Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie wyobrażał sobie, jak cudownie byłoby, gdyby Ubisoft, za sprawą serii Assassin’s Creed, postanowił zabrać nas do czasów feudalnej Japonii. Grając w Arigami cały czas miałem gdzieś z tyłu głowy ten pomysł i zastanawiałem się dlaczego francuski deweloper wciąż nie zdecydował się na przeniesienie akcji do Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie będzie to jednak tekst o tym, co Ubisoft robi dobrze, a co powinien zrobić lepiej. Będzie to tekst, w którym postaram się ocenić produkcję hiszpańskiego studia Lince Works, która pierwotnie debiutowała w 2016 roku, a obecnie zadebiutowała w nowej edycji wzbogaconej dodatkiem Nightfall. Czy jako laik w świecie gier skradankowych byłem w stanie odnaleźć się wśród azjatyckich skrytobójców? Czy tytuł ten spodoba się fanom gatunku i czy jest to gra warta uwagi? Postaram się odpowiedzieć na te pytania.
Być jak cień
Fabuła gry Aragami obraca się wokół dwóch postaci. Tytułowego bohatera noszącego imię Aragami oraz Yamiko, odpowiedzialnej za przyzwanie wspomnianego protagonisty. Ten jest bowiem martwy, a powrót do żywych zawdzięcza właśnie owej dziewczynie, która za sprawą tajemniczego rytuału wskrzesza skrytobójcę. Yamiko jest więziona przez Armię Światła, a naszym zadaniem jest odszukanie dziewczyny oraz wyzwolenie jej z rąk naszych przeciwników. Wraz z postępem w grze poznajemy kolejne elementy opowieści. Po każdym z rozdziałów otrzymujemy więc nowe informacje dotyczące Yamiko, jej dzieciństwa oraz dowiadujemy się dlaczego Armia Światła tak pilnie strzeże dziewczyny. Przeżywamy także retrospekcje, za sprawą których obserwujemy Arigamiego za życia i poznajemy przeszłość naszego głównego bohatera. Fabuła podzielona jest na wspomniane wyżej rozdziały. Nie będę Wam zdradzał ich ilości. Zaznaczę jedynie, że każdy rozdział jest swego rodzaju poziomem, na którym mamy za zadanie zdobyć informację lub przydatną w późniejszej fazie gry rzecz. Po drodze czekają na nas przeciwnicy, którzy pilnie strzegą owych artefaktów.
Z pomocą w walce z oponentami przychodzą nam specjalne zdolności Aragamiego. Nasz protagonista włada mocą Cieni. Jak nie trudno się domyślić, podczas eksploracji kolejnych poziomów, naszym największym sprzymierzeńcem jest mrok. Aragami posiada możliwość teleportacji między zacienionymi miejscami. Owa umiejętność jest podobna do tej, którą mogliśmy zaobserwować w grze Dishonored. Zdolność ta znacząco ułatwia infiltracje terenu i pozwala nam zaskakiwać przeciwników, teleportując się w zacienione miejsce za ich plecami, by zadać im śmiertelny cios, a te wyglądają naprawdę dobrze. Czy to zajście oponenta od tyłu, czy zabójczy skok z wysokości, każda z tych opcji jest efektywna, efektowna i satysfakcjonująca. Oprócz wspomnianej umiejętności, Aragami może także na chwilę przywołać cień w wybranym przez siebie miejscu. Również jest to przydatna moc, zarówno podczas walki, jak i eksploracji miejsc, do których chcemy się dostać. Aragami posiada także szereg innych zdolności, które odblokowywane są za punkty umiejętności. Te zdobywamy poprzez odnajdywanie starożytnych zwojów rozsianych w świecie gry. Rozwój postaci i zdobywanie kolejnych mocy jest naprawdę satysfakcjonujące. A nowe zdolności niezwykle przydatne. Zdradzę Wam tylko że przywoływanie bestii prosto z Cienia jest niezwykle skuteczne, a co dla skrytobójców najważniejsze, nie pozostawiające śladów. Opanowanie i odblokowanie wszystkich umiejętności sprawia, że po mapie zaczynamy przemykać jak prawdziwy cień, a nasi wrogowie mogą tylko bezradnie patrzeć, jak kolejni koledzy giną w mroku.
