Studio Playground Games w trzeciej odsłonie Forza Horizon doprowadziło formułę zręcznościowych ścigałek z otwartym światem niemal do perfekcji. Nic więc dziwnego, że nikt nie chciał podjąć się zadania strącenia z piedestału króla. Gdy w formule wyścigów symulacyjnych nie ma większych problemów ze znalezieniem alternatywy na każdą platformę, tak do tej pory maniacy luźniejszego podejścia do motoryzacji musieli polegać niemal wyłącznie na serii Forza Horizon. Ivory Tower wraz z Ubisoftem już w 2014 roku próbowali uszczknąć nieco tortu dla siebie za sprawą The Crew. Ale gra cierpiała na problem wieku niemowlęcego i dopiero kolejne dodatki oraz aktualizacje sprawiły, że The Crew stało się produkcją, jaką powinno być od początku. Teraz studio podejmuje próbę numer dwa, w myśl zasady – więcej, mocniej i szybciej. Wciąż jednak twórcy zapominają, że obiecanie długie wsparcie dla gry może nie wystarczyć, jeżeli już od początku produkcja boryka się z licznymi problemami.
Jedną z największych zmian w The Crew 2 jest całkowite porzucenie wątku fabularnego. W jedynce był on niestety bardzo istotnym elementem, na którym spoczywała cała mechanika progresu. Fabuła inspirowana serią Driver nienaturalnie kontrastowała z otoczką reszty gry. Twórcy wyciągnęli właściwe wnioski i zamiast kolejnej miałkiej historyjki o wrobionym kierowcy ściganym przez policję i gangsterów, poszli drogą wytyczoną przez serię Forza Horizon, oferując coś w rodzaju tamtejszych festiwali. Nie jest jednak istotne dlaczego, bo krótkie przerywniki filmowe z bezimiennymi postaciami szybko zaczynają nudzić (na szczęście nie ma ich zbyt wiele) i nie płyną z nich żadne dodatkowe informacje. Najważniejsze jest więc czym.
Tym razem oprócz samochodów różnej maści oraz motocykli, twórcy oddali do naszej dyspozycji także łodzie z motorówkami oraz samoloty. Wybór jest więc spory i nie ma żadnych przeszkód, aby za pomocą gałki analogowej przełączać się w locie między każdym z typów pojazdów. Działa to świetnie, a jako, że gra ponownie oferuje nieco odmienione, ale wciąż bardzo szczegółowe i realistyczne Stany Zjednoczone, tym razem w eksploracji nie ogranicza nas w zasadzie nic. Nad wysoką górą możemy przelecieć, w wielkich miastach skorzystać z jednego z dostępnych samochodów, żeby wyskoczyć z rampy i wylądować na wodzie łodzią motorową. Takiej wolności nie oferuje żadna inna gra wyścigowa.
The Crew 2 rozpoczynamy jako nowy kierowca, stawiający swoje pierwsze kroki w motoryzacyjnej przygodzie. Po wyborze naszego awatara z kilku udostępnionych przez twórców wariantów, których w swoich domach możemy zmieniać ubrania, od razu dołączamy do jednej z czterech głównych rodzin organizujących zawody. Pierwsza oferuje miejskie wyścigi samochodami, gdzie oprócz zawodów z wyznaczoną trasą, możemy również wziąć udział w zawodach driftów czy dragów, czyli słynnych pojedynkach, gdzie jedynym zadaniem jest osiągnięcie jak największej prędkości i dotarcie do celu przed wyznaczonym czasem. Ciekawiej jest w pozostałych grupach. W zawodach Off-roadowych rozpoczniemy zawody od rajdów samochodowych pojazdami terenowymi oraz buggy z punktu A do B, żeby w miarę postępów przesiąść się na motocross oraz rallycross. Pierwsze popisy samolotami zaliczymy wykonując zawody Freestyle, gdzie zwrotnym i szybkim samolotem będziemy wykonywać akrobacje, zaś motorówkami zaliczymy wodny sprint, a monster truckami będziemy nie tylko ścigać się z rywalami, ale również zdobywać punkty na specjalnie do tego przygotowanych arenach. Pozostają jeszcze zawody Pro Racingu, w których zasiądziemy za sterami łodzi ścigając się z rywalami, będziemy wykonywać akrobatyczne przeloty nieco cięższym typem samolotów oraz ścigać się na zamkniętych torach samochodami oraz w bolidach GP.
