Recenzja Final Fantasy Tactics The Ivalice Chronicles

Final Fantasy Tactics The Ivalice Chronicles
Final Fantasy Tactics The Ivalice Chronicles

Final Fantasy Tactics to legendarna gra, która od lat jest w gronie produkcji pretendujących do miana najlepszej gry wszech czasów. Tytuł jest najpopularniejszym reprezentantem podgatunku SRPG i oczarował graczy swoją pomysłowością i złożonością. To naprawdę genialna gra i jedna z perełek w katalogu Square Enix. Teraz ten absolutny klasyk powraca w odświeżonej wersji noszącej podtytuł The Ivalice Chronicles. Czy Final Fantasy Tactics nadal ma moc?

Oryginalne Final Fantasy Tactics pojawiła się w 1997 para PlayStation. Gra bardzo szybko zdobyła status klasyka gatunku strategicznych RPG-ów. Złożona fabuła, rozbudowany i mega wciągający system klas, zaskakująca głębia taktyczna i mroczny ton odniesień do konfliktów społecznych i wojny uczyniły tę grę absolutnym majstersztykiem. Później na PSP pojawiła się rozszerzona wersja tytuły z paroma dodatkami i usprawnieniami jak nowe klasy. The Ivalice Chronicles bazuje jednak na pierwotnej wersji z PSX i stara się być definitywną wersją tytułu. Produkcja trafiła na konsole i komputery osobiste. Ja katowałem na PlayStation 5, grając w ulepszoną wersję tytułu. Jest bowiem też opcja pogrania w oryginał bez dodatków z tej wersji, jeśli ktoś ma na to ochotę.

Mroczne królestwo

Final Fantasy Tactics The Ivalice Chronicles rozgrywa się w fantastycznym świecie Ivalice, gdzie istnieje magia, przeróżne dziwne stworzenia i niekończące się konflikty pomiędzy władcami i różnymi frakcjami. Ivalice to kraina, która nigdy nie była lekką fantasy. To miejsce targane wojnami, wewnętrznymi napięciami, przemocą wynikającą z podziałów społecznych i struktur feudalnych. Tu nie ma prostych podziałów na dobro i zło. Każdy bohater, nawet ten pozornie szlachetny, ma własne interesy, przeszłość, rodzinne zobowiązania i moralne rany. Historia skupia się wokół Ramzy Beoulve, młodego szlachcica wychowanego w uznanym rodzie, który szybko zostaje konfrontowany z brutalną prawdą o swojej własnej klasie społecznej i o tym, jak wygląda świat, w którym przyszło mu żyć. Z biegiem kolejnych wydarzeń Ramza z idealisty przekształca się w postać pełną determinacji, ale i zwątpienia. Fabuła nie prowadzi za rękę. Nie tłumaczy wszystkiego od początku, pozwala graczowi samodzielnie łączyć wątki i obserwować, jak kolejne misje odsłaniają polityczne intrygi i zakulisowe działania. To historia o wojnie, religii, honorze, zdradzie i poszukiwaniu własnej drogi nawet wtedy, gdy cała struktura świata wydaje się stać przeciwko nam.

W wersji The Ivalice Chronicles twórcy zdecydowali się nie ingerować w samą konstrukcję opowieści. Zamiast tego skupili się na jej przedstawieniu. Wprowadzono pełne udźwiękowienie dialogów, poprawiono strukturę tekstów, przemyślano narracyjne tempo oraz dodano drobne sceny ekspozycyjne, które nie zmieniają znaczenia opowieści, ale czynią ją bardziej przystępną we współczesnym odbiorze. Dzięki temu relacje między bohaterami nabierają lepszej dynamiki, a kluczowe momenty dramatyczne nie tracą intensywności. Nadal jednak jest to historia wymagająca. Nie jest to tytuł, który podaje wszystko wprost. Niektóre wątki pozostają subtelne, a większość konfliktów rozgrywa się w gestach i sugestiach, a nie wprost wypowiadanych tezach. To właśnie ta oszczędność słów i niekiedy powolne tempo budowania napięcia sprawiają, że fabuła zachowała swoją ponadczasowość.

Mimo upływu lat fabuła FFT nadal jest bardzo mocna i całkiem dojrzała. Wydaje mi się, że w tej kwestii tytuł nie zestarzał się za bardzo i nadal będzie dostarczał wrażeń graczom. Ja wciągnąłem się od razu i fajnie było przeżyć wszystko tym razem z głosami postaci, które zostały dodane w The Ivalice Chronicles.

