Ledwie rok po premierze poprzedniej części, Ubisoft wydaje kolejną odsłonę Assassin’s Creed. Część o podtytule Origins została ciepło przyjęta przez graczy, chociaż odeszła od doskonale znanych rozwiązań na rzecz położenia nacisku na elementy znane z gier RPG. Jednak fani serii nieufnie podchodzili do zapowiedzi Assassin’s Creed Odyssey, która przenosi nas do starożytnej Grecji. Na pierwszy rzut oka gra wyglądała jak nakładka na poprzedniczkę, bez większych nowości i mechanik. Ubisoft jednak wie co robi i wystarczyło dwanaście miesięcy, aby rozwiązania z Origins zostały wzbogacone o nowe elementy, które jeszcze mocniej podkreślają RPG-owy charakter rozrywki. Nie wszystkie jednak nowości są godne uwagi, ale fani cyklu powinni zagłębić się w Odyseję według Ubisoftu, bo to gra jeszcze pełniejsza i bogatsza od poprzedniej odsłony serii.
Grę rozpoczynamy nietypowo, bo od wyboru postaci. Naszym bohaterem przez całą grę będzie ktoś z dwójki rodzeństwa: Alexios lub Kasandra, potomkowie słynnego spartiaty Leonidasa. Wybór jest permanentny i nie możemy dowolnie zmienić postaci, jak miało to miejsce chociażby w Assassin’s Creed: Syndicate. W Odyssey wszystkie misje wykonujemy bohaterem, którego wybierzemy na początku. Decyzja ta ma jednak kosmetyczny charakter, gdyż w żadnym momencie zabawy nie odczułem, żeby mój wybór wpłynął jakkolwiek na fabułę gry czy zachowanie postaci niezależnych podczas rozmów. Zanim jednak przyjdzie nam pokierować wybranym bohaterem, grę rozpoczyna sekwencja bitwy pod Termopilami z 480 r. p.n.e., w której pokierujemy Leonidasem. Przywódcą Spartan możemy pokonać kilku perskich wojowników w stylu równie efektownym co Gerard Butler w filmie Zacka Snydera. Mija niecałe trzydzieści lat.
W najlepsze trwa wojna peloponeska między Atenami a Spartą o prym nad całą Grecją. Naszego protagonistę nie dotyka jednak wojenne piekło. Niewielka i uboga wyspa Kefalonia zdaje się żyć własnym życiem. Kwitnie w niej przestępczość, a najemnicy, zwani misthios, jak główny bohater, są bardzo cennym dobrem, szczególnie do odbierania pieniędzy od dłużników. Lokalny watażka Cyklop nie musi obawiać się niczego, a przynajmniej do momentu, na jego drodze nie stanie potomek szlachetnej spartańskiej krwi.
Mój wybór padł na Kasandrę, dlatego dla ułatwienia będę posługiwał się jej imieniem, jako opisu osobowości głównego bohatera. Kasandrę więc poznajemy jako zwykłą wojowniczkę, która przed laty została uratowana przez miejscowego przedsiębiorcę, ucząc się fachu najemnika. Kefalonia to na dobrą sprawę kilkugodzinny samouczek, który przybliży nam wszystkie podstawowe mechanizmy gry. Dopiero po opuszczeniu wyspy Odyssey odkrywa przed nami swoje bogactwo. Na eksplorację czeka czternaście dużych regionów, jak Attyka, Fokida czy Achaja oraz kilka pomniejszych, a także dwadzieścia jeden mniejszych i większych wysp.
Mapa świata jest o ponad 60% większa od tej z Origins, choć sporą część tego obszaru zajmuje morze. Przez Morze Egejskie podróżować będziemy własnym okrętem. Osoby, które grały w trzecią lub czwartą część Assassin’s Creed od razu poczują się jak w domu. Adrestii, bo takie imię nosi nasz statek, możemy zmienić wygląd, dodać zdobienie galionu, czy zmodyfikować wygląda załogi. Nie zabrakło oczywiście śpiewanych przez marynarzy szant podczas podróży po wodach, a nasz statek możemy ulepszać, zwiększając wytrzymałość kadłuba, skuteczność taranu czy zwiększenie siły ataku salwy strzał oraz oszczepów. Nowością są za to specjalni przyboczni, których możemy mieć łącznie czterech, a każdy z nich daje procentowe bonusy do ataku czy obrony statku. Werbować ich możemy zachęcając postacie fabularne do dołączenia do załogi (zazwyczaj po wykonaniu wcześniej dla nich zadania), albo obezwładnić dowolnego napotkanego przeciwnika w świecie gry i przekonać go, że marnuje się w wojaczce i o wiele lepiej sprawdziłby się rozpoczynając życie wilka morskiego.
