Recenzja Twierdza: Władcy wojny – najlepsza Twierdza w 3D

Stronghold Warlords logo

Gdyby przeprowadzić ankietę wśród polskich graczy będących po trzydziestce, to w ścisłej czołówce najbardziej zapamiętanych przez nich strategii byłaby Twierdza lub Twierdza: Krzyżowiec. Te wyprodukowane na początku XXI wieku, przez studio FireFly, strategie czasu rzeczywistego (RTS) mają swoich wyznawców po dziś dzień, choć jest to oczywiście znacznie mniejsza grupa od fanów Gothica, czy Heroes III.

Nie da się ukryć, że pierwsze odsłony serii zrobiły największą robotę, tak jak miało to miejsce chociażby w przypadku Jagged Alliance. Wraz z kolejnymi wydawanymi tytułami, Twierdza była w kolejnych latach lepszym lub gorszym, ale średniakiem. Przełomem, ale w tym negatywnym słowa znaczeniu była Twierdza 3, która była dla fanów bolesnym ciosem. Firefly odbiło się później na wydaniu edycji HD dla obu najlepszych Twierdz oraz Twierdzą Krzyżowiec II, która choć nie miała startu do poprzedniczki, tak była chociaż zjadliwa. W tym momencie, po historycznym rysie, możemy przejść do Twierdzy: Władcy wojny (Stronghold: Warlords w oryginale), która swoją premierę miała w tym miesiącu.

Twierdza Wladcy wojny screen 2

Seria zmienia położenie na mapie świata – kierujemy się zdecydowanie na Wschód – kampanie w nowej Twierdzy zaprowadzą nas od starożytnych Chin po imperium mongolskie i czasy szogunatu. Skąd taka zmiana? W siedzibie FireFly, choć tego nie wiem, raczej nie nastąpiła nagła, wielka fascynacja tymi kulturami. Rzut oka w dostępne wersje językowe na Steamie i wszystko jasne – chęć zainteresowania graczy z ogromnego rynku chińskiego i japońskiego. Creative Assembly dobrze przeniosło Total War w czasy Epoki Trzech Królestw, to i FireFly też powinno się udać?

Twierdza: Władcy wojny na wstępie zaskakuje całkiem pozytywnie – dostępnych jest aż 31 misji podzielonych na 5 kampanii, w tym jedna z nich to, lubiana przez fanów, kampania ekonomiczna. Każda misja ma różne od siebie warunki początkowe. Cele rzecz jasna często się powtarzają, ale dostępne zasoby już nie. Czasem zdarzy się też, że w danej misji nie wybudujemy ani jednego budynku, co wprowadza do kampanii elementy świeżości i to bardzo mi się spodobało. Spora część rozgrywki toczy się jednak wokół pewnych reguł charakterystycznych dla serii. Produkujemy żywność, budujemy mieszkania – sprowadzamy więc chłopów do naszych twierdz. Nie opuszczą jej, dopóki będą zadowoleni. Ich szczęście (a w zasadzie i nasze) zależy od ustalenia wysokości podatków, zapewnienia jedzenia i dachu nad głową. Inne kluczowe surowce w grze to drewno, kamień i żelazo, dzięki nim zbudujemy większość budynków i zgromadzimy broń niezbędną do pokonania przeciwnika lub obrony twierdzy.

Twierdza Wladcy wojny screen 4

Wspomniana wcześniej kampania ekonomiczna to nic innego, jak klasyka z poprzednich odsłon. Dla nieznających tematów, jest to rodzaj rozgrywki w której przede wszystkim musimy, w określonym czasie, wytworzyć żądaną ilość jakiegoś dobra materialnego. Misje te są całkiem trudne, ponieważ zwykle warunki początkowe danej lokacji (rodzaje złóż, ukształtowanie terenu) wymuszają konieczność dostosowania się głównie do nich, a nie dają możliwości zabawy w dowolne, ale skuteczne łańcuchy dostaw. Z ciekawszych rzeczy – gracz może wybrać, czy chce rządzić swoimi poddanymi poprzez strach, czy podziw. Możemy budować np. teatry, opery i ogrody czy też dyby i krzesła tortur. Odmienne podejścia zapewniają własne premie, choćby do produktywności i całkiem dobrze sprawdzają się w samej rozgrywce.

