. Postacie zostały stworzone grubą kreską, oparte na schematach, a przez to zwyczajnie nudne, więc ciężko odczuwać jakieś większe emocje wobec ich losów. Traci na tym cała opowieść, która jest przerażająca, a przy tym smutna i przygnębiająca, to daje wiarę w zwycięstwo człowieczeństwa, ale pomimo tego z pewnością nie zapadnie na dłużej w pamięci.

Czym jednak „Jaskółki nad Kabulem” się wyróżniają, to minimalistyczną, pozbawioną detali, oszczędna oprawą wizualną. Po francuskiej produkcji widać niewielki budżet, ale reżyserki poradziły sobie z tym problemem, prezentując niewielki wycinek miasta, ale odpowiednio wybierając paletę barw, aby jednocześnie czuć typowy dla tego regionu świata ciężar palącego słońca, przy jednocześnie obcą, lekko odrealnioną scenografią, podkreślającą jednocześnie piękno, jak również grozę miasta.

Jaskółki nad Kabulem4

Po „Jaskółkach nad Kabulem” oczekiwałem dużo więcej. Zabrakło przede wszystkim emocji, dzięki którym ciężar zakończenia byłby długo odczuwalny. Pomimo tragicznych wydarzeń, łatwo po tym filmie przejść do porządku dziennego, który w końcu pokazuje straszliwe losy kobiet i niedających się podporządkować mężczyzn. Jeżeli będziecie mieli okazję obejrzeć film Zabou Breitman oraz Eléy Gobbé-Mévellec, to warto przede wszystkim dla warstwy wizualnej. Po naprawdę poruszającą historię o losach kobiet na Bliskim Wschodzie odsyłam do „The Breadwinner”.

Ocena: 6/10

Oceny wszystkich zrecenzowanych przez nas filmów możecie sprawdzić na MediaKrytyk.
Recenzja Jaskółki nad Kabulem
Film przenosi nas do 1998 roku do zniszczonego przez wojnę i okupowanego przez talibów Kabulu. Szybko poznajemy Atiqa – strażnika więziennego, którego przypadła warta przy osadzonych w celi śmierci. Weteran wojny afgańskiej na co dzień obcuje ze śmiercią, gdy kolejnych więźniów prowadzi wprost na egzekucję. Ale również w domu nie może zaznać spokoju, gdyż musi codziennie mierzyć się ze śmiertelną chorobą żony Mussarat. Ich drogi niedługo później skrzyżują się z młodą, wyzwoloną i liberalną parą. Mohsen pragnie wykładać historię na uczelni, ale po jedynej wyższej szkole zostały wyłącznie ruiny. Zunaira marzy o artystycznej karierze, najlepiej jak najdalej od radykalnego, ortodoksyjnego i patriarchalnego Afganistanu. Pewne tragiczne wydarzenia na zawsze zmienią losy całej czwórki.
6
Ocenił Radosław Krajewski