Domowa kwarantanna zaczyna wam coraz bardziej doskwierać? Nie warto się nad sobą użalać, bo czeka nas jeszcze co najmniej kilka tygodni funkcjonowania w niecodziennej rzeczywistości. Lepiej wyciągnąć z tej trudnej sytuacji nieco korzyści i pozwolić sobie na atrakcje, na jakie zazwyczaj nie pozwala nam brak czasu. O tym, że siedzenie w domu może być przyjemne i o epidemii koronawirusa w Państwie Środka, rozmawialiśmy z Jakubem Smolakiem – nauczycielem od lat mieszkającym w Chinach, zapalonym graczem i naszym redaktorem.
Co robisz w Chinach i jak tam trafiłeś?
W Chinach, a dokładnie w prowincji Yunnan, mieszkam z narzeczoną od ponad pięciu lat. Jak większość obcokrajowców mieszkających tutaj uczę angielskiego. Początkowo pracowałem w przedszkolu, teraz w prywatnej szkole języka angielskiego. Trafiłem do Chin dzięki znajomemu, sporej dawce szczęścia i odrobinie odwagi.
Jak wspominasz początek wybuchu epidemii koronawirusa? Przyjąłeś to na chłodno, czy może chciałeś wracać do Polski?
Miasto, w którym mieszkam znajduje się dość daleko od Wuhan (ponad 1400 km), będącego ogniskiem epidemii. Rozmawiając o tym wszystkim musimy mieć świadomość tego, jak dużym państwem są Chiny, których powierzchnia jest ponad 30 razy większa od powierzchni Polski. Moja wypowiedź może odnosić się wyłącznie do osobistych doświadczeń z mojego miasta, bo w każdym regionie Chin przebiegało to nieco inaczej. Początki epidemii zbiegły się w czasie z obchodami najważniejszego tutaj święta, czyli chińskiego Nowego Roku. Dzieci i nauczyciele, w tym ja, mieli już wolne, więc domowa kwarantanna nie była czymś nienaturalnym, bo to czas, który w Chinach tak czy owak spędza się z rodziną. Po pierwszych oficjalnych informacjach na temat wirusa nie dałem się ponieść panice. Stres pojawił się wraz z kolejnymi doniesieniami i rosnącymi w zastraszającym tempie statystykami, dlatego zrezygnowaliśmy z wyjazdu za granicę, nie ulegliśmy też namowom rodziny, by wracać do Polski. Wiedziałem jednak, że póki zostaję w domu, to jestem bezpieczny. Na pierwsze zakupy wyruszyłem po tygodniu od rozpoczęcia kwarantanny.
Jakie ograniczenia zostały wprowadzone? Czy dało się odczuć stan zagrożenia?
W pierwszej kolejności przedłużono dla wszystkich wolne związane ze świętami. W tym okresie otwarte były wyłącznie sklepy spożywcze oraz targi, z których wycofano sprzedaż mięsa. Ludzie z pełną powagą podeszli do kwarantanny, chociaż Chińczycy nie są przyzwyczajeni do długiego przebywania w domu. Ulice były puste a atmosfera nerwowa. Poszczególne osiedla zostały od siebie odizolowane, wszędzie mierzono temperaturę, a przed wejściem do każdego z budynków wymagana była rejestracja w specjalnie przygotowanej do tego aplikacji. Codziennie dostawaliśmy po kilka smsów z ostrzeżeniami, a na ulicach pojawiły się ekipy z megafonami informujące o zagrożeniu. Były to początki, więc o wirusie nie było jeszcze wiadomo zbyt wiele, przez co stres związany z epidemią był znacznie większy.
Rząd dbał o to, by ceny produktów takich jak maski czy płyny dezynfekujące nie osiągały astronomicznych cen, a w skrajnych przypadkach za manipulowanie cenami groziło do trzech lat więzienia.
W Polsce kupno maseczki od kilku tygodni graniczy z cudem, a ceny płynów do dezynfekcji wzrosły nawet kilkukrotnie. Jak sytuacja wygląda w Chinach?
