Za każdym razem, gdy opisuję kolejnego shootera, dla powstania którego inspiracją była seria Doom, sięgam po słownik synonimów. Ileż można pisać o tym, że panuje teraz taka moda na tworzenie boomer shooterów i te gierki wyrastają jak grzyby po deszczu? Całkiem niedawno, w jednym z odcinków naszego podcastu omawiałem chociażby genialne Turbo Overkill. Z Project Warlock 2 jest o tyle lepiej, że już jest sequelem takiego boomer shootera i można się odnosić do czegoś więcej. Mam też to szczęście, że jest to sequel, który może i jest w Early Access, ale już jest znacznie lepszy od swojego protoplasty.
Założyciel studia Buckshot Software, Jakub Cisło, nie miał jeszcze ukończonych dwudziestu lat, gdy wydawał pierwszego Project Warlock. Nie było to jednak żadną przeszkodą, by stworzyć bardzo przyjemną strzelanką w stylu Hexen i Dooma. Druga odsłona gry to również zasługa polskiego studia, ale tym razem, gra ukazała się najpierw we wczesnym dostępie. Programiści mogli liczyć też na wsparcie graczy, gdyż zebrali 30 tysięcy euro na Kickstarterze. Nic jednak dziwnego, skoro pierwsza odsłona zebrała 88% pozytywnych ocen z 3 tysięcy opinii.
Project Warlock 2 garściami czerpiąc z klasyków stawia na zróżnicowane, spore, wielopiętrowe poziomy, mające zawsze ten sam schemat z szukaniem trzech kluczy, które odblokowują dostęp do kolejnych sieci korytarzy, dziecińców, schodów i platform. Rozgrywka jest bardzo szybka, a trup ścieli się bardzo gęsto, gdyż na każdy level przypada kilkaset przeciwników z całkiem zmyślnego bestiarusza. Na wysokim poziomie trudności przyda się nawet czucie przestrzenne każdego poziomu, ponieważ wielu przeciwników biegnie wprost pod celownik. Może się przypomnieć graczom chociażby seria Serious Sam. Jednak są na szczęście momenty na złapanie oddechu, w których możemy przeczesać mapę w poszukiwaniu amunicji i zdrowia, zwykle wtedy, gdy czeka na nas jakiś przełącznik do użycia. Wtedy oczywiście, jak za pomocą czarodziejski różdżki respawnują się za nami kolejne hordy przeciwników, a zabawa zaczyna się od nowa.
Podobał mi się bardzo feeling strzelania, czuć, że choć broni jest mało, to każda z nich jest inna i ma swoją moc. Co jakiś czas możemy dodać ulepszenie do naszych broni i tym samym zamienić zwykły karabin maszynowy na laserowy, a dwururkę na strzelbę automatyczną. Gdy dodamy do tego umiejętności, które ma nasza postać (na razie dostępna jedna z trzech), czyli możliwość użycia magii. Palmer, dostępny w pierwszej kampanii, może zamrozić/podpalać wrogów, również na jakiś czas korzystać z dwóch takich samych broni. Rozgrywka z magią wygląda lepiej niż w pierwszej części, gdzie mieliśmy osobne punkty many. Tutaj, jest prościej – umiejętności zaliczają cooldown, który można skrócić, zbierając po planszy odpowiednie znajdźki. Słowo jeszcze o oprawie graficznej – dostajemy prawdziwe retro w 3D, gdzie wrogowie to sprite’y 2,5D. Różne efekty to zbiór pikseli, co w jednym obrazku daje bardzo dobry i spójny styl.
Co dalej z Project Warlock 2? Autorzy obiecują łącznie trzy kampanie, z trzema postaciami, które mają mieć pięć odmiennych broni i trzy różne umiejętności. A wspomniałem przecież, że bronie możemy ulepszać i to na cztery sposoby – będzie dużo dobrego strzelania, na resztę gry nie mogę się doczekać. Zapewne całość gry zmieści się w 15-20 godzinach, co będzie dobrym wynikiem.
Nie widzę żadnych minusów kupna Project Warlock 2 już teraz. Oczywiście, warto mieć świadomość, że dostępna jest dopiero pierwsza kampania, ale na te 3-4 godziny starczy. Za dopracowaną już w tym momencie grę zapłacicie jedynie 60 złotych, oceniam więc potencjalny zakup za dobrą inwestycję. Nie mówiąc już o tym, że jeśli jesteście fanami retro shooterów, to Project Warlock 2 jawi się jako pozycja obowiązkowa.