Uncharted 4 – recenzja

Uncharted4

Jeżeli coś przemawia za wyborem konkretnej konsoli, to z pewnością jednym z ważniejszych aspektów wpływających na taką decyzję są gry wydawane ekskluzywnie na ten konkretny sprzęt. Naughty Dog, firma odpowiadająca między innymi za nieoficjalną ikonę firmy Playstation, czyli Crash’a Bandicoot’a, postanowiła zamknąć jedną z najbardziej rozchwytywanych przez graczy serii. Tak oto, od początków siódmej generacji i trzech części przygód Nathan’a Drake’a  dotarliśmy właśnie tutaj, aby na własne oczy zobaczyć kres złodzieja.

Uncharted™ 4: Kres złodzieja_20160512010154

Uncharted 4: Kres Złodzieja  to solidne zwieńczenie serii, dopracowane, przemyślane i wykonane z odpowiednią pieczołowitością – oczywiście nie obyło się bez pewnych dziwactw, ale o tym za moment. Po Oszustwie Drake’aNate skończył z życiem poszukiwacza skarbów, ożenił się z Elen, obiecując jej i sobie, że ten rozdział w jego życiu zamyka się z momentem włożenia obrączki na palec. Znalazł pracę, nie tak ciekawą jak poszukiwanie zapomnianych przez świat bogactw i skarbów, ale za to stabilną. Nostalgiczne spojrzenia Drake’a na pamiątki z dawnych wypraw nie pozostawiają złudzeń, mimo szczęścia które dzieli z żoną, i stabilizacji jaką udało im się wspólnie osiągnąć, jakaś jego część umarła wraz z przygodą.

Nie będzie spoilerem napomknięcie o wprowadzeniu do serii, z jakichś powodów nigdy prędzej nie wspomnianego brata Nathan’a – Sam’a. Aby przedstawić nam relacje braci, gra na wzór trzeciej części, zbierze nas do dzieciństwa protagonisty kiedy ten jeszcze mieszkał w sierocińcu. Więcej o fabule pisał nie będę, mimo iż spora jej część jest odsłonięta w większości zwiastunów które zalały przedpremierowo internet. Powiem jedynie, że scenariusz mimo iż solidny, dobrze napisany i świetnie zakończony – to bardzo charakterystyczny dla serii i w sporej części przewidywalny. Brak mu, jak to określił jeden z moich przyjaciół „tej magii, którą miała dwójka” – i ja się z tym zgadzam. Ponad to, całość ma jeszcze jeden…dysonans – tak, to chyba dobre określenie. Otóż relacje między bohaterami, poszczególne sytuacje z jakimi przyjdzie im się mierzyć – są przemyślane, realistyczne i bywają emocjonalne. Jednak czasami, jak za pstryknięciem palców, z konkretnego stanu emocjonalnego postacie zaliczają wewnętrzny obrót o 180 stopni. To o czym teraz piszę, może być tak subiektywnym odczuciem, że wy, po zakończeniu historii możecie mieć kompletnie inne zdanie – i dobrze! Są gusta i guściki. Mnie, pewne wybory nie zlewały się z charakterem postaci oraz wcześniejszą sytuacją, która wpędziła bohaterów w konkretny nurt emocjonalny. Mimo to, wraz z postępem fabuły, nawet te gryzące się w mojej głowie sytuacje płynnie przechodziły w dalsze realia, angażując w kontynuację wydarzeń i prowadząc mnie prościutko do napisów końcowych.

