Drogi Samuelu, nie łatwo było znaleźć mi pierwsze słowa dla tych wierszy, które mam nadzieję czytasz. Żywię nadzieję, że list ten dotrze do Ciebie najszybciej, jak to możliwe, gdyż czasu jest coraz mniej. Od Twojego wyjazdu wyłożyłem wiele starań i godzin bezsennych nocy, by poznać prawdę o naszej rodzinie. Czuję, że jestem już bardzo blisko jej odkrycia, ale obawiam się, że nie będę w stanie zmusić się, aby na nią spojrzeć. Zatem zwracam się do Ciebie, drogi Samuelu, bo jestem pewien, że odpowiesz na moją prośbę. […] Proszę, wróć do naszej posiadłości i pomóż mi, bo czuję, że nadchodzi mój czas. Boję się…
Od tych właśnie słów rozpoczyna się produkcja czeskiego studia Future Games o jakże wymownym tytule Posel Smrti. Nie wierzycie? Sama Wikipedia może nam to potwierdzić: „Posel Smrti je česká adventura z roku 2003„. Zresztą… chyba powinienem skończyć podśmiechiwanie się z tego języka. To prawda, gra jest przygodówką, a także została wydana w roku 2003. Jednak większość świata zna ją pod nieco inną nazwą: Black Mirror. Tytuł w niektórych kręgach kultowy, a w niektórych prawie w ogóle nieznany. Mały test, wpiszcie go w swojej wyszukiwarce. Co wam wyskoczy? Najprawdopodobniej serial, który nie ma z grą nic wspólnego.
Osoby śledzące naszą stronę mogą wysnuć wnioski, że jestem fanem gier przygodowych. Nie zamierzam więc ukrywać tego, że to prawda. W naszym cyklu Klasycznie opisywałem już dwie pierwsze części serii Syberia, ale wcale nie zamierzam po tym odpuścić temu gatunkowi. A jaka jest najlepsza okazja do wspomnień? Nowe odsłony cyklu. Dlatego też na tydzień przed premierą Black Mirror od studia KING Art Games, postanowiłem wrócić do tego czeskiego starocia z 2003 roku. I… Hej! Dlaczego tak brzydko nazwałeś go starociem? Zapytacie. Spokojnie, wszystko po kolei.
Nie wiem, czy to jakieś fatum, ale już druga gra przygodowa w cyklu Klasycznie zaczyna się od pogrzebu. Tym razem zmarłym jest William Gordon, właściciel tytułowej posiadłości Black Mirror, a także bliski naszego bohatera – Samuela Gordona. Samuel po dwunastoletniej nieobecności w progach Black Mirror, powraca specjalnie na pogrzeb swego dziadka. Nie czyni tego z wielką chęcią, dawniej bowiem był świadkiem potwornych wydarzeń, które miały tutaj miejsce. Teraz musi skonfrontować swój obraz ze wspomnień z tym, który zaprezentuje mu rzeczywistość.
Postanawia zacząć od najbliższego wydarzenia – śmierci Williama, z którą według bohatera coś jest nie tak, jak powinno. Samuel dzięki śledztwu szybko odkrywa niepokojące go fakty, a także szczegóły, o których nikt nie wspomina. Okazuje się, że śmierć dziadka Samuela była tylko początkiem zdarzeń, jakie mają wkrótce ujrzeć stare mury posiadłości Black Mirror. A zdarzenia te nie będą należały do najmilszych.
Kiedy już po uruchomieniu tytułu, w samym menu głównym widzicie takie stwierdzenie: „Jakie zło ukrywa się w odbiciu twojej duszy?„, to spodziewajcie się produkcji o naprawdę mocnym klimacie. Tego Black Mirror nie można odmówić. Przed zagraniem w grę od czeskiego studia oczekujcie mrocznej atmosfery, która z każdym kolejnym rozdziałem opowieści będzie się tylko zagęszczać. A tą, choć wcale nie stroni ona od scen makabrycznych, wbrew pozorom odkrywa się bardzo przyjemnie. Z pewnym zastrzeżeniem – o ile zaakceptujemy archaizmy tej produkcji.
Jeśli widziałeś jedną przygodówkę point and click, to widziałeś już wszystkie. W sporej liczbie przypadków nie można odmówić słuszności temu stwierdzeniu. Klasyczne gry przygodowe są gatunkiem, który na pierwszy rzut oka niezbyt wiele się rozwija. Ot, chodzisz postacią, klikasz i rozwiązujesz zagadki przy użyciu przedmiotów. Ale prawda kryje się gdzieś głębiej – one nie o tyle się zmieniają, co uprzystępniają. W dzisiejszych czasach doświadczymy zdecydowanie mniej błądzenia po lokacjach, czy absurdalnych zagadek. A to dla wielu może być problemem przy powrocie do klasyków.