Usprawnienia Adrestii wymagają sporo surowców, ale warto regularnie ulepszać poszczególne modyfikacje, bo wody Morza Egejskiego są nieprzyjazne dla żeglarzy. Podróżując do kolejnych wysp na swej drodze spotkamy nie tylko łodzie Ateńczyków i Spartan, ale również piratów, którzy automatycznie nas zaatakują, gdy tylko pojawimy się w obrębie zasięgu ich wzroku. W pewnych miejscach roi się od tak wielu statków, że atakując jeden, wystrzelona salwa strzał z pewnością dosięgnie kolejne, a wtedy nie trudno o ogromną bitwę morską z kilkoma statkami. Nie wiem co przyświecało producentowi, że tak gęsto rozsiał okręty, ale uciążliwe jest wtedy podróżowanie, bo łatwo przypadkowo staranować jakiś statek i przypadkowo rozpocząć konflikt. Przeszkadza również spora liczba pływających piratów. W walce ze statkiem jednego z bossów, czterokrotnie musiałem odkładać stracie na później, bo akurat atakowały mnie pirackie statki, które zadawały spore obrażenia. Na szczęście każdą łajbę nieprzyjaciela możemy potraktować taranem lub abordażem, a obie opcje pozwalają odnowić wytrzymałość Adrestii i zebrać cenne dobra.
Assassin’s Creed Odyssey bierze z serii GTA pięciostopniowy system popełniania przestępstw. Im cięższe przestępstwo, tym szybciej zapełnimy pasek, a wtedy naszym tropem podążą lokalni najemnicy.
Wzorem poprzedniej części, na każdym z regionów czeka na Kasandrę masa rzeczy do odkrycia. Mapa świata gry roi się od znaków zapytania, do których samodzielnie musimy się dostać i odkryć co kryją. Na dzikich terenach czekają jaskinie czy przyczółki bandytów lub posterunki wojskowe, zaś w miastach miejsca z celami do wykonania. Zazwyczaj wystarczy wyeliminować określoną liczbę strażników, pokonać kapitana, zebrać dobra z kilku skrzyń i okazyjnie odnaleźć jakiś przedmiot i uwolnić zamkniętych w klatkach zakładników. Każde takie „oczyszczenie” z mapy danego miejsca, może wiązać się z podniesieniem stopnia przestępczości. Assassin’s Creed Odyssey bierze z serii GTA pięciostopniowy system popełniania przestępstw. Im cięższe przestępstwo, tym szybciej zapełnimy pasek, a wtedy naszym tropem podążą lokalni najemnicy. Możemy więc zabijać żołnierzy, okradać świątynie wzniesione na cześć bogów, czy sabotować zasoby wojenne okradając je, a następnie paląc. Zmniejszyć pasek przestępczości możemy na trzy sposoby: czekając aż sam zacnie się redukować, ale jest to najmniej efektywna metoda, bo trwa zbyt długo. O wiele lepiej sprawdza się zabójstwo zleceniodawców nagrody za naszą głowę lub zwyczajne spłacenie ich. Ostatnia opcja może przysporzyć sporo trudności szczególnie w pierwszych kilku godzinach gry, ale na późniejszym etapie zabawy dysponujemy na tyle dużą sumą drachm, że bez przeszkód zapłacimy za nasze przewinienia.