Różnorodność to słowo najlepiej opisujące The Crew 2. Twórcy oddali do naszej dyspozycji pojazdy największych marek, więc nie brakuje samochodów Ferrari, Mercedesa, Lamborghini czy Nissana, jak również motocykli Kawasaki, Harleya-Davidsona oraz motorówek ICE Marine i samolotów Zivko. Pomimo takiego szerokiego wyboru, w niektórych pojazdach spędzimy zdecydowanie mniej czasu niż w pozostałych. Ivory Tower nie przygotowało na premierę zniewalającej z nóg liczby zawodów. Tych jest jednak całkiem sporo, do tego niektóre oferują po dwa lub trzy wyścigi, a każdy z nich możemy zaliczyć na trudniejszym poziomie trudności. Jednak ukończenie wszystkich zawodów wraz z wyścigami zaliczanych do Live Extreme Series, czyli zawodów łączonych różne dyscypliny oraz wyścigów z rywalami o nowe pojazdy, zajmuje około 20 godzin gry. Nie jest to zły czas, ale rozczarowanie potęguje zdecydowana przewaga zawodów ulicznych. I gdy wyścigów po mieście jest aż siedemnaście, tak zawodów GP zaledwie pięć, a rallycross sześć. Chciałoby się lepszego balansu pod względy liczby wyścigów w poszczególnych kategoriach, szczególnie, że większości pojazdów jeździ się tak samo i nawet dokładanie coraz to lepszych części nie zmienia poczucia prowadzenia samochodu czy motorówki.
Prawdziwą zmorą The Crew 2 jest koszmarnie oznaczone trasy oraz niesprawiedliwe AI rywali. Gdy w zawodach motorówek czy wyścigach po zamkniętych torach nie ma zbytnio problemu, tak rajdy po mieście to prawdziwa udręka. Tylko w niektórych miejscach, zazwyczaj przy ostrych skrętach, mamy znaki, gdzie przebiega trasa. Gdy jednak ścigamy się na autostradzie i dojeżdżamy do rozwidlenia, mamy zaledwie kilka sekund, aby spojrzeć na mapę i wybrać odpowiedni kierunek. Często więc dochodzi do kuriozalnej sytuacji, gdzie częściej patrzymy na minimapę, niż na trasę. Jako, że gra nie oferuje przewijania czasu jak seria Forza Horizon, wystarczy jeden błąd pod koniec wyścigu, abyśmy musieli całość powtarzać od nowa. Gdy ten problem tak nie irytuje w zawodach street race, tak w późniejszej części gry odblokujemy wyścigi hypercarów, które trwają od 10 do nawet 40 minut. Biorąc w nich udział czułem dosłowny fizyczny i psychiczny ból, po którym musiałem odłożyć grę na jakiś czas, aby dojść do siebie. Sytuacji nie ratuje oświetlenie podczas dnia oraz warunki pogodowe. Gdy deszcz czy śnieg nie mają aż tak dużego znaczenia i wystarczy być ostrożny aby samochód nie wpadł w niekontrolowany poślizg, tak pora dnia ma kolosalne znaczenie. Niektóre wyścigi zostają dodatkowo utrudnione, gdy gra zmusza nas do jeżdżenia podczas zachodu lub wschodu słońca albo po zmroku. Trasy są słabo oświetlone, szczególnie te za miastem i bardzo łatwo wypaść wtedy z trasy nie widząc drogi, czy zderzyć się z innym pojazdem. Niestety wersja konsolowa nie oferuje zmiany jasności czy gammy, aby jakkolwiek uporać się z tym problemem.
Kiepski balans tyczy się również sztucznej inteligencji przeciwników. Gdy w pierwszych kilkudziesięciu wyścigach nie będziemy mieli żadnego problemu, aby ukończyć w trójce najlepszych, co pozwoli zaliczyć zawody, tak każde kolejne wyścigi stają się coraz trudniejsze. I nie byłoby w tym nic złego, w końcu większość gier polega na zwiększeniu poziomu trudności wraz z postępami, ale w The Crew 2 nasi rywale zwyczajnie oszukują. Gdy jadą za nami, pokonują trasę niczym mistrzowie świata, nie popełniając żadnych błędów, idealnie wchodząc w zakręt nawet nie tracąc prędkości, ale w wielu wyścigach wystarczy, że nas prześcigną i po chwili zaczynają zachowywać się irracjonalnie. A to źle skręcą uderzając w drzewo czy budynek lub po prostu zaczynają jechać wycieczkowo, dzięki czemu bez żadnego problemu wyprzedzimy ich na pierwszej prostej drodze. Są jednak takie zawody, w których rywale od początku do końca nie dają za wygraną i nie ma znaczenia, czy mamy pojazd fabryczny, czy też maksymalnie ulepszony, przeciwnicy nic sobie z tego nie robią i wystarczy jeden nasz błąd, aby zapomnieć o ukończeniu wyścigu.