Muszę ostrzec wszystkich zainteresowanych, że Black Mirror oparte jest na tym głupim sposobie projektowania przygodówek, który obecny był głównie w starszych tytułach. W takim sensie, że fabuła toczona jest w sposób liniowy. Jeśli czegoś nie klikniemy, to gra nie ruszy do przodu. Mało jest zagadek, które możemy wykonać w nieokreślonej kolejności. Dla przykładu: znajdziemy się w jakiejś lokacji, pominiemy dany przedmiot, pójdziemy dalej. Doprowadzi to do mozolnego backtrackingu. Ba, czasem na przedmiot trzeba kliknąć dwa razy! Miałem tak z jedną z bohaterek (Victorią) i znalezieniem klucza na wieżę posiadłości.
No i nie zapominajmy o takich przyjemnościach, jak pixel hunting. Ja sam nie mam ku temu nic przeciwko, a i pewnie znajdą się osoby, które to lubią. Wiem jednak, że dla wielu to bardzo frustrujący element. Zwłaszcza jeśli dorzucimy do tego zagadki, które czasami potrafią dać nam w kość albo żmudne akcje typu: „idziemy do postaci X, potem udajemy się do miejsca Y, dowiadujemy się czegoś, więc wracamy do postaci X, ta odsyła nas po raz kolejny do miejsca Y, by kliknąć jedną rzecz i wrócić”. Archaiczny model rozgrywki, obecny pixel hunting i liniowość opowieści dla wielu będzie tym, co przekreśla Black Mirror. A co ja na to? Oj staruszku, tęskniłem!
Jeśli stwierdziliśmy jednogłośnie, że tytuł się zestarzał, to… idźmy dalej! Pamiętacie przypadłość Syberii? Tych chcących lektury odsyłam tutaj: klik. Za to tym, którzy nie mają czasu, już wszystko tłumaczę. W Black Mirror, podobnie jak i w Syberii, możemy grać tylko w rozdzielczości 800×600. Choć rysowane tła dalej prezentują się bardzo ładnie, to postacie potrafią odstraszyć swoim wykonaniem. No i głosy… nie znajdziemy tutaj polskiego dubbingu, ale mimo wszystko ten oryginalny jest po prostu słaby. Często doprowadzał mnie do tego, że pomijałem słuchanie dialogów i po prostu je czytałem.
A jeśli o słuchaniu mowa, to pochwalić za to muszę resztę oprawy audio. Wprawdzie mało tutaj muzyki, ale efekty dźwiękowe towarzyszące ważniejszym czynom, np. wejściu w interakcję z kluczowym przedmiotem lub postępem fabularnym, mają dobre, a przede wszystkim specyficzne brzmienie nadające wszystkiemu unikalny charakter. Zresztą w Black Mirror nawet sama cisza z odgłosami piorunów potrafi być klimatyczna.
Jeśli zdecydowaliście się na powrót lub nawet pierwsze zagranie w Black Mirror, zaznaczę, że przed uruchomieniem gry warto, a wręcz trzeba doinstalować jeszcze dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest patch dostępny tutaj: patch, a drugą modyfikacja poprawiająca spolszczenie (które w oryginale było mocno kulawe): łatka na spolszczenie. Oczywiście nie poprawiają one wszystkich błędów, bo np. u mnie w jednym miejscu gra nieustannie crashowała, przez co musiałem pobrać save z Internetu.
No i cóż… Chyba pora kończyć. Choć omawiana dzisiaj produkcja bardzo się zestarzała, to mimo wszystko polecam ten tytuł. Zwłaszcza zapalonym fanom gier przygodowych. Black Mirror to przede wszystkim świetny i mroczny klimat, a do tego opowieść, która w wielu miejscach potrafi zaciekawić odbiorcę. Oczywiście nie jest to tytuł pozbawiony wad, ale z perspektywy czasu da się na nie przymknąć oko. A teraz? Teraz czekamy na reboot i zobaczymy, jak do tego tematu podejdą autorzy The Book of Unwritten Tales.
Ciekawostka na koniec: Wiecie, że premierowe wydanie Black Mirror w Polsce kosztowało tylko 20 złotych?