Shelter 2 – recenzja (PC)

shelter2

W zasadzie trudno jednoznacznie określić jakiego typu grą jest Shelter 2. Twórcy ze studia Might and Delight, określają swoją produkcje jako grę przygodową z otwartym światem i choć po części do tej klasyfikacji się wpasowuje, to jednak przygody w niej mamy jak na lekarstwo. Zacznijmy jednak od początku.

W grze kierujemy poczynaniami samicy rysia, która opiekuje się swoim potomstwem w pełnym niebezpieczeństw środowisku naturalnym. Od samego początku szkraby dają nam ostro w kość. Nie dość, że są ciągle głodne i spragnione, to jeszcze bywają marudne i kapryśne. Szybko musimy zdać sobie sprawę że, w grze nie chodzi tylko o nas, tylko przede wszystkim o zapewnienie bezpieczeństwa naszym pociechom. Twórcy, by przywiązać gracza do małych rysi i wykreować za nie poczucie odpowiedzialności, nadali im imiona, a jak wiadomo to co nieanonimowe jest nam bliższe.

Na początku historii głównie koncentrujemy się na polowaniach na gryzonie i mniejszą zwierzyną, odwiedzaniu wodopoju i szukaniu schronienia przed dzikimi zwierzętami i niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, które zmieniają się w oka mgnieniu. Z czasem apetyt pociech rośnie i polowanie na zające musimy zamieć na polowanie na jelenie i sarny. Najczęściej małe szkraby podążają za nami, ale niestety niekiedy w głowie im psoty, lub zmaga ich sen i w tedy musimy je dostarczyć do legowiska w zębach.

Shelter 2 (1)

Shelter 2, tak naprawdę niewiele różni się od pierwszej części, w której kierowaliśmy losami borsuczej samicy, opiekującej się gromadką własnych młodych. Oczywiści rysie są drapieżnikami większych rozmiarów i mają mniej przeciwników naturalnych, mimo to chętnych do skrzywdzenia młodych nie brakuje. Podobieństwo oraz brak znaczących nowości w stosunku do poprzedniej osłony Shelter, sprawia że drugiej części raczej trudno będzie zdobyć nowych miłośników tego dość swoistego symulatora macierzyńskich aspektów egzystencji euroazjatyckich drapieżników.

Oprawa graficzna również nie uległą znaczącej zmianie w stosunku do poprzedniej części, nadal dominuje kanciata grafika w jesiennej i zimowej kolorystyce oraz fakturze przypominającej mi linoleum w kuchni u mojej babci. Jednych takie zestawienie urzeka oryginalnością, na mnie raczej to nie działa. Zwierzaki często zlewają się z otoczeniem i choć nie jestem specjalnym znawcą tematu rysi, to jednak wątpię, by w naturalnych warunkach samica rysia miała problemy z odróżnieniem swojego maleństwa od kupy zgniłych liściu. Niestety okazałem się wyrodną matką.

Shelter 2 ma jednak coś co mnie urzekło. Niezwykle nastrojowa jazzowa nuta w połączeniu z dźwiękami natury i miauczeniem młodych, sprawiają, że jednak w grę chce się pograć odrobinę dłużej, niż na to zasługuje. Sam specyficzny i magnetyczny klimat, który emanuje rozgrywka nie jest dla mnie argumentem wystarczającym, by polecić tę grę statystycznemu graczowi.  I nie chodzi to o to, że  nie ma strzelania, smoków, kosmitów i zawrotnej akcji. Shelter 2 jest grą zbyt podobną do części wydanej 2 lata temu, przez co nie może już porwać oryginalnością. 

Shelter 2 nie jest grą złą lub nieudaną, lecz zupełnie niepotrzebną próbą powtórzenia sukcesu poprzedniej odsłony. Wrażenia z rozgrywki są zbyt rozcieńczone, by gra mogła cieszyć ponownie. Ale kto wcześniej nie zetknął się z tym  i perspektywa troski o cztery małe rysie nie wydaje mu się nużąca to powinien spróbować, podobnie ci, którzy zwariowali na punkcie pierwszej części. Ja nie zostałem oczarowany ani poruszony, ale wiem, że jest wielu grupka graczy,którym ten tytuł może przypaść do gustu.

Grę do recenzji dostarczył wydawca.