Po opuszczeniu Kefalonii, trafimy do Megaris, gdzie bardzo szybko wplątałem się w kłopoty z najemnikami. Początkowo na karku miałem tylko jednego, ale po nieudanej próbie zdobycia warowni, w tym samym czasie pojawiło się aż czterech najemników, z tego dwóch z nich przewyższało mnie poziomem doświadczenia. Zabójstwo najemnika zmniejsza pasek przestępczości, ale wkrótce na miejsce zabitego misthios, pojawia się kolejny, więc cały czas musimy mieć się na baczności. Najemnicy to najtrudniejsi przeciwnicy w grze, którzy dysponują atakami specjalnymi i uzbrojeniem. Pojedynek już z jednym z nich jest sporym wyzwaniem, szczególnie, że system walki jest jeszcze trudniejszy niż w poprzedniej odsłonie serii. Nie wystarczy już tylko stać i kontratakować ataki grupy przeciwników, czy wciskać bez przerwy przycisk odpowiedzialny za podstawowy atak, aby po chwili zobaczyć obok stóp bohaterski stos trupów. Teraz każdy pojedynczy przeciwnik to wyzwanie, które przez chwilę nieuwagi może doprowadzić do śmierci naszej postaci. Każdy, nawet podstawowy żołnierz, posiada specjalny atak, którego nie da się sparować, a jedynie można się przed nim uchylić. Walki więc z kilkoma przeciwnikami to ogromne wyzwanie, szczególnie na początku zabawy, które przez brak obrania odpowiedniej strategii i nieumiejętnego korzystania z umiejętności, może wymusić na nas wczytania ostatniego zapisu stanu gry.
Przez Morze Egejskie podróżować będziemy własnym okrętem. Osoby, które grały w trzecią lub czwartą część Assassin’s Creed od razu poczują się jak w domu.
Aby ułatwić sobie choć trochę każde starcie w grze, a uwierzcie, że nawet walka ze zwykłym dzikiem w lesie potrafi być desperacką walką o przetrwanie, musimy regularnie rozdysponowywać kolejne punkty doświadczenia otrzymane po awansie postaci na kolejne poziomy. Drzewko rozwoju zostało podzielone na trzy sekcje: łowcy, wojownika i asasyna. Pierwszy z nich ulepsza walkę dystansową Kasandry, gdzie każda pojedyncza strzała może stać się śmiertelną, ale też w tym drzewku znajdziemy umiejętność, dzięki której oswoimy dzikie zwierzę, które pomoże nam w walce. Ścieżka wojownika pozwoli na skuteczniejsze ataki bronią białą, jak chociażby nakładanie efektu ognia, dzięki któremu podpalimy każdego przeciwnika, czy wykorzystywać umiejętności szarży zadające ogromne obrażenia i powalając wrogów, czy spartański kopniak, czyli umiejętność doskonale znana każdemu fanowi filmu 300. Ta zdolność idealnie nadaje się do zepchnięcia przeciwnika z dużej wysokości. Nawet najtrudniejszy wróg będzie musiał uznać wyższość siły grawitacji i nawet jeżeli jakimś cudem przeżyje, będzie wystarczająco osłabiony, aby walka przebiegła po naszej myśli. Ostatnie drzewko zostało przypisane do umiejętności skrytobójczych i dzięki nim nasze talenty cichych zabójstw będą skuteczniejsze. To właśnie w tym drzewku odblokujemy zdolność skanowania okolicy w poszukiwaniu dóbr, które po wykorzystaniu umiejętności zostaną zaznaczone. Aktywne zdolności możemy przypisać do czterech wolnych slotów na umiejętności, osobnych w przypadku dystansowych i walki wręcz, przy czym broń biała oferuje dodatkowe cztery miejsca, którymi zestawami zdolności możemy dowolnie przełączać się podczas walki.
