Recenzja Assassin’s Creed Origins

Assassin’s Creed Origins

Dwa lata musieli czekać gracze na kolejną odsłonę serii Assassin’s Creed od Ubisoftu. Choć w branży gier nie jest to długi okres, to jednak w przypadku wydawanego co roku produkcyjniaka, to szmat czasu. Twórcy pozwolili graczom nieco dłużej odpocząć od przygód kolejnego skrytobójcy, poświęcając ten czas na stworzenie odsłony, która tchnie nowe życie w wyeksploatowany już nieco cykl. Czy się udało? Według mnie jak najbardziej.

Będąc zupełnie szczerym, seria Assassin’s Creed jakoś nigdy mi nie leżała. Nie żebym był jakimś jej wielkim przeciwnikiem, ale po prostu po pierwszych trzech częściach, żadna kolejna nie potrafiła mnie przekonać, bym dobrnął do końca fabuły. Wszystkie trawił trudny do pokonania problem gier z otwartym światem – swoboda w połączeniu z brakiem ciekawych aktywności równa się nuda. Do Assassin’s Creed Origins podchodziłem więc bez emocji. Fakt, że fabuła miała się rozgrywać w starożytnym Egipcie, jakoś mnie nie ekscytował, gdyż problem serii nigdy nie tkwił w kiepskich, nieciekawie zaprojektowanych lokacjach. Do gry przystąpiłem więc bez wielkich oczekiwań.

Assassin's Creed® Origins 20171102010904

To dość popularny zabieg, że jak obiecuje się graczom coś nowego i świeżego, to wraca się do samego źródła. Twórcy Assassin’s Creed Origins osadzając fabułę w najodleglejszych czasach z pośród wszystkich odsłon cyklu, nie zrobili więc nic szczególnie oryginalnego. Trafiamy zatem do starożytnego Egiptu, gdzie powstało tajemne bractwo Asasynów. Tym razem kierujemy poczynaniami Bayeka – nubijskiego wojownika, który po tragicznej śmierci syna, jest żądny zemsty na stających za tragedią przedstawicielach tajemniczej organizacji. Sam wątek główny jest dość ciekawy i całkiem sprawnie wpleciono go w tło historyczne. Nasz protagonista należący do Medżajów, niegdyś elitarnej jednostki służącej faraonowi, po przejęciu władzy przez dynastię Ptolemeuszy, stał się niejako reliktem przeszłości. Egipt jest krajem różnorodnym, ale też rozdartym, stającym w społecznym rozkroku pomiędzy tradycją a hellenistycznymi wpływami. Wojna domowa wisi w powietrzu, a społeczne napięcie udało się twórcom oddać wyśmienicie.

To Egipt jest głównym bohaterem

Dużą odmianą w porównaniu do poprzednich odsłon jest sam protagonista. To postać głęboko zżyta z miejscem swojego pochodzenia oraz z jego mieszkańcami. W sumie nie ma co mu się dziwić. Bardzo szybko zdajemy sobie sprawę, że Egipt nie jest tylko miejscem wydarzeń nowego Assassin’s Creed, ale jego największą gwiazdą. Gra po przejściu prologu i opuszczeniu przez bohatera rodzinnej Siwy, otwiera przed nami olbrzymi, różnorodny i tętniący życiem świat. Dawno nie czułem się tak przytłoczony wirtualną przestrzenią. Przez pierwsze godziny rozgrywki wykonywanie wątku głównego schodzi na dalszy plan. No bo przecież można popływać w Nilu, stoczyć walkę z krokodylem, odwiedzić Bibliotekę Aleksandryjską, pokonywać pustynne wydmy i dotrzeć do jednej z oaz, ruszyć wierzchem do Gizy i wspiąć się na szczyt piramidy Cheopsa, czy nawet polować na tygrysy. Egipt wykreowany przez Ubisoft to jedna z najciekawszych krain w historii gier komputerowych.