Twierdza: Władcy wojny podobnie jak inne odsłony stawia na oblężenia. Tutaj, zarówno w obronie, jak i ataku, mamy do czynienia z szeregiem opcji do wyboru. Jeśli chodzi o obronę, to oczywiście obstawienie każdej wieży i bramy masą łuczników, potrafi czynić cuda. Misje obronne są zdecydowanie łatwiejsze dzięki głupiej SI, która atakuje nas bez żadnego pomyślunku i pcha się wprost w nasze sidła. Jeśli dorzucimy do naszej obrony do tego balisty, klatki z tygrysami itd., to możemy zostawić komputer na kilkanaście minut i robić zupełnie coś innego. Gra zyskuje jednak, gdy jesteśmy agresorem. Podejście pod zamek wroga, zbieranie odpowiedniej armii i maszyn oblężniczych jest całkiem przyjemne. Do tego mogą nam pomóc tytułowi władcy.

Twierdza Wladcy wojny screen 1

I tu przechodzimy do momentu, w którym należy wytłumaczyć, kim i po co oni są. Oprócz twierdzy naszej i wroga znajdują się również inne, mniejsze fortece, którym zarządzają inni władcy. Jeśli pokonamy ich armię zajmujemy dany przyczółek, a ten przyda się np. jako baza wypadowa pod atak na główną bazę. Jednak nie tylko, bo dany władca może zapewnić nam jakieś zasoby (zwykle kamień, drewno, czy np. konie) lub zaciągnąć własną armię, która zaatakuje automatycznie na siedzibę wroga. Władców da się również przekonać, wykorzystując punkty dyplomacji. Wtedy nie musimy marnować czasu i wojska na potyczki, a armia, którą posiadał na początku gry dany władca, jest naszym sojusznikiem i to wróg musi się męczyć żeby ją pokonać.

Choć sam pomysł uważam za trafiony i ogólnie daje radę, tak ma on jedną wadę. Zdarzało się w niektórych misjach, że większość czasu spędzałem na przepychankach z SI odnośnie danych władców. Przez cały czas trwania danej misji musiałem przełączać się do okienek dyplomacji i przeciągać watażków na swoją stronę zamiast skupiać się na budowie armii. Misja ciągnęła się w nieskończoność.

Twierdza Wladcy wojny screen 3

Co po kampanii? Można spróbować swoich sił w trybie dla wielu graczy, potyczkować się z SI w trybie Skirmish albo spokojnie i bez pośpiechu budować sobie własną twierdzę w tzw. swobodnym budowaniu. Zabawy w Twierdzy: Władcy wojny jest więc na kilkadziesiąt godzin, jeśli tylko lubicie ten gatunek i tę, nie da się ukryć, specyficzną serię. W decyzji o zakupie może pomóc świetna polska wersja językowa (dubbing) i niezłe wydanie pudełkowe.

Nie jest to najlepsza strategia w ostatnich kilkunastu miesiącach, bez problemu znajdę kilka lepszych, ale powrót Twierdzy mogę uznać za udany. Dla fanów serii jest ta esencja, a system władców może się podobać i powinien być, po pewnych poprawkach, kontynuowany. Wyczerpująca kampania, ciekawe klimaty, dubbing, różnorodność trybów – jest za co nową Twierdzę lubić.

Plusy
  • Trafiony pomysł z dodaniem władców do rozgrywki
  • Porządnie zrealizowane kampanie
  • Dla fanów - brak większych rewolucji
  • Polski dubbing
Minusy
  • mierne AI mocno psuje radość z grania
  • oprawa wizualna
  • Dla nowych graczy - archaiczność rozgrywki
7.5
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic