Recenzja The Last of Us Part 2. Świetna gra, bolesny sequel

The Last Of Us 2

To nie jest łatwe zadanie recenzować The Last of Us Part 2 po premierze. Bo przecież wszystko zostało już napisane, zwiastun chwalący się wysokimi ocenami hula w sieci, a jedyny problem to odwieczna walka o zbyt nachalną poprawność polityczną lub jej brak. Dlatego nie chcę by ten tekst był typową recenzją i pominę nieistotne wątki LGBT oraz dość powierzchownie podejdę do wszelkich achów i ochów, które możecie przeczytać w setkach innych recenzji, pomimo że w większości przypadków są one jak najbardziej zasadne.

O krok od perfekcji

Bez wątpliwości The Last of Us Part 2 to tytuł wybitny. Pod względem wizualnym to najpiękniejsza gra ekskluzywna obecnej generacji, która udowadnia, że jeśli kogoś będzie stać na fotorealistyczną oprawę na PlayStation 5, to właśnie Naughty Dog. Technicznie też nie ma się do czego przyczepić, a gameplay pozwala czerpać garściami przyjemność z gry. W porównaniu do pierwszej części nie ma co prawda rewolucji, ale drobne zmiany w istotny sposób podniosły jakość rozgrywki. Gracze dobrze znający pierwszą część poczują się jak w domu, ale też nie powinni narzekać na wtórność. Ulepszone zostało skradanie, zwiększono opcje rozwoju postaci i upgrade’u broni, a finishery bronią białą są tak brutalne i realistyczne, jak nigdy dotąd. Znacznie poprawiono także SI przeciwników, a psy tropiące potrafią być prawdziwym utrapieniem.

The Last Of Us™ Part Ii 20200623230655
Auć

Świetnie sprawdzają się duże, otwarte lokacje. Jest wiele miejsc, opuszczonych budynków czy podziemnych kryjówek, które możemy pominąć, ale też można w nich zaopatrzyć się w masę surowców czy poznać ciekawą historię i zmierzyć się z zarażonymi. Z jednej strony świetnie zawiązuje się to z survivalowym charakterem rozgrywki, z drugiej jednak znacznie ją upraszcza. Surowców jest bowiem całkiem sporo, co sprawia, że lizanie ścian skutkuje zawsze pełnym magazynkiem oraz błyskawicznym upgradem broni. Sprawia to, że gracze przechodzący The Last of Us na normalnym poziomie trudności, w Part 2 mogą początkowo odczuwać potrzebę podniesienia sobie poprzeczki. Może to jednak okazać się błędem, gdyż z czasem przeciwnicy są coraz trudniejsi, a ich ilość potrafi niekiedy przytłoczyć. Tak czy owak, w warstwie gameplayowej, jest to gra niemal perfekcyjna i trudno doszukiwać się lepszego tytułu na obecną generację.

The Last Of Us™ Part Ii 20200624190133
Żyrafa po siedmiu latach nie wygląda zbyt dobrze

W tym oto momencie mamy do czynienia z Grą Roku, ba nawet może i Grą Generacji! No, ale piękna oprawa, świetnie wykonana robota przez programistów i projektantów poziomów, to nie wszystko. Świetny scenariusz być może nie uratuje technicznego crapa, ale może być brzydką rysą na technicznym diamencie. Neil Druckmann z pewnością jest scenarzystą, cieszącym się wielką estymą i zaufaniem w środowisku. Pytanie, czy pisząc kontynuację przygód Ellie, nie zapomniał o fanach pierwszej odsłony i ich oczekiwaniach?

Niestety fani pierwszej odsłony już w drugiej godzinie gry dostają mocnego kopa między nogi, a twórcy przez kolejne 25 godzin starają się ich przekonać, że nie powinno boleć. Czy skutecznie? Czytając opinie można dojść do wniosku, że sprawa jest skomplikowana, a Druckmann wywołał u graczy prawdziwy emocjonalny rollercoaster.

Chciałbym nienawidzić, ale nie potrafię

Już od samego początku twórcy dają graczom do zrozumienia, że The Last of Us Part 2 nie będzie sequelem, jakiego oczekiwali. W brutalny sposób została zburzona koncepcja partnerstwa Joela i Ellie, a na pierwszy plan jako grywalna postać wysuwa się Abby. Młodą dziewczynę, należącą do Wilków z Seattle, nie sposób polubić, a po dwóch godzinach nasza niechęć zmienia się w czystą nienawiść. Całe szczęście nasze uczucie podziela Ellie, co pozwala nieco zapomnieć o pierwszym rozczarowaniu. Nadzieja na satysfakcjonującą zemstę poparta świetną rozgrywką przeplataną wspomnieniami, prowadzi nas z zapartym tchem przez kilkanaście godzin. I nagle Druckmann strikes again. Tym razem mocny cios w brzuch sprawia, że zwracamy gameplayowe delicje, jakimi deweloperzy karmili nas przez ostatnie godziny. W kulminacyjnym momencie cofamy się o trzy dni, by sprawdzić co podczas krucjaty Ellie porabiała Abby. Dostajemy drugą, wielogodzinną kampanię, na którą nie do końca mamy ochotę.