Assassin's Creed® Origins 20171103225641

Jest co robić

Jak już zakończymy zwiedzanie, to w sumie powinniśmy przystąpić do czyszczenia mapy. Na początku jednak proponuję nawet do niej nie zaglądać. Aktywności w postaci misji pobocznych, sekretów czy osób potrzebujących pomocy jest tak wiele, że te same nas znajdą podczas luźnej eksploracji. Co ważne, są one nieźle zaprojektowane, a ich realizacja daje mnóstwo frajdy. Gra jest tak wciągająca, że potrafi nas pochłonąć nawet na kilka godzin, podczas których nie ruszymy wątku głównego. Warto dodać, że nie wszystkie misje poboczne czy też główne możemy wykonać natychmiast. Każda oznaczona jest sugerowanym poziomem, który gracz powinien osiągnąć przed ich realizacją. Co prawda przeskoczenie o jeden czy dwa poziomy nie jest problemem, ale gdy aktualnie jesteśmy na poziomie 10, przystąpienie do eliminacji wrogów na 20 levelu, na pewno źle się dla nas skończy.

Jak już się wzorować, to na najlepszych

Brzmi znajomo? No własnie, jeśli natknęliście się już na porównania Origins do Wiedźmina 3, to przyznam, że nie są one bezzasadne. Analogii do polskiej produkcji można znaleźć całkiem sporo. Oczywiście powielające się elementy często można było spotkać jeszcze w czasach przed trzecim Wieśkiem, ale takie ich natężenie w jednej produkcji z pewnością nie jest dziełem przypadku. O co dokładnie chodzi? Chociażby o nowy system walki, podróżowanie konno, system zarządzania inwentarzem, czy czyszczenie mapy z przeróżnych znaczników, również tych oznaczonych znakiem zapytania i wykrzyknikiem. Zresztą nowy Assassin’s Creed, choć nie jest grą RPG, to czerpie garściami ze współczesnych wysokobudżetowych przedstawicieli gatunku. Na upartego można również znaleźć zrzynki z Destiny. Hierarchizowanie broni według popularności na trzy kategorie oznaczone odpowiednio kolorem niebieskim, fioletowym i złotym, wydaje się dość znajome. Jednak wszelkich podobieństwa do przeróżnych produkcji nie można traktować jako zarzutu w stronę nowej produkcji Ubisoft Montreal. Wszystkie przeszczepy się przyjęły i sprawiły, że gra nabrała świeżości, której brakowało w poprzednich częściach serii.

Assassin's Creed® Origins 20171102234940

Zmiany, zmiany, zmiany

Kwintesencją gameplayu w serii Assassin’s Creed jest skradanie, walka i wspinaczka. W Origins oczywiście żadnego z tych elementów nie brakuje, ale zmiany zaszły w każdym z nich. Największą rewolucję przeszedł system walki. Dotychczasowy,opierający się na kombinacji blok-kontra został zastąpiony systemem znanym z Wiedźmina 3, opierającym się na uniku i atakowaniu przeciwnika w momencie jego odsłonięcia spod szczelnie chroniącej go tarczy. Wiele osób narzeka na zmianę, ale szczerze mówiąc, dla mnie jest ona sporym, pozytywnym zaskoczeniem. Jeśli ktoś lubi cichą eliminację, to najnowsza produkcja od Ubisiftu dostarczy mu wiele frajdy. W jej uskutecznianiu niezastąpiona jest pomoc naszej orlicy. Gdy znajdujemy się blisko miejsca misji, wypuszczamy ptaka i z góry oznaczamy nasz cel oraz najbliższych przeciwników, którzy mogą nam przeszkodzić w jego realizacji.

W Origins świetne jest to, że niezleżenie jaki sposób pozbywania się wrogów preferujemy, będziemy bawić się świetnie. Chcesz zdobywać fort pokonując wrogów z ukrycia, chowając się w wysokiej trawie? Proszę bardzo. Masz ochotę na koszenie wrogów z łuku chowając się na dachach budynków? Nie ma sprawy. Wolisz starcie bezpośrednie? Proszę bardzo. Nieco gorzej wypada wspinaczka po budynkach. Została ona do bólu uproszczona i nasz egipski przyjaciel niczym Człowiek Pająk wspina się nawet po gładkich powierzchniach. Lepiej nie zastanawiać się, jak to robi.