Nawet najlepsze i najbardziej pasujące do naszego stylu gry umiejętności na nic się zdadzą, jeżeli nie zadbamy odpowiednio o nasz ekwipunek. Każda broń, zarówno biała jak i dystansowa, a także poszczególne elementy zbroi, określają zadawane przez Kasandrę obrażenia. Jeżeli chcemy być skuteczni w bezpośrednim starciu, musimy dopasować nasz inwentarz do obrażeń wojownika, gdy wolimy postawić na cichą eliminację, wtedy nacisk postawimy na obrażenia asasyna. Warto zadbać jednak o wszystkie trzy wartości, gdyż każda z nich wcześniej czy później zacznie mieć kluczowe znaczenie w walce. Główna bohaterka gry nie jest asasynem, nie ma ostrza, dlatego jej ciche eliminacje nie są tak skuteczne, jak członków Zakonu Asasynów. Dlatego niska wartość obrażeń asasyna może poskutkować jedynie zranieniem przeciwnika, zamiast natychmiastowej eliminacji, a wtedy rozpocznie się otwarty konflikt, prawdopodobnie ze wszystkimi wrogami na danym terytorium. Nie można jednak zapomnieć o obrażeniach wojownika, które przesądzą o sukcesie lub porażce każdego starcia. Jednak do niektórych przeciwników nie należy podchodzić za blisko, przez co bezpośrednia walka może oznaczać szybki zgon naszej postaci, wtedy wyjść z tarapatów pomoże nam łuk i obrażenia od łowcy. Z jednej strony Ubisoft daje nam dowolność w rozstrzyganiu starć, ale z drugiej zaniedbanie jednej z nich może okazać się opłakane w skutkach.
Również zapowiadane romanse nie są tym, czego byśmy oczekiwali. Teraz nasza bohaterka może flirtować z niektórymi postaciami. Zapomnijcie jednak o tworzeniu więzi niczym w grach BioWare’u.
Oprócz wartości ataku, za pomocą ekwipunku możemy zwiększyć liczbę punków zdrowia Kasandry oraz jej pancerza, a także podnieść wartość obrażeń zadawanych konkretnym rodzajem oręża, uzyskanej adrenaliny po zabójstwie przeciwnika (każde wykorzystanie umiejętności odbiera nam określoną część paska adrenaliny, którą napełniamy atakując wroga), czy odporności na dany rodzaj ataku, a także zwiększyć obrażenia od trucizny lub ognia. Możliwości jest więc sporo, tym bardziej, że w starożytnej Grecji możemy znaleźć zwykłe, rzadkie, epickie oraz legendarne przedmioty. Im wyższej klasy część ekwipunku, tym więcej oferuje bonusów. Każdy przedmiot możemy dodatkowo ulepszyć grawerując go u kowala, co oznacza wybór jednego dodatkowego bonusu z długiej listy. Jak również podnieść poziom ekwipunku i tym samym statystyk, aby pasowały do aktualnego poziomu naszej postaci. Z opcji ulepszania części zbroi korzystałem bardzo często. Znalezienie odpowiedniego miecza czy hełmu nie jest wcale takie łatwe, choć co chwilę wpadają nam różne przedmioty, które ostatecznie mogą okazać się o wiele gorsze, niż sprzęt, który kosztem surowców oraz drachm możemy ulepszyć. Nie da się jednak tak ulepszać w nieskończoność, bo wcześniej czy później trafi nam się o wiele lepszy przedmiot na aktualnym poziomie, a każde kolejne podniesienie poziomu uzbrojenia czy zbroi kosztuje coraz więcej i przestaje się to opłacać.
Już po kilkunastu godzinach gry możemy przyodziać Kasandrę w dobrej jakości sprzęt, który zyskamy z fabularnych zadań. Liczba misji do wykonania w świecie gry jest ogromna. Oprócz zadań głównych, rozwiążemy problemy napotkanych podczas przygody postaci, greckiego świata, jak również możemy wypełnić jedno z wielu zadań kontraktowych, które znajdziemy na tablicy ogłoszeń w każdym mieście. Wiele misji pobocznych, to zadania typowo „fedexowe”, gdzie naszym celem jest dostarczenie lub znalezienie przedmiotu, czy zabójstwo konkretnej osoby. Natomiast kontrakty oraz zadania świata gry polegają niemal wyłącznie na zlikwidowaniu konkretnej liczby osób i zwierząt lub ukończenia wszystkich celów w danej liczbie obozów bandytów, czy jaskiniach. Na szczęście wszystkie zadania poboczne są wyłącznie opcjonalne, więc jeżeli nie straszny nam wysoki poziom trudności w misjach głównych, przez całą grę możemy nie ruszyć żadnej misji pobocznej, choć ich wykonanie znacząco ułatwi nam rozgrywkę.
