Nie da się ukryć, że twórczość ekipy ze studia Rebellion obecnie większość graczy kojarzy głównie z serią Sniper Elite. Nic dziwnego, jeszcze w tamtym roku doczekaliśmy się jej czwartej, nieco wymęczonej już odsłony. Taki stan rzeczy nie trwał jednak od samego początku. Kiedyś producenci znani byli między innymi z wychodzącego na przełomie tysiąclecia Aliens vs Predator, czy nieco później przybyłego na rynek Rogue Trooper. Nieco mniej osób wie jednak, że ludzie z Rebellion stworzyli kiedyś grę opartą o licencję filmowej Mumii. W tym roku zaś postanowili wrócić na moment do egipskich klimatów.
Szykuj się, Przedziwna Brygado, czeka na was bowiem nowe zadanie! Skrywane pod piaskiem pustyni odwieczne zło się przebudziło. Egipska królowa Seteki powstała z martwych i zamierza przejąć władzę nad światem przy pomocy swojej armii przerażających nieumarłych. Pakować tyłki na pokład sterowca i w drogę do Afryki! Tylko wy możecie ją w tej chwili powstrzymać.
Bohaterowie w Strange Brigade to czwórka poszukiwaczy przygód zrzeszona w tytułowej Brygadzie. Każdy jej członek wszedł w posiadanie nadprzyrodzonych mocy i używa ich, by ramię w ramię z towarzyszami walczyć z demonami i wszelkimi innym plugastwem będącym oznaką działania złowieszczych sił. Tym razem pewien archeolog przebudził żądną władzy nieumarłą królową Egiptu i zadaniem Brygady, a tym samym naszym, jako graczy, będzie sprawienie, by na dobre wróciła ona do Królestwa Umarłych.
Tak, tak – powiecie. Ileż razy już to widzieliśmy? Wielke zło, bla, bla, bla, bohaterowie, Egipt lub inna malownicza kraina, sztampa. I cóż, macie w tym rację. Strange Brigade w swoich założeniach jest niejako pastiszem starych filmów awanturniczych. Akcja tej gry dzieje się w latach trzydziestych ubiegłego wieku i na każdym kroku nawiązuje bądź naśmiewa się z kinematografii podobnego okresu. I choć fabuła jest tu sztampowa do bólu, to sam jej klimat i poszczególne scenki jak najbardziej przypadły mi do gustu.
Zmaganiom Przedziwnej Brygady towarzyszy wszędobylski narrator, który komentuje fabułę, a także każde działanie gracza. Z nim jednak jest już trochę gorzej, Występuje głównie w formie humorystycznej i ma bardzo charakterystyczny głos, przez co potrafi momentami zdenerwować. Zwłaszcza gdy komentuje każdą trywialną czynność, taką jak unik lub wchodzi ze swym słowem w scenki przerywnikowe i przytacza niezbyt śmieszne komentarze. W takich momentach aż chciałoby się wyjąć karabin i posłać mu kilka serii.
I skoro już mówimy o strzelaniu, to przejdźmy do głównego elementu Strange Brigade. Na wstępie dostajemy możliwość wybrania jednego z czwórki (wraz z czasowo darmowym DLC – piątki) bohaterów. Każdy z nich korzysta z innego zestawu broni i mocy. Do naszych łap trafiają przykładowo pistolety, strzelby, karabiny maszynowe, czy nawet kusze z wybuchowymi bełtami. Podczas przechodzenia poziomu możemy nosić maksymalnie dwie bronie, do tego jedną dodatkową, z której korzystamy tylko do czasu wyczerpania się naboi.
Dochodzą do tego jeszcze różne typy granatów i moc bohatera, z której mamy możliwość skorzystania dopiero po zebraniu określonej ilości dusz wypadających z wrogów. Warto pochwalić autorów Strange Brigade, gdyż do użycia dostajemy różnorodny i całkiem bogaty arsenał uzbrojenia. Dzięki Bogu nie wrzucono tu często wpychanych na siłę elementów RPG. Bohaterowie nie mają statystyk, dostają je jedynie bronie i określają zaledwie celność, obrażenia i szybkość danej pukawki. Poszczególne z nich możemy odblokowywać za złoto pomiędzy etapami.
W Strange Brigade dostajemy bowiem kampanię, na którą składa się dziewięć obszernych poziomów. Jeszcze o tym nie powiedziałem, ale głównym smaczkiem wedle producentów ma być tu co-op. Jednak, żeby nie było niedomówień, gra nie jest zaprojektowana tylko pod ten tryb i można grać samemu. Osoba korzystająca z gry w ten właśnie sposób również będzie się świetnie bawić! W skrócie można wysunąć wniosek, że Strange Brigade to taki Left 4 Dead w TPP osadzony w klimatach starych filmów awanturniczych.
I jako taki tytuł sprawdza się znakomicie! Każdy poziom to czterdzieści pięć minut – godzina zabawy. Oprócz przyjemnego przebijania się przez tabuny wrogów, autorzy naszpikowali lokacje różnymi sekretami. Mnóstwo z nich to niestety zwykłe przedmioty kolekcjonerskie, lecz całkiem sporą ich część stanowią również notatniki rozwijające świat gry, a także przybliżające graczowi historię archeologicznej ekspedycji, która przyczyniła się do powrotu na świat Seteki.
