Z dużą radością, pewnie jako jeden z niewielu polskich graczy, przyjąłem informację o tym, że powstaje druga część Knights of Honor, o podtytule Sovereign. Pierwsza odsłona z końca 2004 roku to strategia ogólnie zapomniana, ale patrząc na ciągle dobre statystyki gry na SteamCharts oraz ilość modów, jakie wyszły przez tyle lat – można stwierdzić, że w pewnym kręgu uzyskała status kultowej.
Knights of Honor to gra mojego dzieciństwa, pamiętam, że katowałem jak głupi demo dołączone do pewnego, też kultowego, polskiego czasopisma. I chociaż była to wersja próbna, która pozwalała nam na maksymalnie kilkadziesiąt minut gry dwoma dostępnymi państwami, to zdołałem przejąć w krótkim czasie Czechami więcej ziem niż oni kiedykolwiek w historii. Taki byłem dobry. Jest to też jedna z dwóch pecetowych gier, które osobiście kupiłem, w moim jedynym jak dotąd, pobycie w Anglii. Knights of Honor trzy lata po premierze kosztował jakieś 5 funtów. Koniec może tych ogólnych wspominek – czas przenieść się kilkanaście lat wstecz, w kolejnym odcinku cyklu Klasycznie.
Polecam oczywiście to intro poniżej – naprawdę klimatyczne i bardzo dobrze wykonane.
Bułgarskie studio Black Sea Studios postanowiło dać nam możliwość zabawy w króla, który krok po kroku tworzy wielkie imperium na miarę chociażby Cesarstwa Wschodniorzymskiego. Do wyboru mamy trzy okresy średniowiecza, więc grę rozpoczynamy w 1000, 1200 lub 1350 roku. Dostępne są wszystkie kraje z Europy, Północnej Afryki, a także Bliskiego Wschodu.
Autorzy zastosowali pomysł sprawdzony chociażby w grach studia Creative Assembly – czyli serii Total War. Na mapie świata widzimy nasze zamki, dowódców i jednostki. Poruszamy się nimi za pomocą myszki po całym terenie. Różnica pomiędzy tytułami polega chociażby na zrezygnowaniu z dyplomatów. Zawieranie sojuszy, wojen czy też małżeństw jest bardzo uproszczone, ponieważ w każdej chwili możemy przenieść się na tzw. mapę polityczną, na której zaznaczone są wszystkie państwa, prowincje, kandydaci do ożenku czy nawet religie. Proste to i intuicyjne.
Nie ma już chodzenia od królestwa do królestwa, choć było to realistyczniejsze. Zarządzanie naszą krainą to dosyć czasochłonna praca, autorzy postarali się by oprócz króla i jego potomstwa można było mianować generałów, księży (którzy z czasem mogą zostać papieżami), szpiegów, kupców, budowniczych czy też gospodarzy ziem. Generalnie naszych specjalistów może być maksymalnie dziewięciu – przyznam szczerze, że to skromna liczba. Wynajęcie ich kosztuje, choć nic nie stoi na przeszkodzie by to synów zaciągnąć do bitwy czy też do handlowania. Lepiej jednak z tym uważać, bo obce państwa tylko czekają na brak potomka u sędziwego króla. W tej całej układance wynajęcie szpiega też ma dosyć strategiczne znaczenie – dzięki niemu jesteśmy w stanie nałożyć innemu państwu ekskomunikę, przekonać króla do ataku na inne kraje, czy nawet przejąć całe ziemie wrogiego królestwa. Wiedząc jednak, że możemy mieć tylko dziewięciu specjalistów, a nasze cesarstwo może się rozrosnąć i wywołać wrogość innych potęg, musimy jednak zachować pewien balans, by ewentualnie szybko zmontować armię i wynająć generała.