Na samym początku epidemii maseczki, płyny i mydło rozeszły się w błyskawicznym tempie. Nam nie udało się ich kupić w tamtym momencie, więc sami robiliśmy prowizoryczne maseczki, a do dezynfekcji używaliśmy… łatwo dostępnego tutaj, polskiego spirytusu. Po zakończeniu pierwszego etapu kwarantanny, gdy na nowo ruszyły sklepy internetowe oraz dostawcy, dostępność tych produktów powoli wracała do normy, chociaż oczywiście ich ceny były znacznie wyższe od regularnych. Noszenie maseczek było obowiązkowe. Bez nich nie moglibyśmy wejść do supermarketu, apteki czy nawet swobodnie chodzić po osiedlu.
Jak długo siedziałeś w domu? Co z zakupami i innymi życiowymi sprawami, jak praca czy wizyta u lekarza?
Szkoły ciągle pozostają zamknięte, więc nie pracuję od połowy stycznia. Pierwszy miesiąc to była naprawdę ścisła kwarantanna. Żadnych imprez i spotkań ze znajomymi. Konieczność robienia zakupów ograniczyliśmy do minimum, a na zewnątrz wychodziliśmy wyłącznie na krótkie spacery z psem, omijając łukiem innych przechodniów. W unikaniu wypadów na miasto bardzo pomogły nam zakupy internetowe. W Chinach działają bardzo prężnie, online kupić można chyba wszystko, a dostawa jest naprawdę szybka. Sprzedaż internetowa została wznowiona po świątecznej przerwie, czyli 10 lutego, a my wtedy znacznie odetchnęliśmy. Niektóre z produktów, które dla obcokrajowców wydają się podstawowymi, tutaj dostępne są wyłącznie online. Apteki, sklepy spożywcze oraz szpitale były nieprzerwanie otwarte, chociaż, jak mówiłem wcześniej, były bardzo szczegółowo kontrolowane. Rząd dbał o to, by ceny produktów takich jak maski czy płyny dezynfekujące nie osiągały astronomicznych cen, a w skrajnych przypadkach za manipulowanie cenami groziło do trzech lat więzienia.
Czy dało się odczuć wzrost cen produktów spożywczych?
Na szczęście jedynym produktem, którego zabrakło były chipsy marki słynącej ze sprzedawania zapaczkowanego powietrza. Ceny mięsa, warzyw i owoców delikatnie poszły w górę, ale nie był to wielki skok, dwa może trzy złote w zależności od produktu. Wszystko już jednak wróciło do normy.
Czy służby miejskie przeprowadzały dezynfekcję ulic i budynków?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie ze względu na kwarantannę. Z pewnością w naszym bloku były dezynfekowane windy, klatki schodowe, drzwi a w pewnym okresie nawet wjeżdżające na teren osiedla samochody. Do dezynfekowania swoich lokali byli zobowiązani ich właściciele. Na WeChacie każdy chwalił się swoim zaangażowaniem w walce z wirusem. W szkołach, w których pracujemy dezynfekcja była przeprowadzana kilka razy w tygodniu.
Jak w tym czasie funkcjonowała komunikacja miejska?
W pierwszym tygodniu kwarantanny kompletnie zawieszono komunikację miejską. Na miesiąc anulowano także autobusowe kursy dalekodystansowe oraz bezpośredni transport z najbliższym lotniskiem. W wielu taksówkach czy tutejszym odpowiedniku Ubera kierowcy rozwiesili folię oddzielającą pasażera od kierowcy.
Siedzenia w domu przez tak długi czas potrafi dać w kość. Czy masz jakieś porady dotyczące kwarantanny?
A czy siedzenie w domu jest takie złe? W pierwszych tygodniach zupełnie tego nie odczułem. Takie wydłużone „wakacje” to świetny pomysł, by nadrobić zaległości w grach, książkach i filmach. Dla nas ok, ale dla wielu Chińczyków prowadzących własne, małe biznesy było to sporym ciosem. Większość naszych znajomych odczuła kwarantannę także w sposób finansowy. Prywatne firmy bez skrupułów tną pensję swoim pracownikom.
