Destiny 2 na początku zaliczyło niezły start i zebrało całkiem dobre oceny w recenzjach w porównaniu do pierwszej części. Z biegiem czasu okazało się, że przez słabo przemyślany end-game, uniwersum zostało porzucone przez wielu fanów. Sytuacji nie uratowały dwa słabe DLC Klątwa Ozyrysa i StrategOS, które były typowym skokiem na kasę. Mało nowych treści, recykling lokacji, brak ciekawych pomysłów. Doszło do tego, że gra pojawiła się w paczce gier Humble Bundle i PlayStation Plus.
Sytuacje miał naprawić najnowszy, największy i zarazem najdroższy w historii Destiny dodatek do gry zatytułowani Porzuceni. Trzeba przyznać, że tym razem Bungie się udało i zadowoleni powinni być zarówno starzy wyjadacze jak i nowi gracze, którzy swoją przygodę z marką zaczęli od części drugiej.
Fabuła
Nowa historia skupia się na motywie zemsty. Jedna z bardziej lubianych postaci w uniwersum Cayde 6, zostaje uśmiercony w czasie ucieczki złoczyńców z więzienia na Rafie. Zabija go główny antagonista rozszerzenia – Uldren Sov, brat królowej rasy Awoken, Mary Sov. Pomagają mu w tym baronowie prezentujący rasę Scorn.
Wzgardzeni powstają przez ożywienie zmarłych Fallenów (Upadłych). Oczywiście są do nich podobni, ale w przeciwieństwie do swojego pierwowzoru lubią walkę w zwarciu, ataki samobójcze i zabawy z ogniem. Niby jest nowy przeciwnik, ale znowu oparty na recyklingu wcześniej dobrze znanej już rasy. Szkoda, że Bungie nie odważyło się wreszcie wprowadzić czegoś zupełnie nowego.
W celu wymierzenia zemsty udajemy się za zbiegami do Splatanego Brzegu znajdującego się na terenie Rafy. W porównaniu do tego co dostaliśmy we wcześniejszych DLC, ta lokacja to kosmos. Miejsce to zostało zniszczone podczas wojny a następnie porzucone. Jest terenem niegościnnym i niebezpiecznym. Tu spotykamy także nowego sojusznika, którym okazuje się jeden z dowódców Fallenów. Dzięki temu niezwykłemu aliansowi, w niektórych miejscach dostajemy od niego wsparcie i ramię w ramie z Upadłymi z jego klanu nacieramy na pozycje wroga. Jest to małe, ale ciekawe urozmaicenie w misjach fabularnych.
Oczywiście w czasie fabuły musimy ubić wszystkich 8 baronów i na końcu księcia Uldrena Sova. Na szczęście zabawa jest dłuższa niż we wcześniejszych DLC, nie brakuje w niej ciekawych potyczek i lokacji. Każdy baron ma inny styl walki i arsenał do dyspozycji. Jeździmy czołgiem, skuterem, rzucamy ładunkami, a nawet nasza postać pierwszy raz przemówi!
Niestety sama historia nie jest zbyt oryginalna czy nawet wzruszająca. Śmierć Cayde 6, mimo że lubiłem jego postać, przyjąłem bez emocji. Przez resztę historii ciągle spotykani przeciwnicy i postacie, zwracają uwagę na przewodni motyw zemsty. Czy nadal jesteśmy strażnikiem czy bezwzględnym mordercą, który szuka sprawiedliwości na własną rękę? Takie docinki mało wnosiły do fabuły i odbierałem je jako wrzucone na siłę.
Początek zaczyna się na końcu
W porównaniu do wcześniejszych DLC do Destiny 2, po ukończeniu głównego wątku w Porzuconych dostajemy sporo nowej zawartości i dalszych misji. Przede wszystkim jest to dostęp do drugiej nowej dużej lokacji Śniące Miasto czyli stolicy rasy Awoken. Miejscówka wygląda naprawdę magicznie, a dodatkowo jest przepełniona najróżniejszymi sekretami, ukrytymi przejściami, teleportami, skrzynkami, etc. Do tego Bungie zapowiedziało, że Śniące Miasto ma przechodzić cykliczne zmiany co kilka dni.
Tryb Gambit, nowe mapy i szturmy
Jak zwykle wraz z DLC do gry dodano nowe mapy do trybu PvP, najazd i szturmy, ale najciekawszą nowością jest oryginalny tryb Gambit.
W trybie Gambit stają naprzeciw siebie dwie czteroosobowe drużyny. Przez większość czasu walczą one na oddzielnych mapach z różnymi rodzajami przeciwników. Zadaniem graczy jest ubijanie wszystkiego na swojej drodze, zbieranie pyłu i przynoszenie go do banku. Gdy zginiemy pył, który mamy przy sobie przepada, więc trzeba bardzo uważać.