Nowością są misje czasowe, na wykonanie których mamy, jak sama nazwa wskazuje, określony czas. Po odebraniu takiego zadania, w dzienniku misji możemy podejrzeć, ile czasu nam jeszcze pozostało do wypełnienia misji. Nie różnią się one zbytnio od innych misji pobocznych i zazwyczaj to proste zadania, ale warto je wykonywać, bo zaliczenie ich nagradzane jest większą liczbą drachm, surowców oraz doświadczenia. Misje czasowe nie pojawiają się na mapie, dlatego trzeba szukać ich na własną rękę. Od czasu do czasu trafimy też na zadania specjalne, które również obarczone są czasową barierą, ale są one o wiele trudniejsze, a za ich wykonanie otrzymujemy samorodki orichalcum, specjalną walutę do wydania u sprzedawcy, który oferuje wysokiej klasy sprzęt, czy skrzynki z losową zwartością. Uspokajam jednak, że tej specjalnej waluty nie da się kupić za prawdziwe pieniądze i można uzyskać je wyłącznie znajdując w świecie gry lub wykonują wspomniane zadania.
Zadania poboczne to zabawa na dziesiątki godzin, ale sam główny wątek fabularny oferuje ponad 30 godzin rozgrywki. Sumując więc wszystko, Assassin’s Creed Odyssey to produkcja na ponad setkę godzin, do której i tak będzie można wracać, wykonując pojawiające się regularnie zadania czasowe. Ubisoft coraz śmielej popycha swoją serię w stronę olbrzymich gier RPG, więc skojarzenia z Wiedźminem 3 są jak najbardziej na miejscu. Niestety nie wszystkie zaadaptowane elementy z RPG-ów się sprawdzają. Historia choć ciekawa i obfitująca w liczne zwroty akcji, nie pozostawia złudzeń, że nie była priorytetem przy produkcji gry. Brakuje jej epickości i ciężaru znanego z fabuł innych RPG-ów. Pod tym względem rewolucji brak. Nietrafione są również pozostałe mechanizmy, które miały uczynić grę jeszcze bardziej fabularną i immersyjną. System dialogów nie jest szczególnie rozbudowany i zazwyczaj mamy tylko dwie lub trzy opcje dialogowe do wyboru. Często jednak wybór jest iluzoryczny, bo nawet przy wyborze, może okazać się, że twórcy przewidzieli zupełnie inny ścieżkę prowadzenia rozmowy i koniec końców, nasz wybór staje się nieaktualny i w żaden sposób bohaterowie na niego nie reagują.
Również zapowiadane romanse nie są tym, czego byśmy oczekiwali. Teraz nasza bohaterka może flirtować z niektórymi postaciami. Zapomnijcie jednak o tworzeniu więzi niczym w grach BioWare’u. Ubisoft poszedł po linii najmniejszego oporu i wystarczy wybrać opcję dialogową oznaczoną serduszkiem, aby Kasandra poszła do łóżka z ledwo co napotkaną postacią. Scenka erotyczna? Zapomnijcie. Nasza bohaterka wchodzi do pomieszczenia, po czym widzimy jak wychodzi i tyle, jeżeli chodzi o romanse. Przespanie się z konkretną postacią nie odblokowuje żadnych bonusów, czy też innych interakcji z nią. Zmarnowany potencjał, tym bardziej, że jak na celowanie w produkcję RPG, Assassin’s Creed Odyssey oferuje bardzo mało opcji interaktywności z postaciami niezależnymi.
Kolejną nowością, która akurat sprawdza się o wiele lepiej niż dwie wymienione wyżej, to wybory moralne. Nie jest ich za dużo, ale każdy z nich niesie ze sobą określone skutki. Już na Kefalonii mamy możliwość wyboru między oszczędzeniem całej rodziny lub pozwolenia im zginąć. Kilka godzin później gra przypomniała mi o tym, jakby się wydawało, dosyć prostym wyborze, który okazał się dramatyczny w skutkach. Wątek ten powracał jeszcze kilkukrotnie przez całą przygodę. Nie byłem w stanie zweryfikować, na ile mój wybór wpłynął na Kefalonię i czy przy wyborze drugiej z opcji mógłbym tego uniknąć, ale to duży atut Assassin’s Creed Odyssey, że pozwala samodzielnie kreować wydarzenia w starożytnej Grecji, nawet jeżeli, po ponownym ogrywaniu i wyborze innych opcji, okażą się one jedynie iluzoryczne.
Kreować świat możemy również na jeszcze jeden sposób, a mianowicie, każdy obszar gry, poza Kefalonią, jest pod władaniem wojsk spartańskich lub ateńskich. Wykonując zadania sabotujące armię, która aktualnie kontroluje dane terytorium, możemy doprowadzić do wielkiej bitwy, która zakończy się podbojem i przejęciem terytorium drugiego wojska, a my w nagrodę otrzymamy cenne nagrody. Robi to wrażenie, bo w jednej bitwie bierze udział kilkadziesiąt żołnierzy każdej strony, a naszym zadaniem jest wyeliminowanie dowódców i tym samym osłabienie wojsk przeciwnika, które doprowadzi do jego przegranej.
Trzeba się jednak śpieszyć, bo wróg nie będzie w nieskończoność czekał na nasz ruch i sam stara się powybijać dowódców sprzymierzonych z nami armii. Takim sposobem wielką wojnę peloponeską może wygrać jedna ze stron dzięki naszej pomocy, lub jako misthios, możemy co chwilę zmieniać stronę i pomagać na zmianę ateńczykom i spartanom podbijać kolejne tereny. Nie niesie to niestety ze sobą żadnych konsekwencji i nie możemy zyskać żadnej przychylności Aten czy Sparty tylko dlatego, że pomagamy im wygrać wojnę.
Najciekawszą nowością Assassin’s Creed Odyssey jest tryb eksploracyjny, który wyłącza wszelkie znaczniki, zarówno podczas sterowania postacią, jak i na mapie gry. Produkcja została stworzona z myślą o tego typu zabawie, co szczególnie odczuwalne jest podczas rozpoczynania misji, gdzie możemy dowiedzieć się od zleceniodawcy podstawowych informacji, gdzie danej osoby lub przedmiotu mamy szukać. Wskazówki co do celu podróży znajdziemy w dzienniku, a posiłkować możemy się Ikarosem, zwiadowczym sokołem, który odkryje nam wszystkie miejsca w obrębie danego obszaru. Wciąż na mapie nie będą one zaznaczone, ale pojawią się jako ikony na kompasie, więc gdy będziemy w pobliżu, łatwiej będzie je zlokalizować.
Oczywiście znacząco utrudnia to zabawę, bo choć rzadko, ale jednak, wskazówki bywają nieprecyzyjne i szczególnie na początku, gdy jeszcze nie znamy świata gry, łatwo podążyć w zupełnie inną stronę, niż docelowo mielibyśmy się udać. Tryb ten jednak sprawia, że rzeczywiście eksplorujemy starożytną Grecję, a nie jedynie jeździmy koniem Fobosem od jednego znacznika do drugiego.
…na pierwszy rzut oka widać, ze twórcy wyciskają ostatnie soki z silnika, aby zagwarantować najwyższej jakości oprawę wizualną przy zachowaniu odpowiedniej optymalizacji.
A jest co zwiedzać, bo starożytna Grecja wypełniona jest po brzegi znanymi miejscami. Zwiedzić możemy chociażby miasto Megarę, słynną wyspę Lesbos czy Ateny z obowiązkową wizytą na Akropolu. Ale nawet zwykła przechadzka po fokidzkich lasach potrafi uraczyć swoim pięknem. Każda minuta gry wypełniona jest pięknymi widokami, na które można stracić kolejne długie godziny, jedynie zwiedzając bogaty i ogromny świat gry. Szkoda więc, że w Assassin’s Creed Odyssey zabrakło trybu Discovery Tour znanego z Origins. Twórcy mają dodać ten tryb po premierze, ale szkoda, że nie trafił do gry od razu, szczególnie, że Odyssey wzorem poprzednich odsłon serii, nie posiada żadnego kompendium wiedzy, do pogłębienia informacji o odwiedzanym miejscu czy napotkanej postaci historycznych. Tych również w grze nie brakuje, bo główny wątek fabularny niepozbawiony jest tak charakterystycznych postaci starożytnej Grecji jak Perykles, Fidiasz, Midas, Sokrates czy Herodot.