Nagrodą w każdych zawodach są pieniądze, za które kupimy nowe pojazdy, fani, czyli nic innego jak punkty doświadczenia, dzięki którym awansujemy zyskując nowe tytuły (nowicjusz, popularny, sławny, gwiazda oraz ikona, która ma aż 9990 poziomów) i tym samym odblokowując nowe wyścigi, a także ulepszenia do pojazdu, którym akurat pokonywaliśmy dany rajd. Na normalnym poziomie trudności wystarczy, że zawody ukończymy w pierwszej trójce, ale niezależnie od miejsca i tak dostaniemy te same nagrody. Zaliczenie wyścigu na pierwszym miejscu nie da większych i lepszych nagród, niż ukończenie tego samego wyścigu na drugim czy trzecim miejscu. Same ulepszenia do pojazdów również są losowe i nie mamy żadnego wpływu, czy otrzymamy poziomu zielonego, niebieskiego z jednym dodatkowym ulepszeniem, czy fioletowego z dwoma. Jeżeli więc budujemy określony set naszego samochodu, możemy spędzić długie godziny na znalezieniu pasującej części. Cały endgame polega więc na mozolnym grindzie, zarówno części do pojazdów, aby bić kolejne rekordy trasy, jak i poziomów doświadczenia, który po osiągnięciu rangi ikony oferuje proste wykupowanie umiejętności jak zdobywanie lepszych łupów, zwiększenia mocy nitro czy mniejszej utraty prędkości na wybojach. Jest tego sporo, ale każdą umiejętność zwiększamy zaledwie o kilka ułamków procenta, więc długo nie zobaczymy żadnej różnicy w tym ubogim systemie wyjętym z gry RPG.
Oprócz zawodów możemy również bić rekordy w testach oraz wyróżnieniach. Te pierwsze to nic innego jak proste gierki, w których musimy zaliczać slalomem kolejne bramki czy przejechać przez fotoradar z jak największą prędkością. Testów jest całkiem sporo, bo aż 144, choć robi się je błyskawicznie i nie zwiększą znacząco czasu potrzebnego na ukończenie całej gry. Oczywiście w każdej chwili możemy do nich wrócić z pojazdem wyposażonym w lepsze części i pobić nie tylko swój własny rekord, ale również znajomych czy innych graczy. Zaliczenie ich nie sprawia jednak żadnego problemu. Żaden test nie jest tak wymagające jak w jedynce, gdzie naprawdę musieliśmy postarać się, aby chociażby w takim slalomie przejechać przez każdą z bramek. Tutaj nawet przejechanie po bramce wystarczy, aby gra ją zaliczył. Brakuje również różnych stopni zaliczenia testu. Jest tylko jedno, za które dostajemy zawsze tę samą określoną liczbę fanów, pieniędzy i okazyjnie również części tuningowych. Co do wyróżnień, tych jest 90 i są zupełnie opcjonalne, gdzie jedyną nagrodą jest zobaczenie swojego nicku na tablicy wyników.
Nie najlepiej wypada również eksploracja. Oczywiście otrzymujemy całe Stany Zjednoczone i nic nie stoi na przeszkodzie, aby na lądzie, w powietrzu czy w wodzie zwiedzić Wielkie Jabłko, Beverly Hills czy mieniące się kolorami nocne Las Vegas, ale jeżeli ktoś nie ma smykałki do zwiedzania wirtualnych światów, to The Crew 2 w niemal żaden sposób nie zachęca do eksploracji. Jednym z wabików jest robienie zdjęć. Świetny edytor pozwala naprawdę na wiele i w prosty sposób, w zaledwie kilka minut, możemy stworzyć rewelacyjną tapetę z gry. Jednak to tylko dodatek, za który dostajemy sporą gotówkę oraz fanów, ale same podpowiedzi co do miejsc, które mamy sfotografować są mało precyzyjne, a komunikaty pojawiające się, gdy jesteśmy blisko miejsca mogą bardziej zdezorientować niż pomóc, gdyż pojawiają się za późno lub w miejscu oddalonym o kilka kilometrów od docelowego miejsca. Drugą zachętą jest szukaniem po obszernym świecie gry nowych części do pojazdów. Te musimy jednak znajdować na zasadzie chybił-trafił, gdyż jakakolwiek o nich informacja pojawia się dopiero na radarze, gdy jesteśmy w ich pobliżu. Niestety znalezione części trafiają do pojazdu, którym aktualnie kierujemy i odbierzemy nagrodę. Więc jeżeli potrzebujemy części do łodzi, a nagroda jest gdzieś w lesie, nie mamy możliwości odebrania ją łodzią. System więc nie działa jak należy.