Seria bitew

Tak na wypadek, gdyby ktoś jeszcznie nie wiedział Final Fantasy Tactics The Ivalice Chronicles należy do gier typu SRPG. Jest to mieszanka turowych taktycznych bitew z elementami role playing i rozwojem postaci. Gamplay kręci się tutaj wokół potyczek z przeciwnikami i rozwijania naszych postaci, tak by uczynić z nich niezwyciężone jednostki. To dosyć specyficzny rodzaj gier, ale FFT jest swego rodzaju wyznacznikiem jakości jeśli chodzi o SRPG i tytuł doczekał się niezliczonej ilości naśladowców.

Jednym z najważniejszych powodów, dla których Final Fantasy Tactics osiągnęło status kultowego dzieła, był jego system walki. Pole bitwy jest tu planszą taktyczną, na której każdy ruch ma znaczenie. Położenie przeciwnika, wysokość terenu, rodzaj broni, prędkość jednostki, kolejność inicjatywy – wszystko to składa się na decyzję, która potrafi zmienić los meczu. Wrogowie reagują, przemieszczają się, blokują dostęp do wąskich przejść, a gracz musi stale przewidywać i kalkulować. To strategia, która nie wybacza nieuwagi, ale jednocześnie daje ogromną satysfakcję z dobrze poprowadzonej walki.

Serce rozgrywki stanowi system klas postaci. Każdy członek drużyny może być szkolony w różnych profesjach, a zdobywanie nowych umiejętności pozwala tworzyć kompozycje hybrydowe, zaskakujące i unikalne. Można stworzyć łucznika, który potrafi leczyć, maga, który potrafi przenosić się między pozycjami, wojownika o umiejętnościach taktycznych zwiększających morale albo jednostkę mobilną, która traktuje pole walki jak wielki plac manewrowy. To jedna z tych gier, które nagradzają eksperymentowanie. System klas nie jest tutaj dodatkiem — jest fundamentem całej zabawy i źródłem ogromnej swobody. To on sprawia, że każda rozgrywka może wyglądać inaczej.

W The Ivalice Chronicles system ten został zachowany, ale usprawniono jego obsługę. Menu stało się bardziej przejrzyste, zarządzanie jednostkami wygodniejsze, a śledzenie postępów szkoły klas uproszczone. Dodano także więcej informacji kontekstowych podczas potyczek, co pozwala szybciej orientować się w sytuacji i uniknąć niepotrzebnych błędów.

Tempo bitew może wydawać się wolniejsze niż w nowoczesnych taktycznych RPG-ach, ale to element świadomy i integralny. Ta gra wymaga myślenia, planowania, przewidywania konsekwencji. Każda walka jest jak szachy, w których reguły zmieniają się zależnie od klas postaci, wyposażenia i rozmieszczenia wrogów. To nie jest tytuł dla osób, które chcą przejść walki szybko i bez wysiłku — ale właśnie dlatego jest tak wyjątkowo. Oczywiście mamy lekkie udogodnienie i rozgrywkę i scenki przerywnikowe można trochę przyśpieszyć. Nie daje to kosmicznego efektu i gra nagle nie stanie się nagle tytułem pędzącym, ale i tak fajnie że można przyśpieszyć niektóre animacje na polu bitwy.

Tym, co chcę podkreślić jest fakt, że rozgrywka w Final Fantasy Tactics jest mega miodna i wciągająca. Bitwy są super i potrafią ekscytować i zmuszać do główkowania. A system job i rozwój klas jest po prostu genialny i ma się ochotę odkrywać nowe profesje i umiejętności dla postaci, a także próbować tworzyć fajne kombinacje zdolności. To naprawdę nie jest rzecz do przecenienia. Dlatego też szkoda, że nie przywrócono tutaj klas z wersji gry na PSP, albo nie pokuszono się jeszcze o jakieś dodatkowe. Wiem, że mogłoby to zaburzyć balans gry, ale ja po prostu chcę więcej!

Poprawa

Wersja The Ivalice Chronicles zachowuje charakterystyczny styl artystyczny oryginału, ale jednocześnie odświeża go w sposób nowoczesny i bogaty wizualnie. Modele postaci zostały dopracowane, a tła zyskały głębię barw. Nie jest to styl fotorealistyczny — to świadoma estetyka przypominająca taktyczne RPG-i tamtych lat, tylko bardziej klarowna i wyraźna. Animacje są płynniejsze, efekty czarów bardziej dynamiczne, a sceny narracyjne robią większe wrażenie dzięki nowym kadrom i lepszemu światłu.

