Bal maturalny to najważniejsze wydarzenie w życiu każdego amerykańskiego nastolatka. Prawdziwy obrzęd przejścia, gdzie chłopcy i dziewczęta stają się mężczyznami i kobietami. Inicjacja zamykająca beztroski rozdział życia, po którym wkracza się w dorosłość. Ostatnia licealna impreza ma bardzo długą filmową tradycję. Wystarczy chociażby wspomnieć o horrorze „Carrie”, w której tytułowa bohaterka podczas balu odkrywa swoją kobiecą siłę, czy świeżym „Lady Bird”, gdzie buntownicza nastolatka musi zaakceptować samą siebie, aby odnaleźć dla siebie miejsce na ziemi. W magiczny sposób wszystkie problemy potrafią zniknąć po tej jednej niezwykłej nocy, mocno zakrapianej alkoholem, gdzie bez problemu można stracić dziewictwo, aby studia rozpocząć jako osoba w pełni świadoma swojej seksualności. O takiej inicjacji przejścia w dorosłość opowiadają „Strażnicy cnoty”, reżyserski debiut scenarzystki trylogii „Pitch Perfect”.
Pierwszy dzień szkoły zawsze jest trudny, ale to również dobra okazja do zawarcia nowych znajomości. I tak jeszcze przed szkołą Julie (Kathryn Newton), Kayla (Geraldine Viswanathan) i Sam (Gideon Adlon ) zostają najlepszymi przyjaciółkami, a ich rodzice Lisa (Leslie Mann), Hunter (Ike Barinholtz) i Mitchell (John Cena) dobrymi znajomymi. Kilka lat później zbliża się koniec szkoły, zwieńczony balem maturalnym. Romantyczka Julia, imprezowiczka Kayla i nerdowska Sam zawierają pakt, że tej szczególnej nocy stracą w tym samym czasie dziewictwo. Dowiadują się o tym rodzice dziewczyn, którzy od jakiegoś czasu nie podtrzymują ze sobą kontaktu. Oni również zawierają ze sobą pakt, który ma na celu uniemożliwienie ich córkom inicjacji seksualnej. Podążają więc tropem dziewczyn, pakując się w coraz to większe kłopoty, po drodze odkrywając prawdę o byciu rodzicem dorastających dzieci.
Każda z dziewczyn ma zupełnie inne podejście do swojego pierwszego razu. Julia pragnie, aby było romantycznie, wśród płatków róż i zapachowych świec w przyciemnionym pokoju. Wszystko ma dokładnie zaplanowane, dlatego jest zdecydowana na seks ze swoim chłopakiem Austinem właśnie w noc balu maturalnego. Kayla wchodzi w ten układ dopiero po chwili. Nie ma dla niej różnicy z kim i kiedy straci dziewictwo, ważne żeby było dużo alkoholu i zielska. Nie przykłada do tego tak dużej uwagi jak Julie, seks jakich wiele, ważne żeby mieć to za sobą przed rozpoczęciem studiów. Największe problemy ze swoim pierwszym razem ma Sam, która wystraszona wizją utraty kontaktu ze swoimi najlepszymi przyjaciółkami, postanawia dołączyć do paktu. Problem polega jednak na tym, że Sam nie jest pewna swojej orientacji seksualnej. Podoba jej się pewna dziewczyna ze szkoły, ale nikomu jeszcze nie powiedziała, że jest lesbijką. Chciałaby jednak, żeby coś łączyło ją z przyjaciółkami, dlatego zaprasza zupełnie nieatrakcyjnego Chada, żeby przekonać się, która płeć bardziej ją kręci.