Czym więcej pyłu uzbieramy, tym drużyna przeciwna ma więcej problemów, bo w ich lokalizacji pojawiają się silni przeciwnicy. Puki ich nie pokonają nie mogą lokować pyłu do banku. Co 25 pyłów zamiast przywoływania bestii, gracze mogą przeprowadzić potężną inwazję do lokacji przeciwników. W tym czasie łatwo wrogowi pokrzyżować szyki, ale trzeba zastanowić się czy nie lepiej pomóc w danym momencie swojej drużynie. Wygrywa team, która uzbiera pierwszy 75 pyłów i pokona następnie potężnego finałowego bossa.
Gambit świetnie łączy ze sobą najlepsze elementy Destiny – kooperację i współdziałanie w PvE i PvP.
Nie zawodzą także nowe szturmy. Są ciekawe, wymagające, a finałowe starcia zapadają w pamięć.
Nowe umiejętności i zmiany w ekwipunku
Bungie nareszcie postanowiło poprawić kwestie ekwipunku. Poza zwiększeniem maksymalnej mocy światła do 540, czeka na graczy szereg ciekawych zmian.
Przede wszystkim wraca znany motyw z pierwszej części gry – każda broń czy pancerz ma losowo dobrane cechy dodatkowe. Oznacza to, że ten sam element uzbrojenia może mieć różne właściwości jak np. szybsze ładowanie strzelby czy więcej amunicji. Sprawia to, że musimy nieźle się nagłowić i potestować, by skompletować idealnie podpasowany zestaw do przeciwników i naszego stylu gry.
Nareszcie karabin snajperski i strzelba należą do normalnego uzbrojenia i nie potrzebują już ciężkiej amunicji. Wróciły pasjonujące pojedynki za pomocą shotgunów w multiplayerze, ale i zastosowanie tych broni w szturmach i kampanii stało się znacznie bardziej praktyczne.
Zmiany dotyczą także systemu modyfikacji uzbrojenia. Wszystkie wcześniej uzbierane modyfikacje możecie rozmontować na szrot. Nie dają one już także dodatkowych punktów światła. Skupiają się nadal na ważnych kwestiach i np. zapewniają szybsze ładowanie broni czy regeneracje danej umiejętności.
Poza tymi zmianami nie mogło zabraknąć nowych egzotycznych broni i pancerzy. Do uzbrojenia dołączył m.in. łuk bojowy. Nareszcie nie trzeba płacić migotem za malowanie zbroi. Trudne stało się także robienie nasycenia broni (pochłonięcie jednego elementu ekwipunku, by zwiększyć poziom światła innego). Jeśli mamy jakąś ulubioną pukawkę, musimy się mocno zastanowić czy warto ją ulepszać w ten sposób, ponieważ wiąże się to z dłuższym grindowaniem i zbieraniem surowców potrzebnych do jego przeprowadzenia.
Oczywiście w tak dużym rozszerzeniu nie mogło zabraknąć nowych unikalnych zdolności dla klas (łącznie 9). Każda podklasa dostała po nowej ścieżce rozwoju. Nowy zestaw jest ciekawy i zapewnia sporo zabawy w czasie odblokowywania i testowania nowych sztuczek. Przykładowo Łowca może rzucać ognistymi nożami, a Tytan tworzyć za pomocą młota mini tornado miotające pobliskich przeciwników.
Marchewka na kiju
Gra w stylu rozgrywki jak Destiny 2, potrzebują czegoś co nakłoni gracza do codziennego logowania się do świata gry. Przed DLC Porzuceni, gra pod tym względem zawodziła. Rozgrywka była niezła, ale nawet największych fanów po pewnym czasie zaczynała frustrować i nudzić. Teraz ma być inaczej za pomocą serii zmian. Dobicie do 500 poziomu światła jest łatwe, ale jeśli chcemy uzyskać maksymalny level 540, trzeba trochę się napracować.
Większość aktywności jak Gambit, Tygiel czy Szturmy ma zadania codzienne, za których wykonanie otrzymujemy potężny ekwipunek, który regularnie jest coraz mocniejszy. Poza codziennymi wyzwaniami, czekają na nas także zadania tygodniowe, wymagające większej i regularnej aktywności.
Wszystko jest uzupełniane małymi codziennymi zleceniami. Kupujemy je za migot i na ich realizacje mamy określoną ilość czasu. Są to najczęściej mniejsze zachowania w czasie walki jak np. pokonanie określonej ilości przeciwników za pomocą łuku w szturmach, etc.
Jest tego naprawdę sporo i by wszystko realizować codziennie, trzeba byłoby mieć sporo czasu do dyspozycji.
Podsumowanie
Nowy dodatek przynosi wiele dobrego do świata Destiny 2. Szkoda, że Bungie dopiero teraz podjęło tyle świetnych kroków. Rozgrywka stała się bardziej wciągająca dzięki zmianom w uzbrojeniu, a wiele nowych aktywności i lokacji zachęca nas do codziennego zwiedzania uniwersum.
Niestety żeby cieszyć się dodatkiem Forsaken, trzeba wydać ponad 500 zł (przed jego zakupem należy posiadać wcześniejsze DLC i podstawową wersję gry). Niemniej całość gwarantuje rozgrywkę na setki godzin z najlepszym systemem strzelania w historii gier wideo.