Tekken 7 to wciąż…Po prostu Tekken. Ładniejszy, wzbogacony o Slow-Mo podczas zadawania ostatniego ciosu. Nawet przez tytuł przewija się postać ze Street Fighter’a, ale to wciąż ten sam, niezmienny, Tekken. Pytanie, czy skoro ta forma sprawdza się od niepamiętnych czasów, warto ją zmieniać? Po raz kolejny pojawia się tryb fabularny, jak mam być szczery, działa dokładnie tak samo jak w poprzedniej części. Więc sprawa jest dość prosta, lubicie Tekken’a, to się nie zawiedziecie, nie pasuje wam taki model rozgrywki, odpuście sobie. Zastanawiam się czy ta seria kiedykolwiek przejdzie jakąś reformację. Choć pewnie tak długo jak słupki sprzedażowe będą rozbijać sufity, nie ma co liczyć na zmiany.
Roguelike od Awesome Games Studios pod tytułem Badass Hero, to łakomy kąsek dla wielbicieli platformowych shooterów. Gra trzyma się modelu Hit And Run, jest dynamicznie, komiksowo i krwawo. Mamy kilak rodzajów broni, rózniących się siłą rażenia, rozrzutem i zasięgiem. Dodatkowo, nasz bohater, którego wygląd możemy dowolnie zmienić, posiada zestaw supermocy. Przykładowo, możemy spowolnić czas, bądź zamrozić i wyeliminować wrogów wokół nas. Gra nagradza nas za ryzykowane i brawurowe akcje. Im więcej wrogów wyeliminujemy w krótkim czasie, tym lepszą bonusową nagrodę jesteśmy w stanie zdobyć. Jak na roguelike przystało, gra wymaga od nas ciągłego skupienia. Przywracanie zdrowia jest dość rzadkie, przez co tracąc go sporo na początku, możemy żałować pod koniec rundy.
Oprawa graficzna, jak i sama fabułą gry jest komiksowa. W zasadzie, to powinienem napisać że jest komiksem. Nasz bohater dosłownie przemierza kartki komiksu aby dotrzeć na ostatnią stronę i wygrać z bossem. Komiksy są trzy, co oznacza trzy światy do przejścia. Każdy kompletnie różniący się klimatem i przeciwnikami. Mapy, to puste pola na komiksowej stronie, które musimy odkryć. Za każdym podejściem, rozstawienie pół jest inne, przez co gra jest mało przewidywalna. Tytuł obfituje w 40 różnych bossów, oraz 100 różnych itemów gotowych do zebrania.
Badass Hero posiada również system progresji. Rozwijać można samego bohatera na trzech różnych drzewkach. Za każdym razem kiedy giniemy, za zdobyte punkty możemy rozwijać dodatkowe umiejętności pasywne protagonisty, na przykład dłuższe działanie supermocy.
Udało mi się również zagrać w Serial Cleaner. Chłopaki z iFun4all podeszli do tematu naprawdę ciekawie. Gra zabiera nas do lat 80-siątych. Utrzymana w klimacie retro dynamiczna skradanka opowiadająca o sprzątaczu po…mokrej robocie. Całość ma charakter logicznej łamigłówki w której dodatkowo musimy wykazać się refleksem. Miejsca zbrodni są oblegane przez policję, naszym zadaniem jest zapakowanie ciał do samochodu – dosłownie sprzed ich nosa. Zabrania dowodów obciążających naszych klientów, i pozbycie się śladów krwi z podłogi. Każda kolejna runda podbija poziom trudności. Dodatkowo, za każdym razem kiedy zostajemy przyłapani i musimy zacząć od nowa, dowody i ciała zmieniając miejsce, co zmusza nas do zmiany strategi i zaplanowania wszystkiego od nowa. Osoby których taka mechanika zassie, przegrają dziesiątki godzin w Seryjnego sprzątacza. Niestety, z racji tego że tytuł graficznie przypomina takie tytuły jak choćby Hotline Miami a jest kompletnie pozbawiony akcji, gracze mogą dostać coś innego, niż oczekiwali. Osobiście, podoba mi się innowacyjny pomysł, ciekawa realizacja i spójna całość.
Niestety, czas wracać do domu. To już ostatni wpis jaki uda mi się zamieścić z mojego pobytu w kolonii. Za rok pewnie wybiorę się znów, może szczęśliwie w większej liczbie. Dzięki temu uda nam się ograć więcej tytułów i dostarczyć wam jeszcze większej ilości wpisów prosto z największych targów gier w Europie. Embargo na Divinity: Original Sin 2 spada 22-giego, więc spodziewajcie się artykułu. Posłałem też chłopakom jakieś fotki i filmik z Tekkena 7 – niestety najczęściej po prostu nie pozwala się robić zdjęć, czy nagrywać filmików na pokazach zamkniętych. Możecie spodziewać się również jakiegoś podsumowania, może wreszcie w formie wideo. Póki co, pozwólcie mi wrócić na stary kontynent, odespać – a wierzcie mi, mam co odsypiać. Jak tylko przypomnę sobie jak się nazywam, zbiorę myśli, i wykombinuję co zrobić z podsumowaniem.
Mam nadzieję, że artykuły były dla was w miarę czytelne, mało chaotyczne i zawierające jakieś ciekawe informacje. Między prezentacjami miałem naprawdę niewiele czasu na mądre i spójne sklejanie słów w zdania. Czas gonił niemiłosiernie, ale udało się.