Matt Booty, szef Xbox Game Studios, zdradził ostatnio, że wszystkie gry na Xbox Series X, które ukażą się przed końcem 2021 roku, będą również dostępne na obecnej generacji. Według amerykańskiego giganta jest to działanie prokonsumenckie, dzięki któremu gracze, którzy jeszcze w tym roku zdecydują się na zakup Xbox One, po debiucie nowej generacji nie zostaną zepchnięci na margines.
Z jednej strony zamysł wydaje się rozsądny, gdyż taka polityka ma za zdanie uszczęśliwić jak największą liczbę graczy, ale czy nie kosztem zawiedzionych oczekiwań części z nich? Microsoft wypuścił konsolę ósmej generacji w 2013 roku, a siedem lat to w branży gier niemal wieczność. Gracze są już spragnieni graficznej rewolucji, a tej trudno będzie oczekiwać po tytułach, które będą musiały działać sprawnie na sprzęcie o dwie klasy słabszym. To gry ekskluzywne są od lat wyznacznikiem najwyższych standardów jakościowych i technologicznych i raczej nie zmieni się to w dziewiątej generacji.
Microsoft wykupił w ciągu ostatnich dwóch lat wiele zdolnych firm deweloperskich, od których gracze oczekiwali mocnego wejścia w nową generację. Niestety zapowiedź długiego cross-genowego wsparcia rodzi wątpliwości w mocny start. Amerykanie w reklamowych hasłach lubią prężyć muskuły, często wspominając o najpotężniejszej konsoli do grania, gracze chcieliby jednak wiedzieć jak ten siłacz dźwiga prawdziwe ciężary, a do 2022 roku się na to nie zapowiada.
Zgoła inne podejście ma Sony. To głównie dzięki tytułom na wyłączność Japończycy wygrali ósmą generację. Zresztą po części dotyczy to także Nintendo Switch, choć w przypadku platformy wielkiego „N” sprawa jest bardziej skomplikowana, a składowych sukcesu jest o wiele więcej.
Jason Schreier w grudniowym podcaście Kotaku podkreślał, że tytuły szykowane przez Sony na premierę nowej konsoli raczej nie ukażą się na PlayStation 4. Oczywiście obecna generacja nie zostanie nagle porzucona przez twórców, ale wsparcie dla niej, tak jak w przypadku PlayStation 3, będzie dotyczyło tytułów multiplatformowych. Trudno się Sony dziwić. Gracze po nowej konsoli wiele oczekują, a prawdziwą moc i najwyższą jakość zazwyczaj pokazują tytuły tworzone z myślą o konkretnym sprzęcie, co automatycznie przekłada się na jego sprzedaż.
Microsoft w ostatnim czasie zapewnił posiadaczom swojej platformy wiele dobra. Zaczęło się od wstecznej kompatybilności, a następnie od świetnych usług, jak EA Access i rewelacyjne Xbox Games Pass, które sprawiało, że gracze za niewielkie pieniądze mają dostęp do biblioteki świetnych tytułów. Jednak każdego roku przybywa kilka rewelacyjnych gier, w tym nowych IP, w które abonenci usługi Microsoftu nigdy nie będą mieli okazji zagrać. Są to oczywiście tytuły ekskluzywne na platformy Sony i Nintendo. Wydaje się, że Microsoft jeśli chce się liczyć w walce, która rozpocznie się pod koniec 2020 roku, musi zaoferować graczom pełnoprawne tytułu na wyłączność, bo to one sprawiają, że Sony przed debiutem PlayStation 5 zaliczy jeszcze dwie duże premiery i sprzeda kilka milionów PlayStation 4 bez konieczności wciskania jej graczom za połowę ceny.