Klimatyczna cierpliwość
To co przy pierwszym kontakcie z Aragami od razu wrzuca się w oczy i uszy to klimat. Hiszpańskie studio Lince Works odwaliło w tym aspekcie kawał dobrej roboty. Zacznijmy od oprawy audio. W grze słyszymy bowiem japońskie głosy. Myślałem, że będzie mi to przeszkadzać, bowiem nigdy nie byłe fanem azjatyckich języków w grach wideo, a w produkcję pochodzące z Kraju Kwitnącej Wiśni zdarzało mi się grać sporadycznie, a jeśli już, to zawsze mój wybór padał na język angielski. W Aragami nie musiałem nic wybierać i już na starcie w moich słuchawkach wybrzmiał rodzimy język samurajów. Nie żałuje, że tak się stało, bowiem dzięki temu japoński klimat towarzyszył mi zarówno na ekranie, jak i w słuchawkach. Co do innych elementów odpowiedzialnych za budowanie atmosfery, to na uwagę zasługuje przede wszystkim sam Aragami. Model głównego bohatera wygląda naprawdę ładnie, a zmienianie jego koloru, gdy ten jest ukryty w ciemnościach i znajduje się poza wzrokiem oponentów, wygląda bardzo dobrze. Również umieszczenie interfejsu i wskaźnika mocy na pelerynie protagonisty sprawia, że immersja znacząco wzrasta. Nie zapominajmy również o lokacjach, które przemierzamy. Różnego rodzaju budynki, kapliczki, ścieżki, ogrody czy cmentarze aż kipią japońszczyzną, jeśli można tak to ująć.
W tym miejscu warto także wspomnieć o tym jak zaprojektowane są poziomy. Po pierwsze każdy z nich jest zróżnicowany. Podczas kolejnych rozdziałów przenoszeni jesteśmy na całkiem inne tereny. Zmusza to nas do ciągłego szukania strategii i nauczenia się, w jaki sposób poruszać się niepostrzeżenie po mapie. Muszę przyznać, że Aragami naprawdę nauczyło mnie cierpliwości, ale nie frustrowało. Tytuł pozwolił mi się wyciszyć i poćwiczyć moje zdolności planowania oraz logicznego myślenia. Gdy coś mi nie wyszło, to wiedziałem, że to moja wina. Wiedziałem, że zrobiłem to za szybko lub w nieodpowiednim czasie. Bogatszy o nowe doświadczenie próbowałem więc kolejny raz, a satysfakcja z przejścia danego poziomu bez wykrycia była ogromna, pomimo faktu, że musiałem się czasem sporo natrudzić, by pozbyć się wszystkich oponentów niepostrzeżenie. Jednak fakt, że Aragami nie należy do najłatwiejszych i co ważne, błędów nie wybacza, przemawia tylko na korzyść tego tytułu.
Każda gra ma swoje wady
Co nie do końca udało się hiszpańskiemu deweloperowi? Co wrażliwszym w oczy na pewno może rzucać się grafika. Nie ma co ukrywać, Aragami nie należy do gier, w których co chwilę zatrzymujemy się na chwilę i podziwiamy widoki. Mimo, że lokacje wyglądają ładnie i są klimatyczne, to pod względem technicznym mogą pozostawiać wiele do życzenia. Niskiej jakości tekstury przywołują na myśl produkcję z poprzedniej generacji konsol i to dość wczesnej fazy ich życia. Gracze, którzy w grach wideo wysoko cenią sobie oprawę wizualną mogę odbić się od Aragami. Głównym mankamentem okazują się być modele postaci, nie licząc oczywiście modelu protagonisty, wnętrza budynków, które w większości przypadków sprawiają wrażenie niedokończonych, a także zbocza gór. Dużo lepiej produkcja prezentują się podczas nocnych poziomów, gdzie niektóre niedoskonałości są skrywane w mroku. Jak widać cień, jest sprzymierzeńcem nie tylko bohatera. Moim zdaniem, aby cieszyć się produkcją hiszpańskiego studia Lince Works, trzeba umieć przymknąć oko na kilka niedociągnięć. Ową, dość słabą warstwę wizualną, wynagradza nam bowiem wyśmienita, wciągająca i satysfakcjonując rozgrywka.
Drugim, dość bolesnym mankamentem gry Aragami są spadki płynności. Doświadczyłem ich kilkukrotnie i muszę przyznać, że byłem bardzo zdziwiony, że mają one miejsce właśnie w trakcie tego etapu rozgrywki. Zdarzały się one bowiem w momencie, gdy na ekranie działo się niewiele, a ja po prostu stałem, rozglądając się po mapie w poszukiwaniu miejsca, do którego mógłbym się bezpiecznie teleportować. Spadki te były dość uciążliwe i znacząco psuły zabawę. Po aktulizacji, która ukazała się dwa dni przed premierą problem ten ustał i nie miałem z nim do czynienia, chociaż nie wykluczam, że może wciąż mieć miejsce. Dziwi mnie też fakt, iż w ogóle doświadczyłem spadków płynności w grze, która nie należy do tzw. graficznych killerów i wydana jest po raz drugi. Mam nadzieję, że twórcy szybko uporają się z tym problemem.
