Ironclad Tactics produkcja Zachtronics Industries łączy w sobie kilka gatunków można o niej powiedzieć, że jest turrowa, karciana, logiczna, jak i strategiczna. Gra dostępna jest na wielu platformach (m.in. Andorid, PC, PS4), a recenzja dotyczy wersji na PlayStation 4.
Fabuła przenosi nas w alternatywną wersję wojny secesyjnej. Wynalazcy Maks i Joseph stworzyli roboty parowe, które postanowią wykorzystać na polu bitwy w celu pokonania czarnego charakteru. Historia w grze jest przedstawiana w formie komiksu, zarówno przed rozpoczęciem misji, jak i po jej zakończeniu. Chociaż obrazki są świetnie wykonane, to jednak sama fabuła nie zachwyca i jest właściwie tylko dodatkiem, który łączy w całość roboty z wojną secesyjną.
Przed rozpoczęciem każdej misji tworzymy talię kart. Talia zawsze składa się z 20 kart i maksymalnie dwóch frakcji. Mamy do dyspozycji piechotę, specjalne bonusy, roboty (które jako jedyne zdobywają punkty zwycięstwa), ulepszenia, karty napraw, zmiany rzędu, etc. Tak różnorodny wybór daje nam wiele sposobów na osiągniecie zwycięstwa. Ponadto różnego rodzaju zachowania przeciwników zmuszają nas do tworzenia nowych kombinacji kart i zmiany taktyki. W czasie przechodzenia kolejnych misji i wypełniania specjalnych zadań odkrywamy nowe karty, przez co mamy większe możliwości strategiczne. Tutaj należy wspomnieć, że Ironclad Tactics zmusza nas do grania przez sieć, ponieważ niektóre zagrania odkrywa się jedynie przez rozegranie misji z innym graczem. W moim przypadku nie udało się znaleźć nikogo chętnego. Taki już los małych tytułów.
Każda karta kosztuje nas daną ilość punktów, które są dodawane, co pewien czas. Musimy się zastanawiać czy poczekać jeszcze chwilę, czy wyłożyć słabszą kartę od razu. Tu pojawia się kolejny problem rozgrywki, gdyż poszczególne karty są źle wyważone. Przykładowo robot zdobywający punkty ma dużo życia i można mu dodać niezłą mocną broń, a kosztuje prawie tyle samo co zwykły piechur padający po jednym ataku.
Sama rozgrywka jest urozmaicona przez dodatkowe pola, jak np. okopy (po ich zdobyciu uzyskujemy szybciej punkty do wystawiania kart), moździerze (zdobywają punkty zwycięstwa w każdej turze), mury i płoty, które trzeba omijać.
Misji w kampanii jest kilka typów, przede wszystkim polegają one na zdobyciu odpowiedniej ilości Victory Point. Każda maszyna ma daną ilość punktów, a zdobędziemy je, gdy uda się ją przeprowadzić na drugi koniec mapy. W czasie rozgrywania fabuły będziemy również wykonywać zadania polegające na pokonaniu bossa czy obronie przez daną ilość tur przed zmasowanymi atakami.
Szkoda, że przy tak rozbudowanej rozgrywce, gra nie posiada samouczka i do wszystkiego trzeba dochodzić samemu. Na szczęście sterowanie padem jest wygodne i nie sprawia trudności.
Przerywniki prezentujące fabułę, jak wspominałem już wcześniej, są przedstawione w konwencji powieści rysunkowej. Ten element jest świetnie wykonany i widać, że rysował go profesjonalista. Rozgrywka również charakteryzuje się komiksową kreską. Wszystko jest czytelne i wyraźne, przez co bez problemu odnajdziemy się w interfejsie. Muzyka nie przeszkadza podczas gry mimo, że nie powala na kolana.
Podsumowanie
Im dłużej gra się w Ironclad Tactics robi się on ciekawszy i bardziej grywalny. Nie jest to jednak gra, która potrafi wciągnąć na wiele godzin i nie każdemu może się spodobać taki sposób rozgrywki. Jeśli jesteś fanem gier karcianych i turrowych, a dodatkowo lubisz steampunkowy i komiksowy klimat kupuj śmiało. W innym przypadku zastanów się czy na pewno chcesz dołączyć do komiksowego świata robotów i wojny secesyjnej.
Grę do recenzji dostarczył wydawca.