Dziewczyny rozpoczynają swoją niezapomnianą noc, ale w ślad za nimi podążają ich rodzice. Lisa uważa Julie za swoją najlepszą przyjaciółkę i jako samotna matka bardzo dba o swoją córkę. Martwi się, jak poradzi sobie jej ukochane dziecko, gdy wkrótce wyfrunie z rodzinnego gniazdka. Do tego Lisa zaszła w ciążę z Julią przypadkowo, będąc młodą dziewczyną, która musiała podporządkować całe swoje życie dziecku. Jest jej jedyną bliską osobę. Boi się jednak przyznać, że jest śmiertelnie wystraszona, nie tyle o Julię, ale o swoje dalsze życie. Za wszelką cenę nie chce dopuścić do inicjacji seksualnej swojej córki, żeby Julii nie przytrafiło się to samo co jej. Mitchell to wrażliwy i czuły facet w twardym opakowaniu. Potrafi rozryczeć się widząc swoją córkę w sukni przed balem, jednocześnie wykorzystując swoją wielką siłę do rzucania ludźmi czy wyważania drzwi. Zrobi on dosłownie wszystko, aby uchronić swoją córkę, nawet jeżeli oznacza to wlanie we własny odbyt całej butelki piwa. Jest jeszcze Hunter, najbardziej samotny z całego towarzystwa. Stał się persona non grata po tym jak zdradził żonę i opuścił rodzinę. Swój smutek próbuje zamaskować luźnym i beztroskim stylem bycia.
Szybko okazuje się jednak, że w „Strażnikach cnoty” to nie nastolatki u progu swojej dorosłości są infantylni, ale ich rodzice, którzy opresyjnie próbują zablokować dojrzewanie własnych dzieci. Wdają się w bezsensowne utarczki, zawody, czy swoją niebezpieczną jadą stanowią zagrożenie na drodze. Dorośli są tymi nieodpowiedzialnymi, dążącymi do własnych zachcianek, zupełnie nie przejmując się resztą. Jednak i dla jednych i dla drugich jest to lekcja życia. Dziewczyny dowiedzą się, że presja społeczna nie jest najlepszym powodem do robienia czegokolwiek, ale mimo to warto podejmować próby, aby przekonać się na własnej skórze, czego tak naprawdę pragniemy. Dorośli zaś przejdą grupową terapię radząc sobie z własnymi problemami. Dowiedzą się chociażby, że łatwo jest kogoś ocenić, nawet nie poznając perspektywy drugiej strony, czy że wyczyny z „Szybkich i wściekłych” to zwykła fikcja.
„Strażnicy cnoty” obfitują w wiele odniesień do popkultury czy sportu. Na tym oparte jest kilka niezłych gagów, jak chociażby ten z „Jurassic Park”. Oprócz tego humor raczej nie przekona nikogo, komu żarty o penisach, waginach i różnych wydzielinach nie przyprawiają o wzmożoną pracę przepony. W jednej ze scen bohaterowie wymiotują w limuzynie w rytm muzyki klasycznej, w drugiej zaś nagie małżeństwo bawi się w seks-ciuciubabkę. Pomimo tego typu humoru, twórcom udało się uczynić z nich mocny atut filmu, który rzeczywiście bawi, a nie żenuje.
W tej komediowej konwencji doskonale wypada Leslie Mann. Aktorka brała udział już w niejednym takim filmie, dlatego jej żywiołowość i energia świetnie wypada na tle pozostałych aktorów. John Cena natomiast bawi się swoim wizerunkiem twardziela. Były wrestler nie ma szans zrobić takiej kariery jak jego bardziej utalentowany kolega The Rock, ale w niewymagających komediach sprawdza się bez zarzutów. Niezależnie czy ma grać twardziela jak w „Tata kontra tata”, czy miękkiego tatuśka, płaczącego na „Krainie lodu”. Ekipę dopełnia doskonały Ike Barinholtz. Aktor w szczególności pod koniec pokazuje, że daje radę zarówno w komediowym jak i nieco bardziej dramatycznym repertuarze.
„Strażnicy cnoty” to zabawna, lekka, letnia komedia, która nie pozostaje z widzem na dłużej, ale przez te półtorej godziny z okładem dostarcza sporo niewybrednej, ale potrafiącej wywołać śmiech zabawy. Kay Cannon nakręciła film, który co prawda nie stoi dobrym scenariuszem, ale zarówno nastolatkowie, jak i ich rodzice znajdą tu nie tylko rozrywkę, ale również ważny i strawnie podany morał.