Niektórzy z nich należą do Czcicieli, tajnej organizacji pragnącej przejąć władzę nad Grecją. Jak nie trudno się domyślić, są oni prekursorami templariuszy i stosują bardzo podobne metody, na czele z zamachami na życie niewygodnych im osób. Jednym z naszych zadań jest zlikwidowanie wszystkich Czcicieli, którzy rozsiani są po całej mapie świata gry. Zanim jednak ich zlokalizujemy, musimy natrafić na wskazówki dotyczące ich miejsca pobytu. Najłatwiej zabijać nisko postawionych w hierarchii Czcicieli, którzy posiadają informację o tych bardziej znaczących. Łącznie do zabicia jest aż czterdziestu trzech Czcicieli, ale nie wszystkich będziemy mogli od razu zlikwidować, gdyż większa część z nich znajduje się w wysoko poziomych obszarach. Warto jednak regularnie na nich polować, gdyż posiadają oni fragmenty artefaktu, dzięki któremu ulepszymy włócznię Leonidasa, w posiadaniu której jest Kasandra.
Wraz z rozwojem głównego wątku fabularnego co jakiś czas zostajemy przeniesieni do współczesności, gdzie po raz kolejny pokierujemy Laylą Hassan. Niewiele jest tam jednak do roboty. Możemy co najwyżej przejść się po niewielkiej przestrzeni i zobaczyć różne przedmioty, związane z samą grą, jak i easter eggami dotyczącymi innych produkcji Ubisoftu. Możemy także przejrzeć wiadomości tekstowe czy głosowe na laptopie.
Rok w branży gier to kawał czasu, co najlepiej widać po oprawie graficznej Assassin’s Creed Odyssey. Gra korzysta z tego samego silnika co Origins, ale już na pierwszy rzut oka widać, ze twórcy wyciskają ostatnie soki z silnika, aby zagwarantować najwyższej jakości oprawę wizualną przy zachowaniu odpowiedniej optymalizacji. Gra w żadnym momencie nie dała mi znać, ze nie utrzymuje stałych 30 klatek na sekundę, nawet na placu bitew dwóch armii. Sama grafika oczarowuje i gdziekolwiek się nie ruszymy, potrafi zadziwić nasyceniem barw i wysoką rozdzielczością tekstur. Wszystko to powoduje, że Assassin’s Creed Odyssey to obecnie jedna z najładniejszych produkcji na rynku.
Gra niestety nie ustrzegła się błędów i glitchy. Jak na tę skalę produkcji, nie jest ich aż tak dużo i całościowo produkcja wypada o wiele lepiej od innych gier tego typu. W żaden sposób nie utrudniają one rozgrywki, ale musicie się przyzwyczaić, że od czasu do czasu będziecie napotykać na postacie, które zablokowały się na jakimś obiekcie, nie wiedząc jak sobie z nim poradzić. Inne błędy jak przenikanie przez siebie tekstur są jeszcze rzadsze.
Podsumowanie recenzji Assassin’s Creed Odyssey
Assassin’s Creed Odyssey stawia jeszcze większy nacisk na elementy RPG-owe od poprzedniczki i wychodzi jej to z mieszanym skutkiem. Historia ma swoje momenty, ale oferuje zbyt mało emocji, jak na opowieść fabularną, zaś system dialogów czy romansów to sztuczne zapychacze, niemające żadnego znaczenia. Bronią się za to wybory moralne, których skutki odczuwamy jeszcze przez kolejne kilka godzin gry. Odyseja jest produkcją ogromną, oferującą ponad sto godzin zabawy, w wypełnionym po brzegi zadaniami i pobocznymi aktywnościami świat gry, gdzie możemy wykreować takiego bohatera, jaki nam najbardziej odpowiada. Fani poprzedniczki mają więc kolejny powód do radości, reszta dostaje dopracowaną i bogatą produkcję, dzięki której mogą na własnej skórze przekonać się, jak wyglądała starożytna Grecja.