Dodatek historyczny
Na ponowne zrecenzowanie Aragami zdecydowaliśmy się z powodu ukazania się fabularnego dodatku, który nosi podtytuł Nightfall. Najnowsze rozszerzenie wprowadza nowe postacie. Jest nimi dwójka skrytobójców, którzy podobnie jak Aragami władają mocami Cienia, lecz w przeciwieństwie do bohatera podstawowej wersji gry, nie zostali przyzwani z zaświatów. Hyo oraz Shinobu to poddani Yamiko, której losy poznaliśmy w trakcie trwania pierwowzoru. W Nightfall historia Yamiko zostaje rozszerzona, a my wcielamy się w postać Hyo lub Shinobu, którzy próbują powstrzymać tajemniczą postać alchemika, która maczała palce w uwięzieniu dziewczyny. Ruszamy więc tropem głównego antagonisty i staramy się pokrzyżować mu plany oraz dowiedzieć się więcej na temat samej Yamiko i jej schwytania. Historia jest dość ciekawa i stanowi dobre dopełnienie wydarzeń, które obserwujemy podczas zabawy w Aragami. Warto wspomnieć, że cały dodatek, podobnie jak podstawową wersję gry, możemy przejść w trybie kooperacji, w której jeden gracz kontroluje Hyo, a drugi Shinobu.
Oprócz nowych postaci oraz historii, Nightfall wprowadza także kilka dodatkowych zdolności, które znacząco uatrakcyjniają rozgrywkę. Warto także dodać, że w dodatku, wszystkie zdolności są dostępne już od początku przygody. Nie musimy więc rozwijać naszej postaci i już na starcie możemy cieszyć się pełnią możliwości mocy Cienia. Moim zdaniem to bardzo dobry zabieg, w szczególności dla graczy, którzy po ograniu i odblokowaniu wszystkich umiejętności w podstawowej wersji gry, przyzwyczaili się do niektórych mocy i opierają na niej swój styl gry. Dzięki temu, że w Nightfall wszystkie zdolności są dostępne od początku, gracze, którzy ukończyli przygodę z Aragamim nie muszą zaczynać niejako od nowa. Dodatek nie różni się od podstawowej wersji gry pod względem mechaniki, ani pod względem technicznym. Jedynymi nowościami są wspomniane wyżej zdolności, bohaterowie i warstwa fabularna, a także kilka nowych lokacji, które są równie klimatyczne jak te, które mogliśmy zwiedzić w skórze Aragamiego. Jeśli spodobała Wam się podstawowa wersja gry i miło wspominacie produkcję studia Lince Works to powinniście zaopatrzyć się w ten fabularny dodatek. Zarówno dla samej historii, jak i dla nowych bohaterów i zdolności.
Gwarancja dobrej zabawy
Jeśli jesteście fanami gier z tego gatunku, to bez wątpienia powinniście sięgnąć po Aragami. Tytuł ten jest naprawdę dobrą skradanką i jeśli tylko potraficie przymknąć oko na oprawę graficzną i kilka innych technicznych mankamentów, to gwarantuje Wam, że czas spędzony przy produkcji Lince Works będzie wspominać naprawdę miło. Natomiast jeśli, podobnie jak ja, jesteście laikami gier z tego gatunki i chcielibyście sprawdzić czy ten rodzaj rozgrywki przypadnie wam do gustu, to również szczerze polecam ten tytuł. Przy Aragami można naprawdę świetnie się bawić. Ponadto hiszpańskie studio dało nam możliwość rzucenia okiem, jak prezentuje się gra o skrytobójcach osadzona w Kraju Kwitnącej Wiśni. Po ograniu Aragami w głowie mam tylko jedną myśl: „Ubisoft, proszę!”. Mam nadzieję, że fabularny dodatek Nightfall nie jest ostatnim słowem ekipy Lince Works jeśli chodzi o świat wykreowany w grze Aragami. Z chęcią wróciłbym kiedyś i ponownie pobawił się mocami Cienia. Mam tylko nadzieję, że ewentualna kontynuacja będzie pozbawiona wad, o których wspominałem a technicznie, tytuł ten stać będzie na nieco wyższym poziomie. Mimo wszystko, szczerze polecam Aragami: Shadow Edition.