Assassin's Creed® Origins 20171101220009

Kolejną nowością, która ma dość istotny w pływ na walkę, jest upgrade broni. Tą możemy zakupić u odpowiedniego rzemieślnika lub znaleźć w skrzyni bądź też zabrać pokonanemu przeciwnikowi. Jak już w wcześniej wspominałem, bronie podzielone są na trzy kategorie, z których każda oznaczona jest innym kolorem. Najpopularniejsze są niebieskie, a najbardziej pożądane złote, gdyż posiadają zazwyczaj kilka modyfikatorów. Aby gracz nie przyzwyczaił się za bardzo do jednej broni, każdy miecz, łuk, topór jest dostosowany do konkretnego poziomu doświadczenia gracza. Tak więc walka nawet złotym mieczem na poziomie 9, kiedy my osiągnęliśmy już 15 poziom doświadczenia, jest bardzo mało efektywna. By temu zaradzić możemy podnieść u kowala statystykę broni, dostosowując ją do aktualnego poziomu, ale jest to dość kosztowne.

Assassin's Creed® Origins 20171104001457

Niestety są też skazy

Żeby jednak nie było tak pięknie, niektóre rzeczy w Assassin’s Creed Origins niezbyt się udały. AI naszych oponentów pozostawia wiele do życia i głównie dzięki ich głupocie z łatwością odbijałem pełne wrogów miejscówki. Często przechodzą obojętnie obok zwłok swojego kolegi i naprawdę niewiele się trzeba natrudzić by po wykryciu, stracili nami zainteresowanie.

Skoro już jesteśmy przy inteligencji, to chociaż nie powinniśmy być zbyt wymagający od zwierząt, to jednak zachowanie naszego konia potrafi zaskoczyć. Gdy w Wiedźminie 3 narzekaliśmy na głupotę i bojaźliwość płotki, tak tutaj mamy do czynienia z niemal samobójczą odwagą. Nasz wierzchowiec nie widzi nic złego w skoczeniu do rzeki, czy też zeskoczeniu z kilkunastometrowego urwiska. Co najśmieszniejsze, zazwyczaj z takich lotów zarówno koń jak i my, uchodzimy z życiem.

Assassin's Creed® Origins 20171102232524

Średnio prezentują się także cutscenki. O ile grafika w gameplayu stoi na bardzo wysokim poziomie, to filmiki przerywnikowe nie zachwycają. Sylwetki postaci oraz ich animacje wyglądają jak ze zremasterowanej gry z poprzedniej generacji.

Podsumowanie

Wymienione mankamenty, jak i drobniejsze błędy techniczne, nie są jednak w stanie zatrzeć pozytywnego wrażenia, jakie wywarło na mnie Assassin’s Creed Origins. To z pewnością jedna z trzech najlepszych, jeśli nie najlepsza odsłona cyklu. Starożytny Egipt wykreowany przez Ubisoft jest zachwycający, żywy i różnorodny, a walka daje sporo frajdy. Co chyba najistotniejsze, Origins nie cierpi na schorzenie, które dotyka większość ostatnio wydawanych sandboxów. Aktywności są zróżnicowane i nawet po kilkudziesięciu godzinach rozgrywki nie dopada nas wrażenie, że wciąż robimy to samo. Nowy Assassin’s Creed to bardzo dobra gra i czasami sobie myślę, że szkoda, że nie jest to nowe IP. Bo czy tak naprawdę marka potrzebuje drugiego oddechu? A może bardziej godnego zwieńczenia?

Recenzja Assassin’s Creed Origins – galeria

Plusy
  • Wielki, tętniący życiem otwarty świat
  • Nowy system walki
  • Wiele udanych zapożyczeń z gier RPG
  • Ładna oprawa
  • Mnóstwo ciekawych aktywności
  • Niezła fabuła...
Minusy
  • w którą wpleciono zbędny, współczesny wątek
  • Drobne błędy techniczne
  • AI przeciwników
9
Ocenił Kamil Kościelniak
Recenzja PlayStation 4

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli PlayStation 4

Recenzje gier OpenCritic