Formowanie armii to jedna z największych zalet Knights of Honor. Bułgarów trzeba pochwalić za różne rodzaje wojsk, zwłaszcza za to, że wiele prowincji ma własne, unikatowe jednostki. Może i mówię o czymś oczywistym, niepodlegającym dyskusji…ale za dużo się widziało uproszczeń w tylu grach na przestrzeni lat, by ot tak to pominąć. Mamy tu słowiańskich wojaków, saracenów, wikingów, mongolską kawalerię i wiele tego typu autentycznych jednostek z tego okresu.
Zamki też trzeba rozwijać. Wielu żołdaków nie można stworzyć dopóki nie zbuduje się pewnych budynków. Ulepszanie poszczególnych struktur daje wiele profitów. Często wznosi się fortece nie do sforsowania, z powodu wysokich kamiennych murów i katapult. Z kolei nadmorskie prowincje mogą słynąć z dużych portów i otwarcia się na nowe towary, a te są podstawą do zdobycia tzw. „Kingdom Advantages”, specjalnych premii dla naszego królestwa. Uzyskanie wszystkich dziesięciu, kończy grę naszym triumfem. Warto tutaj zaznaczyć, że czas rozgrywki nie jest w żaden sposób ograniczony. Możemy więc grać do woli, dopóki nie zdobędziemy wszystkich 10 premii.
Knights of Honor nieźle prezentowało się także podczas bitew – grafika może już trąci myszką, ale wtedy naprawdę dała radę. Na pewno przeszkadza rozdzielczość, maksymalna to 1024×768, choć są mody, które pozwolą rozwiązać ten problem. Dzisiaj niektóre animacje mogą wydawać się śmieszne, ale też można do nich przywyknąć.
W Knights of Honor gra się bardzo dobre, co więc spowodowało, że tytuł ten nie osiągnął takiej popularności jak Total War? Duży wpływ na to miała z pewnością data premiery. Knights of Honor ukazał się mniej więcej w tym samym momencie co Rome: Total War. Choć mowa tu o zupełnie innych okresach historycznych, należy mieć na uwadze, że Creative Assembly miało już na swoim koncie osadzonego w Japonii Shoguna i fantastycznego Medievala. Gracze czekali na coś odmiennego, czyli właśnie na rozwijanie starożytnego imperium w Rome: Total War. W Polsce Knights of Honor też nie był specjalnie reklamowany, choć zdobywał naprawdę wysokie oceny.
Ci najbardziej zagorzali fani strategii o dziele Bułgarów nie zapomnieli – istnieje parę modów do gry, które znacznie usprawniają rozgrywkę. Black Sea Studios ma na swoim koncie jeszcze jedną wydaną pełnoprawną produkcję –WorldShift, ale nie była już tak dobra jak dzisiejszy omawiany tytuł. W 2008 roku studio to zostało przejęte przez Crytek. Grupa pracowała nad anulowanym MOBA Arena of Fate, a w 2016 roku część pracowników założyła własne studio Black Sea Games, które właśnie pracuje nad drugą częścią Knights of Honor. To jednak nie koniec ciekawostek – Black Sea Studios to obecnie oddział Creative Assembly Sofia, które jeszcze w te wakacje wyda Total War Saga: Troy. Wychodzi więc na to, że w Bułgarii mamy samych strategów.
Podsumowując – na szczęście za sprawą wydawcy THQ Nordic oraz studia Black Sea Games premierę będzie mieć, oby jeszcze w tym roku, druga część Knights of Honor. Powstanie marki z martwych, po 16 latach, uznaję za spore wyzwanie. Przez pewien moment bałem się, że to jedynie użyczenie nazwy dla jakiegoś nijakiego projektu. Łatwiej to się sprzeda, a żerowanie na markach istnieje cały czas, chociażby widać to było z Jagged Alliance: Rage. Wypada życzyć studiu…powodzenia, ja na pewno Knights of Honor II: Sovereign kupuję na premierę. Was zachęcam do zrobienia tego samego z częścią pierwszą.