To dość dziwne uczucie grać w grę, w której jedynym satysfakcjonującym momentem, jest śmierć głównej bohaterki. Dokładnie tak wyglądają pierwsze godziny kampanii Abby. Twórcy tanimi chwytami próbują nam przedstawić ją jako sympatyczną i interesująca dziewczynę, co jeszcze bardziej potęguje naszą niechęć.  To co, że lubi czytać książki, kocha zwierzęta, interesuje się numizmatyką, a pozostały czas wolny spędza na siłowni. Swoją drogą, musi mieć go naprawdę sporo, gdyż swoją fizjonomią lekkoatletki z NRD, wzbudziłaby respekt nawet samego Kratosa. Podświadomie wiemy, że Abby jest antagonistką i tylko jej śmierć może uratować honor marki, tak więc pomysł by była równorzędną grywalną postacią, wydaje się całkowicie nietrafiony, wręcz samobójczy.

The Last Of Us™ Part Ii 20200627154511
Abby w naturalnym środowisku

Z czasem jednak emocje opadają, historia dwóch zwalczających się frakcji – militarystycznych Wilków i sekciarskich Blizn- okraszona pobocznymi perypetiami przyjaciół dziewczyny, wciąga jak bagno, a sama kulturystka zaczyna nam obojętnieć. Duża w tym zasługa postaci pobocznych, które w „drugiej kampanii” są świetnie napisane i wielowymiarowe. Na ich tle niezdolna do refleksji Abby wypada dość blado, ale z czasem i w niej następuje przemiana, co miesza nam w głowie i zapewnia jeszcze większą emocjonalną huśtawkę. Dobrą robotę robi także nowy arsenał, którym dysponuje Abby. Precyzyjny karabinek średniego zasięgu to zdecydowanie to, czego brakuje w ekwipunku Ellie. Z kolei brak możliwości konstruowania min i koktajli Mołotowa zmusza nas do zmiany stylu gry. A gdy już w nasze ręce wpada miotacz ognia…Oj dzieje się. Neil Druckmann nagle z czarnego charakteru niszczącego bezwzględnie pamięć o The Last of Us, przeistacza się w genialnego szaleńca, który brutalnie zagrał naszymi emocjami i jeszcze bezczelnie chce wyjść z tego bez szwanku. Czy mu się udało?

Kto sieje wiatr ten zbiera burzę

Połowicznie. Twórcy z Naughty Dog od początku gry stąpają po niepewnym gruncie i dla wielu miłośników pierwszej części, ofiara okazała się zbyt duża. Gracze czekali na sequel hitu z 2013 roku wiele długich lat, a w finalnym produkcie wysiłek Ellie i Joela z pierwszej części został zniweczony kijem golfowym, w rękach nabuzowanego testosteronem babsztyla. Zamiast kontynuacji przygód dwójki uwielbianych bohaterów, zaserwowano im grę, która tak naprawdę nie potrzebowała pierwowzoru. Trudno więc nazwać The Last of Us Part 2 sequelem idealnym. Fabularnie wszystko trzyma się kupy, rozgrywka jest dynamiczna i brutalna, ale jednak cały czas czujemy dokąd to wszystko prowadzi – ostateczna klęska jest nieunikniona. Zaserwowano nam bezpardonową historię o zemście, której żądza zbiera niestety żniwo wśród najbliższych. Problem polega na tym, że gracze nie mają wpływu na postępowanie bohaterów. Zabijamy, bo twórcy tego chcą. Nie ma wyborów moralnych, okazywania łaski czy podwójnego zakończenia, a każda napotkana osoba, podobnie jak zarażeni, pragnie jedynie naszej śmierci. Pędzimy więc rozpędzoną kolejką śmierci i bez namysłu pociągamy za spust, obserwując kolejne dramaty. The Last of Us Part 2 jest więc poniekąd przypisem do pierwszej odsłony, który głosi, że każdy czyn ma swoje konsekwencje. Ciężko jednak odczuć ciężar odpowiedzialności za zbrodnie, których nie mogliśmy uniknąć.

The Last Of Us™ Part Ii 20200628112928
Jeden nieostrożny ruch i Hulk spadnie

Czy warto kupić The Last of Us Part 2?

Ostatecznie jednak nowa produkcja Niegrzecznych Piesków broni się doskonale jako niezależny byt. Gracze otrzymują wciągającą i emocjonalną historię trwającą około 30 godzin, która nawet przez chwilę się nie nuży, a wszystko to w niesamowitej oprawie wizualnej i w nienagannym stanie technicznych. To według mnie najlepszy ekskluzywny tytuł na konsolę PlayStation 4, który musiał się zmierzyć z legendą swojego poprzednika. Zrobił to bez szacunku i respektu, przez co trochę mu się oberwało. Jednak dzięki temu nie jest to tytuł, obok którego można przejść obojętnie, a na temat jego fabuły można prowadzić wielogodzinne dysputy. Twórcy zamiast stworzyć oklepaną już powieść drogi na wzór pierwszej części, zburzyli jej fundamenty, budując na ich zgliszczach wielowątkową historię o okrucieństwie i stracie. Tak więc umarł król, niech żyje uzurpator.

Plusy
  • Gameplay
  • Oprawa
  • Wzbudza wiele emocji
  • Dobrze napisane postacie poboczne
  • Polski dubbing
Minusy
  • To nie jest sequel jakiego oczekiwałem
9
Ocenił Kamil Kościelniak
Recenzja PlayStation 4

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli PlayStation 4

Recenzje gier OpenCritic