Trolle 2 przetarły szlak, pozwalając wierzyć, że tak duża premiera może ominąć kina i wylądować od razu na VOD, zarabiając przy tym krocie. Choć sytuacja jest obecnie wyjątkowa, to Universal szybko zdało sobie sprawę, że rynek VOD jest nienasycony premierami takich dużych filmów i idąc za ciosem, zapowiedzieli, że będą rozważali, czy ich kolejne produkcje pojawia się na ekranach kinowych, czy może od razu wylądują w serwisach VOD. Narazili się tym samym kilku największym światowym sieciom kin, którzy sprzeciwiają się takiej polityce. To zastopowało zapędy innych studiów, na przełożenie premier ich filmów wyłącznie w serwisach streamingowych. Na szczęście wcześniej zapowiadane tytuły pojawią się zgodnie z planem. I tak w dzień premiery kinowej, która z powodu światowej pandemii nie mogła się odbyć, Scooby-Doo! pojawił się na VOD.
Scooby (Frank Welker) to bezpański szczeniak, Kudłaty (Will Forte) jest samotnym chłopcem, którego nawet playlisty w telefonie nie rozpieszczają, przypominając mu na każdym kroku, jakie odizolowane życie prowadzi. Pewnego dnia ta dwójka spotyka się na plaży, od razu stając się najlepszymi przyjaciółmi. W dzień święta Halloween, na swojej drodze spotykają Freda (Zac Efron), Velmę (Gina Rodriguez) i Daphne (Amanda Seyfried), z którymi rozwiązują zagadkę tajemniczego nawiedzonego domu. Zachęca ich to do otworzenia The Mystery Inc., które zajmować będzie się podobnymi paranormalnymi przypadkami. Kilka lat później są dobrze prosperującą firmą, która może pozwolić sobie na zatrudnienie Simona Cowella (on sam) w roli konsultanta rozwoju marki. Kudłatemu i Scoobiemu nowe pomysły nie przypadają do gustu, zdając sobie sprawę, że nie są ważnymi ogniwami dla firmy. Niedługo później wpadają w tarapaty, z których ratuje ich Błękitny Sokół (Mark Wahlberg), syn słynnego superbohatera, oraz jego drużyna. Zaawansowana technologicznie mobilna baza superbohatera wraz z członkami załogi musi pokrzyżować plany Dickowi Dastardly’emu (Jason Isaacs), poszukującemu trzy czaszki cerbera, aby otworzyć wrota do świata umarłych i niezliczonych skarbów zgromadzonych przez Alexandra Wielkiego. Kluczem do powodzenia akcji okazuje się Scooby-Doo, w którym drzemią geny antycznych przodków. W międzyczasie ekipa The Mystery Inc. szuka swoich porwanych przyjaciół, nie zdając sobie sprawy, w jakich tarapatach się znaleźli.
Scooby-Doo! to przedziwny gatunkowy mariaż, łączący w sobie origin story, kino superbohaterskie, namiastkę klasycznej przygody znanej z kreskówki z lat 70., oraz kuriozalną próbę zbudowania nowego uniwersum. Gdy dodamy do tego jeszcze żonglowanie stylistykami, takimi jak Halloween, technologie przyszłości, steampunk, prehistoria, oraz greckie mity, a wszystko to związane przez klasyczną opowieść o przyjaźni, dojrzewaniu do własne roli, historycznego kontekstu, występu gwiazd pokroju Simona Cowella, oraz masę popkulturowych nawiązań, wyjdzie kombinacja, która nie miała prawa się udać. Animacja niestety ugina się pod ciężarem najróżniejszych, niepasujących do siebie pomysłów, szczególnie niewspartych przez ciekawą historię, dzięki której chciałoby się przez cały metraż śledzić losy tytułowego psa i jego wiernego towarzysza.