Władze obawiają się drugiej fali epidemii, która może powstać na skutek powrotów obywateli wracających z zagranicy. Lepiej dmuchać na zimne i za wszelką cenę nie dopuścić do powtórzenia tej katastrofy.
Czy uważasz że graczom łatwiej sobie radzić z wolnym czasem w trakcie kwarantanny?
Naprawdę nie uważam, żeby kilkutygodniowa czy nawet dłuższa kwarantanna była dla człowieka problemem. Oczywiście, w sytuacji, w której jeśli jesteśmy zdrowi, mamy, co wsadzić do garnka i nie mamy innych poważnych problemów. Mówię tutaj wyłącznie o konieczności zostania w domu i ewentualnej nudy, której tak wielu się obawia. Gracze bez problemu powinni poradzić sobie z nadmiarem wolnego czasu, tak samo jak kinomaniacy i mole książkowe. Ponoć inteligentni ludzie nie potrafią się nudzić.
Grałeś więcej niż zwykle?
Zdecydowanie, znaczną część czasu wykorzystałem właśnie na gry. Chyba po raz pierwszy udało mi się trochę zmniejszyć kupkę wstydu.
Ile gier udało ci się ukończyć? Jaki był najdłuższy tytuł, który skończyłeś? Czy miałeś jakiś konkretny gatunek, w który grałeś, by odwrócić uwagę od obecnej sytuacji?
Na liczniku, od początku roku, mam ponad 25 skończonych gier. W tym czasie najwięcej godzin pożarło mi Assassin’s Creed Origins, grając w które miałem wrażenie, że nigdy już się nie skończy. Nigdy nie szufladkuję się gatunkowo, a miłość do gier niezależnych dodatkowo na to nie pozwala, bo tam granice gatunku są bardzo umowne. W czasie epidemii skończyłem dwie gry, których wątkiem przewodnim jest właśnie zaraza. Mowa tutaj o A Plague Tale: Innocence oraz Vampyr. Oba tytuły mogę polecić.
A jeśli nie gry to co? W jaki inny sposobów spędzałeś czas wolny?
Mając dostęp do tylu źródeł rozrywki w domu, czasem ciężko zdecydować, za co się zabrać. Jeśli komputer był wyłączony to sięgałem po książki, filmy, gry planszowe czy puzzle. Lubię też gotować, dlatego udało mi się sprawdzić kilka przepisów, na które wcześniej nie było czasu.
W Chinach sytuacja wydaje się już być opanowana. Docierają do nas informacje, że zdarzają się doby bez odnotowania nowych przypadków zakażenia. Czy życie mieszkańców już wróciło do normy?
Według oficjalnej aplikacji dziennie ciągle przybywa około 100 przypadków. Są to jednak głównie osoby, które w ostatnim czasie wróciły do Chin. W naszej prowincji aktualnie są cztery takie przypadki, chociaż przed trzema tygodniami byliśmy już „czyści”. Wydaje się więc, że wszystko jest pod kontrolą. Życie w mieście powoli zaczyna wracać do normalności. Ulice ponownie się zapełniły, a mieszkańcy wrócili do swoich obowiązków. Jedynie szkoły ciągle pozostają zamknięte, a nasze „wakacje” się wydłużają. Władze obawiają się drugiej fali epidemii, która może powstać na skutek powrotów obywateli wracających z zagranicy. Lepiej dmuchać na zimne i za wszelką cenę nie dopuścić do powtórzenia tej katastrofy. Pomimo braku restrykcyjnej kwarantanny staramy się spędzać jak najwięcej czasu w domu, a obsesyjne mycie rąk chyba zostanie z nami na dłużej. W związku z tym pewno uda mi się skończyć jeszcze kilka gier, a w tym roku najprawdopodobniej padnie mój rekord w ilości ukończonych tytułów.