Na początku lutego tego roku rozpoczęła się zbiórka na Kickstarterze na Deliver Us The Moon. Gra jest pierwszym dużym projektem holenderskiego studia KeokeN Interactive założonego w 2013 roku. Dzięki wsparciu graczy udało się zebrać ponad 100 tysięcy euro i osiągnąć zakładane przez twórców minimum. Niedawno otrzymałem dostęp do krótkiego, kilkunastominutowego dema, które pozwala poznać najbardziej podstawowe mechanizmy i zapoznać się z lekka z początkowymi lokacjami pierwszego odcinka gry.
Jest rok 2069. Świat stoi na skraju wyczerpania zasobów naturalnych. Najpotężniejsze spośród państw założyły WSA (Worldwide Space Agency), mającą stanąć naprzeciw rosnącym problemom i wznowić eksplorację Księżyca. W związku z tym na powierzchnię naszego naturalnego satelity ma zostać wysłany jeden z astronautów, w którego wcielamy się my. Pojedynczy człowiek, którego ekspedycja ma być ostatnią nadzieją ludzkości na przetrwanie. Jak już wcześniej wspomniałem demo nie trwa zbyt długo. W pierwszej części odbywamy krótką przechadzkę po startowej lokacji, znajdującej się na Ziemi, by dotrzeć do rakiety, na której musimy własnoręcznie przejść przez wszelkie etapy, mające na celu wynieść nas w kosmos. Polega to na wciśnięciu odpowiednich przycisków w określonej kolejności, widniejącej na ekranie. Tak drobne czynności mogłyby zostać pominięte, ale pozwalają na przybliżenie z lekka procedur wiążących się ze startem rakiety.
W chwilę potem znajdujemy się na stacji kosmicznej, z której mamy naprawdę piękny widok na Ziemię. W tym miejscu poznajemy survivalową część gry, a dokładniej strefy pozbawione tlenu. Nie wszędzie da się swobodnie oddychać bez potrzeby korzystania z zapasów w skafandrze. Ilość drogocennego pierwiastka jest oczywiście ograniczona, o czym przypomina licznik, a zapomnienie o tym oferuje szybką śmierć. Na szczęście można przedłużyć możliwość podróżowania po nieprzyjaznym środowisku za pomocą kapsuł z tlenem.
Ostatnią lokacją i jednocześnie wprowadzającą najwięcej nowości jest księżycowa baza WSA. Odnajdujemy tam elektronarzędzie, którym możemy spowodować przeciążenie czy też naładowanie pewnych sprzętów, a poza tym aktywujemy największego przyjaciela każdego astronauty, czyli ASE (All-Seeing Eye). Jest to mały latający robot, dzięki któremu możemy się dostać do nowych miejsc, jedyny kompan naszej kosmicznej tułaczki, a poza tym będzie można go wykorzystać jako jetpack. W demie niezbyt się przydał, a jego AI nie jest jeszcze na zbyt wysokim poziomie, ale widać przynajmniej do czego dążą twórcy.
Obecnie przygoda z Deliver Us The Moon kończy się w momencie, gdy wychodzimy na otwartą przestrzeń. W tle widać Ziemię, już chciałoby się rzucić w wir przemierzania księżycowej przestrzeni (nie tylko pieszo, nie tylko Shepard ma swoje Mako) i odkrywania tajemnic opuszczonych baz przy tym ciesząc oko oprawą graficzną, która bazuje na Unreal Engine 4. Miałem obawy o optymalizację na tym etapie tworzenia, ale na szczęście obyło się bez spadków płynności i można było bez problemów odkrywać ten jak na razie dość pusty i niewielki świat.
Premiera Deliver Us The Moon szykuje się na sierpień obecnego roku, ale nie otrzymamy wtedy całej zawartości gry, ponieważ jest ona dawkowana na pięć odcinków, każdy kolejny wypuszczany co około trzy miesiące. Platformami docelowymi ma być PC (także w VR) oraz Xbox One, choć w planach jest również pojawienie się gry na PlayStation 4. Osobiście jestem zainteresowany tym jak twórcy poradzą sobie ze swoim dziełem i czy nie tylko będzie można liczyć na piękną grafikę, ale również na przyzwoitą fabułę.