The Crew 2 to gra kooperacyjna, więc trybów multiplayer tu nie uświadczymy. Wraz z innymi graczami możemy przebywać we wspólnej sesji i brać udziału w wyścigach czy eksplorować świat. Póki co brakuje tu trybów PVP, które maja pojawić się dopiero w grudniu, więc zawody możemy wykonywać wspólnie, a więc przynajmniej jeden z graczy musi być w finałowej trójce, aby każdy pozostały gracz zaliczył wyścig i otrzymał stosowne nagrody. Nawet w kooperacji powraca problem niesprawiedliwego rozdzielenia nagród, gdzie jedna osoba może pracować na sukces reszty i otrzymać dokładnie to samo co pozostali. Wraz z innymi graczami możemy również eksplorować świat i to by było na tyle. W grze nie mamy nawet prostego matchmakingu, aby samotny gracz mógł pojeździć w ekipie z innymi graczami. Zaprosić możemy co najwyżej osoby, przebywające w tej samej sesji co my, ale znalezienie chętnych do wspólnej zabawy może być póki co utrudnione, bo każdy zajęty jest własnymi sprawami. Na wspólne granie więc musimy umówić się ze znajomymi czy obcymi poza grą: na forach, grupach w mediach społecznościowych czy za pomocą każdej innej formy komunikacji, bo w samej grze jest to niemożliwe.
Pod względem oprawy graficznej produkcji nie można zbyt wiele zarzucić. Co prawda podczas jazdy czy to w wyścigach pędząc na złamanie karku ponad 300 km/h, czy jadąc rekreacyjnie, pojawia się problem doczytujących obiektów. Również niektóre tekstury zostały jakby żywcem wyjęte z gier na poprzednią generację konsol. To są jednak szczegóły i ogólny poziom wizualny jest więcej niż zadowalający, szczególnie przy tak wielkim obszarze gry, gdzie nie uświadczymy żadnych ekranów wczytywania, poza oczywiście startem w wyścigach. Szwankuje za to fizyka, która jest równie uproszczona jak model jazdy. Pojazdy odbijają się od siebie, więc żadnej porządnej stłuczki czy karambolu w grze nie uświadczymy, tym bardziej, że zabrakło modelu zniszczeń i możemy co najwyżej porysować lakier na karoserii. Przyczepić się za to nie można do oprawy audio. Niezależnie czy mowa o samochodzie wyścigowym, motorze, samolocie czy łodzi, wszystko brzmi tak jak powinno i wtedy czuć, a raczej słychać prawdziwą moc silnika każdego z pojazdów. Również radia dają w grze radę. Co prawda nie wszystkie są równie dobre (fani rapu będą zawiedzeni), ale mamy na tyle dużą różnorodność w gatunkach muzycznych, że każdy znajdzie radiostację, przy której z przyjemnością będzie mógł jeździć.
Recenzja The Crew 2 – podsumowanie
Sporo narzekam na The Crew 2, ale jednak przy grze bawiłem się mimo to bardzo dobrze. Większość omówionych przeze mnie problemów, studio Ivory Tower w kolejnych miesiącach może wyeliminować z gry, a pewne braki, jak chociażby zbyt mała liczba zawodów czy za łatwe testy, uzupełnić dodając kolejne atrakcje do gry. The Crew 2, tak jak poprzedniczka, cierpi na typowe symptomy startu gry-usługi, która pełnym produktem może stać się dopiero po jakimś czasie. Patrząc jednak na politykę wspierania tego typu tytułów przez Ubisoft, jestem spokojny o to, że The Crew 2 z upływem czasu stanie się grą jeszcze lepszą i kompletną. Póki co, otrzymujemy bardzo dobrą zachętę, aby do gry regularnie wracać i sprawdzać stan jej zawartości i kierunek zmian.