Uncharted™ 4: Kres złodzieja_20160508215439

Graficznie tytuł potrafi zachwycić. Szczegółowe modele postaci wkomponowane w najeżone detalami, oraz fenomenalnie zaprojektowane otoczenie i akompaniujące im oświetlenie, przy stabilnych 30 klatkach (60 w trybie multiplayer) to prawdziwa wirtuozeria technologicznych popisów. Całość solidnie doprawiona chyba najlepszymi efektami cząsteczkowymi jakie widziałem na konsolach ósmej generacji. Pod względem wizualnym ostatnim tytułem jaki wywarł na mnie podobne wrażenie był The Order: 1886. Tam całość była jednak sporo skromniejsza, zarówno pod względem rozbudowy lokacji, długości gry, jak i ogólnie pod względem technicznym. Co prawda, jak na Uncharted przystało, spora część wybuchów, walących się elementów budowli i tym podobnych, jest oskryptowane – szczęśliwie w bardzo widowiskowy i mało infantylny sposób. Grając, praktycznie ich nie czujemy, są krótkie, efektowne i zabierają nam kontrolę dosłownie na momencik. Lokacje są większe niż w poprzedniczkach mimo to, gra wciąż nie ma charakteru open world’u, czy nawet otwartych segmentów. Fakt, można odskoczyć nieco „na bok”, ale właściwa droga przeważnie jest tylko jedna, a większe dostępne połacie terenu są po prostu puste. Gdzie nie gdzie znajdziemy jakiś pomniejszy przedmiot (znajadźkę), czy też uzupełnimy notes o kolejny wpis czy znalezioną notatkę – bo chciało nam się w dany zakamarek zajrzeć, ale nic poza tym. Towarzysze naszej wyprawy czasami wskażą nam warte odwiedzenia miejsce, to stary dobry Sully rzuci że „Może warto zwiedzić te budowlę” albo Sam napomknie o jaskini którą właśnie mijamy. To wciąż dość liniowa przygoda i bardzo dobrze! tytuł sprawdza się w tej formie najlepiej.

Uncharted™ 4: Kres złodzieja_20160512125114

Mechanika rozgrywki podbija nieco poziom ustalony przez poprzednie części. Tak dobrej animacji postaci podczas ruchu oraz interakcji z otoczeniem nie widziałem od czasu…Assassin’s Creed: Unity. Nathan łapie się krawędzi oraz wystających elementów zabudowań, po czym spada na pokrytą błotem równię pochyłą płynnie przechodząc w ślizg, w momencie uderzenia o ziemię stara się utrzymać równowagę skazany na łaskę grawitacji oraz pędu nabranego przez ciężar jego ciała. Całość to z pewnością również skrypty, ale jakże subtelnie zaimplementowane i skomponowane w symfonii ruchów jakie wykonuje kolejno protagonista. Standardowo, gzymsy po których się wspinamy potrafią się ukruszyć, rury wygiąć, a Drake, niezmiennie komentuje w swój charakterystyczny sposób sytuację na bieżąco.

Walka wręcz również zalicza upgrade. Całość skupia się na zadawaniu ciosów, unikaniu pięści przeciwników, oraz uwalnianiu się z uścisków rywali, kiedy ci już nas złapią. W sekwencjach początkowych nieco bardziej wymagająca, w zwarciu właściwym (kiedy głównym narzędziem mordu staje się broń palna) już prostsza i szybsza ale wciąż satysfakcjonująca. Drake mógłby mieć nieco większy zakres ciosów i finisherów, ale w ogólnym rozrachunku i tak nie jest źle.

Poza pięściami, Nate ma dostęp do całkiem sporego arsenału borni palnej przeróżnego kalibru. Od pistoletów, przez rewolwery, granaty, różnego rodzaju karabiny i strzelby po wyrzutnię rakiet. Wszystko dosłownie wyrwane z rąk wrogów. Strzelanie to kolejna bardzo dobrze zrealizowana składowa całości. Bronie mają swoje pole rażenia, zasięg, celność i ilość naboi w magazynku. Jestem w stanie zaryzykować opinię iż to największy dostępny arsenał w serii dający nie mniejszy fun niż w grach, które praktycznie na strzelaniu się opierają i nie posiadają rozbudowanej mechaniki choćby o jazdę samochodem czy wspinaczkę.

W grze pojawia się Cover System, ale działa bardzo wybiórczo. Mam wrażenie że tutorial jaki pokazano mi na początku nie miał wiele wspólnego z późniejszym faktycznym wykorzystaniem tego systemu. Aczkolwiek jest i można się przyzwyczaić do sposobu w jaki działa, niemniej potrafi zirytować.

Kolejnym plusem tytułu jest możliwość rozegrania większości walk po cichu, nie alarmując wrogów. Lokacje po których poruszają się wrogowie są tak zaprojektowane, że zawsze można znaleźć miejsce gdzie przeciwnicy nie zobaczą jak kark ich kolegi właśnie zostaje przetrącony. Dodatkowo, w skradaniu się pomaga wysoka roślinność w której możemy się schować, atakując z takich miejsc automatycznie chowamy w nich ciało oponentów. Sztuczna inteligencja jest na poziomie zbliżonym do…powiedzmy sobie ogólnie przyjętego.