Ścieżka dźwiękowa, która już w pierwowzorze była jednym z najpiękniejszych elementów gry, brzmi teraz pełniej i bardziej przestrzennie. Orkiestracje zostały ponownie nagrane, co podkreśla emocjonalny ton wydarzeń. To muzyka, która potrafi wzruszyć i wprowadzić w nastrój nawet wtedy, gdy gra zwalnia i koncentruje się na rozmowach lub politycznych naradach.

Głosom postaci poświęcono sporo pracy. Nie każdy gracz będzie zachwycony doborem aktorów, ale ich interpretacje w większości sytuacji dobrze oddają charakter bohaterów. Ramza brzmi jak ktoś, kto dopiero odkrywa ciężar decyzji. Elitarne rody mówią z pewną wyniosłością, a postacie z niższych sfer noszą w głosie zmęczenie i rozgoryczenie. Dzięki temu narracja zyskała nową warstwę emocjonalną.

Ogólnie doceniam to, ile pracy włożono w ten tytuł. Jednak jeśli mam być w pełni szczery to nie powali on raczej an kolana nikogo. To nadal pozycja, która wygląda jak gra z PSX. Mnie to nie przeszkadza i mam też nostalgie do tego stylu. Nie wiem jednak, czy nowi gracze nie będą trochę zniechęceni do zabawy przez to, że The Ivalice Chronicles odstaje od współczesnych standardów gier.

Odświeżenie

The Ivalice Chronicles to przykład gry, która nie próbuje przypodobać się wszystkim. Zachowała swoją trudność, filozofię i powolne tempo opowieści. Dla niektórych graczy może to być wada — w czasach szybkich gier akcji i fabuł podawanych w krótkich sekwencjach, ten tytuł wymaga skupienia i zaangażowania. Jednak to właśnie dzięki temu wyróżnia się wśród współczesnych produkcji. Jest to gra, która nie boi się być wymagająca. Nie boi się też być emocjonalnie surowa.

Stali fani serii odnajdą tu dokładnie to, czego oczekiwali — dopracowanie klasycznego doświadczenia, przy jednoczesnym zachowaniu ducha oryginału. Nowi gracze natomiast otrzymują najlepszą możliwą wersję tej gry, która nie odstrasza archaicznymi rozwiązaniami, ale też nie zatraciła pierwotnej głębi.

Ostatnie grosze

Są pewne tytuły, które można określić mianem ponadczasowych. Różne mechaniki i rozgrywka są tak dobre, ze mimo upływu lat nadal gra się w nie świetnie. Tak jest w przypadku kultowych FPS jak Doom czy Quake, ale także gier takich jak Final Fantasy Tactics. Odświeżona wersja potrzebowała tak naprawdę skromnych poprawek, żeby wszystko było cacy. Tak się stało i dostaliśmy trochę lepszą oprawę wizualną, voice acting i mniejsze smaczki, które czynią wybitną grę odrobinę lepszą. Może nie jestem w pełni obiektywny, bo jestem fanem zarówno FFT jak i całego podgatunku SRPG, ale mi to w zupełności wystarcza.

Wieczna miłość

O The Ivalice Chronicles mozna powiedzieć bardzo wiele dobrego. To całkiem udany remaster genialnej gry, która zasługuje na miano jednej z najlepszych produkcji wszech czasów. Cieszy mnie, ze mam ponownie możliwość zagrania w ten tytuł, posłuchania głosów postaci i sprawdzenia mniejszych i większych poprawek. Jest świetnie, ale trochę marzy mi się taki remake w skali tego co otrzymało Final Fantasy VII. Może mam oczekiwania z księżyca, ale FFT na to zasługuje. W każdym razie mamy do czynienia z jedną z najlepszych gier, w które można zagrać. No i The Ivalice Chronicles jest super okazją, by sprawdzić ten cudowny tytuł.

Plusy
  • Genialna gra w odświeżonej wersji
  • Nadal wciąga jak diabli
  • Świetna fabuła
  • Super system klas postaci
Minusy
  • Brakuje trochę dodatków z wersji The War of Lions
8.5
Ocenił Tomek Piotrowski

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli PlayStation 5

Recenzje gier OpenCritic