Nic więc dziwnego, że w filmie podobać się może głównie klimatyczny początek przywodzący na myśl jedną z wielu przygód Scooby-Doo i jego drużyny, oraz rozczulające zakończenie. To co je łączy, to postać Scoobiego i Kudłatego, a przede wszystkim ich wzajemnych, przyjacielskich relacji. Pomimo przewidywalnego i schematycznego wątku o mocy przyjaźni, nie tylko dwójki głównych bohaterów, tkwi w nim prawdziwa siła tej animacji, ucząc dzieci o wartościach takich relacji. Szkoda, że często ten wątek spychany jest na dalszy plan, na rzecz absurdalnego i zupełnie niepotrzebnego wątku superbohaterskiego. On też ma mocny punkt, który daje o sobie znać w finałowej potyczce, ale postać Błękitnego Sokoła oraz jego wiernego kompana Dynomutta (Ken Jeong), nie są odpowiednio nakreślone, przez co zmierzenie się ze spuścizną ojca i próba przystosowania się do nowej roli, nie są aż tak zajmujące, jakby mogły być.
Dużo lepiej wypada za to główny złoczyńca, czyli Dick Dastardly. Jeżeli to nazwisko jest wam znajome, to zapewne kojarzycie go jako Dicka Wredniaka z serialu Odlotowe wyścigi. Z pozoru to typowy złoczyńca, po trupach realizujący swój plan, ale osoby wychowane na bajkach Hanna-Barbera, zupełnie inaczej spojrzą na tego antagonistę, gdy zostaną odkryte jego motywacje. Co prawda Scooby-Doo! do samego końca traktuje Dastardly’a po macoszemu, nie dając za dużo miejsca, na poznanie tej postaci, więc potencjał na ciekawego złoczyńcę nie został należycie wykorzystany. Wredniak i Błękitny Sokół to nie jedyni bohaterowie, którzy mają swój udział w filmie. Swoje pięć minut dostaje również Kapitan Jaskiniowiec, a na moment widzimy również wizerunek Hong Kong. Fu-i. Może to wskazywać, że Warner Bros. Animation planuje własne uniwersum, gdzie poszczególne filmy będą ze sobą w jakiś sposób powiązane. W planach jest już Tom i Jerry, Flinstonowie, Jetsonowie i Odlotowe wyścigi, w których najprawdopodobniej powróci Dick Dastardly.
Pierwsze co w zapowiedziach Scooby-Doo! rzuciło mi się w oczy, to genialna oprawa graficzna. W samym filmie nadal potrafi urzekać, ale w ruchu nie wygląda aż tak dobrze, jak na statycznych kadrach. Szczególnie, gdy twórcy zabierają nas na pokład statku Błękitnego Sokoła, czy też w samo serce pradawnego lądu, ale niektóre lokacje zostały dopieszczone do granic możliwości, mogąc podobać się nie tylko dzieciom. Świetnie za to wypada dubbing, szczególnie Scooby-Doo, którego głosu użyczył dubbingowy weteran – Frank Welker, oraz Mark Wahlberg, od początku dając popis swoich umiejętności. Oprócz nich warto pochwalić także Jasona Isaacsa, Ginę Rodriguez, Zacka Efrona i Amandę Seyfried. Najgorzej wypada Will Forte jako Kudłaty, ale to kwestia mojego przyzwyczajenia się do charakterystycznego głosu z oryginalnej animacji. Nie mogę nie wspomnieć również o dodaniu kultowych dźwięków znanych z serialu animowanego, które są miłym ukłonem dla fanów leciwej już bajki.
Scooby-Doo! wiele by zyskał, gdyby co najmniej połowę pomysłów scenarzystów wyrzucić do kosza, tym samym stawiając na reprezentatywną dla całej serii bardziej przyziemną historię. Dzieci zapewne będą się na tym filmie świetnie bawić, w końcu jest kolorowo, głupkowato (ale nie głupio), zabawnie, ciągła akcja dostarcza wrażeń, a na końcówce można uronić łezkę, ale starsi widzowie, szczególnie wychowani na klasycznej animacji, raczej nowe wcielenie Scooby’ego przyjmą wzruszeniem ramion. Dla filmu premiera na VOD może okazać się zbawienna. W kinie Scooby-Doo! nie miałby szans zaistnieć na dłużej, ale na VOD, dzieciaki mogą w domowym zaciszu cieszyć się nowymi przygodami brązowego psa i jego kudłatego przyjaciela, bez wyciągania do kina rodziców, którym animacja nie ma zbyt wiele do zaoferowania.