Jak przystało na grę w klimatach archeologicznych – w Strange Brigade dostajemy również zagadki do rozwiązania. Lepsze, gorsze, ale ogólnie prezentujące dobry poziom. Choć ciekawe, zwykle są niestety bardzo łatwe. Gdy poznamy ich schemat, twórcy raczej niczym nas nie zaskoczą. Mimo wszystko zachęcają one, by czasem zboczyć nieco z głównej ścieżki i chwilę pogłówkować w celu zdobycia większej ilości złota do kolekcji Brygady.
Bo poziomy są tutaj raczej liniowe. Czasami znajdzie się odnoga z sekretem, ale przez większość czasu brniemy do przodu zanurzeni niemal po kolana w ścielących się przed nami poległych przeciwnikach. Podobało mi się jednak, że twórcy nie poskąpili ich designu graficznego. Są wielopoziomowe i zdarza się, że pod koniec levela mamy okazję ujrzeć w oddali lub pod nami ścieżkę, którą szliśmy na niemalże samym początku i uświadomić sobie, jak długą drogę było nam dane pokonać!
Niestety – jest tu pewien zgrzyt, bo o ile graficznie nie mam nic etapom do zarzucenia, tak jeśli chodzi o sam design rozgrywki, mogłoby być nieco lepiej. W Strange Brigade gra się przyjemnie, nie da się tego ukryć. Mimo wszystko, w tytuł Rebellionu wkrada się również pewna powtarzalność, gdyż każdy poziom to niemalże ten sam schemat. Autorzy położyli zdecydowanie zbyt duży nacisk na mechanikę hordo-aren. Co rusz podczas misji będziemy zamykani w pomieszczeniach, do których wkraczają ciągle setki wrogów, przed którymi musimy się bronić.
Twórcom tak bardzo spodobała się horda, że mamy nawet oddzielny tryb odseparowany od kampanii skupiający się tylko na niej. Nic odkrywczego nie da się jednak o nim napisać. Zostajemy samotnie lub ze znajomymi wrzuceni na arenę z podstawowym ekwipunkiem i musimy bronić się przed nadchodzącymi falami. Wraz ze zdobywanym złotem, mamy możliwość wykupienia lepszego sprzętu. I jeśli dla kogoś osiem-dziewięć godzin kampanii z dodatkowym trybem hordy to wciąż zbyt mało, ostatnią formą zabawy przygotowaną przez autorów są czasówki z wbijaniem jak najlepszego wyniku na odwiedzonych przez nas uprzednio mapach.
Wiecie, dlaczego odczuwałem tak dużą przyjemność podczas grania w Strange Brigade? Przy zasypywaniu ołowiem wrogów towarzyszą nam naprawdę bardzo dobre efekty dźwiękowe! Sama broń brzmi już całkiem nieźle, ale na dodatek każdemu headshootowi towarzyszy osobny odgłos, dzięki czemu trafianie w czaszki chodzących trucheł jest przyjemne, jak w mało której produkcji. Nieco mniej entuzjastycznie podchodzę jednak do muzyki, która, choć całkiem dobra, jakoś nie chce wbić się w głowę i zostać w niej nawet po skończeniu zabawy.
Przypasował mi również styl graficzny. Choć widzieliśmy już wiele lepiej wyglądających pozycji, to pod względem artystycznych widoczkom w Strange Brigade nie można wiele zarzucić. Każdy poziom to nieco odmienny klimat. Bez oczywistych piramid obyć się nie mogło, ale odwiedzimy również dżunglę, prastare ruiny, czy… grotę piratów. Ne pytajcie, co robią tu piraci, serio – to długa historia. Dla fanów nowinek technologicznych warto nadmienić, że Strange Brigade posiada wsparcie zarówno dla DirectX 12, jak i Vulkana.
Tak pochlebnie nie mogę wypowiadać się już o polonizacji, gdyż pojawiają się tu sporadyczne błędy. Widać, że pewnie nie była w to zaangażowana osoba z naszego kraju, gdyż czasami słowa nie są odmienione przez przypadki (natrafić na to możemy już w menu głównym), a do tego niektóre rzeczy tłumaczone są na dwa sposoby. W niektórych dialogach tytułowa Strange Brigade jest zostawiana bez zmian, by w następnych była to już po prostu Brygada. Uciążliwe są też niezwykle małe, ledwo czytelne napisy.
To jednak niezbyt wielkie problemy w stosunku do dobrze prezentującej się całości. Strange Brigade to niezwykle przyjemna, aczkolwiek chyba spóźniona o kilka lat produkcja. Dzisiaj ogół graczy raczej zachwyca się innym rodzajem rozgrywki, ale jeżeli komuś to nie przeszkadza – spędzi z tym tytułem sporo niezłych chwil. Zwłaszcza jeśli znajdzie kilku znajomych do towarzystwa. Tytuł od Rebellionu to także świetne lekarstwo na otwarte światy. Niby twórcy Snipera, a gra zupełnie inna od niego. Jak dla mnie, naprawdę dobra pozycja na zakończenie sezonu ogórkowego!