Uncharted 4 trzeba przyznać jedno, otóż gra ma naprawdę rozbudowaną mechanikę. Oczywiście tą główną jest eksploracja, walka, strzelanie oraz wspinaczka, w ostatniej odsłonie pierwszy i ostatni element nieco wypacza akcję i prucie kulami skupiając się na rozwiązywaniu nieskomplikowanych zagadek logicznych czy po prostu zwiedzaniu – według mnie na korzyść całości (to w końcu męska wersja Tomb Raider god damn it!). Poza tymi aktywnościami przyjdzie nam pływać, używać czekana pomagającego we wspinaczce, nurkować, korzystać z liny na której możemy się wspinać czy też huśtać przeskakując przepaście. Zdarzy się też poprowadzić samochód, czy łódź. Niewiele tytułów o zamkniętej strukturze rozgrywki zadało sobie trud stworzenia więcej niż jednego modelu rozgrywki. Świetne jest to, że w zasadzie żaden element nie jest nadużywany, z drugiej strony, gra momentami dłuży się eksploracją większych lokacji, gdzie naszym zadaniem jest po prostu przemierzenie trasy z punktu A do punktu B. Ilości takich nudnawych sekwencji są śladowe, a ostatecznie w końcu następuje akcja bądź…koniec danej rundy. Na plus działa naprawdę świetnie zaprojektowane otoczenie, każde miejsce na świecie które przyjdzie nam odwiedzić ma swój indywidualny i niepowtarzalny klimat.

Uncharted™ 4: Kres złodzieja_20160512132346

W grze znajdziemy też tryb multiplayer skupiający się na trzech trybach, drużynowy deathmatch, coś na wzór capture the flag oraz przejmowania konkretnych punktów na mapie – odczuwalne jest że to jedynie dodatek do całości a głównym rdzeniem tytułu jest single player. Całość nie odbiega od tego co mogliśmy zaobserwować w sieciowych zmaganiach poprzednich serii.

Uncharted™ 4: Kres złodzieja_20160512231446

Reasumując – Uncharted 4: Kres Złodzieja to bezapelacyjnie najmocniejszy ekskluzyw konsoli Sony i poważny rywal, choćby ostatniego ekskluzywnego tytułu konkurencji (Quantum Break). Tytuł godnie reprezentuje oraz zamyka serię jednak nie wprowadza żadnej rewolucji w rozgrywce.  Pod względem fabularnym też nie ma wielkich zaskoczeń  – od co, po prostu bardzo dobry Uncharted. Gra posiada bardzo rzadkie bugi, pewne nielogiczne rozwiązania (Jak szukanie drogi na górę, kiedy moglibyśmy po prostu użyć liny do wspinaczki), ale to wszystko bardzo umowne kwestie, które jedni poprą a inni zanegują – a prawda będzie leżeć pośrodku. Przyczepić się też można do delikatnego inspirowania się choćby drugą częścią serii (stereotypowy antagonista). Takiej rozbudowy rozgrywki w połączeniu z filmowym odczuciem brakowało mi właśnie w The Order: 1886, albo chociażby Heavy Rain. Wyobraźcie sobie, czy nie byłoby lepiej stoczyć strzelaniny w ogromnej posiadłości „na własną rękę” zamiast serii QTE?

Gra jest również fenomenalnie udźwiękowiona, choć polski dubbing sprawdza się najlepiej w postaciach wiodących – poboczne wypadają na ich tle znacznie gorzej.

Miałem z oceną tej produkcji niemały problem. Z jednej strony jedna z najsolidniejszych premier ósmej generacji, z drugiej brak usilnie szukanego efektu WOW! Wszystko było paradoksalnie, po prostu bardzo dobre. Mimo to, uważam że ocena którą strzelę jest zasłużona, bawiłem się przednio i polecam zapoznać się z ostatnią produkcją niegrzecznych piesków ponieważ gra niesie naprawdę spore pokłady frajdy.

Egzemplarz Uncharted 4: Kres Złodzieja wykorzystany do recenzji,  został zakupiony ze środków finansowych autora. 

Uncharted 4: Kres Złodzieja – galeria

Plusy
  • Dobrze napisany scenariusz
  • Świetna oprawa graficzna
  • Elementy cząsteczkowe
  • Fenomenalna płynność animacji
  • Różnorodność gameplayu
  • Projekt lokacji
  • Większy nacisk na eksplorację
Minusy
  • Momenty nielogiczności w decyzjach i postępowaniach bohaterów
  • Kopiowanie motywów z Uncharted 2
9
Ocenił Daniel Klos
Recenzja PlayStation 4

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli PlayStation 4

Recenzje gier OpenCritic