Nie ma wątpliwości, że Diego Armando Maradona jest jednym z najwybitniejszych piłkarzy w historii futbolu. W odróżnieniu jednak od Pele, Messiego czy Ronaldo, Maradona zasłynął przed całym światem nie tylko niezwykłymi umiejętnościami strzelania goli, czy wymijania graczy rywala, ale również, a może przede wszystkim, uzależnieniem od kokainy i bogatemu, ale ciężkiemu do pozazdroszczenia życiu prywatnemu. Znany z takich dokumentalnych hitów jak „Senna” i „Amy, reżyser Asif Kapadia tym razem bierze na warsztat słynnego piłkarza, ukazując jego długą i skomplikowaną drogę ku wielkości, z jeszcze głośniejszym i boleśniejszym upadkiem.
Kapadia nie koncentruje swojej uwagi na całokształcie postaci Maradony. Nie poznajemy jego początków, a o słynnej nieudanej przygodzie z FC Barceloną, jedynie za pomocą krótkich migawek na początku filmu. Z filmu niewiele też dowiemy się o relacjach i życiu rodzinnym piłkarza. Reżyser skupia się jednak na najważniejszym aspekcie życia Diego, snując historię obcego bohatera, który w krótkim czasie stał się drugą najważniejszą postacią po Bogu, aby w jednej chwili stać się najbardziej niechcianą osobą, zarówno w jego ówczesnym klubie oraz całym kraju.
W pewnym momencie filmu padają słowa, które jednoznacznie wskazują, że słynny Argentyńczyk miał dwie twarze. Był Diego, czyli zwykły, nieco nieśmiały chłopak, który chciał jedynie swoją grą sprawiać radość zarówno sobie, jak i kibicom. Ale wraz z coraz większą popularnością, stworzył postać Maradony, która służyła mu za maskę, którą publicznie pokazywał, zarówno przed mediami, jak i bardziej znaczącymi kibicami. I tak Diego oczarowywał miliony widzów na całym świecie swoją niepowtarzalną grą, zaś Maradona imprezował z włoską mafią, prowadził hedonistyczne życie, oraz pławił się w luksusie.
Kapadia prezentuje nam więc smutną historię człowieka, który na wczesnym etapie swojego życia uzależnił się od heroiny, a jego przenosiny do klubu z Neapolu okazały się dla niego zarówno zbawieniem, dzięki czemu zapisał się na kartach historii, jak i największą katastrofę, przez którą zniszczył sobie nie tylko karierę, ale również życie. Co jakiś czas głośno jest o kolejnych kontrowersjach wywołanych przez Maradonę, czy o jego kruchym stanie zdrowia, przez co łatwo jest o nim myśleć, jak o durnym narkomanie. Dlatego dobrze, że reżyser obala pewne mity związane z Argentyńczykiem, przybliżając nam nie postać Maradony, ale właśnie Diego. Warto więc pochwalić polskiego dystrybutora, który zdecydował się zmienić tytuł filmu na bardziej adekwatny.
„Diego” to pozbawiony „gadających głów” dokument, który w całości złożony jest z archiwalnych, czasami w kiepskiej jakości nagrań. Wszystko opatrzone narracją samego bohatera filmu, oraz kilku osób z najbliższego otoczenia piłkarza, jak trenerów czy rodziny. Sprawia to, że film Kapadii, pozbawiony jest fabularnych fajerwerków, co należy zaliczyć na plus, bo nie próbuje sztucznie zszokować widza. Tym bardziej tego, który mniej więcej zaznajomiony jest z biografią Argentyńczyka. Ale to właśnie dla nich skierowany jest ten film, który obfituje w masę nagrań z boiskowych wyczynów Maradony.